Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Minoł już jakiś czas od świąt i Sylwestra. Dokładnie mamy 12 stycznia. Ten czas szybko mija. Wszystko się tak szybko dzieje. Bliźniaczki jakiś czas temu skończyły 18 lat a ja za no około miesiąca mam moje 17 urodziny. No i oczywiście ja jestem tą najmłodsza. No cóż live.
Ostatnio się dowiedziałam baaaaaaaaaaaaaardzo niepokojące rzeczy dla mnie. Lepiej by reszta się o tym nie dowiedziała a ja muszę z tont uciekać. Nie mogę tu zostać i ich narażać, ale jak znowu uciekne to mnie będą szukać, i się martwić. Mam mentlik w głowie i jeden z nielicznych razy kompletnie nie wiem co robić. Zero. Pustka w głowie. Nienawidzę takich sytuacji.
-Ana coś się stało? - spytał mój brat
-Nic- powiedziałam przybita swoją bezradnością
-Ta właśnie widzę - powiedział blondyn- co się stało z tą Aną którą znam?
-Nic. Naprawdę
-To czemu zamiast latać po całym domu siedzisz w pokoju?
-Em... Jak każdy potrzebuje chwili dla siebie? - bardziej spytałam niż stwierdziłam na co chłopak przewrócił oczami
-Siostra proszę mnie nie okłamywać.
-Lloyd naprawdę wszystko w porządku.
-Jakoś mi się nie wydaje. Nawet się nie uśmiechasz a ty praktycznie zawsze się uśmiechasz więc nie wmówisz mi, że jest ok, bo wiem że tak nie jest.
-Em... - jak tu zaprzeczyć i udawać? Myśl Ana myśl!
-Siostrzyczko co się dzieje? - spytał siadając na łóżku i mnie przytulając.
-...
-Dobrze jak nie chcesz nie musisz mi mówić, ale porozmawiaj z komś ok?-nie zareagowałam nie mam zamiaru nikomu o tym mówić za bardzo się boję - Wszyscy widzimy, że od kilku dni coś nie daje ci spokoju i chodzisz taka nieswoja. Jeśli nie chcesz rozmawiać o tym z przyjaciółmi to chociaż porozmawiaj z rodzicami, albo Senseyem. Objecasz mi to?
-Dobrze... - dałam za wygraną, ale nikt nie powiedział, że to zrobie
-Z tobą czasem jak z dzieckiem, albo i gorzej- podsumował szmaragdowooki
-Ej! Czemu gorzej?! - zaśmiałam się. Dobra mimo strachu o bliskich nadal jestem sobą
-1. Bo wiesz co powinnaś robić, a tego nie robisz.
2. Czasami dziecinnie się zachowujesz np. twoje ucieczki
Mam wymieniać dalej? - oboje się zaśmialiśmy
-Nie mósisz- mówiłam praktycznie dusząc się ze śmiechu.
-I taką właśnie Ane znamy i kochamy!- na to jego stwierdzenie przyszła kolejna dawka śmiechu. - Dobra bo się udusisz chodź do reszty
-O... K- powiedziałam nadal się śmiejąc
W salonie byli już wszyscy.
-Ana uleczona!!! - wrzasnął śmiejąc się Lloyd a ja wskoczyłam mu na barana- A ty co wyprawiasz?
-Kara za darcie się na połowę Ninjago City.
-Nie przesadzałabym najwyżej na jedną czwartą- zaśmiała się Eva
Matko jedyna oni chyba chcą bym się tym śmiechem udusiła czy jak?!
-Co tu tak wesoło? - spytał tata wchodząc do salonu- Lloyd jak twoja siostra nie chciała wychodzić to nie powinieneś jej tu przynosić
-Tato ona sama wyszła tylko z nieznanych mi przyczyn wyskoczyła mi na barana
-Jak nie znanych - walnełam go w ten pusty łeb- mówiłam ci za co to kara- nie no chyba w końcu skończę w wariatkowie
-O moja córka sama z siebie postanowiła wyjść z pokoju i jeszcze się śmieje. Nie wierzę - no kolejny chce mnie zabić tym śmiechem
-Wy chyba chcecie bym umarła
-Nie. Czemu tak myślisz? - spytał Michael
-Bo bez przerwy mnie rozśmieszacie a ja już się duszę - powiedziałam nadal się śmiejąc
-Ojojoj nie przesadzaj śmiech to zdrowie- Jay i jego logika. Pękam xd.

🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟✨✨

Siedzimy sobie i już normalnie gadamy. Nagle do naszych uszu dobiega alarm. O nie! Nie mówcie, że to to o czym myślę. Błagam nie!! Błagam!
-Lecimy! - zarządził mój brat a jakby wyrwana ze snu czy sama nie wiem czego ruszyłam z miejsca w którym siedziałam i udałam się przed dom. Wytworzyłam smoka i leciałam za resztą, ale moja jedyna myśl to nadzieja by to nie było to co mi się wydawało, i co mówiła mi intuicja. Chciałam by się jeden z tych nielicznych razy myliła. Dolecieliśmy na miejsce a ja już wiedziałam, że jednak się nie myliłam z osądem. Niestety. Czemu nie mogł by to być ktokolwiek inny. Nasz przeciwnik gdy mnie zauważył (nie miałam nałożonej na twarz chusty) powiedział:
-Proszę prosze sporo czasu minęło Ana
-Czego znowu chcesz?! - wylrzyknełam a reszta stała zdziwiona. No tak to jest element przeszłości o którym chce zapomnieć i nigdy nikomu o nim nie mówiłam. Nawet Lloydowi.
-Głupia chce dokończyć to co zacząłem.
-Więc ja znowu cię powstrzyma-mówiąc to nałożyłam na twarz chuste i ruszyłam do ataku. Siły były bardzo nie wyrównane. Armia Jefa kontra my. Słabe szansę nie? Ale ninja mają to do siebie, że się nie poddają tak łatwo, właśnie nigdy. Kop, cios, spinjitsu i powtórka. Tak w kółko. Nagle usłyszałam jak Jef krzyczy odwrót. Na sto procent się nie poddał więc o co chodzi?
-Nie! - krzyczę gdy widzę Lloyda leżącego na ziemi. Ruszyłam w jego stronę. Co się stało wogóle? Widziałam chwilę temu jak walczył z Jefem... Zabije go. Podbjegłam to brata cały był w ranach. Usiadłam koło niego. Jeszcze był przytomny.
-Loyd błagam nie zamykaj oczu- mówiłam przez łzy zbierające mi się w oczach
-Nie płacz siostrzyczko- powiedział słabo
-Proszę nie zamykaj oczu.-powiedziałam i przytuliłam się do brata-Proszę - szepnęłam i poczułam jak kładzie mi rękę na plecach.
-Wybacz-szepnął po czym już nie czułam jego ręki na swoich plecach więc szybko się podniosłam
-Lloyd błagam otwórz oczy!! Lloyd! Bracie... - cały czas płaczę
Na miejsce przybyli ratownicy medyczni i kazali mi się odsunąć od mojego brata a ja nie chciałam. Zaczęłam się szarpać. Chłopaki mnie odsuneli od zielonego ninja by ratownicy mogli wykonywać swoją pracę. Ja się bez przerwy szrpałam chłopakami
-Puśćcie mnie! - krzyczałam przez łzy
-Ana tak mu nie pomożesz!-krzyknął Michael a ja go przytuliłam już nerwy mi przeszły ale został strach i żal. Jestem załamana. - Spokojnie bedzie dobrze. - powiedział już spokojniej i głaskał mnie po plecach a ja wypłakiwałam się mu w koszulkę.
-Ktoś z was jest rodziną zielonego ninji?-spytał dość młody ratownik podchodząc do nas
-Ja
-Jak chcesz możesz jechać z nami do szpitala--pokiwałam głową i poszłam z mężczyzną do karetki.
Przez całą drogę trzumałam rękę swojego brata....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro