
Prolog
Było raz sobie królestwo Rozaria, położone w odległej nizinnej krainie zwanej Białobłokiem, leżacej gdzieś na południowo-zachodniej części drugiej półkuli planety o nazwie Fantazja. Królestwo to otoczone było przez ląd z zachodu i wodę ze wschodu. Na południowym zachodzie graniczyło z państwem Harańczy, zamieszkałym przez dziki, słabo rozwinięty, acz bitny lud Trollitów. Od północnego wschodu zaś rozpościerało się księstwo Puszczy, do którego granicę wyznaczała szeroka i rwąca rzeka Złota. również dzikie, acz całkiem niezamieszkałe, prócz leśnych stworzeń i magicznych istot, które tam rezydowały. Kraj ten zwano księstwem przez wzgląd na - uznanego przed dwustulaty za samozwańczego przez króla królestwa Rozarii - Króla Przyrody, który z ojca na syna, bądź wciąż jako ta sama, acz długowieczna istota, strzegł zbłądzonych wędrowców przechodzących przez puszczę przed jej okropnymi niebezpieczeństwami. Nie był on według ówczesnego króla równym jego koronie, więc nazwę dzikich terenów nie zowią się dziś króletwem, a jedynie księstwem Puszczy. Księstwo to mimo braku armi, zorganizowanego państwa i oficjalnej władzy wykonawczej, nie zostało podbite przez wzgląd na samo niebezpiezeńtwo wkroczenia na te bagienne, cieniste tereny. W lasach owych ldrzewa są tak stare, że ich rozłożyste, gęsto uliścione korony nie pozwalają świału przedostać się choćby do oczu wędrowca, a ich grube pnie są niemal niemożliwe do zwalenia nawet przez upartego zdobywcę.
Przez wieki władcy Rozarii nie śmieli wkroczyć na tamte tereny, widząc w tym nieuchronną porażkę i nie mając dobrego pomysłu na przeprawę przez puszczę, prócz jednego króla zwanego Radosławem Razowcem(władał zaledwie rok, po czym zmarł na chorobę Różaną). Kazał on wypalać puszczę, puki nie ukaże się suche drzewne pobojowisko, aby na nim stawiać budynki i gospodarzyć. Niestety, kiedy tylko zapruszono ogień - żagiew natychmiast zgasła, a ogień wraz z nią. Mówi się, że był to wynik magii tamtejszych wróżek i nimf, które mieszkały w drzewach na obrzeżach puszczy i chroniły swoje domy przez nieuchronnym spaleniem. Radosław Razowiec ustąpił więc, nie uznając magii wróżek, a tłumacząc to niepalnością wilgotnego drewna, i zajął się walką z Państwem Harańczy, które przez cały czas swego istnienia ( a było starsze od samej Rozarii) sprawiało problemy na granicy i wojnę z nimi prowdzi się nie od dziś, mimo chwilowych pokojowych zawieszeń broni, które Trollici zrywają często nawet po godzinie od zawarcia.
Często rozkradali oni mienie mieszkańców zza granicy, palili wsie i zabijali bezbronnych wieśniaków dla samej zabawy. Charakteryzowali się szczególnym okrócieństwem wobec magicznych stworzeń. Przez wieki zwalczano tę "Zasmarkaną Plagę" Jak to określiła III królowa Rozarii Andezyta Wasława II. W historii rozarii wsławiła się jako pierwsza gubernantka, która wygnała wroga z ziemi Chrustej (na granicy z Harańczą) tak, że żaden Trollit nie postawił tam nogi przez kolejne pół wieku (za czasu jej panowania). Napisała wtedy też hymn Rozarii wraz ze swym synem Randolfem, znanego później jako król Randolf I. Legenda głosi, że słowa hymnu są zaczarowane, a gdy się je wyśpiewa z najszczerszą wiarą w czyste zwycięstwo zakorzenioną do głębi serca, owo zwycięstwo choć nawet marnie malujące się na horyzoncie będzie dane nam bez nawet najlżejszej ofiary. Słowa brzmią mniej więcej tak (choć na przestrzeni wieków tekst zmieniał się nieznacznie, sens słow jest taki sam):
"Modlitwa poranna"
Droga Auroro!
Droga Jutrzenko!
Oświetl nam horyzont młody promieniu
Auroro droga
Jutrzenko droga
Obmyj krew i łzy porażki w przejżystym strumieniu
nie zamącąc źródła jako ta przestroga
Tym co krew przejżystą mają na swoim sumieniu
Zniwecz i przepadnij podłego wroga
Różanopalca bogini sroga
ten co mnie zgubi
ten bój się boga
Auroro droga!
Jutrzenko droga!
Sztandar Królestwa Rozarii przedstawia Złoconą różową różę, na cześć królowej Aurory - zalożycielki królestwa Rozarii. Mitologia Rozariańska głosi, żę była boginią, która zasadziwszy róże o poranku obudziła do życia pierwszych mieszkańców, którzy wyszli ze świeżo rozwiniętych pąków. Niektórzy czczą ją i i dziś, jako matkę życia i Królestwa Rozarii, wierząc że wkrótce przyjdzie powtórnie i o wschodzie słońca zmyje z powierzchni swego królestwa wszelkie nieszczęścia. W tej nadziei odśpiewuje się co rano hymn królestwa Rozarii - wyjątkiem jest dzień zaćmienia, który ma symbolizować odejście bogini i ciszę pustki po tym wydarzeniu.
Wielu władców władało już Rozarią, która ma już ponad 5000 lat i rozwija się nieprzerwanie wciąż po owy dzień, w którym rozpoczyna się nasza opowieść, nie podbita ani razu. Bogactwo powiększa się, handel zdobyczą morską, leśną i plonem kwitnie jak nigdy przedtem. Wszystko za sprawą królowej Aleksandry Radzilowej IV, która rządzi mądrze i sprawiedliwie. Włada państwem, odkąd jej starszy brat - ówczesny król Albert XVI oszalał po śmierci żony, która zmarła na chorobę Różaną. Milczy wciąż od chwili jej śmierci, zazwyczaj wpatrzony w przeciwległą ścianę, bądź snując się jak duch po komnatach Pałacu Rozariatu. Królowa zmarła zupelnie niespodziewanie - choroba Różana postąpiła niezykle szybko, jak zazwyczaj. Choroba Różana jest chorobą niezykle śmiertelną - zapaść na nią może tylko Rozarianin czystej królewskiej krwi, bądź połączone królewskim słowem (małżeństwem bądź przysięgą osobie królewskiej krwi) po ukłuciu się Różą. Objawy tej choroby są następujące: Rana po ukłuciu nie goi się, a człowiek wykrwawia się przez ok. rok, bez opieki lekarza przez połowę tego czasu. Skóra robi się szorstka, usta sinieją a oczy szklą się brzydko. W przypadku królowej Anastazji (bo tak miała na imię) jako osoby połączonej przysięgą małżeńską z królem Albertem, trwało to dokładnie miesiąc, mimo lekarskiej interwencji. Zmarła nagle w niewyjaśnionych okolicznościach u boku męża, który był jedynym świadkiem jej śmierci i jedynym, który po niej nie płakał. Nie musiał jednak dawać poddanym dowodu swojej rozpaczy w postaci płaczu, gdyż jego szaleństwo mówiło samo za siebie.
Królowa Anastazja w połowie osierociła dwójkę synów - dwunastoletniego Stiepana i młodszego o 2 lata Jozefa. Chłopcy przyjeli do wiadomości tę tragedię dość prędko, choć każdy zapłakał gorzko nie jeden raz. Jozef nosił żałobę po matce jeszcze przez rok, zajmując myśli nauką. Z kolei Stiepan przez miesiąc płakał, po czym z nienacka jego nastrój zmienił się nie do poznania, zacząl nosić kolorowe szaty i wesoło pogrywać na fujarce. Widać było jednak, że śmierć matki dotknęła go bardzo, zmieniając go z pilnego ucznia na wolnego ducha. Wymykał się z zamku na całe dnie tylko po to, aby zdrzemnąć się pod gołym niebem albo zatanczyć wśród łąkowych kwiatów, co było mu bardzo niepochlebne - Był przecież przyszłym władcą i wymagano od niego wielkiej odpowiedzialności. Jozefowi bardzo nie podobało się to zachowanie, ponieważ zawsze pragnął dla swojego królestwa jak najlepiej. Pokłucili się wtedy bardzo. Od śmierci matki bracia nie rozmawiali więc ze sobą często i rozeszli się każdy w swoje strony. Skończył się czas wspólnych zabaw i wybryków, a nadszedł czas wydeptać swoją własną drogę, podróży którą każdy z nich postanowił podjąć się w samotności. Stiepan nabrał cech lekkoducha, zaś Jozek stal się nader poważny i ofiarny. Królowa Aleksandra, która oprócz tronu podjęła się także wychowania bratanków, mimo braku tolerancji dla beztroski Stiepana bardziej jego widziała jako przyszłego władcę, niż Jozefa który wciąż rwal się do walki. Widziała w nim coś brutalnego i dzikiego, kiedy walczył podczas turniejów bądź mówił o wrogim Państwie Harańczy - w jego oczach palił się nieokiełznany ogień. Wolała łagodnego Stiepana wychować na władcę, niż jego młodszego brata, który mógł nieopatrznie poddać się okrucieństwu. Kochala jednak ich obojga jak rodzonych synów i pragnęła dla nich wszystkiego co najlesze. Martwiła ją lekkoduszność Stiepana i brak tolerancji dla samego siebie przez Andrieja, który nigdy nie miał dość.
Kiedy nadzedł dzień, w którym Stiepan osiągnął wiek dorosłegy (17 lat w Rozarii) królowa wezwała go do siebie. Chciała sprawić wychowankowi prezent, którym było pogodzenie się z bratem. Uknuła więc podstępny plan, który miał na celu położyć kres ich milczącemu zatargowi. Mieli wreszcie do siebie przemówić i porozumieć się zgodnie, jak na przyszłych kandydatów do tronu przystało. Polegał on na tym, że bracia mieli stoczyć ze spobą pojedynek o czerwoną hustę ich matki, którą zgodnie z jej wolą miała powędrować do rąk Stiepana w dniu jrego 17 urodzin, zgodnie z tradycją. Królowa była pewna, że pojedynek wygra Andriej, jednak poprzez szacunek do tradycji i woli matki odda hustę bratu. Miało to sprawić, żę chłpcy wreszcie przemówią do siebie z czystym słowem. Niestety, plan nie powiódł się po myśli królowej. Kiedy tylko powiedziała Stiepanowi, że będzie pojedynkował się o hustę z bratem, Stiepan pewny przegranej poszedł wyciszyć zmysły na łące, pogrywając melodię na swojej fujarce. To właśnie dzięki niej udało mu się pogodzić ze śmiercią matki- w wieczór przed jej odejściem otrzymał ją od niej jako prezent. Fujarka ta miała niesamowite zdolości magiczne, zaklinała wiatr tak jak Stiepan sobie życzył, przysyłając doń przedmioty - ale tylko niektóre. Gdy zagrał na niej po raz pierwszy po odejściu mamy, przyleciały do niego piękne kwiaty, które ukorzeniły się na łące. Poczuł się wtedy znacznie lepiej, pocieszony ich kolorem i zapachem. Teraz, po tylu latach rozsiały się na całej polanie, ubarwiając smętną okolicę.
Stiepan wygrywając na fujarce melodię, pogrążony w smutku, zrozumiał, że korona nie jest mu pisana, tak jak owa czerwona matczyna husta. Nagle, kiedy akurat wygrywał melodię do "Modlitwy Porannej" przyleciał do niego wytarty kapelusz, lądując u jego stup. Książę zrozumiał wtedy, że to Jozek ma zostać królem, nie on, nędzny leń, żałujący muchy, ciekawski, lekkomyślny i wesoły. Nie jego jest miejsce pośód smutnych pałacowych murów, nie w jego stylu było poznawanie świata zza ciężkich stronic ksiąg. Jego przeznaczeniem było zobaczyć to wszystko na własne oczy, każde ziele o którym go uczono, każde miejsce, w którym dokonano chwalebnego czynu. Poczuł wreszcie, że chce poznać nowych ludzi, zamiast w samotności dorastać u boku równie osamotnionego brata slużbisty. Włożył kapelusz na głowę, odział się w podróżny płaszcz i boso wyruszył w świat, w stronę puszczy, aby przeprawić się przez nią do Królestwa Akropolu, niewiele mniejszego państwa z którym Królestwo Rozarii prowadziło handel, choć bardzo utrudniony, bo królestwa dzieliło Księstwo Puszczy. Tam chciał zebrać jak najwięcej wiedzy dotyczącej tamtejszego ludu, potem planował wyruszyć na granicę z państwem Harańczy, gdzie odbyła się wielka bitwa, z której królowa Andezyta Wasława II wyszło zwycięsko, dzięki czemu została władczynią. To postanowiwszy, przyspieszył kroku i tak rozpoczęła się jego przygoda. Nie chciał mierzyć się z bratem, ani teraz, ani nigdy potem.
Tymczasem w pałacu zniecierpliwopny Jozef uznał brata za tchórza, kiedy ten nie stawił się na pojedynek umówiony przez królową. Obrażony smiertelnie na brata, teraz calkiem stracil do niego szacunek. W myślach wyzwał go od wszystkiego co najgorsze, wyrzucił mu wszystko co o nim myślał. Nie chciał jednak wypowiadać tych słów na głos, a tym bardziej nie chciał aby Stiepan to usłyszał. Urażony zostawił hustę matki w rękach królowej i odszedł, aby wyładować gniew swojego miecza na słomianych manekinach. Plan królowej zawiódł, a bracia nie rozmawiali ze sobą jeszcze przez długi czas.
Stiepan wędrował i wędrował, aż minęły dwa dni i dwie noce. Kiedy nastał kolejny świt, Stiepan przeprawiwszy się przez rzekę Złotą ujrzał gęsto zakrzaczone wejście do puszczy, oznaczone drewnianą tabliczką z napisem "Szlak przez Księstwo Puszczy" a poniżej "ŚMIERTELNE NIEBEZPIECZEŃSTWO". Zastanowił się przez chwilę, czy to napewno dobry pomysł, ale po chwili wzrószył ramionami i wszedł między gąszcz.
W pałacu nie szukano go jeszcze, często znikał przecież na tydzień lub dwa. Miał więc jeszcze sporo czasu, nim rozpoczną się jego poszukiwania. Z początku czuł się źle wobec królowej, która widziała w nim przyszłego następcę tronu, a teraz musiał zawieść ją gorzko, jednak potem uznał, że przecież oczywistym jest, że to jego brat jest odpowiedniejszym kandydatem do tronu, a królowa Aleksandra dobrze o tym wie. Myślał także, że ciotka bardziej kocha Jozefa, wnioskując po tym, jak surowo traktowała Stiepana. Teraz, czekały go tylko surowe spojrzenia rzucane przez puszczę, która zdawała się nie spuszczać z niego wzroku, kiedy tylko przekroczył jej próg. Niewydeptana, omszona ściółka szeleściła mu pod bosymi stopami, kiedy brnął w las, z kżdym niepewnym krokiem odczuwając coraz większy lęk. Nie był aż tak odważny jak swój brat, a teraz słysząc te ni szepty, ni szelesty dobiegające z koron drzew, albo widząc dziwaczne samotne światełka migocące w gęstym mroku, które nie wydawały się ani bliskie, ani odległe, pragnął tylko zawrócić i znów stanąć na słonecznej, kwiecistej łące.Wyjął z podróżnej torby lampę olejną, którą kupił zanim wyruszył w drogę za swoje ostatnie pieniądze, które zabrał z pałacu. Zdobyl też trochę jedzenia, ale niewielka była to ilość. Żywił głęboką nadzieję, że starczy mu pożywienia na podróż.
Podczas wędrówki w puszczy, aby przeżyć, ważne było tylko jedno - nie zbaczać ze ścieżki. Nie warto było też się zatrzymywać, tylko iść bez ustanku przez 3 dni i 3 noce(bo tyle zajmowało przejście przez puszczę), aby nic nie odgryzło nam palców i głowy podczas przystanku, co zważywszy na krwiożercze mięsożerne rośliny, które nie mając dostępu do światła znalazły sobie inny pokarm - czychały tylko na jakiegoś zbłądzonego wędrowca, stojąc nieruchomo gdzieś pośród mroku. Do tego w krzakach kwaśnych jagód (które są jedynym jadalnym pożywieniem w puszczy) żmijożaby budowały sobie gniazda i każdego kto tylko się zbliżył do ich pokarmu, ukatrupiały jednym skokiem, wtłaczając do krwioobiegu okropnie bolesną, kwaśną (żrącą) truciznę.
Stiepan zagłębił się w las tak, że nawet lampa nie była w stanie rozświetlić tak gęstej ciemności. Szedł więc niemal po omacku, pamiętając aby iść w prostej linii i nie zboczyć ze starego szlaku. Wtem, jego oczom ukazało się nagle światło, przepiękne, słoneczne światło, które samotnym promieniem przebijało się przez konary. Chciał już iść w tym, kierunku, kiedy spostrzegł, że to oświetlone miejsce znajduje się poza szlakiem.Zasępił się, znając zasadę, aby pilnować drogi jak głowy na karku. Postanowił więc chociaż z dala popatrzeć na światło. Wtedy zobaczył coś, co całkiem zmieniło jego postanowienie. Ujżał bowiem, na co owy promień padał.
Była to niewielka polanka, która po godzinach ciemności wydawała mu się teraz najjaśniejszą z polanek. Na jej środku znajdował się stary pień po ułamanym drzewie, a na jego szczycie rosła przepiękna, emanująca różową poświatą róża, która grubą, kolczastą łodygą oplatała owy pień, choć sama była bardzo drobniutka i niewielka, co kontrastowało znacznie z kolcami większymi od niej niemal dwukrotnie. Stiepan, jak w transie zboczył ze szlaku w stronę kwiatu, który słodkim zapachem wabił go aż z daleka. Wiedział, że jako osoba z królewskiego rodu nie powinna mieć do czynienia z żadną różą, gdyż może się to skonczyć dla niego powolną i bolesną śmiercią, jednak teraz żaden z argumentów przeciw nie był w stanie go zatrzymać zagłuszony przez urok kwiatu.
Tymczasem w pałacu królowa martwiła się o kolejną spawę. Mając już na głowie konflikt między bratankami, teraz musiała jeszcze rozwiązać konflikt pomiędzy władcą Trollitów a Jozefem, a szczególnie Jozefem, który lekkomyślnie wyzwał go na pojedynek. Oczywiście władca Trollitów Ramróg nie miał powodu, aby stawiać się na żadne wezwanie "przygłupiego podlotka" jak to nazwał Jozefa, co dotknęło go do głębi, bo wszystko rozgrywało się na forum publicznym. Jozef zrobił to po to, aby przysłużyć się swojemu królestwu. Było to niezbędne, aby zdobyć rangę pazia. Królowa skarciła Jozefa za tak lekkomyślne zachowanie i przypomniała mu, że przecież rangę pazia jako drugi książę może uzyskać od zaraz. Jak się spodziewała, Jozef sprzeciwił się temu oburzony, twierdząc, że nie będzie uniżał zasług innych pazi i rycerzy tylko dlatego, że on ma przywileje. Królowa uśmiechnęła się do siebie, uwielbiała tę prawość w swoim wychowanku. Powiedziała mu, że jak tylko nadarzy się okazja, przydzieli mu zadanie, którego wykonanie przysporzy mu chwały i nie uniży zasług innych rycerzy.
W tym czasie w puszczy Stiepan juz całkiem poddal się woli kwiatu. Chciał już zacząć wspinać się na pień, kiedy nagle opamiętał się. Usłyszał głos rozsądku. Był to tubalny, niski głos który dźwięczał bardzo głośno, groźnie i wyraźnie. Mówił: "Odejdź od tego kwiatu, dziecię Różanej Krwi"
Stiepan westchnął cicho i poczuł, jak kręci mu się w głowie. Upadł, a ostatnią rzeczą jaką pamiętał, był ciemnowłosy rogacz z koroną z ptasiego gniazda na głowie, pochylający się nad nim.
NOTE OD AUTORE
Hej, wracam po roku z nowym opowiadaniem. Jest to opowiadanie fantasy napisane na podstawie gry, którą zrobiłam w wakacje... xD
Będzie dużo magii, zaczarowanych lasów, dziwnych stworzeń, niechcianych uczuć, mrocznych tajemnic oraz niezwykle rozbudowanego świata, jakim jest Fantazja. Zapraszam do czytania :) Poznajcie charaktery i fabułę, którą samą pisałam przez cały rok...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro