Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~5~


Owinięta granatowym płaszczem zmierzałam w stronę białego budynku. Moje ręce zaciskały się na szelkach plecaka. Na wspomnienie wczorajszego dnia miałam ochotę się rozpłakać. Pierwszy września zdecydowanie nie miał tak wyglądać. Jeszcze do tego mój ojciec. Westchnęłam w myślach, a następnie kopnęłam leżący na chodniku kamyk. Nim się zorientowałam byłam już przy drzwiach wejściowych.

--Em... To znaczy Lacey!!! Zaczekaj chwilkę! - Dobiegł mnie głos Evelyn. Odwróciłam się. Uśmiech momentalnie zawitał mi na twarzy, gdy zobaczyłam przyjaciółkę biegnącą w moją stronę. Zabawnie wyglądała mając na sobie lekką, czarną kurtkę, a także czapkę tego samego koloru w dodatku z pomponem, który naprawdę prześmiesznie podskakiwał. -- Heeej. - Powiedziała, gdy nareszcie mnie dogoniła. Odpowiedziałam uśmiechem. Weszłyśmy do szkoły kierując się w stronę szafek. --Dlaczego nie odbierasz telefonu? Dzwoniłam wczoraj praktycznie przez cały wieczór.

--Oh, naprawdę? Wybacz, pewnie z tego wszystkiego zapomniałam go podładować i się rozładował.

--Dlaczego mnie to nie dziwi?- Zaśmiała się.-- A jak tam u dyrektora? Dosyć długo ciebie nie było.-Westchnęłam.

--Miałam już dosyć, dlatego postanowiłam nie wracać na lekcję. - Przytaknęła głową na znak zrozumienia.

--Lacey? - Zapytała otwierając swoją szafkę, która szczęśliwym trafem znajdowała się tuż obok mojej.

--Coś nie tak?

--Jejku, po prostu bardzo cię przepraszam. To z mojego powodu wylądowałaś u dyrektora.

--Evelyn nawet tak nie myśl! Dobrze wiesz, że to wszystko przez te lafiryndy. Nadal nie wierzę, że uszło im to na sucho. Zresztą wszystko jak zawsze...

--Pazerny na kasę dyrektor i bogaci tatusiowie robią swoje.

--Natomiast już niedługo to się zmieni. Przynajmniej taką mam nadzieję. - Zamknęłam swoją szafkę i podniosłam potrzebne książki na lekcje z podłogi, które wcześniej tam położyłam. Następnie udałyśmy się w stronę sali językowej.

--Co masz na myśli?

--Masz ochotę skoczyć gdzieś po szkole? To trochę skomplikowana sprawa.

--Nie wzięłam dzisiaj żadnej kasy.

--Nie szkodzi, ja wszystko stawiam.

--Skoro tak, to nie odmówię! - Zaśmiała się. Rozmawając dalej szłyśmy przed siebie. Nagle ktoś zderzył się ze  mną z wielką siłą, w skutek czego upadłam na twardą podłogę. Wszystkie moje książki rozsypały się po ziemi.

--Ch*lera...-Syknęłam rozmasowując obolałe plecy po upadku.

--O Boże, nic ci nie jest?-Dopiero teraz zwróciłam uwagę na chłopaka, który we mnie wbiegł. Siedział nieopodal intensywnie się we mnie wpatrując.

--Lacey! Wszystko okej?! - Usłyszałam zaniepokojoną Evelyn.

--Bywało lepiej... - Odparłam zgodnie z prawdą i otrzepałam się z kurzu.

--Naprawdę przepraszam, pomogę ci.

--Nie trzeba. - Odpowiedziałam szybko sięgając po jedną z książek.

--To nie było pytanie. - Przewróciłam oczami i podałam rękę Evelyn, która pomogła mi wstać. Natomiast chłopak  zebrał resztę  książek. Po chwili podał mi je oraz kazał włożyć do plecaka. Wykonałam jego polecenie, a następnie podziękowałam. Kiedy tak staliśmy  naprzeciwko siebie miałam okazję, aby mu się przyjrzeć. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Jego granatiwe dżinsy idealnie komponowały się z dopasowanym, białym T-shirt'em, pod którym można było dostrzec ładnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. W mojej głowie nagle pojawiła się myśl, aby ich dotknąć.

O czym ja myślę?!!

Następnie powędrowałam wzrokiem na jego twarz. Nasze spojrzenia się spotkały. Dopiero teraz dostrzegłam jego piękne, czekoladowe tęczówki.

No tak, Kaiden.

--Nie sądziłam, że dotrzymasz wczorajszej obietnicy i już z samego rana się spotkamy. -Zaśmiał się na moje słowa.

--Może nie było to jedno z najmilszych spotkań, ale bez wątpienia je zapamiętasz. - Mrugnął do mnie, po czym na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

--Będą mi o tym przypominać potłuczone plecy. - Zaśmiałam się.

--Jeszcze raz bardzo przepraszam. - Podrapał się za karkiem. Nagle ktoś obok nas głośno odchrząknął.

-- Kaiden przestaniesz już dręczyć naszą koleżankę? - Nieopodal stał nie kto inny jak Aidan. Uśmiechał się cwanie, a ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej.

"Naszą koleżankę"? Od kiedy ja jestem JEGO koleżanką?

--Nie przypominam sobie, abym się z tobą przyjaźniła. - Odparłam i podeszłam do lekko zdezorientowanej Evelyn.

--Wygląda na to, że już najwyższy czas się zaprzyjaźnić.

--Boże, Aidan... I kto tu teraz kogo dręczy? - Zaśmiałam się. Następnie chwyciłam przyjaciółkę za ramię.

--To my już lecimy. Pa Kaiden- Powiedziałam, po czym ruszyłam z Evelyn w stronę sali. Nie minęła chwila, gdy dobiegł do mnie krzyk chłopaka.

--Może skoczymy gdzieś po szkole?!

--Nie dzisiaj! - Odkrzyknęłam i weszłam do pomieszczenia, gdzie miała się odbyć pierwsza lekcja.

______________________

*Evelyn*

--Nie wierzę... - Wciąż nie mogłam uwierzyć w słowa Lacey.

Dyrektor ją szantażował?

Mocniej zacisnęłam palce na filiżance i wpatrywałam się w przyjaciółkę. Czekałam, aż wyzna, iż to wszystko to tylko kolejny żart z jej strony. Dobrze wiedziała, że przejmuję się takimi rzeczami. Natomiast jej oczy oraz poważna mina wszystko zdradzały. Lacey nie żartuje...

--Kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. - Wyznała. Szczerze mówiąc, ja również nie miałam żadnego pomysłu, nakłonienie praktycznie całej szkoły będzie bardzo trudne. Szczególnie, gdy Aidan ma ze wszystkimi świetny kontakt, na który pracował całymi miesiącami. Lacey posiada zaledwie parę tygodni...

Siedziałyśmy chwilę w ciszy obserwując klientów kawiarni i popijając swoje napoje. To właśnie tutaj moja przyjaciółka zabrała mnie po zajęciach, na najlepszą kawę w mieście. Gdy tylko ją odkryłyśmy pojawiałyśmy się w niej praktycznie codziennie. Dzięki temu mamy już parę kuponów rabatowych.

--A może by tak zacząć coś rozdawać? Na przykład jakieś cukierki, lub podobne rzeczy? - Zaproponowałam i upiłam trochę kawy.

--Sama nie wiem. Nie uważasz, że to zbyt... - Zamyśliła się szukając w głowie odpowiedniego słowa. - Proste? - Dokończyła.

--Więc pozostaje Ci jedno. Musisz zaprzyjaźnić się praktycznie  z każdym, zyskać ich zaufanie i pokazać, że jesteś lepsza niż Aidan. - Lacey westchnęła. - Jeden głos już masz. - Uśmiechnęłam się.

--Dzięki, jesteś kochana. - Wstała, po czym mnie przytuliła. Zaśmiałam się.

--Razem damy radę.

--Musimy.

______________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro