~4~
°Lacey°
-- No mam nadzieję, w przeciwnym wypadku możesz pożegnać się ze studiami...
Po tych słowach wyszłam z jego gabinetu. Trzasnęłam za sobą drzwiami i ruszyłam przed siebie. Wszystko się we mnie gotowało. Nie rozumiem jak można tak kogoś szantażować. Ostatnia lekcja dobiegała końca, dlatego postanowiłam ruszyć prosto na autobus. Niedługo potem znajdowałam się już na przystanku. Podeszłam do rozkładu jazdy i zerknęłam na linię 171.
Wyśmienicie... Następny autobus jest dopiero za 20 minut. Oj nie, nie zamierzam tyle czekać na tym mrozie.
Pomimo tego, że to dopiero początek jesieni temperatura powietrza wynosi jakieś 6 stopni Celsjusza. Jak by tego było mało, mam ma sobie tylko czarną spódniczkę i białą bluzkę z długim rękawkiem.
Teraz żałuję, że nie ubrałam tego szarego sweterka.
Ominęłam przystanek i ruszyłam przed siebie. Za 20 minut powinnam być w połowie drogi do domu.
Przejdę się, w końcu ruch to zdrowie.
______________________
Delikatnie zamknęłam drzwi wejściowe,
ściągnęłam buty, a następnie ruszyłam po cichu do swojego pokoju. Rozebrałam się z niewygodnych ubrań i wskoczyłam w swoją starą, szarą bluzę. Sięgała mi do połowy ud, dlatego zrezygnowałam z ubierania krótkich spodenek. Następnie zeszłam na dół, gdzie znajdowała się kuchnia. Spojrzałam na zegea. Powoli dochodziła 16. Nie miałam zbyt wiele czasu do powrotu ojca, dlatego stwierdziłam, iż zupa jarzynowa będzie idealna. Wyciągnęłam potrzebne składniki, puściłam swoją ulubioną playlistę i zacząłam gotowanie.
______________________
--Gotowe! - Powiedziałam do siebie oblizując łyżkę. Nalałam swojego dzieła do miski, po czym usiadłam na wyspie kuchennej. Gdy już zjadłam wzięłam się za sprzątanie . Odłożyłam wszystko na miejsce, przelałam resztę zupy do słoika, a następnie zaczęłam myć naczynia. Po jakimś czasie usłyszałam przekręcanie zamka.
Oby miał dobry humor, oby miał dobry humor...
Modliłam się w duchu. Wypuściłam głośno powietrze i kontynuowałam zmywanie. Za sobą usłyszałam kroki.
--Zro...
--Jest w słoiku. Smacznego.-Uprzedziłam jego pytanie. Słyszałam jak wyciąga jakieś naczynie oraz wlewa tam gotowy obiad.
--Jest zi...
--Mogę podgrzać jeśli chcesz. - Przerwałam mu. Wzięłam od niego miskę i włożyłam do mikrofalówki nawet na niego nie patrząc. Odczekałam paredziesiąt sekund, a następnie podałam mu już podgrzaną zupę. Po chwili znowu znajdowałam się przy zlewie. Mimo, że byłam odwrócona czułam na sobie jego wzrok. Dobrze wiedziałam, iż analizuje każdy mój ruch.
-- Co w...
-- W porządku.
-- Czy możesz do ch*lery przestać?!!! - Uderzył pięścią w stół. Przestraszona jego nagłym krzykiem upuściłam miskę, która rozbiła się z hukiem. Usłyszałam szuranie krzesła.
-- P-Przepraszam... - wyjąkałam. Jego ręce nagle znalazły się pomiędzy mną. Patrzył na mnie. Natomiast ja nie potrafiłam unieść głowy. Wpatrywałam się tylko w rozbite naczynie, w które wszedł.
-- Popatrz na mnie. - Nie zareagowałam. - Emma do jasnej ch*lery!!! - Jego ręce zacisnęły się na blacie. - CZEGO TY K*RWA NIE ROZUMIESZ?!! - Poczułam pieczenie na policzku, a po chwili mocny ból. Uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. - Jak widać, z tobą nie można po dobroci!
--Zostaw mnie!! - wykrzyczałam. Czułam jak coś mokrego spływa mi po policzkach. Odepchnęłam ojca najmocniej jak potrafiłam i pędem ruszyłam do swojego pokoju.
--STÓJ! - Słyszałam za sobą krzyki. - ZATRZYMAJ SIĘ DO CH*LERY!! - Z hukiem zamknęłam drzwi. Przekręciłam zamek. Następnie na oślep podbiegłam do najdalszego kąta w swoim pokoju. Schowałam twarz w dłoniach. Po chwili usłyszałam jak mój rodziciel wali pięściami w drzwi.
Boję się... Boję się ch*lernie mojego ojca.
--OTWIERAJ K*RWA TE DRZWI!! - Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
Za nic nie otworzę. Dobrze wiem, co by mi zrobił.
Objęłam rękami kolana, oparłam głowę o ścianę i czekałam. Czekałam, aż w tym domu ponownie zapanuje spokój...
______________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro