~2~
°Lacey°
Powolnym krokiem zmierzałyśmy w stronę naszej sali. Zajęłyśmy te same miejsca, co w ubiegłym roku, a następnie skupiłyśmy się na wspólnej rozmowie. W końcu jakoś trzeba umilić sobie czas oczekiwania na resztę klasy. Niestety naszą przyjemną konwersację przerwały Aisha i Nicole. Dwie lafiryndy, które zawsze mają coś do powiedzenia.
-Oh Evelyn! Tak mi przykro, że twoja przyjaciółeczka zostawiła cię w tym roku. - Nicole zwróciła się do jasnowłosej . Po czym spojrzała na mnie . - Chociaż widzę, iż szybko sobie ją zastąpiłaś. - Ilustrowała mnie wzrokiem.
-Od razu zrobiło się mniej tłoczno. - Dodała Aisha, po czym obie wybuchły śmiechem.
-Suki... - Mruknęła blondynka siedząca obok mnie. Momentalnie się spięłam. Doskonale wiedziałam, że w ten oto sposób zaczęła wojnę.
-Co powiedziałaś szmato?!- Syknęła Nicole. Następnie położyła obie ręce na jej ławce. - Nie pozwalaj sobie za wiele, bo inaczej... - Chwyciła ją za białą koszulkę. - wiesz jak to się może skończyć! - Wysyczała i popchnęła ją do tyłu. Evelyn wraz z krzesłem upadła na podłogę.
-Jesteś nienormalna!! -Krzyknęłam, po czym pomogłam wstać przyjaciółce.
-Ooo ktoś tu się wreszcie odezwał! Kolejna szmata do uciszenia. - Powiedziała Aisha z chytrym uśmiechem.
-Jeszcze raz się tak wyrazicie odnośnie Evelyn,a nie ręczę za siebie!- Powoli traciłam nad sobą kontrolę. Zacisnęłam ręce w pięści.
-Chodzi ci o to, że to podła, puszczalska szmata?-Tego było zdecydowanie za wiele!
-Posłuchaj mnie!-Zbliżyłam się do Aishy.-Patrzyłaś ostatnio w lustro? Bo coś mi się wydaje, iż jak na razie jedyną puszczalską szmatą jesteś tutaj TY!-Uderzyłam palcem w jej klatkę piersiową.-Dlatego błagam, nie kompromituj się! W ogóle nie odzywaj się do NAS!! Nie mam zamiaru po raz kolejny zniżać się do takiego ch*lernego poziomu!- Odwróciłam się do niej, a następnie dodałam. - Użyj czasem mózgu, może dzięki temu ze szmaty awansujesz na coś lepszego- Zaśmiałam się i zadowolona usiadłam na krześle. Nagle przy biurku spostrzegłam naszą nauczycielkę. Przeniosłam wzrok na te dwie lafiryndy. Na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. No to pięknie. Pomyślałam, po czym czekałam na słowa wychowawczyni.
-W tej chwili marsz do dyrektora! Nie spodziewałabym się czegoś takiego po tobie! - Spuściłam głowę oraz szybkim krokiem wyszłam z sali. Miałam już serdecznie dosyć tego dnia.
-Ch*lera!-Krzyknęłam, kiedy byłam pewna, iż nikt mnie nie usłyszy. Następnie oparłam się o ścianę. Nabrałam kilka głębokich wdechów i ruszyłam w stronę gabinetu.
-Ciężki dzień co? - Usłyszałam za sobą czyjś głos. Momentalnie się odwróciłam. Przede mną stał wysoki brunet. Biała koszula oraz czarne spodnie idealnie na nim leżały.
-Możliwe.- Odparłam nieco za późno. Chłopak zrobił krok w moim kierunku. Dzieliły nas już tylko centymetry.
-Kaiden.- Uśmiechnął się do mnie.
-Lacey.- Odparłam i zrobiłam krok w tył, aby zwiększyć odległość między nami. - Wybacz, ale muszę już lecieć.-Odwróciłam się, po czym dodałam. -Do jutra.- Już miałam odejść, kiedy poczułam jego uścisk na moim nadgarstku. Obrócił mnie i przyciągnął do siebie. Nasze ciała niemal się stykały. Przełknęłam ślinę. Kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Mam go odepchnąć? Obrócić to w żart?
-Wybacz, ale się spieszę. - Powiedziałam po chwili. - Dlatego bądź tak łaskawy i mnie wypuść. - Dodałam, kiedy nie rozluźnił uścisku.
-A co jeśli cię nie puszczę?- Na jego twarzy zawitał zadziorny uśmiech.
-Wtedy twoja piękna buźka zapozna się z moją pięścią. - Powiedziałam poważnie. Kaiden się zaśmiał.
-Zabawna jesteś.- Podsumował i mnie puścił. - Do jutra słońce. - Mrugnął, po czym odszedł w przeciwną stronę. Natomiast ja jeszcze długo stałam na środku, próbując zrozumieć, co się właściwie wydarzyło.
_ - _ - _ - _ - _ - _- _ - _ - _ - _ - _ - _
Kolejny rozdzialik za nami! 😜 Mam nadzieję, że Wam się spodobał ^^
Nie rozpisując się, do następnego! 👋🏻
P. S. Tradycyjnie zapraszam do komentowania oraz gwiazdkowania 😘
⬇️⬇️⬇️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro