Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37

Zpw. Słowacji

Razem z Unią wyszliśmy z domu. Przed tym Czechy nam powiedział coś tam abyśmy uważali na siebie, ale nie zbyt słuchałem bo byłem podekscytowany tą akcją która miała sie zdarzyć. Unia powiedział że w samochodzie ma dla mnie broń, więc tym już nie musiałem sie martwić.

Weszliśmy do dużego czarnego samochodu, który na tyłach pomieścił 8 policjantów. Powiedział że jadzie jeszcze po ekipe (sebków z osiedla) i możemy wyruszać na Rzesze. Usiadłem na fotelu obok kierowcy i wyciągnąłem swój telefon. Powoli zbliżała sie dwudziesta pierwsza. Aby umilić sobie podróż do tych przyjaciół Uni, którzy rzekomo mają nam pomóc, zacząłem sprawdzać moje social media. Jak zwykle nic ciekawego, przwijałem sobie tak dalej, aż nagle dostałem SMS. Weszłem w wiadomość i pierwsze co chciałem sprawdzić, to kto to wysłał. Spodziewałem sie wszystkich oprócz niego.

Polska: jshshehajsj

Polska: jagafcwjslxlcp

Polska: +jhdhs-$jejakz($(

Co to jest? Czemu to od Polski? Przecież on nie ma dostępu do telefonu...

S- Uniaa?

UE- Tak?

Nie odwracał swojej uwagi od drogi, było ciemno więc musiał troche bardziej wytężyć wzrok, bo lampy auta nie oświetlały niektórych odcinków drogi.

S- Polska do mnie napisał...

UE- Polska?

S- Tak, nie wiem, czy przez przypadek to wysyła czy chce sie jakoś skontaktować ale to jest serio dziwne.

S- Rzesza mu zabrał przecież telefon.

UE- A może ktoś kto trzyma ten telefon, nie robi tego z świadomością?

Czyli co? Trzyma se ktoś telefon w kieszeni i nagle magicznie sie odblokowuje, i wysyła wiadomości? Nie chciałem tego powiedzieć, aby czuł że jego hipoteza jest dobra. Zamilkłem i dalej wpatrywałem sie w mój telefonik. Droga wydawała sie ciągnąć już od godziny, aczkolwiek minęło około 2 minut. Zacząłem sobie patrzeć na jakieś memy. Po mimo tego że już widziałem chyba wszystkie jakie istnieją, dalej niektóre śmieszą do łez. Niestety takowich nie znalazłem, więc nawet troche nie będe mógł sie pośmiać.

Zrezygnowany wsunąłem telefon do kieszeni i spojrzałem na Unie.

S- To gdzie ta moja broń?

UE- Oh, racja, musisz iść na tyły, poproś kogoś aby ci wyciągnął.

Odpiąłem pasy i szybkim krokiem weszłem już obok ostatnich siedzeń auta, które były zapełnione.

S- Weźcie podajcie coś.

Po moim jakże szczegółowym opisie jeden z policjantów odwrócił sie, i z niewielkiej skrzynki wyjął jakiś karabin oraz kamizelke kuloodporną. No tak to ja moge iść. Wróciłem sie na miejsce obok kierowcy i spokojnie usiadłem. Założyłem kamizelke, a karabin złapałem w dłoniach tak aby sie nie wyśliznął, jakbym przypadkowo zasnął na tej fascynującej podróży.

Moją głowe oparłem o szybe, tu sie nie da wytrzymać! Starałem sie nie myśleć o tej niezręcznej ciszy która panowała w całym aucie. Zastąpiłem ją jakimiś piosenkami, o których zacząłem myśleć. I od razu lepiej.

Przejechałem tak całą trase. Na miejscu wysiadłem z pojazdu bo chciałem sie troche przewietrzyć. Zrobiłem kilka wdechów i wydechów, w czasie gdy Unia poszedł pod dom tych ludzi. Zadźwonił do drzwi, i tylko tyle udało mi sie zauwarzyć, bo wsiadłem do auta. Spokojnie zapiąłem pasy i wygodnie oparłem głowe o fotel.

//time skip\\

Jesteśmy już niedaleko bazy Rzeszy. Odpuściliśmy dalsze jechanie pojazdem, bo może wydawać za głośny dźwięk. Zakradaliśmy sie od tyłu po woli. Wskazałem im jak możemy łatwo wejść na dach, po czym sie tam udaliśmy. Troche zajęło nam lrzechodzenie przez drabine, bo było nas dużo na początku, ale później zapasy policji sie zwiększyły. W taki sposób mamy tutaj 13 policjantów. Weszliśmy do środka jego kryjówki niezauważenie. Rozdzieliliśmy sie, o dziwo nikogo nie było, w obu korytarzach. Unia od razu zaczął coś podejrzewać, aczkolwiek ja to zignorowałem i szłem dalej przed siebie.

W końcu doszliśmy do korytarza w którym znajdują sie cele. Zwolniliśmy kroku, bo usłyszeliśmy jakieś głosy. Po chwili zupełnie stanęliśmy jak wryci i nasłuchiwaliśmy sie rozmową.

???- Możesz iść szybciej?

???- Nie.

Nie poznałem tych głosów, wiem tylko że jedna postać była dosyć młodsza od drugiej, co potwierdzi tylko jego bardziej piskliwy głos.

UE- 3..2..1

Poruszył znacznie ręką i w tym czasie wyszliśmy zza ściany, oczywiście mieliśmy przy sobie bronie. Naszym oczom ukazał sie jakiś strażnik którym szybko zakrył osobe z którą rozmawiał.

Jeden z naszych szybko strzelił mu w głowe, przez co ten hitlerowiec padł na kolana, odsłaniając... Ruska?

Rosja jakby nie dowieżał co tu sie właśnie dzieje, stał i przyglądał sie nam. Po dłuższej chwili jednak sie ogarnął i do nas podbiegł.

R- Co wy tu robicie?!

S- Ratujemy was.

Ruchem ręki pokazałem aby schował sie za mną. Posłusznie to zrobił i szedł razem z naszą gromadką.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oczy same mi sie do siebie kleją, ale rozdział musi sie pojawić. Widzimy sie jutro na maratonie.

Bay~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro