29
Zpw. Rzeszy
Szłem przez korytarz, za mną strażnicy którzy trzymali Słowacje, Ukraine oraz USA. Właśnie miałem ich wypuścić. Nie martwie sie tym że pobiegną po pomoc, przylezą tu z całą ekipą i będą chcieli mnie zabić. Wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwy, ponieważ nie wiedzą co szykuje. Jeśli wejdą na teren mojej bazy ponownie, to czeka ich szybka śmierć przez rozstrzelanie. A jeśli już tu nie wrócą, co jest mało prawdopodobne, to i tak prędzej czy później zdechną, poprzez działania które mam zamiar wprowadzić. Ale gdy zbiorą wszystkich, to będe miał więcej worków treningowych.
Zanim sie obejrzałem, to już stałem przed drzwiami ewakuacyjnymi. Roztworzyłem je kluczem i wyrzuciłem z tąd tą trójke. Wylądowali na ziemi, chwile na mnie popatrzyli po czym USA wstał.
USA- A co z Poland i Russia?!
Rz- Nie przejmuj sie nimi.
Zamknąłem drzwi, i przez małe okienko wypatrywałem jak z tąd uciekali.
Przeszukałem ich wcześniej, oddałem im tylko telefony bo aż taki zły to ja nie jestem. Reszte ich rzeczy, czyli broni schowałem w moim biurze.
Na dziś nie mam nic do roboty, więc mały spacerek po korytarzach będzie przyjemny. Po drodze zahacze o cele moich miłych koleżków, czyli Polen i Russland. Wcześniej byłem u nich na chwilke, Polen sie stawiał więc troche oberwał, teraz będzie chyba podobnie. No cóż, może pokaże Niemcowi jak prawidłowo ich lać, w końcu stanie sie to jego jeden z obowiązków, jako służba u mnie. Na razie to ma on jakby swój pokój, w którym jest tylko łóżko, krzesło i biurko. Poza tym jest zamknięty na klucz, a za drzwiami pilnują go dwaj strażnicy.
Szybkim krokiem udałem sie w strone pokoju Niemca. Oczywiście strażnicy staneli na baczność gdy mnie zobaczyli.
Rz- Dajcie mi go tu.
Bez słowa otworzyli drzwi do pokoju i wypchnęli z niego Niemca.
N- Czego?
Rz- Idziesz ze mną.
Na jego twarzy pojawił sie strach, mimo tego posłusznie za mną poszedł. W ciszy przemierzaliśmy korytarz.
Po dłuższej chwili znaleźliśmy sie pod ich celą. Obok jednej ze ścian był mój wózek z że tak powiem rzeczami do tortur. Ale za nim będe ich kaleczyć, to sobie troche porozmawiamy. Stanąłem za Niemcem i gestem ręki powiedziałem aby roztworzył drzwi do ich celi. Polen za nim zobaczył kto weszedł kucnął na kolana.
P- Rzesza, błagam, już nie będe sie stawiać!
N- ...
R- Polsha, to Niemiec...
Russland powiedział do niego cicho, łapiąc go za koszulke i odsuwając do tyłu. Stanąłem obok Niemca i wpatrywałem sie w Polen i Russland.
Rz- Jak tam życie?
P- Źle łysy chuju.
Po chwili Polen zakrył usta ręką. Ze zrezygnowaną miną patrzył sie na Niemca.
Rz- No widze że chcesz powtórke z rozrywki.
P- Rzesza, prosze cie.
Rz- Mówiłem coś o obrażaniu mnie.
Wróciłem sie na korytarz aby z wózka zabrać moje ulubione bicze. Gdy już je wziąłrm do ręki, to wróciłem sie do celi.
Rz- No Niemiec, może ty chciałbyś spróbować?
Nic mi nie odpowiedział, więc złapałem jego ręke i wręczyłem mu bicz. Przez kilka sekund stał i sie w nie wpatrywał, po czym mi je oddał.
N- Nie dam rady mu tego zrobić.
Rz- Pamiętasz co ci zrobił, prawda?
N- Tak, ale...
Rz- No dobrze, ale następnym razem ty to zrobisz.
Przytaknął mi i sie odsunął pod ściane. Rosja zrobił to samo, a Polen który wiedział co go czeka, zamknął oczy i czekał. Zrobiłem duży rozmach i uderzyłem go biczem prosto w brzuch. Powtórzyłem to kilka razy, aż nie padł na kolana. Złapał sie w miejsce ciągłych uderzeń i głośno syknął z bólu. Miałem ochote uderzyć go jeszcze raz, ale Niemiec złapał moją ręke, tym samym powstrzymywając mnie.
Rz- Co ty robisz?
N- Błagam, nie karć go tak...
Rz- Czyli w końcu jesteś po jego stronie?
N- Nie, ale wiesz...
P- Niemiec...
Powiedział przez zaciśnięte zęby, powstrzymywając sie od płaczu.
P- Jak ty możesz?
N- ...
Nagle na twarzy Niemca zagościł wredny uśmiech. Stanął on pewniej obok Polen.
N- Jak długo myślisz że możemy coś razem stworzyć?
P- Co ty..?
N- Naprawde myślisz, że daleko razem zajdziemy?
R- Zamknij sie!
Russland podbiegł do Polen i go objął. Polen odwzajemnił to, a Rosja z wyrzutami patrzył w strone Niemca.
R- Jak możesz tak mówić?!
P- No Niemiec, powiedz co o mnie tak naprawde myślisz!
N- To było do Rzeszy...
Russland jak i Polen oddalili sie od siebie zawstydzeni. Na mojej twarzy pojawił sie jeszcze mocniejszy uśmiech.
Rz- Czyli nie wierzysz w to co możemy osiągnąć?
N- Nie.
Rz- To na chuj nie zginąłeś!
N- Bo ja chce jeszcze pożyć!
Nastała cisza, niechciałem aby Russland i Polen nas słuchali, dlatego wyprowadziłem Niemca z celi. Cały wkurwiony, zamknąłem drzwi celi i wyszłem troche dalej w korytarz. Prowadziłem ze soba Niemca. Po chwili jednak stanąłem.
Rz- Chuj mnie to, czy chcesz jeszcze żyć, pomożesz mi w tej zagładzie, czy tego chcesz, czy nie!
Nic nie odpowiedział i poszedł w strone swojego pokoju. Aby troche ochłonąć, udałem sie do mojego biura. Ten dzieciak działa mi mocno na nerwy, aż sie dziwie że mu nie przywaliłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba maraton robie xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro