Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Zpw. Niemców

Przekroczyłem próg drzwi do mojego domu. Na starcie powitał mnie Polen, ze swoim ciepłym uśmiechem. Odłożyłem kurtke i zdjąłem buty, zabrałem moje chipsy i usiadłem na sofe.

P- Ej daj jednego!

N- Mein!

P- Dzięki...

Polen miał zrezygnowaną mine, usiadł na drugim końcu sofu i przyciągnął kolana do klatki piersiowej.

P- Czemu byłeś tam tak krótko? Myślałem że pogadacie z godzine.

N- A tak jakoś.

Po mojej minie mógł wywnioskować że jest coś nie tak, mimo tego próbowałem to jakoś ukryć.

P- Widze że coś cie trapi.

N- Naprawde, po prostu zaczeliśmy rozmowe prosto z mostu i tak szybko wróciłem.

Serio? Rozmowe "prosto z mostu"? Nie wychodzi mi kłamanie.

P- No dobra...

Polen wciąż miał podejrzliwą mine. Co ja mu powiem jak sie dowie? Niemcy spokój... Powiem mu prawde, przecież ja normalnie siedziałem a Francja zaszedł mnie od tyłu... Tylko co jak nie uwierzy? Cicho westchnąłem, Polen to usłyszał.

P- Niemiec.

N- Tak?

Głos mi lekko drżał, nawet niewiem czemu ale sie bałem, co jak pomyśli że ja sie na to zgodziłem, albo że zrobiliśmy coś więcej?

P- Mi możesz powiedzieć wszystko.

Jedną ręką złapał mój polik i kazał mi patrzeć na niego. Stawiałem opór, ale stwierdziłem że niema to większego sensu i spojrzałem na jego oczy. Uśmiechał sie miło, ja również miałem uśmiech ale fałszywy.

N- Wiem.

//Wieczorem\\

Siedziałem wpatrzony w mój telefon, na zegarku widniała godzina 21:54. Odłożyłem telefon na biurko i przetarłem lekko oczy. Było tu strasznie gorąco więc siedziałem bez koszulki. Do mojego pokoju wparował Polen, miał on jeszcze ciuchy w których chodził wcześniej. Od razu do mnie podszedł i wpatrywał sie we mnie. Nagle na jego twarzy zawitał smutek. Przysunął sie kilka kroków bliżej i jedną ręką złapał miejsce gdzie miałem malinke od tego debila Francuza.

P- Niemiec?

Teraz wpatrywał sie w moje oczy nie puszczając danego miejsca na szyi.

N- Polen, ja...

Nie umiałem wydusić ani jednego słowa, niby to co zrobił Francja to nic ale strasznie sie bałem.

P- Co to jest?

N- ...

P- Tak myślałem...

Jego oczy sie momentalnie zaszkliły, jednak jego ton głosu był spokojny i opanowany. Powoli zaczął wychodzić z pokoju.

N- Polen to nie jest tak jak myślisz.

P- Ide na spacer.

N- Ale jest już prawie że noc.

P- Ide na spacer.

I zeszedł ze schodów, poszedł do wieszaka i nałożył kurtke. Zamknąłem drzwi od swojego pokoju i usiadłem na łóżko. Oparłem głowe o swoje ręce i siedziałem tak. Gdy wróci będe musiał mu to wszystko wyjaśnić, nie chce aby nasze relacje znowu były złe.

Postanowiłem że pójde spać, i jutro z rana mu o tym opowiem. Ułożyłem sie na łóżko i okryłem kołdrą.

//Rano\\

Gdy już sie przebudziłem powolnymi krokami podeszłem po telefon. Była 8: 42.

Ubrałem to co wczoraj i zeszłem na dół. O dziwo Słowacja jeszcze nie wyszedł, tylko razem z Czechami siedzieli przy stole.

N- Cześć.

S- Hej Niemcy.

Cz- A nasz Polaczek dalej śpi?

N- Na to wygląda.

Cz- To idź go obudź.

N- Czemu ja?

Cz- Bo to twój chłopak.

Czechy sie złowieszczo uśmiechał, a Słowacja miał mine jakby zobaczył jakiś cud.

N- No dobra.

Weszłem na góre i stanąłem przed drzwiami do pokoju Polen. Namyśliłem sie czy wejść czy nie, po chwili jednak roztworzyłem drzwi. Nikogo tam nie zastałem. Uzałem że pewnie poszedł do sklepu gdy my jeszcze spaliśmy, więc udałem sie do łazienki. Na szczęście ta malinka nie była za mocna i już jej nie widać. Wykonałem jeszcze swoje potrzeby i wyszłem. Zeszłem po schodach z powrotem do kuchni.

Cz- I jak?

N- No nie ma go tam.

Cz- Hę?

Cz- To gdzie on polazł?

N- Może do sklepu?

Cz- W sumie to na pewno.

N- Jest coś na śniadanie?

Cz- Polska nic nie przygotował więc siedzimy głodni.

N- To sami nie możecie sobie zrobić?

Cz- Poczekamy na Polske, chce zjeść te jego kanapki a nie zwykłe płatki. ( Jest tak samo wybredny jak ja xD)

N- No nic, ja zjem te zwykłe płatki.

S- A nie pójdziesz go szukać?

N- Troche sie pokłócikiśmy.

Cz- Serio? O co poszło?

N- Zobaczył malinke którą zrobił mi Francuz.

S- No to ja mu sie nie dziwie.

N- Ale to ten żabojad mnie zaszedł od tyłu, nic innego nie miało tam miejsca.

Cz- My nie pomożemy, sami musicie to załatwić.

//Pare godzin później\\

Zpw. Polski (będzie sie działo)

Siedze właśnie w podziemiach, łańcuchy oplatają moje nogi. Jest tu strasznie zimno, a ja trzęse sie jak galareta, ale może najpier opowiem jak do tego doszło.

Gdy wczoraj wyszłem z domu na spacerek w nocy aby ochłonąć i późnie na spokojnie przedyskutować sobie z Niemcem to co zauważyłem na jego szyi, wysoka postać w czarnej kurtce z założonym kapturem mnie zatrzymała. Nikogo o tamtej porze nie było na ulicy, staliśmy tylko on i ja. Przeraziłem sie tego człowieka, jego głos był troche zachrypnięty i dosyć niski. Na chodniku złapał mnie za szyje, a do mojej twarzy przystawił szmatke nasiąkniętą eterem. Oczywiście eter ma to w sobie że ma właściwości nasenne i znieczulające.

I tak obudziłem sie tutaj. Podziemia są chyba bardzo obszerne, skąd wiem? Za kratami moich drzwi dostrzegłem tabliczke z napisem "Podziemia poziom 3"

Wszystko jest tu białe i dobrze zadbane, cały wygląd przypomina mi jakieś laboratorium z filmów. Wciąż niewiem kto mnie uprowadził ale coś czuje że gdy sie dowiem to moje serce stanie.

Najbardziej mnie ciekawi czy ktoś sie martwi, albo czy ktoś zauważył to że mnie niema. Pewnie Niemiec panikuje.

Usłyszałem stukanie butów, które z każdym krokiem mocno walą w ziemie, czyli moge stwierdzić że ten ktoś jest dosyć masywny.

Do mojej celi dobiego więcej światła gdy roztworzył moje drzwi. Zobaczyłem zarys postaci którą już kiedyś widziałem, jednak nie mogłem sobie przypomnieć kto to był.

???- Dawno sie nie widzieliśmy.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro