43
Zpw. Niemca
Wparowałem do sali w której znajduje sie Polen. Był zaskoczony moim nagłym wejściem, ale po chwili jego wyraz twarzy sie zmienił na bardziej normalny.
P- Co chcesz?
N- Musimy porozmawiać.
I teraz najdejdzie ta nieprzyjemna konwersacja, dosunąłem sobie krzesło i usiadłem obok jego łóżka.
P- Nie mamy o czym gadać.
N- Nie mamy? A twoje zachowanie wobec mnie?
P- Ty sam z tym zacząłeś.
N- Ponieważ dowiedziałeś sie czegoś od Rzeszy.
P- No, czego?
N- Opowiedział mi to, co między wami doszło.
P- O co ci chodzi? Między nami niczego nie było.
N- A to jak sie z nim kurwa całowałeś?!
P- Ja z nim tego nie robiłem!
P- Pomyśl, mógł cie okłamać!
P- Nigdy bym cie nie zdradził, ty sie ode mnie odsunąłeś.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Szybko złapałem jego ręke, niezważajac na jego ostatnie słowa.
N- Naprawde?
P- Tak... Ale nie myśl że ci tak łatwo wybacze te słowa.
Tak jak myślałem, Polen nie był by zdolny do tego, aby zrobić to z Rzesza.
Czym prędzej go przytuliłem. Nie chciałem sie od niego wyrwać, ale po kilkunastu sekundach Polen już protestował abym go puścił. Z powrotem usiadłem na dupie, i zająłem sie rozmową z nim.
Minęła już chyba godzina, mógłbym wciąż tak z nim nawijać, ale jego powieki co chwile sie zamykały na dłuższy czas niż mruganie. On sie tym zbytnio nie przejął i dalej wykonywał czynność.
N- Ide po wode.
P- Dobrze.
Wyszedłem, obok była najbliższa butla z wodą. Wyjąłem kubeczek i nalałem sobie zimnej. Wypiłem to stając na korytatrzu, po chwili jednak wyrzuciłem pusty kubeczek do kosza. Energicznym ruchem wróciłem do jego sali. Jego oczy były przymknięte, a ja słyszałem tylko cichy oddech. Uśmiechnąłem sie sam do siebie na ten widok. Podeszłem bliżej i położyłem swoją dłon na jego policzku. On w odpowiedzi tylko zmarszczył brwi, a po chwili złapał moją ręke. Obrócił sie na bok przytulałac do siebie moje przedramienie. Musiałem upaść na kolana, aby nie wylądować na nim. Powoli uwalniałem swoją ręke. Po krótkiej chwili już mi sie to udało. Heh Polen, dopiero jak wrócisz do domu to będziesz mógł mnie przytulać.
Przykryłem go kołdrą i postanowiłem wyjść. Pożegnałem sie z recepcjonistą i wyszłem na świeże powietrze. Zaciągnąłem sie nim i zmierzałem w strone domu.
Po drodze przywitałem sie z Włochami, który do mnie podszedł.
W- Hej.
N- Cześć.
W- Dowiedziałem sie od Japoni że Polonia jest w szpitalu.
N- No ja ci na nic nie odpowiem, sam idź do niego i sie spytaj o tym jak do tego doszło.
W- A wiesz że bardzo chętnie?
Z obojętną miną wyminąłem go. Podeszłem pod drzwi naszego domu, po czym je otworzyłem. Zdjąłem kurtke i powiesiłem ją na wieszak po czym odłożyłem też buty. Głośno westchnąłem i udałem sie do salonu.
Cz- Pogodziliście sie?
N- Tak łatwo mi nie wybaczy... Ale teraz przynajmniej wiem że pomiędzy nim a Rzeszą do niczego nie doszło.
Cz- Ciesze sie.
N- To co robimy?
Cz- Słowacja przyjdzie za kilka godzin.
N- Czyli jesteśmy skazani na nude.
Powiedziałem sam do siebie i usiadłem na sofe obok Czech. Uważnie ogladałem film. W sumie nie było tam nic ciekawego... Jak zawsze.
Po paru godzinach oglądania telewizji, znudziło mi sie to. Wstałem i udałem sie do toalety. Odprawiłem swój rytuał, i wyszłem aby potem udać sie na góre. Niechętnie weszłem do swojego pokoju i roztworzyłem okno aby sie troche przewietrzyło.
Zmęczony weszłem pod kołdre i usiłowałem zasnąć. Oczywiśćie nie dał mi tego mój telefon, który zaczął wibrować. Włączyłem go i sprawdziłem powiadomienia. To tylko od Japoni... Ale ciekawość co napisał mnie zżera.
Japonia: Hej, pisałam z Polską, po tym co mi pisał, wnioskuje że coś jest między wami.
Niemiec: Tak, ale co ci do tego?
Japonia: Chce wam pomóc sie pogodzić.
Niemiec: Naprawde, zostaw to dla nas.
Japonia: Prosze cie.
Niemiec: Nie.
Zirytowany wyłączyłem telefon i odstawiłem go na szafke. Wtuliłem sie w kołdre i usnąłem.
Rano, gdy już sie obudziłem, poczułem szturchanie w ramie. Ten ktoś ma szczęście że sie wyspałem. Szybko otworzyłm oczy i spojrzałem przed siebie.
N- Czechy... Co ty odpierdalasz?
Cz- Wstawaj.
N- Tylko po to mnie budziłeś?
Cz- Nie. Musisz sie przez kilka dni zajmować domem bo ja i Słowacja jedziemy do rodziny.
N- Tak z rana?
Cz- Jest już 11.
N- Czyli rano.
Cz- Mniejsza, musisz tu posprzątać, potem idziesz do Polski, jak wrócisz to robisz obiad, a potem jesteś wolny.
N- No dobrze.
Cz- Dobrze, to ja sie zbieram. Pa!
N- Pa.
Rzuciłem od niechcenia patrząc jak wychodzi z pokoju. Westchnąłem i wstałem. Szybko sie przeciągnąłem i zacząłem grzebać w szafie. Gdy już wybrałem swoje odzienie na dziś, szybko je nałożyłem. Wypadło na koszule na którą założe sweter i czarne spodnie. Troche udzielił mi sie styl Polen, ale co ja poradze.
Zamknąłem okno które wywoływało że w moim pokoju jest zimno jak na Syberii. Czechy ma racje, musze tu posprzątać. Zabrałem wszystkie ubrania które leżały na krześle i wręcz biegiem udałem sie do łazienki. Wrzuciłem to wszystko do kosza na pranie i z powrotem weszłem do mojego azylu.
Posprzątałem biurko, układając porozrzucane długopisy i jakieś kartki. Krzesło które cały czas stało pod ścianą przysunąłem do blatu. Dobra, odkurzać tutaj nawet nie trzeba. Uradowany wyszłem z pokoju. To teraz trzeba iść do Polen? Dobra może później, bo głodny jestem. Szybkim krokiem weszłem do naszej kuchni. Od razu w oczy rzucił mi sie talerz, na którym widniały naleśniki. Czuje że są dla mnie. Zabrałem talerzyk i usiadłem przy stole.
//Po jakże pożywnym śniadaniu\\
Wróciłem sie do pokoju po mój telefon. Gdy już go znalazłem, napisałem do Polen.
Niemiec: Potrzebujesz czegoś?
Wgapiałem sie w telefon i czekałem na odpowiedź. Nie był nawet aktywny, czyli najwyraźniej dalej spał. Zrezygnowany odłożyłem telefon i podeszłem do okna. Wiał niezły wiatr. Aż odechciało mi sie do niego iść. Zamyśliłem sie patrząc na drzewo w oddali. Podparłem sie ręką, na którą oparłem głowe i tak stałem obok parapetu. Niezbyt lubie taką pogode, a w szczególności jak mam gdzieś wyjść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro