Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14 ,,Ann"

Zasnęłam wyczerpana w ramionach mojego partnera, czułam się taka szczęśliwa i spełniona, że stwierdziłam, że już nic więcej mi w życiu nie jest potrzebne, moje dziecko będzie żyło, mam mężczyźne, który mnie akceptuje i miejsce, które staje się moim domem. Czułam się tak jak nigdy dotąd, byłam spokojna, nie martwiłam się już o lepsze jutro, po prostu już nie musiałam zaprzątać sobie takimi rzeczami głowę.

Jednak po naszej upojnej nocy, coś nagle przerwało mój sen, gdy tylko otworzyłam oczy zauważyłam, że nie ma obok mnie Connora, zdziwiłam się i to bardzo mocno, była trzecia w nocy, usiadłam na łóżku i przyciągnęłam nogi pod brode. Nasłuchwiałam. I usłyszałam odgłosy z dołu, czułam, zdenerwowanie Connora i jego lekko podniesiony głos. Podeszłam do drzwi, aby usłyszeć wyraźnie co się stało. Być może to nie odpowiednie, ale martwiłam się.

—Jesteśmy przyjaciółmi Connor, od zawsze byłam przy tobie, pozwól mi zostać błagam cię już od dwudziestu minut. —usłyszałam głos jakiejś kobiety.

—Twój facet, naskoczył na moją mate. —odpowiedział jej.

—Nic więcej nie będzie miało takiego miejsca, obiecuję, tylko pozwól mi zostać, nie wyobrażam sobie być dalego od ciebie i rodziny.

—Nie wiem Ross, co powiem swojej mate?—pytał jej o zdanie. To jego przyjaciółka, widać, że się bardzo dobrze dogadują, a przeze mnie Connor prawie ją wyrzucił, jednak nic nie poradzę, że swoimi wypowiedziami podnosi mi ciśnienie.

—Nie musisz nic mówić, przecież mnie nie zna.

—Poczuje twój zapach. —odpowiedział. On chciał ukryć przede mną fakt, że ona tu będzie. Przecież, zdrowy związek tak nie wygląda, więc o co chodzi.

—Wymyślisz coś, jesteś dla mnie bardzo ważny, okej, nie chce tego stracić. —dziewczyna mówiła ściszonym głosem, przez co słyszałam jak go przytula.

—Dobra Ross, idź już.

—To jutro tam gdzie zawsze. —pożegnała się i wyszła z naszego domu. Usiadłam na łóżku i czekałam  aż przyjdzie Connor. Najwyraźniej w świecie nie śpieszyło mu się za bardzo, dlatego miałam czas, aby wciągnąć na sobie jego koszulkę. Wygładziłam dłońmi tę szopę, którą miałam na głowie i czekałam na niego, stersowałam się i bałam, nie chciałam, aby mnie okłamywał i spotkał się z nią w tajemnicy.

—Ann?—sojrzał na mnie zdziwiony, gdy wszedł do pokoju. Miał na sobie tylko bokserki, nie mogłam w to uwierzyć, naprawdę. Jestem jego mate, nie kocha mnie, ale powinien mnie szanować, nie powinien krzywdzić mojej wilczycy, pokazując za dużo swojej koleżance, tak nie działa związek. —Nie śpiesz?—czy był zdziwiony i zestresowany? Owszem.

—Coś nie pozwoliło mi spać.—odpowiedziałam. Chciałam wrzeszczeć, krzyczeć i płakać, powiedzieć mu, że nie podoba mi się takie zachowanie, ale nie mogłam, byłam spokojna i cichutka.

—Źle się czujesz?—spytał podchodząc do mnie. Wtedy, to poczułam. Jej zapach na jego ciele.

—Nie podchodź. —powiedziałam zatrzymując, go ręką. Nie zniosę takiego upokorzenia, naprawdę.

—Co się dzieję?—spytał robiąc duże oczy.

—Śmierdzisz nią Connorze. —odpowiedziałam odwracając głowę.

—Ann...ja...—nie mógł wydusić z siebie choćby jednego słowa. Zanim wstałam była w naszym domu już dwadzieścia minut, czy mogła chcieć coś zrobić, mimo, że ma swojego partnera?

—Nie rozumiem cię, Connor, dlaczego chciałeś mnie okłamać? Gdybym nie wstała, to nic bym o tym nie wiedziała, tak się nie robi.

—Słuchaj to nie tak, po prostu przyszła i chciała ze mną porozmawiać.—odpowiedział. Wyglądał, jakby był zmęczony tą rozmową, a przecież ja nic takiego nie zrobiłam, tylko grzecznie się go spytałam.

—Rozumiem.—odpowiedziałam. Wstałam z łóżka i ruszyłam do kuchni. Connor nawet nie poszedł za mną. Czy było mi przykro? Bardzo, jednak człowiek nie jesteś wstanie zmusić kogoś do związku czy lojalności, nawet, jeśli jest to twój mate, zdrowego związku musi chcieć sam. Nie oskarżam go o zdardę, nie jestem tego pewna, czy nie doszło do czegoś więcej, nie chce potem wyjść na zdesperowaną kretynkę. Może niezadowowoliłam go w łóżku i dlatego tak wszyło? Sama niewiedziałam, co myśleć.

Usiadłam na fotelu i wpatrywałam się w ciemności za oknem, człowiek nie może długo cieszyć się swoim szczęściem, w najmniej oczekiwanym momencie, zdarzy się coś, co zwali cię z nóg. Podciągnęłam nogi pod brodę i chciało mi się płakać, wiedziałam, że nie mogę się rozsypać, za każdym razem, gdy nie będzie mi się układać. Boli fakt, że Connor chciał mnie okłamać i szczerze mówiąc nie obchodzi, go co teraz sobie myślę na ten temat, mógłby ze mną szczerze porozmawiać, chce mieć przyjaciółkę, nie ma sprawy, to jego życie, nie musi mnie okłamywać, przecież nic nie zrobię tej dziewczynie.

—Dlaczego tu siedzisz?—spytał w pełni ubrany. Gdzie się wybierał o tej porze. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że musiałam odwrócić wzrok, bo czułam się niezręcznie.

—Tu mi wygodnie. —odpowiedziałam, naciągając jego koszulkę bardziej na kolana.

—Ja wychodzę. —powiedział ruszając do drzwi. Czy powinnam dopytywać się gdzie wychodzi i z kim? Możliwe. Więc dlaczego tego nie zrobiłam, tylko pozwoliłam mu wyjść bez żadnej rozmowy? Chyba boję się, że gdybym była taka ciekawska, to oberwałoby mi się za wtykanie nosa w nie swoje sprawy, tak jak miałam wcześniej. Tak więc Connor wyszedł, a ja siedziałam sama na foletlu i chcąc nie chcąc samotna łza spłynęła po moim policzku.

                              ^
—Ann...Ann, wstawaj.—usłyszałam głos Connora we śnie. Otworzyłam leniewie zaspane oczy i spojrzałam na niego, zasnęłam na fotelu czekając na niego. Podniosłam się do góry i wszystko mnie bolało, spanie na fotelu, nie jest najwygodniejsze, spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że już jest dzisiąta, a Connor pojawił się dopiero teraz.—Budzę cię od dziesięciu minut. —spojrzał na mnie krzywo. Poszedł do kuchni i po kolei, zaczął wyciągać produkty na śniadanie.

—Pójdę się przebrać. —powiedziałam pod nosem, bo nawet na mnie nie patrzył. Śmierdział nią, waliło nią na kilometr, tyle czasu z nią spędził, że jego zapach był wymieszany nią. Czułam się bardzo źle, byłam na granicy załamania, moja wilczycy już wyła z bólu.

Wyjęłam sobie szare dresy i szarą bluzę, czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki, musiałam umyć swoje ciało i złagodzić ból pleców. Rozebrałam się i spojrzałam na odbicie w lustrze, brzuszek był już lekko zaokrąglony, za miesiąc moje ubrania, będą na mnie za małe, szczenięta rosną szybciej niż ludzkie dzieci, my wilczyce mamy o wiele większy brzuch, ale ciąża trwa u nas tyle samo. Zawsze pragnęłam najpierw chłopczyka, aby potem, gdy będzie miał siostrę, mógł ją bronić, przed nieprzyjacielami. Zerknęłam na obojczyk, na którym widniało oznaczenie Connora. Był Alfą Alf, dlatego na oznaczeniu często pojawiają się emocje, które odczuwamy razem z partnerem. Teraz oznaczenie było czerwone, czyli czujemy ból, złość, rozczarowanie, czerwony kolor, to te negatywne emocje. Oznaczenie się nie myli, tak właśnie się czuje.

Uregulowałam sobie wodę i weszłam pod prysznic, wzięłam swój ulubiony szampon i umyłam swoje ciało, nie chciało mi się myć włosów, dlatego je pominęłam i zajęłam się swoim ciałem. Gdy już się umyłam i wytarłam, wzięłam balsam do ciała i wysmarowałam nim ciało, moja skóra teraz była orzeźwiona i nawilżona.

—Ann, długo jeszcze?—Connor dobijał się do drzwi. Szybko się ubrałam i otworzyłam drzwi.

—Zaraz zejdę.—nie patrząc dłużej na jego osobę, zajęłam się myciem swoich zębów, uczesałam włosy, krem nawilżający na twarz i byłam gotowa. Connor, cały czas stał w drzwiach i mi się przyglądał. Bez słowa wyminęłam go i ruszyłam na dół.

—Jak się czujesz?—spytał siadając przy stole obok mnie. Connor przygotował dla nas jajecznice z chlebem i gorącą herbatę. —Wydawałaś się jakaś obolała, gdy wstałaś z kanapy. —prawie oplułam się jajecznicą. Bezczelny. Obolała?

—Co?—spytałam niedowierzając. Czy on sobie schlebia? Owszem zna się na rzeczy, wie bardzo dobrze jak zadowolić kobietę, jednak nie doprowadził mnie do takiego stanu, że nie mogłabym usiąść na tyłku.

—Kochanie, wiem, że wczorajsza noc była bardzo namiętna i odczuwasz ją dzisiaj, w końcu mam dużego kutasa. —odpowiedział ze śmiechem. Takie tematy przy jedzeniu, obrzyda.

—Kutasa możesz mieć ogromnego, jednak taki sprzęt może się zmarnować, gdy nie ma się odpowiedniej techniki użytku i dla twojej wiadomości zasnęłam na tym fotelu czekając na ciebie, aż się w końcu pojawisz. —krzyknęłam wściekła.—A teraz żryj i daj mi spokój. —odparłam i zjadłam kawałek chleba. I gdzie się podział mój spokój i panowanie nad sobą?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro