Część 6
Wróciłam do domu i szybko przetransportowałam różę do mojego pokoju.
- Piękna róża - to od niego? - usłyszałam głos taty i serce zaczęło mi bić trochę mocniej. Szybko się odwróciłam, a różę schowałam za plecami. - Tak wiem, nic nie powiem mamie - wiesz jaka ona jest. Zaraz zrobi taką awanturę, że z tego przyjęcia będą nici. - podszedł trochę bliżej, uśmiechnął się i dodał. - Jesteście razem, tak?
- Przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam, ale myślałam, że ...
- Nie musisz się tłumaczyć, skarbie. Włóż ją szybko do wody, bo ci szybciej zwiędnie. - i wrócił do kuchni. Nie wiedziałam, że tak na to zareaguje, ale to może i lepiej, że wszystko się wyjaśniło. Prędzej czy później i tak by się dowiedział.
Gdy zeszłam na dół, nagle ktoś zapukał. "To na pewno James - tylko po co?" - pomyślałam. W drzwiach stała Kenna z jakimś chłopakiem.
- OOO - curciu, jesteś wreszcie. Tak bardzo tęskniłam! - krzyknęła mama i zaczęła "całować" Kennę.
Już się domyślałam o co chodzi - to był jej chłopak i pewnie chciała się przeprowadzić. Szkoda - dopiero przyjechała i już musi odjeżdżać.
- Poznajcie mojego chłopaka, Piter'a. - oświadczyła zarumieniona.
- Dobry wieczór. - odparł Piter, podając rękę tacie.
- Co?!!!!- powiedziała mama i nagle się przewróciła. Julek chciał mamę ocknąć, ale tylko się śmiał, tata zawzięcie rozmawiał z Kenną i Piter'em, a ja przyglądałam się temu cyrkowi.
Po jakichś 5 minutach, wszyscy rozmawiali, a mama trzymała się za głowę, rozmyślając, jak to możliwe, że Kenna ma chłopaka. Nagle Piter do mnie mrugnął. Jak najbardziej życzę jej szczęścia z tym młodzieńcem, ale jestem ciekawa, czy ten Piter będzie dla niej oparciem, rozsądkiem i miłością, bo nie wszyscy faceci tacy są. Aby jej nie skrzywdził i nie zniszczył jej uczuć.
* * *
Po urodzinach: 1 : 16 w nocy.
Kenna miała spać ze mną, bo jej pokój był jeszcze w remoncie i brakowało tam mebli. Piter wrócił do siebie o 21.00.
- Po której stronie chcesz spać? - zapytałam.
- Dla mnie obojętnie, ale może po tej - powiedziała Kenna - wiesz, chciałabym cię o coś spytać.
- To pytaj.
- Czy to prawda, że chodzisz z James'em Harterem? - skąd ona to wie, nie zna James'a, ani jego rodziny.
- Tak, ale trochę ciszej. Niby skąd to wiesz?
- Jego siostra cioteczna mówiła Annie, mojej kumpeli z uniwerku. Anna i Melanie to siostry cioteczne James'a. Melanie rozmawiała z Anną i powiedziała, że na jego ścianie pisze " Moje skarbie, Celestie", a na drzwiczkach szafy " Tylko Celestia ". Naprawdę go kochasz?
- Tak, jest moim oparciem i moim helem do rozśmieszania. Kocham go nawet jeśli znamy się dość krótko. Nie jest taki jak ten poprzedni gówniarz.
- rozumiem cię. Nie tylko ty to czujesz. Ja też, ja tez kocham Piter'a.
- Ale nie powiesz mamie, co nie? - poprosiłam.
- Nie powiem, słowo honoru.
* * *
OOO!!! Dziś Środa- mówiłam że 2 dni to krótko ale się myliłam :( Nie mogę się doczekać tej "randki". Akurat piątek to 13 - pechowy dzień, no ale cóż - raz się żyje.
- Wiesz Tia, zarobiłam niezłą sumkę jako niania, i jeszcze sobie dorobiłam i około 300 zł mi zostało. I wpadłam na pomysł, że możemy dziś jechać do galerii i coś sobie ładnego kupić - zaproponowała uśmiechając się Kenna i nakładając podkład na twarz.
- Serio? Nie będzie ci ich szkoda, sama na nie zarobiłaś.
- Wygłupiasz się? To dla mnie będzie zabawa, a nie przymus. A poza tym musze kupić dużo ciuszków.- powiedziała Kenna.
- Oki, to jedziemy.
W mieście:
- ...te są fajne, może weź niebieskie. Albo te....- proponowałam spodenki Kennie
- A może te zielone....tak, wezmę te zielone.
Niecałe 10 min. później już miałyśmy ze 20 par ciuchów: to w paski, w kropki, czarne, białe, kolorowe, krótki, dłygie.
No, nie powiem, zaszalałyśmy.
- WOW, ta bluzka jest mega...i tylko 5 dolarów. Biorę. - zachwycałam się.
Nagle podeszła do nas dziewczyna w krótkich, różowych włosach i z kolczykiem w wardze.
- Przepraszam, a z jakiej półki wzięłyście te spodenki? Też bym chciała mieć takie, nie obrazicie się? - zapytała ta dziewczyna.
- Nie, może ci pokarzę gdzie są, okej? Jestem Celestia, a ty?
- Marica, miło mi cię poznać - uśmiechnęła się.
- Ja jestem Kenna - starsza siostra Tii. Chodź, zaprowadzimy cię do tych spodenek.
Półtora godziny później:
Całe zakupy spędziłyśmy z Maricą i było świetnie. Okazało się, że ona cały czas nosi ze sągą "poradnik modnej nastolatki" haha.
- Dzięki dziewczyny za mile spędzony czas na zakupach i na pizzy, ale muszę już wracać. Może jutro wyjdziemy na spacer lub a lody? - powiedziała Marica.
- Jutro już wracam na uniwersytet i do pracy. szkoda, no. - odparła smutno Kenna.
- Co, naprawdę? Nic mi nie mówiłaś, no ale trudno. Okej, możemy iśc we dwie. Może najlepiej padaj mi swój numer telefonu? - zapytałam.
- Okej, zgoda. Mój numer to 3401. To do jutra, Tia - odparła Marica i poszła.
- Cześć!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro