21
To były kolorowe lampki ogrodowe.
I takie:
Byłam ciekawa skąd on te lampki wziął. Ale nieźle to wyglądało.
Artur poprowadził mnie na środek serca, utworzonego właśnie z tych lampek. Wtedy dopiero zauważyłam, że jest tam kocyk i gitara.
Chyba nie będzie mi śpiewał piosenki? - pomyślałam.
Usiedliśmy na kocu, a Artur złapał za gitarę i zaczął śpiewać znaną mi piosenkę:
I used to believe
We were burnin' on the edge of somethin' beautiful
Somethin' beautiful
Sellin' a dream
Smoke and mirrors keep us waitin' on a miracle
On a miracle.
Don't fall asleep
At the wheel, we've got a million miles ahead of us
Miles ahead of us
All that we need
Is a rude awakening to know we're good enough
Know we're good enough
Say go through the darkest of days
Heaven's a heartbreak away
Never let you go, never let me down
Oh it's been a hell of a ride
Driving the edge of a knife
Never let you go, never let me down
Don't you give up,
nah-nah-nah
I won't give up,
nah-nah-nah
Let me love you
Let me love you
Don't you give up,
nah-nah-nah
I won't give up,
nah-nah-nah
Let me love you
Let me love you
Oh baby, baby
Siedziałam tam jak wryta, jakbym zobaczyła ducha. Ale moje oczy puściły kilka łez.
- Marico - powiedział Artur - chciałbym być dla ciebie nie tylko przyjacielem, ale kimś ważniejszym. Kimś, przy kim będziesz czuła się bezpiecznie i kimś, kto ciebie będzie kochał. Chciałbym być twoim...- przerwałam mu i żuciłam się na niego z wielkim przytulasem.
- tak! Zgadzam się! - powiedziałam, a on przytulił mnie jeszcze bardziej i pocałował mnie w szyję.
- kocham cię, Marica!
* * *
Posiedzieliśmy tak jeszcze przez jakąś godzinę grając na gitarze i śpiewając, rozmawiając o nas, a później wróciliśmy do ogniska, trzymając się za ręce.
- uuuu! Gratuluję! Wreszcie razem! - krzyknęła Celestia, chyba trochę pijana, siedząc na kolanach, chyba też pijanego James'a.
Zarumieniłam się.
- masz - powiedział Jemes podając Arturowi chwiejną ręką piwo - przyda ci się.
- dzięki.
Nie oszukujmy się, ja też wypiłam 2 piwa. Artur chwycił za swoją gitarę, a ja zaczęłam śpiewać naszą ulubioną piosenkę. Posiedzieliśmy tam jeszcze trochę, zgasiliśmy ogień i poszliśmy do domu.
* * *
Położyłam się obok przyjaciółki, chłopacy spali w oddzielnym pokoju.
Celestia już dawno zasnęła, a ja nie mogłam zasnąć.
Myślałam o tym, jakie szczęście mnie spotkało, że poznałam takiego chłopaka jak Artur. Jest cudowny, nie tylko z zewnątrz. Jest przystojnym chłopakiem, ale i miłym, intyligentnym i mam nadzieję, że wiernym.
Jest taki, jakiego sobie wyśniłam. Idealny.
Nie jest zbyt romantycznie? Sami oceńcie😜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro