3
Kiedy znów otworzyłam oczy, znajdowałam się w swoim zimnym pokoju. Była 00:57. Panowała zupełna cisza i pustka. Wstałam z twardego materacu i chciałam ustalić prawdopodobny plan zdarzeń. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale nie pamiętałam nic konkretnego. Podeszłam do lustra. Moje blond włosy były posklejane maziowatą cieczą. Wiedziałam co to jest. Krew. W tym samym momencie poczułam przeraźliwy ból w czaszce. Upadłam na podłogę. Zaczęłam płakać i szukać jakichś leków przeciwbólowych. Nic nie znalazłam. Zacisnęłam mocno powieki. Chciałam umrzeć. Tak bardzo. Mozolnie podniosłam się z podłogi, sięgnęłam po moją przyjaciółkę. Ma bardzo ostry język. Mocno docisnęłam do ręki. Jedno porządne cięcie pionowe. Krew popłynęła. Znów. Zaczęłam tracić przytomność. Znów. Zamknęłam oczy. Ciemność. Cisza. Śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro