Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.


- Japa!- wrzasnął zaraz za mną.

Odwróciłam się w jego kierunku.

- Po co wlazłeś do mojego domu?! Przez ciebie będę musiała go dezynfekować!

- Zamknij Mordę!- krzyknął.

- Ej, ej! Co to za słownictwo?!

Spojrzałam w prawo gdzie stał mój tata. Właśnie wróciliśmy z tej jebanej sesji.

- Wybacz, wujku.- przeprosił Alex. Przewróciłam oczyma.

- Lizus...- szepnęłam.

- Emma!- zwrócił mi uwagę Tata.

- Sory Tato!

- Ah! Mam nadzieję, że ten wyjazd choć trochę was zbliży do siebie.- westchnęłam tata.

- Wątpię.- szepnęłam razem z Alexem.

- Dobra mniejsza... Mam dla ciebie może i dobrą wiadomość, Emma.

- Jaką?- uniosłam jedną brew.

Alex się lekko do mnie przybliżył i szepnął mi do ucha.

- Taką, że jesteś adoptowana...

- Ty....

- Emma!- skarciła mnie ojciec.

- Tato kontynuuj.

Tata westchnął.

- Gadałem z Chloe przez telefon i opowiedziałem jej i naszym wyjeździe i zapytała, czy moglibyśmy zabrać ze sobą, Jessy i...- przerwałam.

- Tak! Tato... Proszę!- zaczęłam robić maślane i oczka na, które wszyscy dają się zmanipulować. Oprócz tego cymbała co stał obok.

- ... I się zgodziłem.- dokończył.

- Ha! Słyszysz, Lihaffe? A ty niestety nie będziesz mieć tam nikogo...- udałam zawiedzioną.

- Tak się składa, że ja i twój brat się przyjaźnimy.- No tak.

- Pff widać Właśnie. Dwa debile.- wzruszyłam ramionami.

- Ja tu Jestem!- upomniał tato.

- Dobra, ja już będę leciał bo muszę się spakować... Pa wujek! Pa śmieciu!

Przewróciłam oczami.

- Na razie, Alex!- machnął tata.

- Ja też lecę się spakować.

- Masz na to jeszcze jutrzejszy dzień.- oznajmił tata.

- Tato... Jestem kobietą.- przewróciłam oczami.

- Ach no tak. Dobrze ja wychodzę do Lahiffe.

- Pa!

---

Czerwona? Niebieska? Czy Zielona?

- Jeju?! Czemu ja mam tak wiele ubrań?

Miałam w ręku dwie sukienki a trzecia leżała na łóżku. Trzy były identyczne tylko się kolorami różniły.

- Pomóc?

Popatrzyła w stronę drzwi. O framugę opierała się moja mama.

- Jakbyś mogła?

Mama się uśmiechnęła i podeszła do mnie.

- Pomyślmy...- szepnęła.

- Muszę wziąć dwie bo jeszcze dla Jessy wezmę.- wzruszyłam ramionami.

- Ach no jeszcze Jessy jedzie.- przypomniałam sobie mama.

- Lubisz ją?- zapytałam.

- Lubię, ale jej mamę już mniej.

Prychnęłam na jej słowa.

- Czerwoną i niebieską zdecydowanie!- ogłosiła.

- Też tak myślałam.

Mama się uśmiechnęła i usiadła na moim łóżku.

Złożyłam sukienki i spakowałam je do walizki.

- Mamo a właściwie na ile wyjeżdżamy?- zapytałam bo nie wiedziałam ile mam walizek spakować.

- Na parę tygodni.

- Czyli?

- No nie wiem... Miesiąc lub dwa.- wzruszyła ramionami.

- Aha.... Czyli trzy ogromne.- mruknęłam do siebie.

- Wiesz wyjeżdżamy do Los Angeles, więc bierz szczególnie letnie ciuchy bo tam jest wiecznie gorąco.

- Wezmę chyba cztery stroję kąpielowe.- uśmiechnęłam się szeroko.

- Emma...- zaczęła.

- Tak?

- Ty, Louis oraz Alex możecie zabrać ze sobą po jednej osobie.

Otworzyłam szerzej oczy. Skąd takie wygody?

- Aha... Ale ja mam już Jessy.

- Wiem, ale Louis i Alex mogę zabrać ze sobą kogoś.

Prychnęłam. Przecież oboje się przyjaźnią więc kogo oni mogą ze sobą zabrać?

- Louis ma dziewczynę?- zapytała mama.

Zaskoczyła mnie powiem szczerze.

- Nie wiem w sumie...

- Ostatnią widziałam go na ulicy z jakąś dziewczyną... I wiesz...

- Domyślam się, Mamo.

Mama wstała i westchnęła.

- Tata u cioci i wujka?- zapytała mama.

- Tak.

- Okej to ja też pójdę do nich papa.

- Pa.

Moja mama wyszła a ja westchnęłam... To będą długieee wakacje...

---

Smacznie sobie spałam, aż do momentu jak ktoś wszedł głośno do pokoju na przeciw mojemu.

Louis.

Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie.

3:26.

Powaliło go?

Nie wiele myśląc wstałam i poszłam do tego imbacyla do pokoju.

Jak tylko weszłam on kładł się do łóżka.

- Czego?- warknął.

- Czemu tak późno przychodzisz do domu?

- Nie twój za srany interes.

Przewróciłam oczami. Nie chce mówić to nie. Miałam wracać już do siebie, ale jeszcze spytałam.

- Kogo zabierasz ze sobą do Los Angeles?- zapytałam ziewając.

- Chyba nikogo, bo osoba, którą Chciałem zabrać jedzie ze swoimi rodzicami tam...

- Aha... A ten frajer z nad przeciwka?- zapytałam.

Chodziło mi oczywiście o Alexa. Lahiffe mieszkają na przeciwko nas niestety. Ale na szczęście mój pokój jest od strony ogrodu więc ten debil mnie nie podgląduje heh.

- Nikogo. Powiedział, że ja mu wystarczę. Dobra spierdalaj już!- warknął.

- Papuszki nie rozłączki z was. Dobra elo.

I wyszłam z jego pokoju.

....

Hejooo!

Co raz bliżej święta...  👏👏👏😂

Kosiam 💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro