Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.


- O której u mnie będziesz?- zapytałam jedząc sałatkę. Siedziałam na stołówce. Była przerwa na Lunch.

- O 18.- odpowiedziała Jessy.

- Ok. Rodzice wyjeżdżają o 17.

- Ha. Przy najmniej unikne złowrogiego wzroku twojej matki.- zaśmiała się przyjaciółka.

- Nie przesadzaj... Ona nie lubi twojej mamy a ciebie lubi... Tylko czasem przesadza....

- Tak Wiem... Ha! Ale twoja mama ubóstwa Alexa!

- Weź nie przypominaj, błagam... Jest po prostu synem jej najlepszej przyjaciółki i tyle.

- Taaaa... A pamiętasz jak w tamte święta pani Alya i twoja mama powiedziały nam, że jak mieliście po trzy lata to chciały was ze sobą w przyszłości poswatać? Haha dobre!

- Tak pamiętam!- warknełam na nią.- Ale później powiedziały, że jak tak na nas patrzą to była by to tragedia.

- I mają rację!

- Ugh... Skończmy ten durny temat...

- Dobra, dobra... Ej! A co z Louis'em? No wiesz on ma dopiero 17 lat i nie powinien być na twoich osiemnastych urodzinach, gdzie jest pełno alkoholu.

Popatrzyłam na nią błagalnie.

- Jessy...- złapałam ją za ramię.- Myślę, że on już dawno ponad alkoholem, ale... Masz rację!- wzięłam rękę z jej ramienia.- Nie będzie go na imprezie.

- A gdzie?

- U dziadków.

- A to szkoda...

Odwróciłam się do osoby mówiącej. No tak... On Zawsze musi truć powietrze...

- Ładnie tak podsłuchiwać?

Alex, Lisa i jeszcze jeden chłopak i dwie dziewczyny, przysiedli się do nas. Niestety ta durna Lisa, usiadła koło mnie.

- W moim przypadku? Tak.- powiedział pewnie.

Prychnęłam na jego słowa i wzięłam łyk soku.

- O której ta impreza?- zapytał chłopak siedzący obok Alexa.

- Zaczynamy o 21.- powiedziałam.

- A kto będzie DJ?- znów zapytał.

- Nie wiem. Kogoś tam zatrudniłam.- wzruszyłam ramionami.- Ale spoko... Zarąbiście gra!- zapewniłam.

- A to luz.

- Ja nie wiem czy przyjdę.- odezwała się Lisa.

- Oooo... Jak to?- udałam zmartwioną tą sytuacją. Jak nie przyjdzie to będzie o jednego szona mniej na imprezie.

- No bo jak Alex nie przyjdzie to po co ja tam potrzebna? Hello? Ogarnij się!

- Ojej... To Alexa też nie będzie?- udałam jeszcze bardziej zmartwioną i zerknęłam na Jessy, która ledwo powstrzymywała się od śmiechu.- No cóż... Bywa!- uśmiechnęłam się słodko. Wstałam i wzięłam Jessy ze sobą. Po chwili wyszłyśmy ze stołówki.

- HAHAHAHAHA!- zaczęła się śmiać Jessy.- JEZU! TEN TWÓJ SARKAZM MNIE DOBIJA!

Ja tylko wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie.

                        -----------

- Dzięki, Gorylku!- podziękowałam kierowcy. Nazywamy go tak bo przypomina goryla. Dosłownie...

- Nie ma sprawy.- warknął i odjechał, żeby zaparkować w drugim garażu.

Podeszłam do drzwi od domu, które o dziwo były otwarte. Przecież Rodzice wracają dopiero po 16 a jest 14.

- Louis?!- krzyknęłam na holu.

- Kurwa!- syknął niby ,,szeptem". Po jego słowach usłyszałem cichy chichot. Kobiecy chichot...

Weszłam do salonu, ale nikogo tam nie było. Po chwili weszłam do kuchni i zobaczyłam, Louisa uśmiechającego się do mnie jak głupi do sera, a za nim ktoś stał. W bieliźnie.

- Um... Hej?- powiedziałam nie bardzo ogarniając sytuację.

- Siostra!- krzyknął uradowany. Po chwili szybko do mnie podszedł i złapał mnie za ramię ciągnąc mnie gdzieś. Weszliśmy do holu.

- Poczekaj tu chwilę, zaraz cię zawołam.- powiadomił a ja prychnęłam kiwają głową, że rozumiem. Przewrócił oczami i wrócił do kuchni. On i ta dziewczyna zamienili parę słów.

- CHODŹ TU!- krzykną. Poszłam do kuchni i posłałam zarumienionej dziewczynie szeroki uśmiech. Była już ubrana.

Podeszłam do niej i wystawiłam rękę.

- Emma, siostra Louisa!

- Em... A-Amelia... Yyy... Koleżanka Louisa...- oznajmiła i podała rękę.

Koleżanka? Dziewczyna stała w naszej kuchni w samej bieliźnie i to jest koleżanka? Uuu Louis... Mamy do pogadania.

- J-Ja już b-będę sz-szła... N-narazie.

Zabrała plecak i kierowała się do wyjścia.
Zdezorientowany Louis się w końcu odezwał.

- Czekaj! Odprowadzę cię chociaż do drzwi.

W głowie strzeliłam sobie facepalma.
Debil.

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.

- W porządku.

- Miło było cię poznać, Amelia! Przychodź częściej!- krzyknęłam z uśmiechem.

Ta tylko przytaknęła i mi lekko pomachała co odwzajemniłam.

Po paru minutach wrócił, Debil numer dwa. No bo jeden to Alex, no nie?

Podeszłam do wyspy kuchennej i się o nią oparłam.

- Koleżanka, hy?

Ten popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- O co ci chodzi?

- Od kiedy ,,koleżanki" paradują w samej bieliźnie po naszej kuchni?- zapytałam z cwanym uśmiechem.

- Ah, o to ci chodzi... No co całowaliśmy się tylko.- wzruszył ramionami.

- Całowaliśmy się tylko.- powtórzyłam jego słowa.

- Jezu... Czepiasz się.- przewrócił oczami.

- Nie czepiam się, tylko od kiedy z ciebie taki łamacz serc?!- zapytałam lekko zirytowana.

- Dostałem parę wskazówek.

- Od?

- Co od?- zapytał.

- Od kogo dostałeś te bezsensowne wskazówki?!- krzyknęłam bo już mnie zdenerwował.

- Boże... Od Alexa.

- Od tego cwela?- uniosłam się.

- Wypraszam sobie, okej?

Odwróciłam się w stronę wejścia do kuchni. Stał tam opierając się o framugę. Przewróciłam oczami.

- Ładnie to tak wchodzić do czyjegoś domu samowolnie?

- Boże... Cały dzień mnie pouczasz... Żenada. A po za tym... Ładnie to tak wyzywać kogoś?

- Ah tak?! A Ładnie to tak uczyć młodszych jak wykorzystać dziewczyny?! To, że ty tak robisz nie oznacza, że mój brat też tak będzie robił!

On tylko prychnął i mnie ominą.

- Louis, nalejesz mi coś do picia?- zapytał.

- Nie.- odpowiedziałam za nim zrobił to mój brat.- Sam sobie nalej.

- Jestem gościem. Nie mogę tak przeszukiwać szafek.

- Pff... Goście nie przychodzą codziennie.

I wyszłam z kuchni.

...

Hejooo!

Głos? Komentarz?

Kosiam 💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro