Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Zazdrość i rosnące uczucie

— To ona wpiła się we mnie jak jakaś pieprzona pijawka! — Oświadczył wzburzony i podszedł do niej, objął dłońmi jej twarz.

Unieruchomił ją tym gestem, nie mogła więc zacząć chodzić w kółko po pokoju, by jakoś odreagować.

— Hmm... — burknęła tylko, wiedząc, że taka była prawda.

Ale i tak wolała się wściekać i krzyczeć niż zacząć płakać ze smutku.

— Czyżbyś była zazdrosna, Smith? — Uniósł brew i patrzył na nią, uśmiechnął się szelmowsko.

Spłonęła rumieńcem, sama nie wiedziała, czy w ogóle miała prawo być zazdrosna. Nie rozmawiali na temat tego, co ich łączyło, kiedy znajdowali się sami. Nigdy nie określili na głos stanu, w jakim byli.

— Hmm... — Ponownie burknęła, uparcie się na niego nie patrząc.

Mogła mimo to wyczuć jego irytację. Nie cierpiał, kiedy burczała, zamiast się odzywać.

— Spójrz na mnie.

Zrobiła to, co ją poprosił, a on ją pocałował. Tak namiętnie i zachłannie, że aż zaparło jej dech w piersiach.

— Tylko ty możesz mnie tak całować — wymruczał w jej usta, patrząc w jej zielone, błyszczące oczy. — A kiedy w końcu oderwę się od mojej rodziny, będę cię tak całował w pieprzonym centrum miasta, obiecuję. Każdy zobaczy, że jesteś moja.

***

Kilka tygodni później leżała na łóżku Greena i patrzyła w sufit zamyślona. Po chwili poczuła uginający się obok niej materac, gdy położył się obok. Zerknęła na niego, przekręcając głowę. Na jego ustach igrał delikatny uśmiech, który mogła widzieć tylko w tych rzadkich chwilach na osobności. Przesunął dłonią po jej policzku.

— O czym myślisz?

— O tobie. — Przyznała i spuściła spojrzenie. — No i o tym, co będzie potem. Za miesiąc koniec roku szkolnego.

Westchnął, domyślał się, o co jej chodziło. Obawiała się przyszłości. Zależało jej na nim, a z tego, co wiedziała z plotek, miał wyjechać do Wielkiej Brytanii na studia do Cambridge. Ona nie mogłaby sobie pozwolić na wyjazd do Europy, z jej matką było coraz gorzej. Zostało jej niewiele życia, wiedziała o tym. Po jej policzku spłynęła mała łza, którą Lucas od razu starł i uniósł jej głowę w swoją stronę.

— Co się dzieje, maleńka? — spytał cicho i spojrzał na nią z takim ciepłem w orzechowych oczach, że po prostu zmiękła i się rozkleiła.

— Chodzi o to, że... No bo ja... Kocham cię i nie chcę cię stracić.

Wyrzuciła w końcu z siebie. Jej usta drżały, kiedy próbowała nie płakać. Lucas przytulił ją do siebie mocno, wtulając twarz w jej jasne włosy i wdychał jej słodki zapach.

— Ja ciebie też kocham, Louise . Praktycznie od zawsze mi się podobałaś, ale jako dzieciak nie umiałem tego należycie okazywać i mnie nie cierpiałaś — mówił i głaskał jej plecy. — Jednak dopiero niedawno odważyłem się z tobą spotykać, zrozumiałem, że pieprzenie mojej rodziny o tym, że pieniądze i pochodzenie są najważniejsze, jest zwyczajnie chore. — Przewrócił oczami sfrustrowany — I nie mam zamiaru cię opuścić, nie wyjadę do Anglii. Zostaję w Nowym Jorku.

— Twoi rodzice się wściekną. — Odetchnęła i mimowolnie się uśmiechnęła.

Kochał ją. Kto by pomyślał, że tak się stanie? Odwieczni wrogowie i miłość.

— Nie obchodzi mnie to. Mogą mnie wydziedziczyć. I pewnie to zrobią. Mam coś ważniejszego niż majątek, ciebie.

Zaśmiała się cicho i usiadła, przewróciła oczami.

Wiedziała, że to było dla niego trudne, przygotować się na porzucenie życia, do którego był przyzwyczajony. Doceniała to.

— Ale stałeś się romantyczny, Green. — Zażartowała i patrzyła na niego z radością wypisaną na twarzy.

— Nie drażnij mnie, Smith. — Zmrużył żartobliwie oczy i przyciągnął ją do siebie, miała powiedzieć „Bo co mi zrobisz?" ale uciszył ją pocałunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro