Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Od razu po pracy poszliśmy do kawiarni, gdzie Nick umówił się z niejaką Robin. Zajęliśmy miejsce na kanapie, zamawiając jedną herbatę i jedną kawę typu cappuccino.

Po części stresowałem się poznaniem Robin, chciałem ułożyć sobie w głowie obraz możliwej osoby, która może się zjawić. Po części miałem już jakieś wyobrażenie, nie? Jak może wyglądać Robin, która jest z kimś zaręczona, jest prawniczką i...

O nie.

O matko.

O mój Boże.

Jasna kajzerko.

- Ryan? - szepnął do mnie Nick, kiedy ja wpatrywałem się na otwierające drzwi w których pojawiła się tak dobrze znana mi sylwetka średniego wzrostu dziewczyny - Hej, o co chodzi? - chłopak otulił mnie ramieniem, głaszcząc mnie po biodrze.

Kobieta, która przeszła przez drzwi była niezwykłego wyglądu. Mocny makijaż, który znałem doskonale sprzed prawie ponad roku, niebieskie, ale podchodzące pod szary kolor tęczówki w wiecznie znudzonym spojrzeniu, fioletowe włosy po lewej stronie głowy, czarne włosy po prawej i kok zrobiony tylko z różowych włosów.

Była ubrana zdecydowanie nie tak jak prawniczka. Siatkowata, czarna koszulka z długimi rękawami przykryta była różową, prześwitującą koszulka, pod spodem której była tęczowa koszulka na ramiączka, nosiła spódnice w kolorze pastelowego różu, a jako dodatek miała neonowo fioletowe podkolanówki.

Dziewczyna spojrzała na nas, spojrzała najpierw na Nicka, któremu skinęła na przywitanie głową, a później spojrzała na mnie. Jej oczy otworzyły się szerzej, a źrenice powiększyły.

- Nie wierzę - szepnęła, podchodząc do nas powoli, jakby nie wierzyła że to co się dzieje nie jest jedynie snem - Ryan? Ryan Versagen?

- Robin Avukat - wyszeptałem, nie wierząc własnym oczom. Wstałem od stołu, a wyższa ode mnie dziewczyna zaczęła biec w moją stronę, aż w końcu znalazła się w moich ramionach. Oboje ściskaliśmy się tak, jakby jutro miało nie nadejść. Tak, jak powinno się przytulić kogoś kogo nie widziało się prawie wieczność.

- Już myślałam, że McDonald cię tam pożarł - wyszeptała, odsuwając się ode mnie i z uwagą zaczęła się mi przyglądać - Zapuściłeś włosy - zauważyła, puszczając mnie - I nosisz bluzę Nicka. Chwila.

- To naprawdę długa historia - powiedziałem, spoglądając na Nicka, który był niesamowicie zdezorientowany tym co się tu zadziało.

- Zabiliście Kendalla i potrzebujecie alibi? Kurwa nareszcie - dziewczyna oparła dłoń na swoim biodrze - Zamówię sobie coś i chcę wiedzieć co, gdzie, jak, a co najważniejsze gdzie ciało. Nareszcie sukinsyn dostał to na co zasługiwał.

- Tak właściwie to-

- Zaraz opowiesz - przerwała mi, odchodząc od nas spokojnym krokiem. Usiadłem z powrotem obok Nicka, na co ten puścił mi wielki, dumny siebie uśmiech.

- Widzę, że cię korci. Mów - powiedziałem w stronę swojego chłopaka, na co ten w pierwszej chwili udawał niewiniątko, jednak w drugiej złapał mnie za dłoń.

- Przyjaźnicie się?

- Kiedyś tak. Kendall kazał mi zerwać z nią kontakt - wyjaśniłem, biorąc łyk gorącej herbaty - Najdłużej przy mnie wytrwała, byliśmy naprawdę blisko.

- Jak się poznaliście?

- Odwiedzała swojego chłopaka w moim mieście. Jej chłopak był też moim przyjacielem przy okazji, więc głównie przez niego - wyjaśniłem, uśmiechając się sam do siebie na miłe wspomnienie - Wiesz może z kim się zaręczyła?

- Z Mileną Riggs - odpowiedział Nick, zawieszając rękę wokół moich ramion - A przynajmniej tak mówiła ostatnio.

- Czy... Ta Milena - złapałem mocniej ucho filiżanki - Nie ma może rudych, bujnych loków tak jakoś do ramion i grubych okularów?

- Nie mów, że ją też znasz.

- Zastrzelę się.

- Skąd ją znasz? - zapytał podekscytowany mężczyzna, zbliżając się do mnie

- Powiedzmy, że to... - zastanowiłem się chwilę, wracając pamięcią do radosnej dziewczyny, która nerdziła przy każdym anime jakie istniało i jakie dało się znać - To moja rodzina? Dokładnie to moja siostra cioteczna.

- A już myślałem, że mnie nie zaskoczysz faktami o sobie - Nick wziął głęboki łyk swojej kawy - Okaże się zaraz, że możesz odnowić wszystkie swoje kontakty. Albo że mnie wkręcasz. Albo że masz podwójne życie. Tak, któraś z tych opcji.

- Jesteś dziwny - zaśmiałem się pod nosem, opierając głowę o ramię chłopaka. Robin w  tym czasie usiadła przed nami razem ze swoją yerbą.

- Eh z tą inflancją - burknęła pod nosem dziewczyna, biorąc pierwszy łyk napoju przez metalową słomkę - Więc słucham, najpierw o co chodzi, że do mnie zadzwoniłeś, później całą resztę. Chcę wiedzieć wszystko, najwięcej szczegółów, jak najbardziej treściwie. Jedziecie.

Przez następne dwadzieścia minut wyjaśnialiśmy Robin wszystko. Od mojego związku z Kendallem, przez Kendalla i Nicka, list który zabrał policjant (wiedziałem, że czegoś zapomniałem), aż po wezwanie Nicka do sądu i chwilę obecną. Kobieta kiwała głową, robiła notatki, przyglądała się nam z uwagą i gryzła pomalowaną wargę w zamyśleniu.

- Więc... Nie zabiliście go? - zapytała, jakby była nami zawiedziona - No debile - burknęła sama do siebie - Dobra, pomogę wam - powiedziała, zanim zdążyliśmy cokolwiek odpowiedzieć. Schowała telefon na którym robiła notatki, do kieszeni spódnicy - Widzieliście to? Ma kieszenie, spódnica ma kieszenie, kocham ją - odsapnęła, pokazując nam z dumą część ubioru.

- Pasuje Ci - przyznałem, w duchu naprawdę się ciesząc, że Robin... Pozostała Robin. Nawet pomimo tego roku różnicy.

- No, a jak kurwa inaczej - oparła się o stolik na łokciach i wzięła kolejny łyk yerby - Prześlę Ci dokładne zeznania i kroki, Nick - zwróciła się do rudowłosego - Wygramy tę sprawę i mam plan jak. Rozjebiemy tak Kendalla, że więcej z wami, ani z nikim nie zadrze.

- Jesteś najlepsza - pochwalił ją Nick, na co dziewczyna zarzuciła włosami.

- Zdziwiłabym się, jakbym nie była - odpowiedziała Robin, kładąc dłoń na środku stołu. Jej palce były zapełnione różnego koloru pierścionkami, większość miała w sobie kolorowe kamienie, niektóre były całe z kolorwego kamienia, ale najbardziej w oczy wrzucała się czarna obrączka z błyszczącymi drobinkami. Wrzucała się w oczy między innymi dlatego, że cała reszta była kolorowym miszmaszem.

- Dobrze widzę? - zapytał Nick, przyglądając się dłoni dziewczyny z uwagą - To jest to, nie?

- Mówcie mi pieprzona Robin Riggs - dziewczyna uśmiechnęła się z rozmarzeniem. Wydaje mi się, że uśmiechnęła się pierwszy raz od całego spotkania.

- Kiedy? Gdzie?

- W Kanadzie, pięć miesięcy temu - pochwaliła się szarooka, zabierając dłoń, aby samej się przyjrzeć czarnej obrączce - Uwierzycie? Pani Robin Riggss, jak pięknie to brzmi - ucałowała z czułością obrączkę, a jej wzrok skupił się na nas - Teraz czekam na Pana Ryana Coccinele.

- Wierz lub nie, ale to drugi raz jak ktoś mnie tak nazwał - odpowiedziałem, czując jak w mojej klatce piersiowej serce bije mocniej na myśl o tym pierwszym razie kiedy zostałem tak nazwany.

"szczerze cię kocham Ryanie Coccine- ZNACZY Frosch, miałem na myśli, Ryanie Frosch, kocham cię Ryanie Frosch!" Słowa Nicka zaczęły uderzać po mojej czaszce, pozostawiając po sobie pozytywne wspomnienie i motylki w brzuchu.

- Patrząc na wasze miny mam wrażenie, że padło to w trakcie seksu - burknęła Robin, kończąc pić swoją yerbę.

- Nie, nie, nie, do tego jeszcze nie doszło! - od razu wykrztusił z siebie Nick, a ja zacisnąłem usta, z trudnością powstrzymując uśmiech.

Znowu to cholerne "jeszcze".

Cudownie, mamy teraz kolejną rzecz do koła fortuny "Na jakiej myśli Ryan zarwie noc, leżąc trzy centymetry od faceta w którym się zakochał?".

- To jak to wyglądało?

- Wyznał mi miłość i zamiast "Ryan Frosch" chciał powiedzieć "Ryan Coccinele" - wyjaśniłem, odstawiając pustą filiżankę. Robin przyglądała się nam chwilę, wzięła głęboki wdech i złożyła ze sobą ręce jak do modlitwy.

- Szatanie, Boże, Spaghetti, Jahwe, nie wiem ktokolwiek tam kurwa jest. Wysłuchajcie mnie i powiedzcie, że śnię albo odpowiedzcie mi na pytanie. Czy oni żyją w jakimś pieprzonym wattpadowym fanfiku czy to ja im się wpierdoliłam w najgorszym momencie w ich życie? - mamrotała cicho pod nosem - Dzięki za odpowiedź, pozdro, amen, hail Satan czy coś tam.

- Modlitwa pierwsza klasa - skomentował pierwszy Nick, kończąc jako ostatni swój napój.

- Ile już jesteście razem? - zapytała Robin, opierając czoło o swoje dłonie.

- Trzy tygodnie? - spojrzałem na Nicka, starając się uzyskać potwierdzenie. Mężczyzna kiwnął głową.

- A ile się znacie?

- Zależy od czego chcesz liczyć... - mruknąłem, odwracając wzrok od stołu - Bo w teorii, to od kiedy zacząłem pracować w Żabce, ale w praktyce jakieś dwa może trzy miesiące.

- Zastanawiam się jak wielkie tension było pomiędzy wami, w trakcie tego czasu gdzie się nie znaliście, ale znaliście, jakby o chuj chodzi - skomentowała Robin.

- Odezwała się ta, która latała wokół swojej żony przez przynajmniej rok zanim ogarnęła, że coś do niej czuje - zauważyłem na co Robin puściła mi ostrzegające spojrzenie, chociaż kącik jej ust był uniesiony delikatnie ku górze.

- Musieliście dużo razem przeżyć, zastanawiam się ile macie upokarzających historii o sobie nawzajem - powiedział Nick, przeskakując wzrokiem to na mnie to na Robin.

- Od czego by tu zacząć - zastanowiła się aktorsko Robin, przeciągając się na miejscu - Postawisz mi ciastko to powiem co zechcesz - zaproponowała dziewczyna, na co Nick z radością się zgodził.

Cudownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro