Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Ryan

"Drogi Ryanie!
Spodziewam się, że znajdziesz ten list kiedy będę już z daleka od twojej jaskini dziewictwa czy tam 'virginity corner'. Strasznie mi przykro, że musiałem dopuścić się czegoś takiego, ale każdej akcji towarzyszy reakcja o tej samej wadze.

To tylko karma, skarbie.

A karma to suka.

Odebrałeś mi Nicolasa, wrzuciłeś mu do głowy kłamstwa, namieszałeś mu w głowie, teraz będziesz za to odpowiadał konsekwencjami. Chyba, że przekonasz Nicka, aby do mnie wrócił. Wtedy zaprzestanę kolejnych akcji, które skrzywdzą cię od środka bardziej niż cokolwiek co się działo w twoim okropnym, smutnym, nudnym życiu.

Skrzywdzę cię od środka, będziesz patrzył jak twoi ukochani cierpią, odchodzą od ciebie. Zabiorę wszystko co kochasz, zostaniesz z niczym, a ja i tak zyskam Nicolasa tylko dla siebie.

Nie przyjmuj tego za bardzo do siebie. To nic osobistego. Chcę tylko Coccinele. Ty jesteś tylko narzędziem w mojej grze.

Narzędziem i pionkiem, który nadzwyczajnie mi przeszkadza.

Buziaki!
Kendall McDonelly"

Przeczytałem list z uwagą jeszcze dwa razy, przyglądałem się każdej literce i sprawdzałem po obu stronach, czy aby na pewno nie ma tam jakiejś podprogowej wiadomości. Oprócz pustych gróźb, bo sama treść listu była w stanie mnie tylko rozbawić.

Gość dosłownie odcina mnie od wszystkich moich wcześniejszych przyjaciół, nie daje iść nawet na pogrzeb ojca, moja matka zmarła niedługo po mojej ucieczce o czym dowiedziałem się później niż bym tego chciał, a jedyna najbliższą mi teraz osoba to Nick, na którym zależy Kendallowi. Czy on naprawdę myśli, że jestem debilem?

- Mamy dowód, że to on zrobił - powiedziałem towarzystwu w samochodzie, składając z uwagą list - Kretyn nawet się podpisał i przyznał, że to on - schowałem kawałek papieru do koperty. Nick otulił mnie uważnie ramieniem w talii, zaglądając mi przez ramię na kopertę.

- To teraz na komisariat policji? - zapytał Travis, odpalając samochód. Zastanowiłem się chwilę. Czy policja coś wskóra w tej sytuacji?

- Tak - mruknąłem po chwili - Warto spróbować - pokiwałem głową do samego siebie. Pozostawiłem dla samego siebie wszelkie niepewne myśli co do tego jak niewiele policja może zrobić. Kendall jest właścicielem całego sklepu, jest dość wysoko postawiony, wystarczy że przekupi policjantów, może im zagrozi, może nawet nie będą próbować czegokolwiek zrobić, ale zawsze można spróbować. Mam dowód na to, że to jego wina, że to on spalił mój dom.

Nawet dla śmiechu wartej policji powinno to coś dać, prawda?

W głowie zacząłem tworzyć scenariusze możliwych odpowiedzi policjantów, tego co chc im powiedzieć i co mogłoby się zadziać w absolutnych ostatecznościach. Coś jak meteor spadający na ziemię czy wybuch Słońca. Albo może gdyby jacyś złoczyńcy porwali Kendalla? To byłoby zabawne, napisaliby pewnie do Nicka o okup.

Przypał tylko taki, że nie dostaliby tego okupu, a sam fakt że Kendall istnieje jest wystarczającą torturą dla świata.

W innym scenariuszu policja na poważnie go przesłucha, potem przesłucha nas, a sprawa zostanie umożona, bo SZOK, Kendall dalej ma pieniądze, a my mamy nic oprócz listu. W jeszcze innym scenariuszu policjanci nas wyśmiali.

Mój ulubiony scenariusz jednak jest taki, że kiedy składamy zeznania na policji, rozprzestrzenia się wirus tworzący z ludzi zombie i ja oraz Nick, no może Astra z Travisem jesteśmy ostatnimi żyjącymi, których widzimy. To byłby dopiero romans zmieszany z akcją.

Nick miałby na głowie zawiązany kawałek czarnej koszuli, chodziłby w koszulach ze zdartymi rękawami, jego bronią byłby nieświeży kurczak z Biedronki (nigdy nie przestanę się z niego śmiać) albo noże. Do Nicka z jakiegoś powodu pasują mi noże.

Ja za to nosiłbym kamizelki bez rękawów, bo zawsze w filmach z apokalipsą jest przynajmniej jeden gość w tych kamizelkach. Miałbym dużo kieszeni, więc moją bronią mogłyby być kajzerki z Żabki (są zabójcze) albo karabin. Może shotgun?  O albo M-16? Tak to się chyba nazywało. W kieszeniach mógłbym też mieć bomby albo nosić bandaże.

Po całym dniu biegania za zapasami i zabijaniu żywych trupów, wracalibyśmy do schronienia gdzie opatrywałbym Nicka. Byłbym w trakcie opatrywania jego rany na ramieniu, kiedy złapałby mnie za brodę, spojrzał mi głęboko w oczy, powiedział coś czego nigdy bym nie zapamiętał, a potem zbliżył do mnie i bardzo delikatnie zaczął muskać naszymi ustami o siebie.

Aż mnie ciarki przeszły.

Ale w bardziej realnych scenariuszach, muszę zastanowić się co chcę powiedzieć na komisariacie. Nie mogę w końcu wbiec i krzyczeć "WŁAŚCICIEL LIDLA SPALIŁ MI MIESZKANIE", nie ważne jak bardzo filmowo by to wyglądało i jak bardzo rozbawiłoby to Nicka.

Jak tak teraz się zastanawiam, zrobiłbym to specjalnie po to, aby usłyszeć jak Nick wybucha szczerym i głośnym śmiechem, a potem wyjaśnia sytuację. Naprawdę kusząca opcja.

Dobra, ale gdybym powiedział na spokojnie, że wiem kto podpalił mi mieszkanie? A potem podał im list?

"Panie policjancie, wiem kto podpalił mi mieszkanie, mam nawet dowód" mówiłem sobie w głowie, starając się wyobrazić odpowiedź policjanta.

"Nie musimy być tak oficjalni. Jestem Nicolas Coccinele, ale mów mi Nick" wymruczał policjant, a ja szybko pokręciłem głową karcąc się w myślach za swoje nie pomagające myśli.

Spojrzałem kątem oka na rudowłosego chłopaka, który o czymś rozmawiał z kierowcą samochodu. Czy można oszaleć na czyimś punkcie i przestać myśleć racjonalnie, bo tak bardzo się w kimś zakochało?

Boże, jak to brzmi? Na pewno to tylko chwilowe, pewnie chcę wyprzeć fakt istnienia Kendalla i fakt, że spalono mi mieszkanie i fakt że muszę gadać z policjantami w najbardziej poważny sposób w jaki potrafię, a Nick jest akurat dość blisko. Nic trudnego tworzyć jakieś nierealne scenariusze, aby przestać się czymś stresować.

Nic trudnego zacząć myśleć o swoim chłopaku w trakcie apokalipsy zombie, tak? Przecież to typowy scenariusz, nie?

Jeśli powiedziałbym o tym psychologowi, zacząłby się śmiać, czuję to.

Nick spojrzał na mnie, puścił mi czuły uśmiech, a jego dłoń zaczęła głaskać mnie po ramieniu. Czułem ciepło jego ciała tuż obok siebie, jego palce splecione z moimi, jego usta delikatnie składające pocałunek na moim czole, słyszałem własne serce które biło mi tak strasznie szybko i mocno.

A może ja po prostu nie potrafię uwierzyć w to, że chodzę z Nickiem? To jest naprawdę nierealne. Chodzę z Nickiem. Jesteśmy parą. Autentyczną parą.

Wow.

Jestem chłopakiem Nicka. Nick jest moim chłopakiem.

Spojrzałem jeszcze raz w błękitne oczy mojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi. Mój chłopak.

- Co żabko? - zapytał mężczyzna, skupiając na mnie swoją uwagę. Wszystkie moje wnętrzności zrobiły osiemnaście salt w prawo w lewo, do przodu, do tyłu, a nawet w górę i w dół. Chciałem coś odpowiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle.

Dłoń Nicka znalazła się na moim policzku, delikatnie mnie głaszcząc. Przyglądałem się każdemu szczegółowi jego twarzy i naprawdę trudno było mi uwierzyć, że ten człowiek jest moim chłopakiem.

W końcu, jak ktoś taki jak on może być mną zainteresowany? Ktoś o tak czarującym uśmiechu, pięknym śmiechu, błękitnych magicznych oczach, wiecznie potarganych włosach, które zyskują jak tylko wpleść w nie dłoń. Jak ktoś taki, kto rozbawi cię na każdym kroku, w naprawdę każdy możliwy sposób, ktoś tak ciekawski, tak zainteresowany każdym tematem, mającym tak gadane, ktoś kto słucha cię z zainteresowaniem, kto potrafi cię uspokoić, kto otacza cię taką miłością, kto sprawia, że czujesz się jak w domu... Jak ktoś taki kto patrzy na ciebie w ten sposób, że czujesz motylki w brzuchu, jak tylko cię dotknie czujesz prąd przechodzący przez całe ciało, jak tylko się do ciebie zwróci to sprawia, że cały świat się zatrzymuje i skupia na nim, jak ktoś kto samym istnieniem tworzy twój sens życia...

Jakim cudem ktoś tak niesamowity jak Nick, może się interesować kimś takim jak ja?

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Travis, zatrzymując się pod komisariatem. Obrócił się do nas przodem, opierając ramię o swój fotel, wyglądając jak typowy stary, który zaraz ma rzucić ostrzeżeniem, aby wrócić przed dwudziestą do domu - Dacie sobie radę? Iść z wami?

- Pójdziemy sami, dzięki Travis - odpowiedziałem blondynowi, w końcu odrywając wzrok od Nicka - Zaczekacie na nas?

- Jasne - odpowiedziała Astra, starając się schować swoje zmartwienie za uśmiechem - Zaparkujemy gdzieś obok. Nie spieszcie się.

- Jasne, mamo - odpowiedział Nick, rzucając jej wredny uśmiech. Wyszliśmy razem z samochodu, kierując się na komisariat.

- Nick?

- Hm?

- Zanim wejdziemy - zatrzymałem nas w pół kroku, łapiąc go za łokieć - Powiedz mi coś.

- O co chodzi? - zapytał, przyglądając mi się od stóp do głów. Czułem jego wzrok na sobie, czułem unoszące się za tym ciarki, motylki w brzuchu i byłem przekonany, że się rozchoruję. Naprawdę chciałbym powiedzieć, że wcale tak się nie czułem, że to wszystko o czym się czyta to ściema i miłość wcale tak nie wygląda, że nie jest tak kolorowo jak mogłoby się zdawać, ale okłamałbym się bardziej niż to konieczne.

Bo ja naprawdę poleciałem na niego tak, jak robią to w romansach dla nastolatków.

- Nie chcę, aby nie brali nas na poważnie tylko przez nasz związek - powiedziałem, wracając pamięcią do policjanta który uznał, że kradzież została spowodowana przez moją orientację i szczęśliwy związek.

Naprawdę kusiło mnie spytać czy jak wraca do domu to otwiera piwerko przed telewizorem z włączonym tym samym kabaretem co zawsze albo meczem i zasypia na kanapie, ignorując swoją żonę, która chce się z nim rozwieść. Wyglądał na jednego z takich. Janusz do potęgi, tylko że miał dobrą pracę.

- Mam się odsunąć? - zapytał Nick, starając się utrzymać spokój. Pokiwałem głową twierdząco.

- Jeśli trafimy na kolejnych homofobów, kto wie co powiedzą zamiast nam pomóc jak ludzie - wyjaśniłem, zjeżdżając ręką na dłoń Nicka, która zacisnęła się wokół mojej.

- Czasami zapominam w jakim kraju żyjemy - burknął rudowłosy, jednak po chwili na jego twarzy odnalazł się uśmiech - Mam udawać straight Sebę spod Biedronki?

- Jakbyś już tego nie robił - zażartowałem, puszczając chłopakowi rozbawiony uśmiech. Mężczyzna zacisnął usta, powstrzymując się od wybuchu śmiechu.

- Mądrze zagrane emo żabkowniku.

- Spróbuj jeszcze raz nazwać mnie emo - pogroziłem mu palcem, patrząc w jego rozbawione oczy.

- "𝐶𝑜𝑚𝑒 𝑜𝑛, 𝑓𝑢𝑐𝑘 𝑚𝑒, 𝑒𝑚𝑜 𝑏𝑜𝑦" - zaśpiewał pod nosem mężczyzna, kołysząc się na piętach. Parsknąłem cicho śmiechem, nie wierząc że pierwszą piosenkę jaką usłyszę z ust Nicka, będzie TO COŚ.

- Chyba słaby moment na serenady - parsknąłem, słysząc w odpowiedzi radosnym śmiech Nicka. Tyle mi naprawdę wystarczy do życia. Słyszeć, że Nick jest w ten zrelaksowany sposób sobą, śmieje się z najgorszych głupot i sam żartuję z jeszcze gorszych - Chodźmy już, zanim będzie to podejrzane że tyle stoimy pod komisariatem policji.

- Popełniamy już największą zbrodnię, trzymamy się za ręce - uśmiechnął się głupio Nick i z wielką niechęcią puścił moją dłoń - Czy przez to, że zaprzestałem grzechu, trafię do nieba?

- Jesteś rudy, wybacz ale mam złe wieści co do twojego pójścia do nieba - palnąłem, zyskując głośniejszy wybuch śmiechu.

Weszliśmy na komisariat policji, starając się utrzymać poważne miny, pomimo naszej nieprzewidywalnie zabawnej rozmowy. Tuż przed drzwiami stało biurko, za którym siedziała młoda kobieta z czarnymi, rozpuszczonymi włosami. Podpisywała coś szybko na swoim biurku i czasami przeklikiwała pasjansa na komputerze.

Widzę, że praca wrze, skoro gra sama ze sobą w kółko i krzyżyk i w trakcie ma czas grać w pasjansa.

- Dzień dobry - powiedziałem, chcąc zwrócić jej uwagę na siebie - Chciałbym zgłosić oskarżenie.

- Proszę zaczekać - mruknęła kobieta, nie podnosząc na mnie wzroku. Przekreśliła trzy krzyżyki w jednej linii na kartce, a na komputerze przez dwie sekundy patrzyła na składające się karty, oznaczające wygraną - Słucham? - zwróciła w końcu swoje miodowo brązowe oczy na nas.

- Nazywam się Ryan Frosch, ostatnio moje mieszkanie zostało okradzione i spalone - wyjaśniłem, bawiąc się w dłoni kopertą od Kendalla - Wiem kto jest za to odpowiedzialny i mam dowód.

- Mhm - mruknęła kobieta, wpisując coś szybko na klawiaturze komputera - Sekundka - dodała, siegając wolną dłonią po staroświecki telefon na którym wybiła numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Na komputerze znowu zaczęła coś przeklikiwać, błądząc uważnie oczami po ekranie - Ryan Frosch w sprawie spalonego domu, wysyłam go do ciebie.

Nick spojrzał na mnie, a ja spojrzałem na niego. Przynajmniej zostaliśmy wzięci na poważnie, to już jest jakiś krok.

- Chuj mnie obchodzi, że nie chcesz. To twoja sprawa - kobieta warknęła przez telefon, znowu pisząc coś na klawiaturze - Tak, podaj go - nastała chwila ciszy przerywana stukaniem paznokci o klawisze klawiatury - Greg, posłuchaj. Stoi tutaj gość, którego chatę dzisiaj spalono i okradziono, mówi że wie kto to zrobił.... Nie pytałam, co mnie to?.... Sam się spytaj. Boże jaki ty masz problem?

Ah, no tak. Za szybko zacząłem chwalić.

Kobieta gadała przez telefon przez następne dwadzieścia minut, kłócąc się z coraz to innymi osobami, których imion nie byłem w stanie zapamiętać i nawet nie chciałem. W tym czasie zdążyłem uderzyć o biurko trzy razy głową, wymienić się spojrzeniami z Nickiem jakieś dwadzieścia siedem razy, przejrzeć wszystkie aplikacje na telefonie i dalej nie otrzymać opcji oddania kluczowego dowodu.

- Stanley? Stanley? - zapytała kobieta za biurkiem, po chwili odkładając słuchawkę na stację - Proszę czekać - powiedziała w naszą stronę, zaczynając kolejną rundkę pasjansa. Aha.

Nick tracił cierpliwość, stukał palcami o biurko kobiety z każdą minutą bardziej nerwowo niż wyluzowanie. Chciałem złapać go za dłoń, powiedzieć że zaraz stąd wyjdziemy albo przynajmniej zapewnić go, że nie ma czym się niecierpliwić, ale z drugiej strony wiedziałem jak może być odebrane to w miejscu skąd chcemy uzyskać pomoc.

Czekaliśmy kolejne dwadzieścia minut, nie zamieniliśmy na głos ze sobą żadnego słowa.

Po tych czterdziestu już minutach, mój telefon zabrzęczał z powiadomieniem. Wyjąłem komórkę i spojrzałem na nową wiadomość od Nicka. Hm. To też jest opcja porozumiewania się.

[Nick]
W życiu nie myślałem, że będę tyle czekać na komisariacie
Tym bardziej, że jestem niewinny!!!

[Żabka💚]
"Niewinny", weź bo się zaśmieje
Tf kiedy ty mi zmieniłeś nick

[Nick]
Kiedy ty mi nie zmieniłeś

[Żabka💚]
Stawiasz wysoko poprzeczkę

Żabka💚 ustawił(a) nick użytkownikowi Nicolas Coccinele jako Sarkastyczny sprzęt do zabudowy

[Sarkastyczny sprzęt do zabudowy]
WOW
NAPRAWDĘ
Ja tu się staram być romantyczny
A ty tak się odwdzięczasz
Zdrada Ryan, zdrada
DLACZEGO SARKASTYCZNY
DO CZEGO ZABUDOWY

[Żabka💚]
XDDDDDDDDDD

[Sarkastyczny sprzęt do zabudowy]
Zaraz ci się odpłacę

Sarkastyczny sprzęt do zabudowy zmienił(a) nick użytkownika Ryan Frosch jako "RyanAir"

[RyanAir]
To już cios poniżej pasa

[Sarkastyczny sprzęt do zabudowy]
Witam w klubie

RyanAir zmienił(a) nick użytkownika Nicolas Coccinele jako "UwU kya❤️"

Nick w tej chwili parsknął niespodziewanym śmiechem, szybko chowając go za swoją dłonią. Starał się utrzymać poważną minę, spoglądając na mnie swoimi błękitnymi oczami. Po chwili odkrył swoje usta i powiedział bezgłośnie "grasz nieczysto".

Odpowiedziałem mu w podobny sposób "wiem".

[UwU kya❤️]
Kya~ oni-żabka-chan utknąłem w pralce 🥺👉👈

Tym razem ja parsknąłem niespodziewanym śmiechem, praktycznie się opluwając śliną. Zakryłem usta szybko dłonią, a Nick spojrzał na mnie z dumą godną pawia.

[RyanAir]
Zabijesz mnie

[UwU kya❤️]
A-ale żabka-chan jeśli ja cie zabiję
To kto będzie trzymać twoje malutkie rączki?
Nie mogę pozwolić, aby m-mój żabka-senpai zmarł!

UwU kya❤️ zmienił(a) nick użytkownika Ryan Frosch jako "Żabka senpai💚"

Tym razem musiałem głośno chrząknąć, aby powstrzymać się od śmiechu. Nick powstrzymywał z trudnością włażący na jego twarz uśmiech i co jakiś czas spoglądał na mnie znad telefonu.

[Żabka senpai💚]
UwU kya-san, wybacz ale to co nas łączy nie może być na tym poziomie jaki jest.... Nie możemy już być tylko wrogami, skoro nie chcesz mnie zabić

[UwU kya❤️]
Ż-żabka senpai? C-co ty...

[Żabka senpai💚]
UwU kya-san, ja...

W tym momencie, w naszej konwersacji, której nie dało się inaczej opisać niż "czy z wami jest wszystko w porządku?", przeszkodził mężczyzna który wszedł do przedsionka komisariatu.

- Ryan Frosch? - zapytał wysoki brunet z wąsem, zwracając się do Nicka.

- To ja - odpowiedziałem za swojego chłopaka, a wzrok policjanta przeszedł szybko na mnie - Mam dowód, potwierdzający kto spalił moje mieszkanie i je okradł.

- Porozmawiajmy w moim gabinecie - oznajmił policjant i bez większego wyjaśniania, poszliśmy za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro