Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

O 17:30 wyszliśmy oboje z pracy, poszliśmy do mnie, abym mógł się przebrać i ogarnąć po dwóch dniach omijania swojego mieszkania.

W trakcie naszego spaceru, gdzieś obok nas przejechała straż pożarna na sygnale, ale oboje uznaliśmy że nie jest to nic dziwnego. Najwyraźniej coś się spaliło. Żadna nowość.

O 18:20 byliśmy już w parku, gdzie umówiliśmy się z Astrą i Traivisem. W parku gdzie spotykaliśmy się od kiedy pamiętam. Był piękny  miał wiele drzew, wolnej przestrzeni, kilka chodników, a nawet plac zabaw.

To było takie nasze małe miejsce, które liczyło się tylko dla nas, gdzie w dzieciństwie bawiliśmy się w chowanego i piratów albo zarywaliśmy do nieznajomych dzieci w naszym wieku. Kiedy Astra zaczynała coraz więcej z nami się spotykać, częściej wchodziliśmy na drzewa aby zagłębiać się w rozmowach o wszystkim. W rozmowach, przez które Travis pokochał swoją przyjaciółkę i dobre kilka lat nie mógł się o niej zamknąć nawet przez chwilę, kiedy byliśmy gdziekolwiek we dwoje.

Dopiero jak skończyli 22 lata, Travis wyznał Astrze swoje uczucia i podobno zrobił to w tym parku. Od tego czasu są parą.

- Mówili przecież, że się spóźnią - dobiegł mnie melodyjny głos kobiety, która siedziała otoczona ramieniem swojego chłopaka.

- Ciekaw tylko jestem ile się spóźnią - odpowiedział Travis, odchylając głowę na oparcie ławki na której oboje siedzieli - Myślisz, że Nick nas wkręcał? - zapytał, przeczesując dłonią swoje włosy, które w odróżnieniu do Kendalla, były koloru brudnego blondu, przystrzyżone po bokach, a na szczycie głowy mające całą lawinę krótkich włosów, które nigdy nie potrafiły się mu ułożyć.

- Ryan nie wydaje się być osobą, która wkręca ludzi, a też opowiadał o tym - zauważyła Astra, zakładając za ucho kosmyk białych włosów, które uciekły z jej wysoko spiętego kucyka - Może i są w tym nowicjuszami, ale chyba nie debilami, skoro chcieli się spotkać.

- Powinniśmy zaprosić ich na podwójną randkę.

- Imagine - zaśmiała się kobieta, poprawiając ramiączka swojej sukienki - To byłaby albo katastrofa albo najromantyczniejsza rzecz jaką przeżyją.

- A my?

- My przeżywam najromantyczniejsze rzeczy każdą sekundą siedząc obok siebie - zaszczebiotała Astra, na co pokazałem Ryanowi niemy odruch wymiotny. Chłopak cicho się zaśmiał w odpowiedzi.

- Gdzie wyobrażałabyś sobie taką podwójną randkę? - zapytał Travis, skupiając brązowe oczy na swojej dziewczynie i zawijając na palec jeden z jej niesfornych, białych, farbowanych kosmyków włosów.

- Trzy słowa. Piknik przy jeziorze - wyjaśniła Astra, brzękoląc biżuterią na dłoni i wpatrując się w swojego chłopaka zielonymi oczami - Wyobrażasz sobie? Moglibyśmy pływać pod światłem księżyca, zjeść kolację przy świecach w plenerze, a jeśli byśmy się znudzili moglibyśmy pójść w krzaki i-

- Skończyliście sobie słodzić czy dać wam jeszcze chwilę? - przerwałem Astrze w połowie zdania, na co oboje podskoczyli w miejscu.

- Nareszcie jesteście - przywitał nas Travis, wstając na równe nogi i zbił ze mną "tajnego" żółwika. Spojrzał później na stojącego tuż obok mnie Ryana i szeroko się uśmiechnął.

- Poznajcie Ryana. Mojego chłopaka - przedstawiłem żabkownika, który pomimo tego że słyszał już raz to określenie, dalej się zarumienił.

Astra wstała na równe nogi w podskoku i zaczęła z uwagą oglądać Ryana.

- Miło mi ciebie poznać - przepchnął się przed swoją dziewczynę Travis - Jestem Travis, a to Astra. Jakbyś już się nie domyślał i chociaż trochę nie znał przez Messengera - palnął, ściskając dłoń czarnowłosego na przywitanie.

- Ryan, zawiodłam się na tobie - przepchnęła się tym razem Astra, kładąc dłonie na jego ramionach - Wydawałeś się naprawdę fajny, a chcesz mi powiedzieć, że zgodziłeś się na poważny związek z Nickiem. Stać cię na więcej - uśmiechnęła się głupio i przytuliła na przywitanie żabkownika - Dobrze cię nareszcie zobaczyć.

- Ciebie również Astra - zaśmiał się cicho Ryan, odwzajemniając uścisk. Travis spojrzał na parkę, później na mnie i wyszczerzył zęby.

- Boję się spytać na co wpadłeś - powiedziałem blondynowi, który złapał mnie za rękę.

- Słuchaj, mówisz jakbyś mnie nie znał - odpowiedział mój przyjaciel - A wiesz, że to pora na grupowego przytulasa!

- Grupowy przytulas! - odkrzyknęła Astra, nie puszczając Ryana i łapiąc mnie za dłoń. Połączoną siłą (której naprawdę nie musieli używać, Travis z łatwością by mnie zaciągnął. Nie jestem zajebiście umięśniony) zaciągnęli mnie do grupowego przytulasa, w którym wszyscy ściskaliśmy Ryana.

- Dusicie mnie - wybełkotał z środka najmniejszy z całej czwórki.

- Csii, Ryan to jest rytuał przejścia - powiedział Travis, jednak po kilku sekundach wszyscy puściliśmy siebie nawzajem - Gratuluję, zdobyłeś tytuł członka naszej grupy zwanej "Travis, nie mamy nazwy naszej grupy" w skrócie TNMNNG albo, jak ja to nazywam, grupa.

- Przyzwyczaisz się - zapewniła Astra, kładąc dłoń na ramieniu Ryana - Albo nas znienawidzisz. Chociaż skoro już polubiłeś Nicka, to standardów najwyraźniej nie masz żadnych, więc na sto procent nas pokochasz.

- Wow, dzięki Astra - wtrąciłem się z uśmiechem, na co dziewczyna puściła mi oczko.

- To co, lody? Czy od razu przechodzimy do planowania? - zapytała białowłosa, ignorując to co powiedziałem.

- Co planujemy? - Travis otulił w talii ramieniem swoją ukochaną.

- Jak wyciągnąć z sideł Kendalla Nicka.

- Mogę nazwać jakoś ten plan? - zapytał podekscytowany Trav, podskakując obok ukochanej.

- Dawaj, zaskocz mnie.

- Kendall vs Nick: ostateczna walka - rzucił blondyn, podnosząc dłoń przed twarz, tak jakby pokazując nam wymówiony tytuł.

- W skrócie KNOW?

- Dokładnie.

- Idealnie.

- Czy oni tak... Zawsze? - zapytał mnie szeptem Ryan, łapiąc mnie za nadgarstek - Wydaje się czasami, że mają jeden mózg i dwa ciała.

- Szczerze się nie zdziwię jeśli dzielą się jednym mózgiem i wymieniają kolejkami, kiedy, które może myśleć - odszepnąłem do czarnowłosego, który wywrócił oczami z delikatnym uśmiechem - Ale tak, tak jest z reguły.

- Dobra, grupo z planem KNOW - zwrócił się do nas Travis, pusząc się dumnie nad oryginalną nazwą planu -  Idziemy teraz do Grycana, bierzemy lody, a później kierunek nasze mieszkanie.

- Mieszkasz z Astrą? - zapytał Ryan, na co Astra otoczyła jego szyję ramieniem.

- Mieszka, je, żyje i idzie pod pracę ze mną. Użera się ze mną prawie całodobowo - wyjaśniła kobieta, patrząc na swojego chłopaka z dumnym uśmiechem.

- Szokujące, że już tyle wytrzymała ze mną, prawda? - zapytał retorycznie Trav, prowadząc całą naszą trójkę do swojej ulubionej lodziarni. Blondyn w pewnym momencie się zatrzymał - As...

- Trav nie.

- As, ale...

- Travis.

- Ale ten corgi...

- Mamy już trzy psy.

- Ale corgi.

- Travis - Astra puściła Ryana i złapała swojego chłopaka za dłonie - Możesz go pogłaskać, ale nie pytaj czy możesz go adoptować, dobrze?

- Kocham cię - powiedział mężczyzna, całując kobietę w nos i odbiegając w stronę państwa z małym, pociesznym psem rasy corgi na smyczy.

- Jak z dzieckiem - mruknęła Astra, zwracając swoją pełna uwagę na dorosłego mężczyznę, który z radością małego dziecka, głaskał puchatego pieska.

- Dowiaduję się naprawdę randomowych rzeczy od was i o was, a jestem tu ledwo dziesięć minut - powiedział Ryan, zakładając ramiona na piersi - To... Miła odmiana.

- Jeśli wolisz, możemy ci opowiedzieć top dziesięć historii upokarzających Nicka, takich mamy oboje pełno - zaproponowała białowłosa, zakładając za ucho grzywkę, która była za krótką na to, aby utrzymała się w kucyku.

- Błagam nie - odpowiedziałem, co Astra przyjęła jako włącznik do rozpoczęcia opowiadania.

- W liceum, Nick i Travis- - przerwałem jej, zakrywając szybko jej usta dłonią.

- Co się działo w liceum, pozostanie w liceum.

- Mogę się założyć, że i tak się dowiem co się działo w tym czasie - rzucił Ryan, patrząc na mnie z jakże znajomym wyzwaniem na twarzy - Chcesz od tego uciec?

- Też mam na ciebie kilka historii, więc uważaj - odpowiedziałem, odsuwając dłoń od ust Astry.

- Oh, ah, boję się - dodał sarkastycznie Ryan, puszczając mi buziaka.

- Kontynuując - odchrząknęła Astra, szczerząc się dumnie jak debil - W liceum, Travis i Nick mieli najwięcej, najgorszych historii.

- Nie prawda, najlepsze historie były w podstawówce - wtrącił się Travis, który najwyraźniej skończył głaskać puchatego psa - Raz, Nick chciał dać walentynkę jednemu chłopakowi z naszej klasy.

- Tego to ja nawet nie słyszałam - przyznała ciszej Astra, wsłuchując się w słowa swojego chłopaka.

- Więc wziął puszkę liptona i otoczył ją różowymi, papierowymi serduszkami z napisami "podobasz mi się", "Jesteś uroczy", a jedno miało napisane literki "R+N", bo gość nazywał się Robert.

- I jak zareagował?

- Cóż - odchrząknąłem i uśmiechnąłem się - Wypił liptona, spojrzał na mnie i rzucił pustą puszką we mnie.

- A że Nick jest ślepy i wtedy miał jakąś wielką fazę, aby nie nosić okularów... - kontynuował Travis, opierając się o moje ramię łokciem - To puszka trafiła prosto w jego nos i wierzcie lub nie, czubek nosa mu utknął w dziurce od puszki.

- Wyglądałem jak pinokio - zaśmiałem się, udając że trzymam przed nosem ową puszkę - Starałem się ją zdjąć, ale im bardziej nią poruszałem, tym bardziej metal wcinał się w skórę nosa, zaczęła lecieć krew, a Travis stał obok i śmiał się tak mocno, że prawie płakał.

- Bo stałeś dosłownie jak - schylił się trochę nad ziemię, trzymając niewidzialną puszkę przy nosie - I poruszałeś tą puszką, jakbyś chciał wkręcić śrubokręt, a potem krzyczałeś na cały głos jak pterodaktyl! - zaśmiał się radośnie moi przyjaciel, imitując nastoletniego mnie z puszką wciśniętą w nos, biegając wokół nas w panice.

- Ale zamiast pójść jak normalni ludzie do pielęgniarki, Travis wziął puszkę po energetyku i wsadził ją na swój nos - kontynuowałem historię, patrząc jak Ryan powstrzymuje się z trudnością od śmiechu, a Astra przykłada dłoń do czoła, walcząc z potrzebą do śmiania się i wypytywania swojego chłopaka o zdrowie psychiczne - Potem zderzaliśmy się puszkowymi nosami, dopóki nie zgniotły się do mniej więcej tej samej długości.

- I ja chcę wyjść za tego człowieka - szepnęła kobieta, na której twarzy znalazł się uśmiech niedowierzenia - Błagam, powiedzcie ze ktoś wam te puszki skleił i musieliście iść jak dwie pokraki do pielęgniarki.

- Lepiej - powiedział Travis - Związali nam głowy do siebie i szliśmy policzek przy policzku do pielęgniarki, mając puszkowe nosy i tysiąc spojrzeń, które z niedowierzaniem patrzyły się na nas, modląc się aby to nie byli ludzie z ich klasy.

- Czym was związali? - zapytał Ryan, zakrywając usta dłonią.

- Wiesz jak są te listwy od ławek, których nigdy się nie widziało przyklejonych do ławek, a zawsze były odstające? - zacząłem wyjaśniać, przywołując do głowy obraz szkolnych ławek, które wyglądały czasami gorzej niż twarze raperów - Dwóch gości, w tym Robert, wzięli dwie taki listwy, otoczyli nam głowy i końcówki skleili super glue.

- Momentami żałuję, że nie macie tego zdjęć - zaśmiała się Astra, w końcu uznając że kwestionowanie zdrowia psychicznego mojego i swojego chłopaka jest bezsensowne.

- Jak wiele z waszych historii zaczyna się od "Nick zakochał się" albo "Nick chciał zagadać do..."? - zapytał Ryan, zbliżając się o krok do mnie. Czy on...Jest zazdrosny o moją przeszłość?

- Tylko te najlepsze, bo Nick NIGDY nie potrafił zagadać, tylko znajdował najgorszy sposób na zbliżenie się do kogoś - wyjaśnił Travis, otulając w talii Astrę - Przysięgam, nawet jak ze mną chciał zacząć rozmawiać to podszedł i zamiast spytać choćby "Hej chcesz się ze mną pobawić" to spojrzał się na mnie jakbym mu rodzinę zabił i powiedział "Będziemy przyjaciółmi, lubisz kolor żółty prawda?"

- Zadziałało? Zadziałało - odpowiedziałem, na co Ryan cicho parsknął śmiechem i pokręcił głową.

- Trafiłeś z kolorem w dziesiątkę - przyznał Travis - Ale teraz lody. Moi drodzy, lody same się nie zjedzą, prawda Ash? - Astra zaśmiała się w odpowiedzi i przyłożyła dłoń do czoła swojego chłopaka.

- Travis, wybieram cię! Musisz dobrać nam smak lodów - krzyknęła, odsuwając się od niego kawałek, na co blondyn zaczął się obracać wokoło, wydając z siebie bliżej nieokreślone odgłosy dla zwykłej komedii.

- Travis, Travis - powiedział, zatrzymując się nareszcie w miejscu. Zasalutował w stronę białowłosej, która cicho chichotała w odpowiedzi - Travis, Travis?

- Travis użyj ataku, dobór lodów! - zarządziła kobieta, podbiegając z mężczyzna do budki z lodami.

- Oni naprawdę mają jeden mózg na dwa ciała - skomentował Ryan, przyglądając się parze, która wybierała smaki lodów dla siebie nawzajem.

- Uwierzysz, że ich pierwszą rozmową było przekrzykiwanie się który kolor włosów jest lepszy? - złapałem za dłoń Ryana, dając naszym palcom spleść się tak, jak gdyby zawsze były do tego stworzone.

- Oboje farbują?

- Travis kiedyś farbował, z reguły był to bardzo jasny blond, czasem jaskrawy czerwony, a raz był to nawet niebieski. Teraz został przy swoim naturalnym kolorze - wyjaśniłem, prowadząc swojego chłopaka do budki - Astra zawsze była przy prawie bladych włosach albo bardzo, bardzo jaskrawych i widocznych. Wierz lub nie, ale najwyraźniej jest to ogromna różnica pomiędzy neonowym czerwonym, a jaskrawym czerwonym na włosach.

- Kłócili się o podobny odcień czerwonego? - zapytał Ryan, spoglądając na mnie z niedowierzaniem - A myślałem, że nasza pierwsza rozmowa należy do tych których nie da się zrozumieć nawet z perspektywy czasu.

- Bo chciałeś mnie uderzyć workiem na śmieci i wyzywaliśmy się od śmieci? - zaśmiałem się cicho, podnosząc dłoń Ryana i ucałowując czule jego palce. Chłopak spuścił wzrok i spalił zawstydzonego buraka - W tamtym momencie nawet bym nie pomyślał, że dojdziemy do takiego momentu jak teraz.

- Że poznam twoich przyjaciół czy że będziemy razem? - zapytał, uciekając wzrokiem ode mnie. Otuliłem go ramieniem w talii i przyciągnąłem do siebie, całując go w nos z czułością.

- Chyba oba - mruknąłem w odpowiedzi, a Ryan z trudnością walczył z uśmiechem jaki mimowolnie pojawiał się na jego twarzy. Ucałowałem oba kąciki jego ust.

- Przestań - zaśmiał się cicho Ryan, łącząc nasze czoła ze sobą - Bo nam pozazdroszczą.

- A niech zazdroszczą, mają czego. Mam najcudowniejszego chłopaka na świecie.

- Ohyda - parsknął śmiechem Ryan, patrząc prosto na mnie swoimi granatowymi oczami - Aż mi się zęby kruszą od tej słodyczy.

- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Musisz się albo uśmiechnąć albo pozwę cię o fałszerstwo - zażartowałem, zyskując ciche fuknięcie z uśmiechem jako odpowiedź.

- Będziesz odpowiedzialny za moją i twoją śmierć, jeśli mam się uśmiechnąć z zębami, zdajesz sobie z tego sprawę? - zapytał Ryan, kładąc dłoń na moim policzku.

- Zaryzykuję - wzruszyłem ramionami, przyglądając się uważnie twarzy chłopaka, który spojrzał na mnie z dołu swoimi wielkimi, granatowymi oczami i pokazał w uśmiechu swoje zęby ze srebrnym aparatem. Przygryzł dolną wargę, powstrzymując się od śmiechu, jego dołeczek w policzku był widoczny bardziej niż zwykle, a jego policzki były delikatnie zarumienione. Trudno mi jednak powiedzieć czy od zimnego wiatru, który z każdym dniem był mocniejszy patrząc na to że nadchodzi zima czy dlatego, że go zawstydzałem.

Serce stanęło mi na chwilę, nie potrafiłem się skupić na tylko jednej części jego twarzy, chciałem zapamiętać całą jego mimikę, cały piękny uśmiech, każdy szczegół, aby móc przywołać go z łatwością do pamięci, kiedy tylko będę chciał.

Ryan po chwili wybuchł szczerym śmiechem, odsuwając się na chwilę ode mnie, aby potem schować twarz w mojej klatce piersiowej. Chrumkał jak świnka, w trakcie wybuchu śmiechu, otulając mnie mocno ramionami.

- Nie mogę, twoja mina! - śmiał się czarnowłosy, starając się powstrzymać swój obrzydliwie czarujący śmiech, chowając twarz w mojej koszulce.

- Ale nie ma chowania! - zaśmiałem się z chłopakiem, kładąc dłonie na policzkach czarnowłosego i odsuwając jego twarz od mojego torsu. Jego uśmiech był szczery, szeroki, śmiał się do rozpuku i szczerze w życiu nie byłem równie szczęśliwy co teraz, widząc jego szczęście.

- Tak od was wali tęczą, że musiałam okulary przeciwsłoneczne założyć - przerwała nasz moment Astra, stając obok nas z rożkiem cytrynowych lodów i okularami przeciwsłonecznymi na nosie - Kupujcie te lody i idziemy, później będziecie się migdalić.

- Zepsułaś ich moment - wystękał Travis, jedząc kulkę swoich czekoladowych lodów. Ryan starał się szybko przybrać swój neutralny wyraz twarzy, ale szło mu to z wielką trudnością, więc schował swoje usta za dłonią - Ale tak, przydałoby się iść powoli w stronę domu, jeśli chcemy coś zaplanować. Plus Craig, Kenny i Charles pewnie już tęsknią.

- Wasze psy? - zapytał Ryan, ciągnąc mnie do budki z lodami, aby wybrać swój smak. Oczy Travisa rozbłysły w ekscytacji.

- Tak! Kenny to nasz młodziutki corgi, podobny do tego jakiego dzisiaj głaskałem, Craig to czarny buldog francuski, a Charles to nasz brązowy jamniczek - wyjaśniał podekscytowany mężczyzna, gestykulując dłońmi żywiołowo - Craig z całej trójki jest najbardziej spokojny, ale też najbardziej niezdarny, często pomaga mu Kenny i głównie trzymają się ze sobą. Chociaż Kenny dużo też siedzi z Charlesem - nawijał blondyn, czemu z oczarowaniem przyglądała się Astra, słuchając z uwagą każdego jego słowa. Naprawdę są idealną parą.

Kiedy Travis gadał bez końca o jego i Astry dzieciach, ja w tym czasie kupiłem mi i Ryanowi lody, którymi tak czy siak się wymieniliśmy w trakcie jedzenia, uznając że smak lodów drugiego jest lepszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro