Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.Fotografia

[Sebastian]

Poniedziałek. Najgorszy istniejący dzień. Zwłaszcza kiedy ma się kaca. Jednak i tak niczego nie żałuje. Impreza była przednia.

Podniosłem się z łóżka i przeciągnąłem. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Zażyłem leki przeciwbólowe i oparłem się o blat. Odczekałem chwilę, a następnie ubrałem buty i zabierając plecak ruszyłem w stronę szkoły.

Wchodząc na dziedziniec zauważyłem, że wszyscy z mojej klasy siedzą nad zeszytami. Podszedłem do siedzącej na uboczu Zoe i nachyliłem się nad nią.

— Co robisz?

— Uczę się – mruknęła.

— Czego? — zmarszczyłem brwi.

— Jest kartkówka z matematyki.

Faktycznie. Zapomniałem. Jak przykro. Odszedłem kawałek i dołączyłem się do Ethana. Czytałem jego notatki chcąc przyswoić do swojej głowy cokolwiek. Słysząc dzwonek poszedłem do sali. Jakbym wiedział to zdążyłbym przygotować chociaż ściągę. Chociaż przy tym nauczycielu... Strata czasu.

Usiadłem w ławce wraz z Masonem i wyrwałem mu kartkę z zeszytu. Podpisałem ją i zacząłem pisać przykłady podane przez mężczyznę. Następnie zabrałem się za wykonywanie przykładów. Akurat kiedy skończyłem papier został zebrany i ułożony w stosie na biurku. Nawet nie wiedząc jak mi poszło oparłem się i zacząłem huśtać na krześle.

— Sebastian. Nie huśtaj się na krześle.

— Dobrze — prychnąłem.

Znudzony położyłem głowę na ławce i zacząłem bawić się długopisem. Widziałem zirytowanie nauczyciela. Jednak nie przejmowałem się tym.

Słysząc dzwonek uśmiechnąłem się. Zabrałem książkę i wyszedłem z sali. Po przerwie oczywiście wróciłem na moje kochane lekcje.

[Max]

Obudziłem się i przeciągnąłem. Nie miałem najmniejszej ochoty na cokolwiek. Wtuliłem się w poduszkę i zacząłem rozmyślać nad nową szkołą. Ciekawe, czy poznam kogoś.

— Pewnie będzie tak jak zawsze — przetarłem twarz rękoma.

Podniosłem się i usiadłem przy biurku. Wziąłem papiery potrzebne do Liceum i zacząłem je przeglądać oraz kończyć uzupełniać. Stresowałem się tym, że jutro mam tam iść. Chociaż gorzej będzie w środę. Wtedy będę już na lekcjach. Jutro tylko formalności. Może przy okazji zwiedzę budynek.

Kiedy skończyłem słońce powoli zachodziło. Przeciągnąłem się i schowałem dokumenty do teczki wraz ze zdjęciem. Jeszcze opłata. Westchnąłem cicho i podszedłem do drzwi. Wychyliłem się zza nich i stwierdzając, że nikogo nie ma czmychnąłem do kuchni. Odnalazłem skrytkę ojca i wyjąłem potrzebną mi kwotę. Następnie powróciłem do pokoju nie zapominając o zakluczeniu się.

Wsadziłem pieniądze do portfela i usiadłem na łóżku zaczynając wgapiać się w szybę. Przez chodnik przechodziło wielu ludzi. Starsze małżeństwo, zakochana para nastolatków, kobieta w ciąży, dobrze ubrany mężczyzna, dwójka dorosłych z małą córeczką. Każdy z nim ma swoją osobną historię.

–  Mamo, mamo! – krzyknął na oko dziesięcioletni chłopiec.

– Tak synku? – kobieta uśmiechnęła się ciepło.

– Kocham Cię! – przytulił się do jej nóg.

– Ja Ciebie też skarbie.

– Zawsze będę przy Tobie – uśmiechnął się radośnie.

– Ja przy Tobie również. Jesteś moim małym oczkiem w głowie. Nigdy Cię nie zostawię.

– Cieszę się, że Cie mam. Nigdy bym Cię nie wymienił na kogoś innego. Jesteś najlepszą mamusią na świecie! Kiedy wróci tata?

– Przyjdzie za chwilę. Jest jeszcze w pracy – pogłaskała go po głowie.

– Zrobiłem dla niego laurkę – wyszczerzył się.

– Na pewno mu się spodoba.

Kobieta usadziła chłopca przy stole i zaczęła nakrywać. Następnie ułożyła potrawy. W tym samym czasie do jadalni wszedł schludnie ubrany mężczyzna. Ucałował żoną jak i syna na powitanie zasiadając przy nich. Maluch od razu zaczął opowiadać jak to mu minął dzień nie zapominając powiedzieć im, że ich kocha. Spędzili wieczór w radosnej atmosferze. Na sam koniec dziecko ucałowało dorosłych i nie chcąc robić im kłopotów pobiegło do swojego pokoju z zamiarem pójścia spać.

Moje serce zakuło, a w oczach zebrały się łzy. Skuliłem się opierając o ramę łóżka. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Wyjąłem rodzinną fotografię.

— Obiecałaś. Mówiłaś, że nigdy mnie nie zostawisz — pociągnąłem nosem patrząc na kobietę. — A Ty? — przejechałem palcem po ojcu. — Pozwoliłeś jej odejść. Wpadłeś w ten nałóg. Mówiłeś tyle razy, że przestaniesz. Wszystko miało wrócić do normy — straciłem widoczność przez łzy. — Kłamaliście. Wypuściliście zbędne słowa na wiatr.

Cisnąłem ramką na ziemię, a ta się rozbiła. Potłukła na małe kawałeczki. Tam samo jak moje serce tego pamiętnego dnia kiedy wszystko posypało się w drobny mak.

__________

684


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro