.★• 19 •★.
-Joshua Kimmich-
Chciałem porozmawiać. Niby o głupotach, ale jednak chciałem. Poszedłem do jednej osoby. Zacząłem coś mówić, ale nie specjalnie ją to interesowało. Poszedłem do kolejnej i do kolejnej.. nikt nie chciał mnie wysłuchać. Moja ekscytacja z minuty na minutę była coraz mniejsza. Zasadniczo nie chciałem już z nikim gadać. Usiadłem sobie w jednym miejscu i zacząłem patrzyć w podłogę. Może to w cale nie była fajna rzecz?
- Coś Cię trapi? - usiadł koło mnie Mario. Nie spojrzałem na niego. Lekko dotknął mojego ramienia. Nie odpowiedziałem. Wytarłem sobie oczy. - Hej Joshua.. - przysunął się do mnie. W końcu wychrypiałem cicho.
- Miałeś kiedyś takie uczucie, że chciałeś po prostu zniknąć? - ledwo przeszło mi to przez gardło. Mocno mnie do siebie przytulił. Dalej byłem jednak nieruchliwy. Oparłem głowę o jego ramie.
- Kimmich.. och Kimmich - zaczął głaskać moją głowę. - Znowu nikt nie miał dla Ciebie czasu? - poprawił delikatnie moje włosy. Nie mogłem nic powiedzieć. - Przyjdź następnym razem do mnie i mi o tym powiedz - pocałował mnie w tył głowy. Wtuliłem się mocno w jego ciało. Co się ze mną dzieję?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro