Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

3 kwietnia

- Nie, nie wierze! - krzyknęłam, kiedy pokazał mi bilety.

- To uwierz - zaśmiał się.

- Jezu, ja kompletnie o tym zapomniałam! - wzięłam do ręki kawałek papieru i przyglądałam się mu zszokowana. 

Nie mogę w to uwierzyć, że William to zapamiętał. W ogóle, że wytrzasnął te bilety! Skąd on je wziął?! 

- Kings of Leon! - spojrzałam mu w oczy. - Jezu, kocham cię! - rzuciłam mu się w ramiona i ledwo co utrzymał się ze mną. - William, dziękuje ci! - zaczęłam całować jego policzki, szczękę i szyję.

- Grają dzisiaj o osiemnastej koncert - oznajmił i mnie przytulił.

- Hej, to za trzy godziny! - postawił mnie na ziemię. 

- Kicia, spokojnie... - zaśmiał się. - Mamy czas - usiadł na moim łóżku i podparł się rękoma.

- Nickelback, teraz Kings of Leon... - dalej w to nie dowierzałam. - Boże, dziękuje ci! - usiadłam mu na kolanach i pocałowałam czule w usta. - Ja też muszę ci się jakoś odwdzięczyć.

- Taaak? - uniósł zabawnie brwi w górę. - No to czekam na propozycję - uśmiechnął się łobuzersko.

- Mam nadzieję... - mruknęłam i padliśmy na materac. - ...że będzie to... zadowalająca przysługa - szepnęłam i pocałowałam go krótko w usta. 

- Chyba tak - odparł i położył swoje dłonie na moich pośladkach.

- To cieszy mnie to... - rzekłam uwodzicielsko i zjechałam pocałunkami do jego szyi.

- Po koncercie mamy ognisko z klasą, idziemy? - spytał.

- Co tylko będziesz chciał... - wymruczałam i obdarowywałam go mokrymi pocałunkami.

- Teraz będziesz na wszystko się zgadzała, o co poproszę? - prychnął i przejechał dłońmi po moich plecach, a po chwili powędrował nimi pod bluzkę na gołą skórę, gdzie przy tym przeszedł mnie dreszcz.

- Oczywiście - uśmiechnęłam się zadziornie.

- Dobrze, wykorzystam to na potem - mruknął i przekręcił głowę tak, że to on zaczął całować moją szyję.

- Jak tam między tobą, a moim ojcem? - spytałam i przymknęłam oczy, kiedy przyjemność opanowała moje ciało.

- Nie jest źle. Ostatnio nawet się ze mną napił - zaśmiał się i obrócił nas.

Leżałam teraz na plecach, a on nade mną obdarowywał mnie po całej szyi mokrymi i przyjemnymi pocałunkami. Wplotłam dłonie w jego czarne włosy i pomrukiwałam z zadowolenia, gdy jednocześnie jego dłonie gładziły moją talię pod bluzką.

- Wiesz, skarbie... W sumie już wiem, jak mogłabyś się odwdzięczyć - pocałował na krótko moje usta, a po chwili zaczął podwijać bluzkę do góry.

Uśmiechnęłam się pod nosem i oddałam w jego ręce od razu. Kocham Williama, uwielbiam go, uwielbiam w nim wszystko i nie mam problemu z niczym. Jak się kłócimy, to po pięciu minutach godzimy, a to najczęściej on przeprasza, choć czuje wyrzuty sumienia, kiedy i tak to ja zawiniłam. 

Nasz związek naprawdę jest zupełnie inny niż zwykłych par. Nie nudzimy się sobą, nie ma u nas tej monotonności, zawsze jest coś nowego. Spędzamy ze sobą codziennie czas, ale w ogóle nie nudzimy. Każdy już wie, że jestem z Williamem i w tym Ashley, z którą nawet nie miałam okazji porozmawiać, ale... dzisiaj na ognisku już pora niektóre rzeczy sobie wyjaśnić. 

Cały czas jestem o niego zazdrosna, mimo, że on cały czas jest obok mnie, pokazuje przy wszystkich, że jestem jego, cały czas mnie przytula, całuje i w ogóle mnie nie odstawia nawet na krok, ale nie przeszkadza mi to. Uwielbiam go, uwielbiam jego bliskość i niektórzy się dziwią i mówią, że niby w naszym związku nie ma ufności, ale to nie prawda - ja wiem, że William by mnie nie skrzywdził, zranił i on wie, że ja mu tego nie zrobię. 

A jeśli chodzi o jego zazdrość, to wiem, że on ją próbuje ukryć, nie pokazywać, co jest bardzo słodkie, bo i tak widzę, jak się złości, kiedy nawet jego przyjaciel Zack jest obok mnie. Pamiętam sytuacje sprzed kilku dni, jak w szkole dostałam projekt z Jake'iem, a Will kłócił się z nauczycielką przez połowę lekcji, żeby tylko zmienić mi partnera na jego. Jest strasznie kochany i naprawdę nie przeszkadza mi jego zazdrość i nadopiekuńczość, bo wtedy dostrzegam, że William - ten, z którym się nienawidziłam jeszcze kilka miesięcy temu - kocha mnie, zależy mu na mnie i nie chcę stracić. 

- Tego chyba też możemy się pozbyć, prawda? - złapałam za jego pasek od spodni, kiedy zdjął mi już koszulkę i leżałam pod nim w samym staniku.

- Nie mam nic przeciwko - mruknął i zaczął mój dekolt obdarowywać pocałunkami.

Jego usta po krótkiej chwili złączyły się z moimi i zaczął się prawdziwy bój. Jego język przeplatał się z moim i oczywiście w ciągu dalszym bawił się kolczykiem. Zawsze to robił - zawsze go badał i się nim bawił, podniecał się. 

Uniósł mnie delikatnie i powędrował swoimi dłońmi do moich pleców, a męskie dłonie sprawiły mi przechodzący prąd do kobiecości. Ja nie odpuszczałam i także zabrałam się za rozpinanie jego zamka. Mój stanik, jak i jego rozporek poszło w tym samym czasie.

$$$$$$$$$$$$$$$

Skończyłam nakładać na swoje usta pomadkę brzoskwiniową i poprawiłam włosy, które zostawiłam rozpuszczone. Spojrzałam na siebie jeszcze raz i po przeskanowaniu ubioru zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Will.

Nie mogę w to uwierzyć, że zabiera mnie znowu na koncert mojego ulubionego zespołu. On to zapamiętał, gdzie mi wypadło to kompletnie z głowy. Przecież to było dawno... To było na początku stycznia, a już mamy kwiecień i on o tym pamiętał?! Jest taki kochany...

Zeszłam na dół, gdzie od razu dostrzegłam Williama rozmawiającego z moimi rodzicami w kuchni, którzy niedawno przyszli. Cieszy mnie fakt, że chociaż w jakiś sposób ojciec stara się akceptować nas i naprawdę dobrze mu to wychodzi. Wydaje mi się, że już nie ma nic przeciwko naszemu związkowi. Tylko gdyby się dowiedział, że dwie godziny temu w moim pokoju uprawiałam seks z Williamem... Nie chcę o tym myśleć, co by mu zrobił.

- Hej - pocałowałam Will'a w policzek, a on od razu objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. - Mamo, tato, wrócę później, bo na ognisko jeszcze idziemy - spojrzałam na obojga.

- Zero alkoholu - ostrzegł ojciec, na co wywróciłam oczami.

- Dopilnuje ją - Will poczochrał mi włosy.

- Bawcie się dobrze - uśmiechnęła się mama. 

- Dziękuje! - skierowaliśmy się do wyjścia. - Serio dopilnujesz? - prychnęłam, kiedy opuściliśmy dom.

- Nie wiem, jakby zareagował Alan, gdybyś wróciła pijana, a ja jeszcze miałem ciebie dopilnować - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi do auta. - Będziesz pić pod moim okiem z umiarem.

- Och, dobrze... tatusiu - mruknęłam zadziornie.

$$$$$$$$$$$$$$$

William

Wyglądała tak pięknie, w sumie jak zawsze. Mam piękną dziewczynę, mam piękną Jane. Nie spodziewała się, że ja naprawdę zapamiętam to, jak chciała iść na koncert Kings of Leon. Z biletami się trudziłem z dwa tygodnie, ale dla jej szczęścia nie miałem zamiaru odpuszczać. Teraz widzę jej radość, jej uśmiech, jej fascynacje i to dzięki mnie, to ja jej to sprawiłem. Czuje sam satysfakcje z tego, że moja dziewczyna jest szczęśliwa.

Naprawdę mogę to mówić teraz - moja dziewczyna. Jane jest moja, moją dziewczyną. Kilka miesięcy temu jej nienawidziłem, a teraz kocham ponad życie. Naprawdę życie jest nieprzewidywalne, bo przez tyle lat nienawidziliśmy siebie, a teraz jesteśmy razem.

Przyglądam się jej, kiedy z wielką ekscytacją patrzy na scenę, gdzie gra jej zespół. Jane jest taka piękna, cała moja. Uwielbiam patrzeć na jej długie, czekoladowe włosy i wplątywać w nie dłonie i ciągnąć. Uwielbiam patrzeć na jej długie i szczupłe nogi, które teraz pokazała, zakładając czarną spódniczkę. Jej tyłek także jest idealny i mam ochotę włożyć rękę pod tą spódniczkę i go ściskać i pozostawić fioletowe ślady. Jest idealna i cała moja, a mną aż rzuca, kiedy widzę, jak faceci się na nią gapią. 

Po chwili zobaczyłem, jak jakiś koleś stanął dosłownie obok niej ramie w ramię, a ona dalej zahipnotyzowana śpiewem wokalisty nie zdaje sobie sprawy, że facet obok niej się na nią patrzy jak wygłodniały. Aż, kurwa mać, chciałem podejść i mu przyjebać, naprawdę. Jedynie co zrobiłem, to objąłem Jane wokół i przyciągnąłem do siebie.

- Spokojnie, nie ucieknę - uśmiechnęła się i splotła nasze dłonie.

- Jesteś moja - wyszeptałem jej w ucho, a w tym samym czasie spojrzałem wrogo na gościa, który tylko spogląda na mnie wrednie.

Jane odwróciła się w moją stronę i stanęła na palcach, żeby tylko złączyć nasze usta w czuły i namiętny pocałunek. Objąłem ją wokół i z satysfakcją zachłannie całowałem moją kobietę życia.

$$$$$$$$$$$$$$$

- Jezu, to jeden z najlepszych moich dni w życiu! - rzuciła zafascynowana, kiedy opuściliśmy teren, na którym odbył się koncert. - Tak bardzo ci Will dziękuje, jejku! - przytuliła się do mnie.

- Dziękowałaś tyle razy... - mruknąłem. 

- Ty o tym pamiętałeś, ja zapomniałam i... jejku - cały czas mówiła jak zauroczona czymś.

- Nie mógłbym zapomnieć o tym - splotłem nasze dłonie i poprowadziłem do samochodu. 

- Jesteśmy spóźnieni na ognisko? - spytała.

- Trochę, ale zrozumieją - otworzyłem jej drzwi do auta. - Połowa i tak już najebana, bo pisałem z Zack'iem - prychnąłem.

- Mam nadzieję, ze Ashley trzeźwa - spoważniała.

Wiem, że Jane od początku była o nią zazdrosna, a ja nie mogłem dostrzec tego, jak wiele cierpienia jej sprawiam. Przez to, że lubiłem patrzeć na jej zazdrość i to było w sumie słodkie, a ona tak naprawdę cierpiała... Nigdy sobie tego nie wybaczę, że robiłem to wszystko umyślnie. 

Ja naprawdę Ashley nie lubiłem i jej nie lubię - jest tępa, jest głupia jak but, a ona była o kogoś takiego zazdrosna... Na całe szczęście, to wszystko minęło i jej cierpienie minęło, choć i tak zauważam dalej, jak jest zazdrosna o nią. Nie ma o co, jak już jestem jej do końca życia.

- Chcesz z nią porozmawiać? - spytałem.

- Tak, najwyższa chyba pora... - westchnęła i spojrzała na siebie w lusterku. - Ale i tak jej nie lubię - dodała rozbawiona.

- Nie ty jedna - prychnąłem. - Naprawdę myślałaś, że ona mi się podoba? - spojrzałem na nią przelotnie.

- No, czasami się tak zachowywałeś... - rzuciła niewinnie.

- Nigdy tej idiotki nie lubiłem - zaśmiałem się, na co u niej pojawił się delikatny uśmieszek. - Więc nie masz już być o co zazdrosna - położyłem rękę na jej kolanie.

- Kocham cię i dziękuje jeszcze raz - odpięła pasy i nachyliła się nade mną. Jej usta spoczęły na moim policzku i zaczęła zjeżdżać niżej, a ja zacząłem się robić twardy. 

- Przestań, prowadzę - próbowałem się skupić na drodze, a nie na tym, że seksowna laska właśnie mnie całuje i trzyma niebezpiecznie blisko rękę obok mojego krocza.

- Prowadź, nie przeszkadza mi to... - wymruczała kusząco i zaczęła całować moją szyję.

Spiąłem się, kiedy jej dłoń zaczęła poruszać się blisko mojego krocza. Robiła to znowu. Kusiła mnie. Jane to mała cwaniara i cholernie mnie podnieca. Ona wie, jak włączyć mi wszystkie zmysły, jak w ogóle włączyć facetowi zmysły. 

- Poczekaj, aż ci się odwdzięczę - ostrzegłem ją i poprawiłem się na fotelu.

- Czekam... - szepnęła uwodzicielsko i chwyciła mnie za kroczę.

$$$$$$$$$$$$$$$

Jane

Weszliśmy na wielką polanę i już z daleka mogliśmy dostrzec, jak grupka ludzi bawi się na całego z alkoholem przy wielkim ognisku. Jest już ciemno, gwiazdy na niebie pojawiają się co parę minut i wokół nas jest tylko las, który coraz bardziej robi się mroczniejszy. 

- Ooo, są i oni! - krzyknął podpity Zack, który z trudem uniósł się z pnia drzewa, który służył za siedzenie.

- Cześć wszystkim - przywitałam się z delikatnym uśmiechem.

- Jane! - podbiegła do mnie Caroline. - Nie uwierzysz! - szepnęła podekscytowana. - Josh i Mia całowali się, oni cały czas się całują! - rzuciła i wskazała na dwojga.

Spojrzałam na nich i muszę naprawdę przyznać, że w tym świetle wyglądają jak para. Mia siedzi mu na kolanach i od czasu do czasu coś szepce, a on obejmuje ją wokół i nie wypuszcza z objęć. Wyglądają naprawdę słodko i dziwi mnie to, że dalej nie są razem. To samo tyczy się Caroline i Patrick'a, którzy niby coś ku sobie mają, ale dalej nic w tym kierunku nie robią.

- Słodko - spojrzałam na blondynkę przed sobą.

- Noo! - pisnęła.

- A jak tam z tobą i Patrick'iem? - spytałam.

- Powiedziałam mu, że potrzebuje jeszcze czasu - usiadłyśmy na jednym z pniu.

Spojrzałam przelotnie na Williama i zobaczyłam, jak już z piwem w ręku gada z chłopakami. Jego wzrok skrzyżował się z moim i uśmiechnął się do mnie zadziornie, na co ja zarumieniłam i powróciłam do kontaktu wzrokowego z Caro.

- To znaczy, że chce z tobą związku? - spytałam i naprawdę powstrzymywałam się, żeby nie spojrzeć na Williama, który mnie kusi, kusi, kusi, cholernie kusi, pociąga.

- Tak - odparła.

- Jane.

Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na Ashley, która stoi wyczekująco przede mną. Poczułam irytacje i tą złość, kiedy na nią spojrzałam, ale najwyższy czas naprawdę to wszystko wyjaśnić.

- Cześć - uśmiechnęłam się.

- Możemy porozmawiać? - spytała, a w jej głosie słyszałam smutek.

- Jasne - skinęłam głową i wstałam. 

Wzrokiem poleciałam na Williama, który już zaciekawiony nam się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział mi tylko intensywniejszym wzrokiem na moją osobę i wziął łyka piwa. Naprawdę, wyglądał tak seksownie, że miałam ochotę go tutaj wziąć albo pojechać do domu i tam obracać. Na dodatek założył na siebie koszulę w kratę i rozpiął wszystkie guziki, a ja kocham, jak tak wygląda i w ogóle mężczyźni tak pociągająco w takich koszulach wyglądają.

Z Ashley powędrowałam trochę dalej od reszty i stanęłyśmy przy jednym z zaparkowanych przez chłopaków samochodzie. Odpaliłam przy okazji papierosa i oparłam się o auto, a blondynka wyglądała na trochę zdenerwowaną.

- Co tam? - zaciągnęłam się.

- Jane... - rzuciła smutniejszym tonem. - Ja... Ja nie chcę się z tobą kłócić - spojrzała na mnie.

Nie odpowiedziałam jej, a zaciągnęłam się mocniej. Odwróciłam od niej wzrok i wbiłam w ziemie. Ona chyba już się domyślała, że jestem o nią zazdrosna przez Williama i dlatego między nami się tak dużo zmieniło.

- Ja naprawdę nie wiedziałam wcześniej, że...

- Wszystko jest w porządku, Ash - przerwałam jej. - To było głupie z mojej strony, przepraszam - spojrzałam na nią.

- Nie, to ja przepraszam... - powiedziała, jakby się miała załamać. - Ja naprawdę nie wiedziałam, że ty z Williamem coś... no wiesz, coś was łączy... Wy nienawidziliście siebie, więc myślałam...

- Dlaczego w takim razie wcześniej nie przestałaś tego robić? - spytałam i wypuściłam dym.

- A-ale co..? - spojrzała na mnie zdziwiona.

- No nie wiem, podrywać Williama... - spytałam retorycznie.

Nie odezwała się, a wciągnęła więcej powietrza do płuc i wypuściła je przeciągle. To mnie właśnie zabolało znowu - wiedziała, a nie przestawała. Suka.

- Prze-przepraszam... Ja... Ja naprawdę cię Jane przepraszam... - schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. 

Skrzywiłam się, gdy zaczęła mi tutaj ryczeć. Chyba jest na tyle wstawiona, że emocje nad nią zatriumfowały. Rozejrzałam się dookoła i zaciągnęłam ponownie, słysząc przy okazji jej płacz. Westchnęłam ciężko i podeszłam do niej, a także przytuliłam.

- Ash, spokojnie, nie mam nic do ciebie... Wszystko jest ok.

- Jezu, zachowałam się jak szmata... wobec koleżanki z klasy... - łkała.

Tak, a żebyś wiedziała.

- Wszystko jest już dobrze - uśmiechnęłam się. - Chodź, napijesz się i ci przejdzie - prychnęłam po cichu.

- Napij się ze mną, okej? - spytała, pociągając przy tym nosem i ścierając łzy z policzków.

- Jasne - uśmiechnęłam się.

$$$$$$$$$$$$$$$

- Jane, koniec.

Spojrzałam w górę i dostrzegłam Williama, który w poważniejszej postawie stoi nade mną.

- Tatusiu... - jęknęłam. - Ostatni - wskazałam na puszkę piwa w ręku.

- Nie, Jane, wracamy już - wyrwał mi piwo z ręki i wyrzucił na ziemie.

- Hej, nie dopiłam - mruknęłam i spojrzałam na wylewającą się ciecz z puszki. - Widzisz, co zrobiłeś? 

- Nie dopuściłem do twojego zgonowania - powiedział. - No, chodź, wracamy - poganiał mnie gestem ręki.

- A to niby kobiety marudzą facetom o powrót - prychnęłam i wstałam na wyprostowane nogi, chwiejąc się przy tym.

- Jedziemy do mnie - objął mnie ramieniem i poprowadził do auta.

- Czemu nie do mnie? - spytałam.

- Twoi rodzice i moi gdzieś wyszli, a ja chcę... Zobaczysz.

- Niespodzianka? Uwielbiam niespodzianki - mruknęłam i pocałowałam go w policzek.

$$$$$$$$$$$$$$$

Kiedy otworzył drzwi od swojego pokoju, to od razu powędrowałam do łóżka. Nawet się nie rozebrałam, nie ściągnęłam butów, a po prostu padłam na łóżko. Chcę spać i pewnie zniszczyłam plany Williama, i czuje cholerne wyrzuty sumienia przez to, ale naprawdę chcę spać.

- Jane, rozbierz się chociaż - zaśmiał się i usiadł obok mnie. Zaczął ściągać mi buty ze stóp.

- Ty mnie rozbierz... - mruknęłam i spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.

- Do naga? - uśmiechnął się cwaniacko.

- Nieee, do bluzki tylko - wymamrotałam.

- Czyli majtki tobie też ściągnąć? - ciągnął dalej rozbawiony.

- Will... - sapnęłam.

- Dobrze, dobrze, skarbie - uśmiechnął się i chwycił za moją spódniczkę.

Jego dłonie są tak przyjemne, że na całe wieki mógłby mnie dotykać. Westchnęłam, kiedy przejechał po długości moich ud i wsuwał ręce pod spódniczkę i tak w kółko. Nie ściągał jej ze mnie, a tylko dotykał mnie wszędzie. 

Powędrował wyżej i ściągnął ze mnie moją skórzaną kurtkę, pozostawiając w bluzce na ramiączkach z dekoltem i wiązaniami krzyżowanymi na nim. Rzucił ją niedbale na krzesło i po krótkiej chwili podwinął materiał bluzki do góry i nachylił się nade mną. Zaczął mój brzuch obdarowywać czułymi i mokrymi pocałunkami, a ja od razu zaczęłam pojękiwać pod nosem z przyjemności. Wplotłam dłonie w jego włosy i chyba domagałam się więcej.

Moje ciało się rozgrzewa, a prąd i odczucie mrówek dają znak na kobiecości, że robię się coraz bardziej podniecona i wilgotna. Jego dłonie w powolnym tempie suną po mojej talii prosto do bioder. Chwyta mnie za materiał spódniczki i zsuwa ją ze mnie. Czuje już jego dłonie na moich udach, później na kolanach, łydkach i stopach. Zdjął ze mnie spódniczkę i ją także rzucił gdzieś niedbale. 

Po chwili poczułam jego usta na biodrach. Schodził z nimi niżej i całował moje uda - moją zewnętrzną część, a zaraz wewnętrzną i aż zaczęłam się zwijać z rozkoszy. Ja pragnęłam więcej, czegoś więcej, do czego się jeszcze nie posunęliśmy, a chyba tego w tej chwili zapragnęłam.

- Will... - sapnęłam.

- Tak? - całował czule moje uda, a później znowu powrócił na brzuch.

- To dziwne, ale... - zrobiłam pauzę, żeby tylko uśmiechnąć się zawstydzająco. - Chcę więcej... - westchnęłam.

- W jakim sensie, skarbie? - szepnął i nachylił się nade mną. Jego usta zaczęły kusić moje. Podgryzał, lizał i kąsał cały czas.

Nawet nie udawało mi się tego powiedzieć wprost, bo takie skrępowanie czułam. Alkohol mi w tym ani trochę nie pomagał, nic. Milczałam i przegryzałam wargę, którą on się bawił, a w między czasie męskie dłonie doprowadzały mnie do skrajności poprzez sam dotyk. Znowu czuję się jak dziewica.

- Chcesz więcej..? - szepnął kusząco.

Wie już o co chodzi, ale na siłę próbuje mnie zmusić, bym to sama powiedziała. On uwielbia ze mną pogrywać i chyba teraz mi się odwdzięcza za to, co zrobiłam mu w aucie.

- Tak, bardzo... - sapnęłam i uniosłam delikatnie biodra w górę.

- Co chciałabyś..? - dalej kusił.

Ugh, pieprzyć to.

- Zrób mi dobrze.

Ależ ja jestem bezpośrednia.

Z jego strony usłyszałam cichy pomruk rozbawienia, a także zjechał już pocałunkami niżej. Zaczął obdarowywać mój mostek, brzuch i zjeżdżał niżej.

- Chcesz? Bardzo chcesz? - spytał.

- Proszę... - jęknęłam.

- Co tylko sobie zażyczysz - szepnął i pocałował moje podbrzusze.

Zaczął sprzedawać mi mokre pocałunki na podbrzuszu, dosłownie nad materiałem bielizny. Ja wariuje, ja szaleje i naprawdę chcę już go poczuć, chcę poczuć jego język i usta, które doprowadzają mnie do orgazmu. 

Jego dłonie powędrowały pod moje uda, które po chwili podniósł i zawiesił na swoich barkach. O jezu, jak to mnie już podnieca. Dosłownie jest przed moim wejściem i chyba zaraz go sama zmuszę siłą, żeby przywarł ustami do mojej mokrej cipki.

I nagle poczułam jego pierwszy pocałunek na materiale. Jęknęłam i cała się spięłam, jak padł drugi, a później trzeci. Zaczął w powolnym tempie całować moją kobiecość przez materiał, a jego dłonie sunęły w górę i zatrzymały się na biodrach. Złapał za skrawek bielizny i zaczął ja ze mnie zsuwać.

Palę się z rumieńców, ale nie wiem czemu. Widział moją cipkę, ale nie z takiego punktu. Dotykał ją nawet, ale nigdy nie smakował, nigdy nie uprawialiśmy seksu oralnego, jedynie co, to były palcówki i obciąganie. 

Zsunął ze mnie bieliznę tak, że moja kobiecość się ukazała. Chciałam już zacisnąć uda, ale nie mogłam, bo wtedy udusiłabym Williama. Ściągnął moją bieliznę i ponownie położył moje nogi na swoich barkach, a sam zawisł nad moją cipką, która jest cała mokra przez jego wyczyny.

Zaczął całować moje łono, aż w końcu zjeżdżał na dół. Jęknęłam, kiedy obdarował moją łechtaczkę pocałunkiem i wplotłam dłonie w jego włosy.

- Cała moja.

Jeszcze bardziej zrobiłam się mokra, kiedy wyszeptał to w moją cipkę. Zaczął całować, aż w końcu językiem przejechał po całej długości i znowu obdarował łechtaczkę pocałunkiem. Poczułam to mrowienie, które z każdą sekundą się nasila. Poczułam to ciepło, które mnie aż pali. Ta przyjemność, która doprowadza mnie do skrajności. Jestem okropnie podniecona, mokra i to wszystko jego wina.

- Jesteś mokra i słodka - znowu przejechał językiem, a ja jęknęłam i pociągnęłam za końcówki jego włosów. - I moja - dodał.

Niespodziewanie przywarł ustami do mojej kobiecości i zaczął ssać, lizać moje soki i całować. Ja się wiłam pod nim, szalałam i szczytowałam. Czuje się zazdrosna, bo on zna się na rzeczy, wie, jak mi dogodzić, jak sprawić przyjemność, ale to oznacza, że jest wprawiony i czuje się zazdrosna, bo robił to już innym dziewczynom. 

Pojękiwałam cały czas i stękałam. Doznaje pierwszy raz tak pięknego uczucia, a to doznaje właśnie z nim, z Williamem. Po chwili poczułam jego język w sobie, którym sprawie ruszał i doprowadzał mnie do końca. Zaczynam cała się spinać i głośniej pojękiwać. Jego język coraz szybciej mi sprawia przyjemność. Całuje mnie, liże, kąsa, ssie i ja już nie wytrzymuje. Moje plecy wygięły się w łuk, a sama zacisnęłam dłonie na jego włosach.

Zaczynam szczytować, doznawać drugi raz nieznanego mi dotychczas uczucia, przyjemnego i wspaniałego orgazmu, przeżytego z nim, z Williamem. Pierwszy raz odczułam to wtedy, kiedy za pierwszym razem uprawialiśmy seks, choć później i tak były wyjątkowe. Teraz seks oralny znowu dla mnie jest nowością, nowym uczuciem, cholernie przyjemnym i innym.

Zwalnia swoje ruchy i teraz mnie tylko całuje w spokojnym tempie i pozwala dochodzić. Kocham go i dziękuje za tą przyjemność. Dobrze, że w jego domu jesteśmy sami, bo moje jęki roznoszą się po całym budynku. 

- Jesteś wspaniała - wymruczał i obdarował mnie ostatnim pocałunkiem. - Powinienem ciebie częściej smakować - nachylił się nade mną.

- Will..? - sapnęłam i spojrzałam na niego, a moja klatka piersiowa prawie obija się o jego.

- Tak, skarbie? - spytał.

Uniosłam się i ujęłam jego policzek. Obdarowałam go czułym pocałunkiem i smak Williama tym razem był pomieszany z moim, ale nie przeszkadza mi to.

- Mogę teraz ja? - zapytałam.

~~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro