-10-
Dzień meczu gimnazjum Raimona i liceum Zeusa, domek treningowy
-Chłopaki kiedy w końcu jedziemy?! -Krzyknęłam już poirytowana tym czekaniem
-Jeszcze nie ma Jacka -Odparł Max
-Znowu uciekł do klopa?! Jezu! -spadłam z krzesła -Kurwa!
-Skąd ta wulgarność panno Adachi? -Zaśmiał się ze mnie Erick
-Bo mogie!
Nareszcie do domku wpadł Mark z Jackiem
-No nareszcie! Gdzie był?
-Pod ławką w matematycznej -Powiedział zdyszany Mark
-No dobra jadymy? -Cholera zachowuje się dzisiaj jak Mark... Skąd ta podnieta?!
-Jadymy! -Krzyknął Mark puszczając Jacka
Po chwili pchania się przez drzwi na przystanku pojawił się Inazuma Karawan z którego wysiadł trener Hibiki. Cała drużyna zaczęła wbiegać do autobusu, udało mi się zająć miejsce z tyłu, obok Axela. Hyhy, będę go nawiedzać. Nie spodziewałam się jednak tego, że jeżyk w planach miał założenie słuchawek i ignorowanie mnie. No po prostu zajebiście. Gdy pojazd wystartował trener zaczął czytać obecność.
-Mark
-Jestem!
-Max
-Jestem!
-Kevin
-Jestem!
-Aiko
-Ja być! -Wszyscy zaczęli się na mnie gapić jak na debila.
-Axel....Axel!
Szturchnęłam go łokciem, on popatrzył się na mnie po czym machnęłam głową w stronę trenera na znak, że go woła
-A, jestem
-Steve
-Jestem!
Trener kontynuował sprawdzanie obecności a ja wykorzystałam moment, że Axel patrzy za okno i wlepiłam swój wzrok w jego twarz. Przy okazji robiąc mu zdjęcia do fapfolderu. Znaczy... no, ten tego... Na czym skończyłam? A! Usłyszałam z tyłu dźwięk otwierania paczki żelków, które otworzył Nethan, dajcie mi żelka! Odwróciłam swoją głowę jak psychopatka
-Nethuś, dasz żelka? -Spytałam psychopatycznym głosem
-Nie, moje -Odparł zakręcając opakowanie
-Kurde! Czemu nigdy mi nie wychodzi udawanie strasznej?! -Krzyknęłam
-Nethan, mogę żelka? -Nagle za Nethanem pojawił się Jim
-AAAA! -Krzyknęli wszyscy i podskoczyli oprócz Axela. Najlepsze było to, że wylądowałam głową na kolanach Axela, on tylko popatrzył się na mnie obojętnym wzrokiem po czym wrócił do wpatrywania się w okno. Czy to oznacza, że mogę sobie tu poleżeć? Czy by to źle wyglądało? No dobra... Podniosłam się z jego kolan i obczaiłam co dzieje się z tyłu. A z tyłu wystraszony Nethan podaje żelka Jimowi. Widok kosmiczny.
-Jim, nauczysz mnie jak być straszną? -Spytałam chłopaka z długimi włosami
-Eem...
-Dobra nie musisz -Odparłam po czym wróciłam do wpatrywania się w jakże piękne krzesło przede mną. Spać mi się chce... Dobra zdrzemnę się trochę. Zamknęłam oczy i oddałam się krainie morfeusza.
Obudziłam się po godzinie gdy już mieliśmy tylko 5 minut drogi przed sobą. Jak tu wygodnie... taka ciepła podusia.. Zaraz chwila... Czy ja właśnie leże na ramieniu Axela a on nie reaguje?! Okej... To wykorzystam sytuacje i poudaje, że jeszcze śpię. Niestety zbyt długo czasu nie miałam ponieważ karawan się zatrzymał. No dobra... Przeciągnęłam się, ubrałam klubową bluzę i po kolei zaczęliśmy wychodzić z pojazdu. Gdy już wszyscy znaleźliśmy się na ziemi naszym oczom ukazał się... hmm... to chyba był stadion na którym mieliśmy zagrać dzisiejszy mecz.
-Że to jest stadion? -Spytałam powietrza
-Chyba tak... -Dostałam odpowiedź od Maxa, debilu nie Ciebie pytałam
-Czy to stadion czy nie, mamy mecz do zagrania! -Krzyknął Mark ze swoim firmowym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Okej... Zacznijmy od tego. Jak tam się wchodzi? -Spytałam
-Eeem... -Odparł Mark szukając jakiegoś wejścia -Jak poszukamy to na pewno znadziemy wejście! -Krzyknął znów ze swoim firmowym uśmiechem
Zaczęliśmy krążyć wokół stadionu szukając wejścia. Po jakimś czasie w końcu je znaleźliśmy i weszliśmy do środka. O mój boże... Jakie to je wielkie!
-Aha...
Znaleźliśmy szatnie, przebraliśmy się i ruszyliśmy na rozgrzewkę. W ty czasie chłopaki opowiadali mi o tym całym Reyu Darku, jaki to on zły nie jest i tak dalej... Czy ja wiem? Może nie będzie tak źle. Podczas rozciągania się zobaczyłam na trybunach sylwetkę chłopaka. Zobaczyłam, że ma dredy związane w kucyk, na jego plecach powiewała peleryn, a ubrany był w... strój raimona?!
-Ej czy ktoś z nas nie poszedł na trybuny się przejść? -Spytałam Marka który zaczął rozglądać się dookoła
-Nie, wszyscy są, nawet Jack. -Odparł
-Patrz. -Wskazałam palcem w stronę chłopaka stojącego na trybunach. Mark tylko wytężył wzrok po czym powiedział.
-J-Jude?! -Wszyscy popatrzyli na chłopaka w pomarańczowej opasce na głowie
-Gdzie ty masz Juda? -Spytał go Nethan
-Czy tam nie stoi Jude?! -Evans podbiegł bliżej i wskazał palcem chłopaka w dredach.
-Ty no faktycznie! Przyszedł niszczyć nasz mecz czy co?! -Zerwał się Swift i podbiegł do Marka.
-Skoczę po trenera! -Krzyknęłam po czym pobiegłam do pana Hibikiego. -Trenerze, tam stoi chłopak w dredach i stroju Raimona. Drużyna mówi, że to Jude czy jakoś tak...
Trener tylko wstał, podszedł do owego chłopaka po czym zszedł na dół razem z nim. Drużyna zbiegła się wokół trenera.
-Więc dzisiaj do naszej drużyny dołącza genialny strateg, Jude Sharp. -Powiedział trener
-Ale jak to, w dniu meczu? -Spytał Mark
-Tak, od dzisiaj Jude będzie grał w drużynie gimnazjum Raimona
-Czy powie mi ktoś w końcu skąd wy go wszyscy znacie?! -Krzyknęłam na cały stadion
-Jude, jest kapitanem, a raczej był kapitanem Akademii królewskiej -Odpowiedział mi Nethan
-Ale co? Porzucił swoją drużynę, żeby grać z nami?
-Długa historia, opowiem Ci po meczu
Nagle za nami pojawiła się drużyna Zeusa na której czele stała... Dziewczyna?! A nie chwila... To tylko chłopak z długimi włosami, uff. Cholernie mi kogoś przypomina ale nie wiem kogo. Podeszli do nas bliżej, fajne mieli stroje. Mark podszedł do owej drużyny i przywitał się z tym CHŁOPAKIEM Aiko zapamiętaj, to jest chłopak, ja wiem, że ciężko jest Ci przyswajać nowe informacje ale zapamiętaj to, i przestań mówić do siebie bo to jest dziwne. Podbiegłam do Marka.
-A no witam panowie -przywitałam się
-...
-Aiko Adachi, jedyna, innowacyjna i niezastąpiona dziewczyna w drużynie gimnazjum Raimona. -Przedstawiłam się i wystawiłam rękę.
-To twój pierwszy mecz -szepnął do mnie Mark na co ja tylko nadepnęłam jego nogę.
-Aphrodi, kapitan liceum zeusa -złapał moją rękę -Chyba naprawdę jesteście słabą drużyną skoro przyjęliście dziewczynę do zespołu -Zaśmiał się
-A w ryj chcesz? Czy tam, gdzie cię bardziej zaboli, o ile masz jaja. -Odparłam
-Aiko spokojnie -Uspokajał mnie Mark
-Widzę, że jesteście bardzo pewni siebie. Ale i tak możecie już teraz się poddać. -Znów zaśmiał się
-Dobra, widzimy się na boisku Aphrodzio. -Zbliżyłam swoją twarz do jego po czym odwróciłam się i odeszłam. Trzeba grać twardą, żeby nie wiedzieli, że już dawno masz pełne gacie. Dobra Aiko, damy radę.
Uwaga uwaga! Koniec 10 rozdziału! Przy okazji chciałabym podziękować za już 1000 wyświetleń pod tą ksiażką *.* Jesteście wielcy. Nareszcie publikuje ten rozdział tak długo wyczekiwany przez Amelcię xD Właśnie do głowy wpadł mi pomysł który bardzo ją uszczęśliwi, ale to za niedługo. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro