Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•°•Prolog•°•

SPRAWDZONY ✔

Perspektywa Węgrów

Dzień był wietrzny. Ba, wręcz mogłem śmiało stwierdzić, że wiało w chuj. Wczesnym rankiem, kiedy to chciałem skierować swój krok do sklepu, by zakupić w nim zaopatrzenie do lodówki i inne potrzebne rzeczy, gdy to wyszedłem z domu, czułem się tak jakbym zaraz coś miałoby mi urwać głowę. Nawet nie wyszedłem poza teren mojej posiadłości, a od razu zawróciłem.

Gdy tylko to zrobiłem zsunąłem się po zamkniętym wcześniej meblu i masowałem odruchowo swoje ramiona.

- Heh, Lengyelország pewnie by powiedział, że za bardzo dramatyzuję i już dawno wracałby z zakupów. - Zaśmiałem się nerwowo na moje słowa, a później w międzyczasie zdejmując kurtkę zastanowiłem się nad nimi. Dawno nie słyszałem jego głosu. Właściwe... Wszyscy go nie słyszeli od wieków. Po tym co miało miejsce w tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym, stał się bardziej.. Lękliwy? Cóż, lękliwy to może złe słowo, chyba można to określić bliżej jako "speszony wszystkim czego nie zna". Tak, dokładnie. To chyba najbardziej trafne określenie jakie znalazłem do tej pory. - Biedny Lengyelország...  - Westchnąłem cicho sam do siebie i skierowałem swój krok do kuchni.

Wyjąłem z chlebaka cały bochenek i zacząłem to ostrożnie kroić. Gdy już skończyłem, wziąłem te trzy kromki, które były przeznaczone do spożycia, a resztę odłożyłem na miejsce.

Zacząłem przyrządzać nasz poranny posiłek, w końcu musimy prawidłowo się odżywiać, racja?

Na wcześniej wyciągnięty nóż nabrałem odrobinę masła i posmarowałem nim chleb. Moja głowa była pełna pomysłów i twórczych intencji co do naszego dzisiejszego prowiantu. Z koszyka, który znajdował się na stole chwyciłem kilka warzyw, po czym zacząłem je po woli kroić w plasterki. Po skończonej czynności sięgnąłem do lodówki po inne składniki i stopniowo moje myśli stawały się rzeczywistością.

Gdy uporałem się z przygotowaniami usłyszałem czyjeś kroki, które stawiane były na naszych skrzypiących schodach.

- Ocho, Pewnie Lengyelország już wstał. - Rzuciłem krótko do siebie i uśmiechnąłem się promiennie. Kątem oka dostrzegłem jak zaspany siada przy stole i czeka na podanie mu jego dzisiejszego śniadania. - Jak to mówi Francja, Bon appéti! - Powiedziałem i przysunąłem do niego talerz, na którym znajdowała się moja wcześniej przyrządzona kreacja. Polska nie jadł zbyt dużo, nie wiem niestety co było tego przyczyną. Jakieś dziwne, jak to kiedyś ujął, ,,tiki" po wojnie? Może jednak winny tutaj jestem ja, co jeśli dania przyrządzane przeze mnie mu nie smakują?

Zestresowałem się tą myślą i spojrzałem na swojego brata. Widać było, że że smakiem zajada przyrządzony posiłek. Odetchnąłem z ulgą i zacząłem uspokajać siebie w duchu, że to na pewno nie moja wina.

Niedługo później sam dosiadłem się naprzeciw niego i z początku przyglądałem się jak on je, a później sam zacząłem. Przy okazji wyjrzałem przez okno. Świetnie! Wiatr ustał.

•°•°•°•

PHTFFFFF-
CO SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?
Jakim cudem ja się za to zabrałam?
Co-?

Moi drodzy, powiedzcie czy podoba wam się sama geneza opowiadania i czy prolog przypadł wam do gustu :^

Z chęcią usłyszę waszą opinię i to co mogłabym ewentualnie zmienić.

Tak ogólnie, to jeszcze w tym tygodniu postaram się napisać jeden rozdział ,,III Rzesza x Polska" i w końcu dokończyć tłumaczenie drugiego rozdziału ,,Nowa Kreskówka" c:

Miłego dnia :x

Opublikowane: 28-03-2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro