Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Następne dni były dla Harry'ego po prostu koszmarem. Pomfrey wypuszczała go z łóżka jedynie do ubikacji, a jego jedyną towarzyszką stała się wiecznie znudzona Elizabeth. Remus również pojawiał się co jakiś czas, ale nie mógł przebywać z chłopakiem całymi dniami, miał również swoje obowiązki dla Zakonu.

Severus, kiedy tylko odzyskał przytomności, chciał zabrać syna z powrotem do Hogwartu i pozwolić mu odpocząć w swoich komnatach, ale szkolna uzdrowicielka kategorycznie zabroniła jakiejkolwiek podróży magicznymi metodami.

Nie chcąc doprowadzić do kłótni, Harry poddał się i uspokoił ojca mówiąc, że nie będzie tak źle i kiedy tylko mu się poprawi od razu wróci do szkoły. W duchu cieszył się, że od OWUTEM-ów dzieli go półtora roku. Z ilością opuszczonych lekcji nie był nawet pewny, czy uda mu się przyzwoicie zdać do następnej klasy.

Kiedy wreszcie pozwolono mu wyjść z pokoju, odkrył, że to jedynie pogorszyło sprawę. Będąc praktycznie przykutym do łóżka, nie musiał znosić spojrzeń Syriusza, pełnych cierpienia i zdrady. Pełne dezaprobaty spojrzenia, które rzucał Blackowi Remus tylko pogarszały sprawę. Harry miał wrażenie, że to właśnie z jego winy ta dwójka praktycznie ze sobą nie rozmawia.

Tydzień po jego nagłym pojawieniu się na Grimmauld Place otrzymał zgodę na zafiuukanie do ojca, ale jedynie na kilka godzin, później miał z powrotem wrócić do Kwatery Głównej. Naturalnie w jego gabinecie już znajdował się Draco, który, gdy tylko Harry wyłonił się z płomieni uwiesił mu się na szyi.

– Ty głupi, głupi, głupi...! –krzyczał, a całe jego ciało drżało. Harry trzymał go kurczowo przy sobie i pozwalał opierać czołem o swoje ramię. Wystarczyło mu, że czuł bliskość blondyna. Przez ostatni tydzień nieustannie po jego głowie krążyły tysiące scenariuszy, w których niezadowolony Czarny Pan może go skrzywdzić. Myśli nie opuszczały go na jawie i torturowały w snach, zupełnie jakby krnąbrny los, nie mogąc torturować jego ciała, postanowił znęcać się nad umysłem.

– Kiedyś naprawdę przykleję cię do łóżka w naszym dormitorium – zagroził Draco. –Będę cię karmił i dawał pić przez butelkę ze smoczkiem dla niemowląt.

Kąciki ust Harry'ego wygięły się w ciepłym uśmiechu. Dłonie wolno, niemal leniwie śledziły linię kręgosłupa na plecach Malfoy'a . Zaciągnął się delikatnym zapachem kawy i specyficzną wodą kolońską. Zawsze narzekał, że Draco używa jej za dużo, ale teraz nie grało to dla niego żadnej roli. Złożył delikatny pocałunek na skroni arystokraty. Alabastrowa skóra była miękka i przyjemnie chłodna, jasne włosy łaskotały mu nos i policzek.

– Bałem się, że cię skrzywdzi – wyszeptał. Jego oddech owiał ucho Malfoy'a wywołując u chłopaka dreszcz. Kątem oka Harry dostrzegł jak na twarzy jego ojca pojawia się ledwo widoczny uśmiech. Ostrożnie poluzował swój uścisk na ciele przyjaciela i podszedł do Severusa. Nie dało się ukryć zmęczenia wyraźnie odciśniętego na twarzy mężczyzny. Sine półkola pod oczami były teraz wyraźnie widoczne na tle bladej skóry. Nie zdołało się ukryć także lekkie drżenie dłoni – skutki długotrwałego Cruciatusa, z którymi walczył też Harry.

Severus wyciągnął ręce i złożył je na barkach chłopaka.

– Myślałem już, że cię straciłem – wyszeptał tak, by słyszał go jedynie syn. – Byłem przerażony, kiedy zdałem sobie sprawę do kogo należy patronus.

Harry oblał się czerwonym rumieńcem i wbił wzrok w podłogę.

– Zrozumiem, jeśli będziesz wściekły. – Ton jego głosu wydał się bardziej zrezygnowany. Wszystkie myśli chłopaka wręcz wyły i przypominały o niedawnej rozmowie z Syriuszem. Zawód w spojrzeniu, drżenie rąk, trzask drzwi. W kółko i w kółko odtwarzane w głowie, niczym zapętlona melodia z upiornego horroru.

–Co? – Severus wpatrywał się w chłopaka ze zdumieniem. Nie miał pojęcia o co chodzi, nie wiedział nawet, czy chce rozumieć. W jaki sposób nagle przeszli do tego tematu?

– Mój patronus – podsunął Harry. – Zrozumiem, jeśli jego postać... to kim jest...

– Harry. – Severus dość stanowczo przyciągnął do siebie syna. – Naprawdę myślisz, że mógłbym być zły o to, że twój patronus to Rogacz?

Widząc nagłe zainteresowanie ze strony Dracona wyciągnął różdżkę i rzucił nią szybkie Muffliato.

– Harry, spójrz na mnie – polecił delikatnie unosząc podbródek chłopaka dwoma palcami. – Nie jestem zły. Nigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl. W pewnym sensie cieszę się, że zachowała się w tobie również część Jamesa Pottera. Byłbym głupcem, gdybym próbował wymazać z ciebie człowieka, który, mimo nienawiści do mnie, uratował ci życie i uznał za syna. Masz oczy swojej matki, moje nazwisko, a więc sprawiedliwie byłoby, gdyby Potter również miał swoją część w twoim sercu. Nie mam prawa ci tego zabronić, ani nakazać jeśli już o tym mówimy.

Ostrożnie otulił syna ramionami zamykając go w uścisku.

– Obiecaj mi, że więcej nie będziesz się narażać. – Jego głos zabrzmiał niemal błagalnie przez lekko załamującą się nutę. Harry zesztywniał w jego objęciach, a palce zacisnęły się na ubraniach Mistrza Eliksirów tak mocno, że aż pobielały mu knykcie.

– Musiałbym skłamać – powiedział gorzko. Czuł napięcie, które ogarnęło całe ciało jego ojca. Wiedział jak bardzo muszą go ranić te słowa, jak wiele niepokoju wywołują, ale nie miał już siły by go okłamywać.

Przerwał im zegar, który nieubłaganie zaczął wybijać dziesiątą.

– Muszę już iść – odezwał się w końcu Severus i cofnął zaklęcie. Draco, który w tym czasie najwyraźniej zaczął się nudzić, teraz poderwał się z kanapy.

– Minerwa i Albus sprzysięgli się przeciwko mnie i teraz muszę pilnować tych wszystkich durni, żeby nie dorobili się cukrzycy w Miodowym Królestwie.

Harry uśmiechnął się na wspomnienie wypadów do Hogsmeade i późniejszego krycia słodyczy we wszystkich zakamarkach dormitorium. Wtedy wszystko wydawało się odrobinę łatwiejsze.

Patrzył za oddalającym się ojcem i już po chwili zostali z Draco sami w prywatnych kwaterach Mistrza Eliksirów.

– Jesteś sztywny jakby ci ktoś wsadził w tyłek Nimbusa – prychnął Malfoy obejmując go od tyłu. Podbródek chłopaka spoczął na jego ramieniu. Harry oddałby wszystko, byleby Draco nie odsuwał się już nigdy. Przymrużył oczy i przechylił głowę dotykając nią skroni drugiego nastolatka.

Jedna z dłoni Draco odczepiła się od jego torsu i powędrowała w górę aż nie zagłębiła się we włosach Harrisona. Chłopak mruknął z przyjemności na delikatne czułe przeczesywanie placów.

– No już, już – zaśmiał się Malfoy i ostrożnie poprowadził go do kanapy. – Teraz mam cię całego dla siebie i nawet nie muszę się martwić, że ktoś nam przeszkodzi.

Harry nawet nie starał się stłumić śmiechu. Nie wiedział jakim cudem, ale Draco zawsze czytał z niego jak z otwartej księgi. Blade dłonie obróciły go wokół własnej osi i delikatnie popchnęły na kanapę. Malfoy zawisnął nad nim kładąc ręce po obu stronach jego głowy.

– Ja się nie dzielę, a już na pewno nie z jakąś małą dziewuchą – mruknął blondyn całując go. Harry przez chwilę nie potrafił wyjść z szoku, a potem zaczął się śmiać. Głośno.

– Naprawdę, Draco? – wydukał, kiedy pierwsza salwa rozbawienia minęła. – Jesteś zazdrosny o Elizabeth?

Widząc czerwone policzki i błysk wyzwania w szarych oczach nie potrzebował już słownego potwierdzenia.

– Ona nie ma nawet dziesięciu lat! Naprawdę uważasz, że mógłbym.... – Przerwał mu kolejny pocałunek. Miękkie usta Draco na jego własnych. Chłodna dłoń powoli śledząca linię jego kręgosłupa.

– Nie podoba mi się, jak się do ciebie klei –warknął w końcu Malfoy przygryzając skórę z boku jego szyi. Kolejne ciche mruknięcie wydobyło się z gardła Harrisona. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak rzadko mogli sobie pozwolić na taką bliskość. Było to zbyt niebezpieczne.

Myśli Harry'ego niespodziewanie zeszły na temat Lucjusza Malfoy'a. Mężczyzna jasno pokazał jak daleko jest w stanie się posunąć do ochrony honoru rodu. Chłopak nie chciał sobie nawet wyobrażać co ten by zrobił, gdyby stwierdził, że jego syn ten honor nadszarpnął.

Syknął cicho, czując jak Draco skubie zębami skórę na jego obojczyku. Blondyn uśmiechnął się do niego z wyższością.

– Nie wiem, co w tej chwili jest dla ciebie bardziej interesującego ode mnie, ale zabraniam ci o tym myśleć – powiedział, a potem zmarkotniał dostrzegając niepokój w spojrzeniu partnera. – Co się stało?

Harry przygryzł wargę i odwrócił wzrok.

– Myślałem tym, jak na to wszystko zareagowałby twój ojciec – przyznał bojąc się spojrzeć w szare oczy. Czuł jak ciało Draco się spina i znienawidził się jeszcze bardziej, za zniszczenie mu tej chwili spokoju. Chłopak podniósł się i usiadł okrakiem na jego podbrzuszu. Obie dłonie spoczywały teraz na twarzy Harry'ego.

– Spójrz na mnie – zażądał, zmuszając Snape'a do odwrócenia głowy. Harry z zaskoczeniem odkrył, że na jego ustach majaczy półuśmiech.

– Czasem mam wrażenie, że mylisz Malfoy'ów – mruknął. – To ja jestem twoim chłopakiem i zabraniam ci myśleć o kimkolwiek innym kiedy robimy... coś takiego. Tym bardziej nie chcę, żebyś w takiej sytuacji myślał o moim ojcu. To obleśne.

Harry zaśmiał się cicho i zarzucił blondynowi ręce na szyję przyciągając go bliżej do pocałunku.

– Kocham cię, wiesz? – mruknął owiewając ucho chłopaka ciepłym oddechem.

Dopiero po kilkudziesięciu minutach byli w stanie oderwać się od siebie na tyle, by Draco położył się na wąskiej sofie pomiędzy oparciem a Harrym kładąc głowę na klatce piersiowej bruneta. Harry obejmował go ramieniem, a wolną ręką bawił się przydługimi, platynowymi kosmykami.

– Chcesz je zapuścić? – zapytał nagle. Draco poruszył się niespokojnie, ale szybko rozluźnił pod uspokajającym dotykiem drugiego chłopaka.

– Ja... Nie wiem. Nie chcę, żeby ludzie jeszcze mocniej mylili mnie z moim ojcem.

W głosie Draco dało się wyczuć rozpacz. Harry zdawał sobie sprawę, jak bardzo chłopak musi teraz nienawidzić Lucjusza, jak musi nim gardzić.

–Nie jesteś swoim ojcem, Draco – zapewnił go. – Kiedyś udowodnisz to wszystkim. Pozbędziemy się Czarnego Pana i wtedy będziesz mógł być kim tylko zechcesz. Zawsze będę przy tobie.

Dłonie Draco zacisnęły się na jego ubraniu i chłopak ukrył twarz w jego piersi.

– Boję się – mruknął cicho. – Boję się, że pewnego dnia, to wszystko cię zgubi. Ostatnio tak niewiele brakowało. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby on się dowiedział. Straciłem już matkę, Harry. Nie każ mi znosić też twojej śmierci. Nie każ mi znowu tak cierpieć...

Harry zacisnął powieki tłumiąc narastającą w nim panikę. Jak miał powiedzieć Draco, że nie spodziewa się zbyt długiej przyszłości dla siebie, że nie widzi scenariusza w którym miałby przeżyć zabicie Czarnego Pana.

Rozmawiał z dyrektorem i choć Dumbledore tłumaczył mu, że niczego nie mogą być pewni, ale wszelkie dowody świadczyły o wyjątkowej więzi między nim, a Voldemortem. Wężomowa nie powinna być jego talentem. Powiązanie między nim a Slytherinem było zbyt odległe, zbyt zawiłe. Tom Riddle za to, był Dziedzicem, otworzył nawet Komnatę Tajemnic. Albus nie był tego drugiego pewien, ponieważ nie miał jawnych dowodów, a jedynie swoje własne domysły i ścisłe powiązanie Riddle'a z ostatnim otwarciem komnaty wiele lat temu, kiedy zginęła dziewczynka.

Harry wiedział kim była, a Duch Jęczącej Marty dał mu dość jasne wskazówki co to tożsamości Dziedzica Slytherina.

Do tego Snape ostatnimi czasy dziwnie czuł się w towarzystwie Voldemorta. Jego magia zdawała się reagować na tę należącą do Czarnego Pana, a Nagini, jeszcze przed incydentem z torturami, wręcz kleiła się do niego.

Wszystko to sprawiło, że Harry drżał z niepokoju i coraz częściej zaczynał czuć się brudny. Koszmary pierwszego spotkania z boginem na Grimmauld Place prześladowały go niemal cały czas i nie pozwalały oderwać się od mrocznych rozmyślań. Ciągły strach powoli odbierał mu siły, tak fizyczne jak i psychiczne.

Zegar na kominku zaczął cicho wybijać trzecią i Harry zrozumiał, że musi już iść. Obiecał Remusowi, że wróci na Grimmauld Place w porze obiadu, a spóźniał się już godzinę. Niechętnie odsunął się od Dracona składając jeszcze ostatni, czuły pocałunek na jego czole.

Uśmiechnął się smutno schodząc z kanapy i zabierając garść proszku Fiuu. Malfoy nie protestował, ale w jego spojrzeniu widać było głęboko skrywaną panikę i ból. Harry wiedział jak bardzo blondyn chciałby za nim iść. On sam równie mocno chciał teraz zostać.

Nie zawsze jednak dostaje się to, czego się chce.

***

Betowała nieoceniona CreepyQueen13

Kilka słów wyjaśnienia: 

Dlaczego mnie było rozdziału dwa tygodnie? 
Otóż... wylądowałam w szpitalu. Ostre zapalenie płuc i gorączka przez którą zasłabłam... Nie polecam. Teraz jest już ok, w poniedziałek wróciłam do domu i będę się kurowała jeszcze tydzień, ale od razu uprzedzam, że nie oznacza to dla mnie więcej czasu na pisanie. Ominęło mnie w szkole wiele kartkówek, a z powodu praktyk stracę kolejny miesiąc. Na chwilę obecną nie mam też siły na dłuższe siedzenie przy komputerze. Oczy za bardzo mnie bolą, no i większość dnia i tak przesypiam. 

Przepraszam was ogromnie.

CreepyQueen13 Ty zawsze jesteś pierwsza. Bycie betą ma swoje plusy <3 

Julia_Snape_Riddle Rozdział nie był aż tak krótki. Ponad 1700 słów to nie tak znowu mało ;P Syriuszowi chyba większość osób tutaj chciała nakopać, ale spokojnie, poprawi się za niedługo. Jego mózg działa trochę tak jak WindowsXP, potrzebuje czasu na przetworzenie danych XD

user07054229 Syriusz jak wiadomo wszem i wobec jest bardzo impulsywny i szybciej robi niż myśli. Do tego sam ma niezły galimatias w głowie, więc całą frustrację przelał na pierwszą nadarzającą się osobę - Harry'ego.

verecundiam Johnlock życiem <3 

Moru_Kita  
SH)Milczeć! Nie ruszać się, nie mówić, nie oddychać! Próbuję myśleć! Anderson odwróć się! Rozpraszasz mnie!
A)Moją twarzą?
L)Proszę o ciszę! Anderson, odwróć się!

Sylka2000RoxennSnape No cóż może ja jednak rozważę wysłanie Syriusza za firankę, skoro tyle osób go nie lubi... 

vampireinhogwart5 O Matko... Jak mi miło, że ktoś zaproponował coś takiego. Cóż jeśli byłyby osoby chętne, to mogłabym stworzyć grupę na fb. Miło by było was wszystkich poznać i w ogóle... Bóg zapłać za komentarz XD

Dzamelia3435 Dziękuję <3

Olaxfoxy John <3 Mycroft<3 Greg <3 

ancyk123 Biedny Syri... nie sądziłam, że aż tak załamie ludzi. 

LunaMureder Spokojnie, niedługo będziecie walić w ścianę głową kogoś innego. 

Shirochan666 Jak widzisz przytulanka Draco zawsze gotowa do akcji. A tak na poważnie to mam nadzieję, że taka fluffowa odskocznia zdjęła trochę deprechy bo szykuje się niezła bomba emocjonalna. 

Wikioxx Jak mógłby być normalny skoro sama główna postać jest tak walnięta, że aż wspaniała. W sumie jest to drugi serial BBC który obejrzałam i oba jak na razie są moimi ukochanymi. 

Raaf_Black Jeden jedyny we własnej osobie

Isi_emi Już jest, już jest spokojnie. Przepraszam za zwłokę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro