Rozdział 32
Severus siedział przy łóżku swojego dziecka w Skrzydle Szpitalnym. Harry nadal nie odzyskał przytomności, choć gorączka już spadła. Głaskał ciemne włosy chłopca walcząc z ogarniającym go zmęczeniem.
Ostatni dzień października nigdy nie był dla niego najłatwiejszy. Wczorajszej nocy postanowił, po raz pierwszy od prawie siedmiu lat odnaleźć Zwierciadło Ain Eingarp. Mimo że obiecał Albusowi nigdy więcej nie pogrążać się w marzeniach i skupić na wychowywaniu syna, tym razem poddał się tej silnej potrzebie, by raz jeszcze móc spojrzeć w twarz Lily.
Była tam, zawsze czekała. Ubrana w zwiewną kwiatową sukienkę, tak podobną do tej z dzieciństwa. Z włosami niczym ogień, niesfornie wpadającymi na twarz. Szczery uśmiech rozjaśniał jej oblicze. Tym razem przy jej boku stał Harrison. Uśmiechnięty, szczęśliwy, pełen pewności siebie i uporu. Włosy z czoła zaczesane miał do tyłu, skóry nie znaczyła zygzakowata blizna. Na odsłoniętych ramionach brakowało Mrocznego Znaku.
Patrząc na nich, Severus raz jeszcze pogrążył się w rozpaczy. Na nowo przeżywał koszmar sprzed szesnastu lat, kiedy tulił do siebie ostygłe już ciało ukochanej. Kiedy błagał każde możliwe bóstwo o jej ocalenie. Kiedy wyklinał Jamesa Pottera za to, że nie potrafił jej ochronić. Siebie za to, że przybył za późno.
– Severusie? – zmartwiony głos Dumbledore'a przywołał go do rzeczywistości. Spojrzał na starego czarodzieja ze smutkiem.
– Rozmawiałem z Poppy – poinformował go dyrektor. – Harry'emu już nic nie grozi. Ostatnio nie wypoczywał dość porządnie stąd osłabienie organizmu i magii. Był wykończony, a, z tego co zdołałem wyciągnąć z dzisiejszego wydania Proroka i rozmowy z młodym Malfoy'em, wieczorem również nie miał okazji, żeby spokojnie zasnąć. Nagłe wzburzenie emocji zaowocowało utratą kontroli nad magią, co z kolei przełożyło się na to, że dar Harry'ego wyrwał się spod kontroli. Prawdopodobnie jego normalne wizje czyichś wspomnień przeniosły się na koszmary. To z kolei jeszcze bardziej wykończyło organizm.
Severus nerwowo zacisnął dłonie na materiale szat. Jak mógł nie zauważyć, że jego dziecko zaniedbywało się przez ostatnie tygodnie? Doprowadzenie się do takiego stanu, gdzie już nawet magia czarodzieja zaczyna się buntować, musiało trwać co najmniej od połowy miesiąca.
– Wszystko będzie w porządku, Severusie. – Dumbledore machnięciem ręki przywołał sobie drugie krzesło i usiadł obok Mistrza Eliksirów. Położył mu dłoń na ramieniu w pocieszającym geście.
– Harry odpocznie dzisiaj w Skrzydle Szpitalnym, zje porządny posiłek pod opieką Poppy i jutro wróci na lekcje jak nowonarodzony, zobaczysz.
– Na jak długo, Albusie? – żachnął się Snape. – Dwa tygodnie? Miesiąc? W najlepszym razie minie z półtora przeklętego miesiąca zanim znowu wyląduje tutaj. Ta wojna go niszczy, Albusie. Mimo że zrobiliśmy wszystko, by trzymać go od tego jak najdalej i tak przyciągnął uwagę cholernego Czarnego Pana i stał się jego nową zabawką.
– Musisz mieć wiarę, mój chłopcze – pouczył go Dumbledore. – Żałuję, że nie zdołałem utrzymać Harrisona z dala od Toma, ale musisz mi zaufać, że mogło być o wiele gorzej. Mimo wszystko Harry nadal pozostaje twoim dzieckiem i Tom nie będzie chciał go skrzywdzić choćby i ze względu na twoją wierność. Gdyby magiczny świat dowiedział się, że Harry Potter przeżył atak na Dolinę Godryka, lub co gorsza, że on i Harrison Snape to jedna i ta sama osoba... Nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać.
Severus niechętnie musiał przyznać mu rację. Społeczeństwo było jak wataha wygłodniałych wilków, gotowe w każdej chwili wyrzucić swoje żale i niepowodzenia na pierwszą nadarzającą się osobę. Snape nie chciał by padło akurat na Harry'ego. On na to nie zasługiwał.
Przeczesał dłonią ciemne włosy swojego dziecka. Gdyby tylko mógł osłonić go przed tym wszystkim, zabrać cały ból.
Drzwi skrzypnęły i w Skrzydle Szpitalnym pojawił się Draco. Chłopak był blady jak ściana, pusty wzrok utkwiony miał w śpiącym brunecie. Jedna z jego dłoni zacisnęła się i Severus usłyszał szelest zgniatanego papieru.
– Jak on się czuje? – zapytał Malfoy i usiadł na brzegu łóżka szpitalnego. Severus nie miał siły by go ganić. Uśmiechnął się półgębkiem widząc jak blondyn bierze jego syna za rękę.
–Już lepiej, pani Pomfrey twierdzi, że to jedynie chwilowe osłabienie. Harry w ostatnim czasie przestał dbać o swoje zdrowie, nie wysypiał się i opuszczał posiłki. To osłabiło jego organizm i wzburzyło magię, nad którą stracił kontrolę – wytłumaczyć Mistrz Eliksirów. Draco zwiesił głowę mocniej zaciskając dłoń na ręce Harrisona.
–Powinienem był go lepiej pilnować – westchnął. – To moja wina.
Severus potrząsnął głową i prychnął z irytacją.
– Oczywiście, że nie twoja, ty głupi dzieciaku – warknął. – Harry ma już szesnaście lat, za rok stanie się pełnoletni. Powinien sam potrafić zadbać o swoje podstawowe potrzeby, a skoro nie wykazał takiej inicjatywy od jutra będzie musiał użerać się z niańkami.
Draco jakby odczytując jego myśli uśmiechnął się przebiegle.
– Och, oczywiście. Może być pan pewny, że będzie w dobrych rękach – zapewnił.
– Akurat uwierzę, że zdołacie mnie upilnować – odezwał się Harry. Jego głos był słaby i zachrypnięty, ale wskazywał na to, że chłopak jest już w pełni świadomy tego co się dzieje wokół. Draco przez chwilę wpatrywał się w niego w szoku, jakby zastanawiając, czy bardziej chce go uderzyć, czy może przytulić. W końcu postawił na jedno i drugie.
Harry posłał ojcu błagalne spojrzenie, rozcierając jedną ręką bolącą potylicę, a drugą obejmując uwieszonego na jego szyi blondyna.
– Ty idioto! – warknął Malfoy. – Naprawdę nawet nie potrafisz o siebie właściwie zadbać?! Muszę za tobą łazić jak za małym dzieckiem i przypominać, że obiadek czeka na stole i musisz zjeść wszystkie warzywka? Kołysanki do snu też mam ci śpiewać?
Harry zaśmiał się, a potem jednym ruchem usadził chłopaka na swoich kolanach. Draco cały się zaczerwienił.
– Wiesz, nie pogardziłbym co prawda śniadaniem do łóżka od czasu do czasu, ale z twoim talentem wokalnym to może odpuść sobie te kołysanki – odciął się, błyskawicznie skradając blondynowi pocałunek.
Severus nie potrafił powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jego twarz, kiedy obserwował tę dwójkę. W towarzystwie Draco, Harry mógł otrzymać choć namiastkę normalności, choć przez chwilę ciągle czuć się dzieckiem.
– Draco, wiem, że to trochę wcześnie, ale... Spędź z nami święta – poprosił niespodziewanie Harry.
– Wiesz, że nie mogę. Nadal nie znalazłem rozwiązania... Jeśli nie zdążę przed końcem roku... – W umyśle Severusa zapaliła się czerwona lampka. Harry napiął się gwałtownie i przyciągnął do siebie Malofy'a.
– Tato, czy mógłbym porozmawiać z Draco z cztery oczy? – Wzrok chłopca wyraźnie sugerował, że nie jest to prośba. Severus stłumił westchnięcie i podniósł się z krzesła.
– Szlaban. W każdy sobotni wieczór w moim gabinecie. Do odwołania – wywarczał na odchodnym. Kąciki jego ust uniosły się do góry, kiedy usłyszał głośne jękniecie.
***
Harry powoli kroczył korytarzami Dworu Voldemorta, co jakiś czas słysząc zjadliwe komentarze portretów. Przyzwyczaił się do nich. Zwłaszcza Gauntowie nieszczególnie za nim przepadali, choć chłopakowi udało się kiedyś zamienić kilka naprawdę przyjemnych zdań z nastoletnią Meropą.
Dopiero, kiedy opowiedziała mu swoją historię zrozumiał, czemu Voldemort umieścił jej portret z jednym z pokoi na końcu zachodniego skrzydła. Dziewczyna żaliła mu się, jak strasznie samotna się czuje i jak ubolewa nad swoim losem.
Wbrew pozorom jako nastolatka była naprawdę ładna. Może nie piękna, ale ładna. Długie czarne włosy ukrywały odrobinę zbyt pulchną twarz, a duże czekoladowe oczy zwykle ukrywała za zasłoną gęstych ciemnych rzęs. Nie lubiła patrzeć komuś prosto w oczy, bo wtedy wyraźnie dało się dostrzec, że miała zeza.
Harry potrafił ją zrozumieć, potrafił postawić się na jej miejscu w domu pełnym nienawiści i życiu pełnym obrzydzenia do samego siebie, pragnąc czegoś, co nigdy nie będzie nawet bliskie spełnieniu. Przeżył tak osiem lat, nie chciał nawet wyobrażać sobie, co by się z nim stało, gdyby potrwało to dłużej.
Wszedł do jednej z przestronnych sal. Musiały się tu kiedyś odbywać bale lub wystawne przycięcia, bo pomieszczenie było naprawdę ogromne, a sięgające sufitu, witrażowe okna, musiały zapewniać za dnia dużo światła. Teraz mozaikowa podłoga była widoczna jedynie dzięki zapalonym świeczką, umieszczonym w wielkim, wiszącym kandelabrze.
Voldemort czekał na niego pod jednym z okien. Światło księżyca wpadało przez szparę w niedomkniętej ramie.
– Nie spieszyło ci się – mruknął czarnoksiężnik odwracając się w jego kierunku i łypiąc czerwonymi ślepiami. Harry z całej siły starał się opanować wzdrygnięcie.
– Wybacz mi, panie. – Ukłonił się w pasie, starając się nie zdenerwować Voldemorta jeszcze bardziej.
– Dumbledore zaczyna coś podejrzewać – skłamał. – Zwiększył ilość nauczycieli patrolujących korytarze. Poza tym...
Riddle machnął ręką zbywając jego tłumaczenia.
– Nie mąć. Masz mnie za takiego głupca i myślisz, że nie wiedziałem o śmierci żony Lucjusza? – Harry poczerwieniał na twarzy.
– Nie panie, wybacz mi. – Pochylił się jeszcze mocniej.
– Gdybym chciał, żeby ktoś zamiatał podłogi poprosił bym skrzaty, Harrison – zwrócił mu uwagę czarnoksiężnik. – Spójrz na mnie.
Harry podniósł głowę i obserwował jak wargi Czarnego Pana rozciągają się w zimnym, nienaturalnym uśmiechu. Zupełnie jakby twarz czarnoksiężnika nie była przyzwyczajona do żadnej pozytywnej emocji.
– Tak lepiej – pochwalił Lord. – Dzisiaj będzie nam towarzyszyć ktoś jeszcze. Bello, pozwól do nas.
Z ciemnego kąta sali wyłoniła się kobieta w długiej, butelkowo zielonej sukni i długich, gęstych włosach. Po raz kolejny Harry musiał przyznać, że jej uroda nie umniejsza niczego czarownicą czystej krwi. Choć lata Azkabanu odcisnęły na niej swe piętno, to wyraźnie widać je było jedynie w oczach.
Pamiętając o wszystkim co przez lata wpoił mu ojciec, skłonił się przed nią i lekko ucałował jej dłoń.
– Pani Lestrange – przywitał się, unosząc wzrok na kobietę. Uśmiech jaki pojawił się na jej twarzy wyraźnie wskazywał na bliskie pokrewieństwo z Walburgą Black. Był tak samo chłodny i wyniosły. Bellatrix cofnęła się i zabrała dłoń. Uwadze Harry'ego nie umknęło, że zignorowała jego powitanie i odwróciła się bezpośrednio do swego pana. Dygnęła nisko, pochylając głowę.
Harry przyglądał się ich cichej wymianie spojrzeń bez słowa skargi. Wiedział, że Bellatrix nie ufa jego ojcu i nie ma też żadnych powodów, by jego darzyć zaufaniem. Była jednak mocno związana ze swoją siostrą Narcyzą i Harry zdawał sobie sprawę, że będzie teraz starała się walczyć o Draco.
Kiedy wreszcie kobieta odwróciła się w jego stronę z jej oczu zniknął chłód. Zbliżyła się do niego szybkim krokiem i uniosła jednym palcem jego podbródek.
– Wiem, że przyjaźnisz się z moim siostrzeńcem – mruknęła cicho. – Wiem też, że od dawna starasz się go chronić, mimo że uważam iż tego nie potrzebuje. Mam swój honor. Nawet jeśli nie ufam twojemu ojcu, ty sam nie dałeś mi podstaw by traktować ciebie w taki sam sposób. Wręcz przeciwnie, okazałej wierność, nawet jeśli jedynie w stosunku dla mojej rodziny.
– Nie bądź już dla niego taka okrutna, Bello – przerwał jej Voldemort. – Harrison wielokrotnie wykazał się wiernością, tak podczas spotkań jak i na naszych prywatnych lekcjach. W jednym masz jednak rację, wierność Severusa pozostaje dla nas zagadką. Nie zaszkodzi chyba wypytać o to chłopca, prawda?
Następnym z czego Harry zdał sobie sprawę był szaleńczy uśmiech Bellatrix i dwa Cruciatusy mknące w jego stronę.
Kiedy zwinął się w kłębek na podłodze, nie istniało już dla niego nic, prócz bólu.
***
Aggressive mode się włączył XD Od teraz będzie już tylko gorzej, czujcie się uprzedzeni.
Dzamelia3425 Dziękuję <3
MishaLecter6 Harry jest w pełni świadomy tego kim są jego rodzice od kiedy miał osiem lat. Tak jak powiedziała KaxiDiBlack nie był jedynie świadomy, że Sev odwiedził Dolinę Godryka zaraz po morderstwie i widział martwą Lily. Jego koszmar spowodowany był darem do odczytywania cudzych wspomnień o którym mowa jest na początku opka. Przestając panować nad magią w naturalnym odruchu zaczął szukać pocieszenia u ojca, pech ciał, że w tamtym momencie Sevy sam był w rozsypce.
Sylka2000 Oj Draco jeszcze będzie wam szkoda... To jest wierzchołek góry lodowej. Dziękuję <3
RoxennSnape Cieszę się, że to opko tak się podoba.
Pati-16-ravenclaw Co?! Niedobry wattpad. Kopiowałam wszystkie pytania z Q&A więc najprawdopodobniej mi ich nie wyświetliło. Co prawda zdarzyło mi się to już kiedyś, ale myślałam, że to jednorazowa sytuacja... Napisz mi te pytania tutaj lub podeślij w wiadomości. Obiecuję, że dodam je pod rozdziałem za tydzień.
vampireinhogwart5 z Herm sprawa jest odrobinę pogmatwana, ale będzie miała swoje pięć minut, może nie koniecznie w stosunku do całej paczki Harry'ego ale jednak.
user07054229 W kanonie też większość "wypadków" zdarzała się w Halloween więc postanowiłam podtrzymać tradycję xD
LunaMurderer W tym przypadku Harry nie ma aż tak silnego połączenia z Voldemortem. Wizje w kanonie otrzymywał dopiero po tym jak Tom odrodził się z jego krwi, tutaj nei miało to natomiast miejsca, więc więź Harry'ego i Voldemorta można porównać do tej sprzed Czary Ognia, ale ponieważ nie chroni go "krew matki" ( nie mieszka z ciotką, tylko ze swoim ojcem) Riddle może go dotknąć. Dodatkowo Voldemort odrodzony za pomocą Kamienia Filozoficznego jest nieco silniejszy niż w formie... "grzyba" na potylicy Jąkały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro