Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Pierwsze dni w Hogwarcie minęły Harry'emu przede wszystkim na krążeniu pomiędzy Zakazanym lasem, biblioteką, dormitorium i salami lekcyjnymi. Severus, delikatnie mówiąc, nie był zachwycony, kiedy dowiedział się o bójce w pociągu. Mimo tego, że jedynie cudem udało im się uniknąć straty punków cała szóstka musiała do końca września w każdą sobotę pomagać jednemu z nauczycieli. Pierwszym plusem były punkty przydzielone Pansy, za bardzo dobrze udzieloną Harry'emu pomoc, dzięki czemu wizyta w Skrzydle Szpitalnym ograniczała się jedynie do powierzchownych oględzin. Drugim natomiast, że każdemu z nich został przydzielony nauczyciel, którego szczególnie lubili.

Harry pomagał Hagridowi karmić stworzenia sprowadzane na lekcje oraz czyścić ich zagrody. Pansy została przydzielona do pomocy w Skrzydle Szpitalnym, a madame Pomfrey bardzo zainteresowany jej zdolności w kierunku uzdrowicielstwa. Theo ku swojej irytacji dostał profesor McGonagall, ale po pierwszym szlabanie całkowicie zmienił zdanie. Odwracanie transmutowanych przez uczniów przedmiotów, przynosiło czasem naprawdę zabawne skutki. Blaise trafił do nowego nauczyciela Eliksirów, Horacego Slughorna i marudził najbardziej z nich wszystkich. Starszy czarodziej większość jego szlabanów spędzał na pokazywaniu mu swojej „kolekcji" wybitnie uzdolnionych uczniów, których przychylność „pozyskał" na przestrzeni lat, a pozostały czas wykorzystywał, by wypytywać do takowych uczęszczających do Hogwartu obecnie.

Milicenta dostała za zadanie jedynie pomagać młodszym rocznikom na dodatkowych zajęciach Zaklęć z Flitwickiem. Nie narzekała na to, mówiąc, że całkiem lubi dzieciaki i nawet młodsi Gryfoni nie są aż tak upierdliwi.

Draco odetchnął z ulgą, kiedy tylko dostał się pod skrzydła Severusa. Mężczyzna objął w tym roku dość niespodziewanie posadę nauczyciela Obrony, co niezbyt podobało się Harry'emu zważywszy na ich dotychczasowe doświadczenia. Malfoy podczas swoich szlabanów głównie pomagał Severusowi w sprawdzaniu wypracowań i przygotowywaniu materiałów na zajęcia.

Kolejne tygodnie mijały im na nauce, przekomarzaniu się i znów nauce. Nic nie zapowiadało, by ten rok miał być jakkolwiek dziwaczny, czy niepokojący. Harry znikał co dwa tygodnie w nocy z piątku na sobotę. W te dni Voldemort prowadził z nim swoje własne lekcje. Snape często wracał z nich poturbowany i Draco po trzech takich spotkaniach zaczął zostawać na noc w Pokoju Wspólny i wychodził po przyjaciela na błonia.

Harry siedział w bibliotece nad podręcznikiem do Historii Magii. Te zajęcia były wprost tragiczne, a opracowanie podręcznika nie polepszało sytuacji. Machnięciem różdżki przywołał książkę z bocznego regału. Przewertował ją, streszczając kilka interesujących akapitów.

– Nie sądziłam, że interesuje cię historia magii. – Harrison podskoczył na krześle słysząc dziewczęcy głos za swoimi plecami. Kiedy się odwrócił, przed oczami mignęła mu burza kasztanowych włosów i złoto-czerwony mundurek Gryffindoru. Czekoladowe oczy dziewczyny przyglądały mu się z jawnym zainteresowaniem.

– Nie sądziłem, że ktokolwiek zagląda do tej części biblioteki – odparował. Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie.

– Mogę się przysiąść? – zapytała wskazując jedno z wolnych miejsc przy stole. Snape skinął głową wracając do książki. Przez chwilę pracował nad notatkami cały czas czując na sobie spojrzenie dziewczyny.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytał w końcu nie kryjąc irytacji.

– Jestem Hermiona. Hermiona Granger – przedstawiła się, wyciągając ku niemu rękę. Wywrócił oczami, a uścisnął podaną dłoń.

– Wiem o tym. Ciężko nie znać Gryfońskiej Panny–Wiem–To–Wszystko. – Uśmiechnął się kpiąco, zerkając na nią znad książki. Jej twarz poczerwieniała ze złości i już po chwili wstała gwałtownie wywracając krzesło.

–Nie. Nazywaj. Mnie. Tak – wycedziła akcentując każde słowo. – Nie znasz mnie, a to naprawdę obraźliwe przezywać tak kogoś.

– Za szybko się irytujesz, Granger. Zbyt łatwo wyprowadzić cię z równowagi, kiedy w grę wchodzi twoja wiedza. Nabierz do siebie trochę dystansu i naucz śmiać z samej siebie. Zobaczysz, że wtedy o wiele łatwiej można znaleźć przyjaciół.

Kolejnym ruchem różdżki odesłał książki na półki i zebrał pergaminy z notatkami. Wstał ze swojego miejsca nie wywołując nawet lekkiego skrzypienia krzesła.

– A teraz wybacz, ale niedługo zacznie się cisza nocna, a ja w przeciwieństwie do ciebie nie chcę ryzykować spotkania z ojcem. Pani prefekt... – Ukłonił się delikatnie i wyszedł z biblioteki pozostawiając za sobą osłupiałą dziewczynę.

Tuż przed Pokojem Wspólnym dosłownie wpadł na Severusa.

– Czyżbyś cierpiał na niedobór szlabanów, Harrison? – zapytał posyłając synowi delikatny uśmiech. Chłopak niemal natychmiast potrząsnął głową.

– Zasiedziałem się w bibliotece, to wszystko – wytłumaczył. – Potrzebowałem chwili spokoju, żeby pomyśleć, a tuż przed ciszą nocną, zazwyczaj jest tam tylko garstka Krukonów.

– Draco szukał cię jakieś dwadzieścia minut temu – oznajmił Severus. – Był podenerwowany, więc lepiej szybko z nim porozmawiaj. Mi nie chciał powiedzieć o co chodzi. Upierał się, że ty musisz dowiedzieć się jako pierwszy.

Strach ścisnął serce Harry'ego. Co takiego mogło się stać? Kiwnął ojcu głową i niemal od razu wpadł do Pokoju Wspólnego. Na kanapach siedział jeszcze kilka osób ze starszych roczników. W rogu chłopak dostrzegł Pansy i Blaise'a. Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem i ruchem głowy wskazała korytarz prowadzący do dormitoriów.

Nie musiała się powtarzać.

Kiedy dotarł pod drzwi pokoju, dobiegł go stłumiony szloch. Cicho otwarł drzwi i od razu zerknął na zasunięte kotary w łóżku Dracona. Podszedł do nich łapiąc za materiał.

– Draco? Draco to ja – szepnął rozsuwając zasłony i siadając przy zwiniętym w kłębek Malfoy'u. Blondyn na dźwięk jego głosu wybuchnął jeszcze głośniejszym płaczem. Drobne, blade palce zacisnęły się kurczowo na materiale jego mundurka. Harrison przyciągnął go bliżej siebie, praktycznie sadzając na swoich kolanach.

– Ci... Draco już wszystko dobrze. Jestem tu – szeptał gładząc włosy Malfoy'a. Dopiero teraz dostrzegł zmiętą kartkę, którą blondyn trzymał w jednej z pięści. Delikatnym, ale stanowczym ruchem wyswobodził ją z pomiędzy drżących palców. Mimo pogniecionego papieru i kilku mokrych plam, prawdopodobnie od łez, udało mu się odczytać wiadomość.

Krew odpłynęła z twarzy Harry'ego, kiedy czytał ministerialne zawiadomienie o zgonie. Narcyza Malfoy nie żyła. Została znaleziona razem ze swoim kochankiem i nowonarodzonym synkiem w świeżo kupionym domku na obrzeżach Paryża. Cała trójka została zamordowana.

– Oh, Draco... – Harry nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć. Miał świadomość, że ostatnimi czasy między Draco a jego matką nie układało się najlepiej, chłopak miał do niej żal, że porzuciła go dla lepszego życia, ale mimo wszystko Narcyza nadal pozostawała kobietą, która go urodziła, która dała mu życie i opiekowała się nim przez pierwsze jego lata.

– Powiedziałem jej, że nie jestem jej dzieckiem – wyszlochał Draco. – W naszej ostatniej rozmowie wygarnąłem jej wszystko co najgorsze... Umierała ze świadomością, że jej własne dziecko ją nienawidzi... Co ja zrobiłem, Harrison?

Snape jedynie przygarnął go mocniej do siebie i tulił póki Malfoy, zmęczony płaczem, nie zasnął. Sam Harrison nie potrafił zmrużyć oka. Co chwila w jego głowie pojawiały się okropne teorie co do sprawców morderstwa Narcyzy i jej nowej rodziny. Nie miał złudzeń, że w całej sprawie palce maczał Lucjusz. Pytanie tylko, czy zaangażował w to bezpośrednio Śmierciożerców, czy może wynajął kogoś, kto cicho pozbył się jego żony.

Dla rodów pokroju Malfoy'ów zabicie członka rodziny, który przynosił wstyd nie było niczym niezwykłym. Honor był rzeczą nadrzędną, a śmierć czarnej owcy zmazywała skazę, która na nim powstawała.

To był jeden z największych lęków Harry'ego. Strach przed tym, że pewnego dnia jego związek z Draco wyjdzie na światło dzienne i Lucjusz postanowi pozbyć się zmazy stworzonej przez swoje dziecko.

Jakieś pół godziny po tym, jak Draco zasnął, w dormitorium pojawili się Blaise i Theo. Mocniej przygarnął do siebie Draco, układając jego głowę na swojej piersi, a sam położył się w łóżku chłopaka. Nie miał zamiaru opuszczać blondyna tej nocy, za bardzo obawiał się, że go straci. Potrzebował jego bliskości.

Tej nocy sen nie chciał do niego przyjść. Nie odważył się kręcić, czy szukać na łóżku wygodniejszej pozycji w obawie, że obudzi Draco. Próbował wszystkiego, od uspokajającego gładzenia włosów Malfoy'a, aż po liczenie owiec. Kiedy wreszcie udało mu się przysnąć choć na chwilę, koszmary natychmiast porwały go w swoje szpony.

Stał przed zgliszczami niewielkiego domku. Chłodny, jesienny wiatr szarpał jego ubraniem i kłuł skórę. Ciągle miał na sobie szkolny mundurek, w którym kładł się obok Draco. Z rosnącym niepokojem przekroczył ogrodzenie poświęcając zaledwie ułamek uwagi na wyrwane z zawiasów drzwi wejściowe.

Wewnątrz domu panowała martwa cisza. Jak bardzo trafne było to określenie, przekonał się, gdy tylko spojrzał na prowadzące do góry schody. Ciało. Sztywne, pozbawione życia ciało mężczyzny wbijało martwy wzrok z korytarz na piętrze. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a pośmiertne stężenie nie pozwoliło im się rozluźnić aż do tej pory. Z ciała zniknęły wszelkie kolory, pozostała jedynie trupia bladość i czekoladowe oczy, wytrzeszczone i puste. Sine usta lekko rozchylone, jakby śmierć przyszła nagle, niespodziewanie, zbyt wcześnie.

Widywał już to spojrzenie. Pełne strachu i bezradności. Nawet najodważniejsi ginęli oczami tak bardzo przepełnionymi trwogą. Ponieważ Avada nie niosła ze sobą niczego innego. Jedynie strach i niepewność. Co będzie dalej? Co stanie się z twoimi bliskimi? Czy ich również spotka taki sam koniec? Czy kiedykolwiek będzie wam dane spotkać się ponownie?

Powoli, niemal mozolnie wdrapał się po schodach. Tutaj wyraźniej widać było szkody wyrządzone domowi. Dotarł do niego krzyk, wrzask pełen rozpaczy i agonii. Przyspieszył. Dotarł do wyważonych drzwi pokoju dziecięcego i... zamarł. Patrzył na postać odzianą w czarne szaty klęczącą i kołyszącą się w przód i w tył z martwym ciałem rudowłosej kobiety w ramionach. Znał to pełne bólu i udręki spojrzenie. Takie samo miały ofiary morderczej klątwy na sekundę przed tym, nim umarły.

Ten człowiek nie był martwy. Żył. Egzystował w najgorszy możliwy sposób. Bo część niego właśnie umarła. Została skatowana i bestialsko zamordowana, a teraz dogorywała, kiedy w ostatnim rozpaczliwym geście obejmował ciało ukochanej.

Harry zachwiał się i upadł opierając się, kurczowo trzymając framug drzwi. Z jego gardła wyrwał się cichy jęk, kiedy patrzył na łkającego i wyjącego z bólu mężczyznę. Kiedy jego wzrok skakał między nim, a pustym dziecięcym łóżeczkiem w którym pozostała jedynie samotna pluszanka.

– Tato?

Harry obudził się zlany potem i drżący, czując niesamowicie chłodną dłoń owiniętą wokół jego talii. Zamarł i kurczowo złapał chłodną dłoń w swoje ręce. Zimna... Zimna jak u trupa. Tłumiąc narastający w gardle szloch i starając się nie zwracać uwagi na to, jak jemu samemu jest potwornie zimno, wyszukał pulsu na nadgarstku Dracona. Przez jedną przerażającą chwilę był pewien, że go nie czuje. Odetchnął z ulgą, był tam. Malfoy żył.

– Harry?

Zaniepokojony głos Malfoy'a przywołał go do rzeczywistości.

– Merlinie, cały płoniesz... Idę po profesora Snape'a.

Materac podskoczył, kiedy blondyn zerwał się na nogi. Rozległ się szybki odgłos kroków i trzask drzwi. Harry półprzytomnie spojrzał na kalendarz wiszący na jednej ze ścian. Był trzydziesty pierwszy października. Halloween.

***

Wybaczcie, że po raz kolejny rozdział tak bardzo depresyjny. Same opowiadanie takie jest, więc... wpasowuje się w klimat XD

LunaMurderer Nie mam pojęcia... To już ich się pytać

Niallowapizza Nie przejmuj się, ona taki zawsze... 

CreepyQueen13 Wolfstar <3 A co do bliźniaków... Ja nic nie zdradzę... 

A_me_vult No co ja na niego poradzę... Wymigał się od odpowiedzi gadzina, w końcu Ślizgon. 

KaxiDiBlack Always <3 

ancyk123 Ron wykracza poza skalę XD Cieszę się, że rozdział przypadł do gustu. 

alexlupus Dziękuję za tak pozytywną opinię. Hermiona jeszcze się pojawi, ale uważam, że w kanonie była postacią, która wybiła się głównie na przyjaźni z Harrym i staram się oddać jej charakter bez jego obecności, dlatego też nie przyjaźni się z Ronem i nie jest tak blisko z pozostałymi gryfonami, choć dla Harrisona będzie dość ważną postacią. Co do rozdziałów... Nie mam pojęcia szczerze powiedziawszy. Na pewno zamknę się w szóstym roku szkolnym Harry'ego i Draco, ale mam jeszcze kilka wątków do wstawienia, a tez nie chciałabym żeby pojawiały się jakoś nachalnie. 

Malutki_Kotek Ups... Autorka zgubiła mózg przez cytrynowe dropsy XD

vampireinhogwart5 No cóż, nie zawsze może być kolorowo, a polityka arystokracji to jedno z największych ograniczeń nie tylko dla Pansy i Blaise'a, ale też dla Draco i Harry'ego. Co do zakończenia... No cóż, nie powiem nic, ale jest już przypieczętowane od właściwie dziesiątego rozdziału książki. 

Sylka2000 Dziękuję <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro