Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Kiedy Harry wbiegł do Skrzydła Szpitalnego od razu dostrzegł ciemną postać leżącą na najbardziej oddalonym od drzwi łóżku. Nie zwracał uwagi na wołania Syriusza i prośby dyrektora. Znalazł się przy nieprzytomnym ojcu i złapał go za dłoń. Sapnął czując jej chłód pod palcami. Severusa pozbawiono szaty i teraz chłopak mógł dokładnie dostrzec bandaże, częściowo ukryte pod cienką kołdrą. 

Usiadł na krześle i, cały czas ściskając dłoń Mistrza Eliksirów opuścił głowę.

– Dlaczego? Co takiego zrobił, że doprowadzili go do tego stanu? – zapytał, a jego głos drżał wyraźnie.  Dumbledore położył mu dłoń na ramieniu.

– Nie wiemy, mój chłopcze – przyznał. – Zemdlał jak tylko pojawił się na błoniach. Jedyne co udało mu się powiedzieć to: „Nie pozwólcie mu opuścić zamku".

Harry zacisnął usta w wąską kreskę. Widok ojca w takim stanie, był dla niego koszmarem. Odwrócił głowę w stronę zmartwionej pani Pomfrey.

– Możecie mu jakoś pomóc? – zapytał. Smutek, który odbił się w oczach kobiety był dla niego wystarczającą odpowiedzią.

– Zdołałam uleczyć wszystkie „powierzchowne" rany, ale potraktowano go również jakąś klątwą tnącą, której nie rozpoznaję. Ma pełno głębokich ran ciętych. W pewnych miejscach przecinają nawet kości. Nie potrafię mu pomóc w tej kwestii – przyznała. – Obawiam się, że może ją zdjąć tylko rzucający zaklęcie.

Przez chwilę w Skrzydle Szpitalnym panowała absolutna cisza. Wreszcie w oczach Harry'ego błysnęła jakaś dziwna, niespotykana dotychczas iskra.

– A jeśli, byłbym w stanie powiedzieć co to za klątwa? – zapytał. Pomfrey przez chwilę biła się z własnymi myślami, bała się dać chłopcu nadzieję. 

– Mogłabym znaleźć przeciwzaklęcie, albo chociażby sposób na opóźnienie klątwy – przyznała. Więcej Harry'emu nie było trzeba. Przez lata nauczył się wykorzystywać swój dar do maksimum, a dzięki udzielanym mu przez ojca lekcją Oklumencji, potrafił go również kontrolować. Dla obu czarodziei zaskoczeniem było, jak wiele zdolność chłopaka ma wspólnego z legilimencją. Albus zasugerował nawet, że była to tak naprawdę odziedziczony po Severusie talent w tej dziedzinie, wzmocniony przez cząstkę magii, jaką pozostawił w chłopcu Voldemort.

Teraz Harry sięgnął umysłem ku wspomnieniom ojca. Fizyczny kontakt ułatwiał mu zadanie i pozwalał skupić na konkretnej osobie. Przez chwilę przystanął, zatrzymany przez mentalne bariery Mistrza Eliksirów. Nie chciał ich atakować i robić ojcu jeszcze większej krzywdy, zdał się zatem na szczęście.

Posłał odrobinę swojej magii, w nadziei, że umysł Severusa go rozpozna i nie będzie się wzbraniał przed jego obecnością. Zadziałało. Bariery przerzedziły się odrobinę, przepuszczając go. Wspomnienia zalały go niczym ostre lodowe odłamki, nie pozwalając w żaden sposób uporządkować myśli i skupić się na czymkolwiek. Zaskomlał, kiedy przez jego umysł przetoczyło się kilka tych najbardziej bolesnych.

Tobiasz Snape, znęcający się nad, zaledwie pięcioletnim Severusem. 

Chudy, blady chłopiec o zbyt długich, przetłuszczonych włosach, wyśmiewany przez grupkę mugolskich dzieci.

Jedenastoletni Syriusz Black szarpiący za znoszoną, czarodziejską szatę i wyrzucający Severusa z przedziału, by zrobić miejsce swoim przyjaciołom. 

Nastoletni James Potter wieszający Ślizgona do góry nogami i śmiejący się wraz z Blackiem do rozpuku.

Lucjusz Malfoy prowadzący Severusa do Voldemorta. 

Oznaczenie Mrocznym Znakiem.

Artykuły w gazecie na teraz ślubu, znakomitego Aurora, Jamesa Pottera i Lily Evans. 

Przytyki Blacka na temat ucieczki Lily.

Martwe ciało rudowłosej kobiety w ramionach kołyszącego się i zawodzącego Severusa. 

Harry wił się i kwilił z bólu, błagając by to już się skończyło. Miał wrażenie, że nie zniesie już więcej żadnego wspomnienia.

Severus wchodzący do wielkiej, półkolistej komnaty.

Chłopiec szybko rozpoznał, że wspomnienie nie może być starsze niż sprzed kilku dni... może nawet godzin. Chcąc nie chcąc, skupił się na nim i pozwolił mu trwać.

Na końcu sali umieszczono granitowy, czarny tron, to właśnie na nim siedział teraz wysoki ciemnowłosy mężczyzna o przerażająco zimnych, czerwonych oczach, które swoją barwą przypominały morze krwi. 

Harry nigdy nie przypuszczałby, że coś o tak intensywnie ciepłym kolorze, może być równie zimne. Jak stal, albo lód.

Severus klęknął przed tronem, pochylając głowę tak nisko, że czoło zwisało zaledwie centymetry od podłogi.

– Panie mój... – szepnął z, wręcz nabożną czcią w głosie. Voldemort wykrzywił wargi w marnej imitacji uśmiechu i pogładził długimi palcami, zwijającego się wokół tronu, ogromnego węża.

– Severus – Każde „s" było nienaturalnie przeciągnięte i syczące. Po plecach Mistrza Eliksirów przeszły wyraźne ciarki. 

– Wzywałeś mnie panie... – Nim jeszcze mężczyzna skończył mówić z gardła Czarnego Pana wydostało się coś na wzór śmiechu. Był to jednak bardziej sykliwy i urywany odgłos.

Harry przez chwilę miał wrażenie, jakby czarodziej połknął końcówkę sylwestrowego gwizdka i teraz się nią dławił.

– Wierzę, że pamiętasz, co mi kiedyś przysięgałeś, Severusie – zaczął Voldemort, kiedy już opanował swoje rozbawienie. – Jesteś jednym z moich najbardziej zaufanych ludzi, moim Mistrzem Eliksirów. Mam niecierpiące zwłoki zadanie i w tej sprawie nie mogę zaufać nikomu innego, jedynie tobie i Lucjuszowi.

– Co tylko zechcesz, mój panie....

Harry był pełen podziwu, jak dobrze jego ojciec potrafi grać. Cały czas klęczał i pochylał głowę pełen szacunku. Poza pierwszym wzdrygnięciem, nie okazał żadnych innych uczuć.

– To nie zadanie, które mógłby wykonać którykolwiek z was. Potrzebuje kogoś, bardziej... czystego. Osoby, która nie zwróci uwagi... Lucjusz już wyraził zgodę, muszę przyznać, że zrobił to nad wyraz chętnie.

– Panie... chyba nie rozumiem...

Czarne włosy zakrywały twarz Mistrza Eliksirów, ale Harry był niemal pewien, że jest on teraz blady jak śmierć. Voldemort zaśmiał się po raz kolejny.

– Twój syn, Severusie. Potrzebuję Harrisona Snape'a – Dopiero w tamtej chwili Severus uniósł wzrok i spojrzał na Czarnego Pana oczami pełnymi lęku i bólu.

– Panie, błagam... To jeszcze dziecko... Nawet nie skończył jeszcze szkoły... – argumentował. Blade dłonie Voldemorta zacisnęły się na podłokietnikach tronu. Od całej jego postaci wyraźnie biła furia.

– Nie lubię, kiedy mi się odmawia, Severusie – ostrzegł. – Przyprowadzisz mi swojego syna, bym go naznaczył podobnie, jak wkrótce naznaczę Dracona. Zrobisz to, albo twój syn sam do mnie przyjdzie. Uwierz mi, nie spodoba ci się ta druga metoda.

– Panie, błagam...  Nie mogę... – W tym momencie Voldemort do reszty stracił cierpliwość.

Harry patrzył, jak po szybkim wykrzyczeniu „Sectumsempra" zaklęcie uderza w jego ojca i posyła go na podłogę. Na klatce piersiowej, dłoniach, ramionach, nawet nogach, zaczęły pojawiać się długie, głębokie rany. Severus upadł na podłogę, a tuż pod nim zaczęła zbierać się powoli krew.

– Vulnera Sanentur – warknął zirytowany Czarny Pan. – Nie chcemy w końcu, byś wykrwawił się zbyt szybko prawda, Severusie. Mówiłem ci, że ta metoda ci się nie spodoba. Twój syn przybędzie do mnie, by szukać dla ciebie ratunku, a ty nic na to nie poradzisz...

Wspomnienie zakończyło się, kiedy tylko wpół przytomnego Severusa znalazł Albus. Harry wycofał się i, kiedy wreszcie odzyskał świadomość, zdał sobie sprawę, że płacze. Łzy ciurkiem spływały mu po policzkach, a dłonie drżały, kurczowo zaciśnięte na ręce ojca.

– Harrison? – Dumbledore pochylił się nad nim, ale chłopiec zupełnie go zignorował. Sięgnął po swoją różdżkę i wyciągnął ją nad ciałem Severusa. 

Vulnera Sanentur – mruknął pamiętając, by powtórzyć wszystkie ruchy Voldemorta. Następnym machnięciem różdżki usunął zakrwawione bandaże nie zwracając uwagi na protesty uzdrowicielki. Rany na ciele leczyły się w wprost ślimaczym tempie. Kolejne powtórzenie zaklęcia w pełni je zasklepiło.

Harry pochylił się, odgarniając mokre od potu włosy z czoła ojca i delikatnie pocałował go w skroń.

– Wybacz mi... – wyszeptał. – Przeklniesz minie w trzy diabły kiedy wrócę, ale nie pozwolę, żeby ten sadysta skrzywdził cię tak po raz kolejny.

Dorośli obserwowali czujnie jak podnosił się ze swojego miejsca .

– Co chcesz zrobić? – zapytał Syriusz, widząc, że chłopak ma zamiar wyjść.

– Coś czego będę jeszcze dzisiaj żałować – mruknął Harry wymijając mężczyznę.

– Harry... Mój chłopcze – Radosne błyski już dawno temu zniknęły z oczu Albusa. Teraz, kiedy wpatrywał się w chłopca, widniała w nich czysta rozpacz. 

–Niech się pan nie obawia, dyrektorze. Tylko w ten sposób nadal będzie pan miał swojego szpiega. – Nastolatek posłał im smutny uśmiech i wyszedł. Minęło kilka minut nim do Madame Pomfrey i Syriusza dotarło znaczenie słów chłopca.

– Albusie, zatrzymaj go! – zaprotestował Black. – Ten chłopiec... On... To jeszcze dziecko!

–  Mam tego pełną świadomość, Syriuszu. – Głos Dumbledore'a był zmęczony i pełen goryczy. – Prawdopodobnie Severus znienawidzi mnie za to, może nawet przeklnie i nie zaufa już nigdy więcej. Jednak ten chłopiec wie co robi. Jeśli uważa, że nie ma innego sposobu, to nie wiem, czy nawet ja, mógłbym coś w tej sprawie zmienić...

– Zmarnuje sobie życie... – argumentował nadal Łapa. – Nawet jeśli to syn Snape'a... To dobre dziecko... Nie zasłużył... Oni mogą go zabić... 

– Wiem... Jeśli tak się stanie, to wiedz, że jego śmierć będzie spoczywać na moich barkach i ciążyć mi jak żadna inna... Ale po prostu nie jestem w stanie zrobić nic, by go powstrzymać. On już postanowił i przełożył życie swojego ojca ponad swoje szczęście i wolność. Zrobi wszystko dla większego dobra.

Obecni w skrzydle szpitalnym czarodzieje z przerażeniem, wręcz zgrozą obserwowali jak z niebieskich oczu dyrektora wypływają łzy i płyną wsiąkając w długą brodę. Nigdy jeszcze nie widzieli Albusa równie bezradnego i zrozpaczonego jak w tamtej chwili. Zupełnie, jakby cały ciężar świata zwalił się nagle na jego barki, a postarzałe ciało nie było w stanie dłużej przeciwstawiać się sile grawitacji. 

Dumbledore płakał, jakby właśnie stracił kogoś bardzo ważnego w swoim życiu i jedynie nieliczni wiedzieli, że opłakuje utratę chłopca, który był dla niego, jak ukochany wnuk.

***

Bonusowy rozdział, ze względu na napływ weny i dodatkowy dzień wolny. 
Betowała CreepyQueen13 ( poprzedni rozdział też) 

Emm12emm Ci... tylko nikomu nie mów... On nie lubi jak ludzie o tym wiedzą XD

Quiasnae Cieszę się, że Drarry przypadło ci do gustu. Zależało mi właśnie, żeby nie było jakoś specjalnie wymuszone. Staram się rozwijać styl na tyle, żeby właśnie większość relacji pokazywać bardziej zachowaniem i gestami niż bezpośrednimi dialogami, a przy Ślizgonach mam do tego idealne pole manewru. 

MikanNight1118 A DZISIAJ! Tak na poważnie, to rozdziały pojawiają się raz w tygodniu w soboty, może w najbliższym czasie wrócę do starego trybu z tamtego roku i będą to dwa rozdziały na tydzień. 

MishaLecter6 Cieszę się, że jednak przeskok nie był aż tak bardzo nachalny. Już przy tworzeniu pierwszych rozdziałów miałam dylemat, bo jednak bez pokazania początków relacji Harry'ego i Draco oraz Harry'ego i Snape'a książka dla mnie straciłaby sporo klimatu, a sama nie zbyt przepadam za robieniem przeskoków czasowych, bo mam wrażenie, jakby czytelnik odczytywał to w sposób "autor nie miał pomysłu, więc przyspieszył czas"

HikariOla Trochę późno, ale mogę powiedzieć, że trzymałam kciuki. Mam nadzieję, że egzamin poszedł dobrze. 

EvilPL Oj... Tutaj będę odpowiadała zarówno na komentarze pod poprzednim rozdziałem jak i po 11. Zacznijmy od tych wcześniejszych. 
1) Zachowanie Severusa i Syriusza - starałam się tutaj pozostać jak najbardziej kanoniczna, no i wiadomo, Syriusza mocno uderzyła "utrata" Harry'ego, śmierć Jamesa i Lily, oraz pobyt w Azkabanie. 
2) Postrzeganie przez Severusa Petera - Sev niewiele tak właściwie wiedział o Glizdogonie, kojarzył go jako przydupasa Jamesa, Syriusza i Remusa. Taka wizja ani trochę nie pasowała mu do środowiska Śmierciożerców, które zresztą znał z autopsji. Poza tym, według Severusa, Peter zbyt mocno bałby się zemsty Huncwotów za zdradę, żeby w ogóle o niej myśleć. 
3) Reakcja Harry'ego - jest to poniekąd odruch obronny. Od dziecka uczono go, że nie może płakać, bo w ten sposób ściągnąłby na Dursley'ów uwagę innych ludzi. Dlatego zamiast płakać po prostu zamyka się w sobie. Mogę powiedzieć, że ten odruch szybko mu nie przejdzie i będzie w fabule jeszcze kilka razy wykorzystany, a dodatkowo w pewien sposób uratuje mu życie. 
4) Magia Harry'ego - nawet w kanonie wspomniano, że Harry był potężnym czarodziejem. Niestety w serii niezbyt chciało mu się uczyć. Tutaj Harry dodatkowo staje w obronie Severusa, ostatniej rodziny jaka mu pozostała ( ten wątek, również będzie dla fabuły dość ważny). 
5) Co do tego, że Dumbledore mógł oddać Harry'ego Remusowi. To kim tak naprawdę jest Harrison Snape, czy raczej, kim Harry Potter nie jest, ciągle pozostaje tajemnicą Albusa, Harry'ego i Severusa. Harry ma w miarę spokojne życie, głównie dlatego, że Voldemort uważa, że niebezpieczeństwo w postaci przepowiedni zostało wyeliminowane. Albus nie mógł i nie może sobie pozwolić by informacje o tożsamości Harry'ego wyciekły gdzieś dalej, dlatego nie wie o tym nikt spoza wąskiego grona. 
6) Przysięga Śmierciożerców - w ten sposób Voldemort zapewnia sobie nie tylko ich lojalność ( to działa trochę jak przysięga wieczysta, jeśli zdradzą ma prawo zrobić z ich krwią co tylko chce, a więc i bezkarnie zamordować ich dzieci, wnuki itd.) ale też zapewnia mu nowych rekrutów. 
No to przejdźmy do poprzedniego rozdziału. 
Jak już chyba pisałam, Syriusz był w delikatnie mówiąc szoku i raczej nie potrafiłby scalić informacji, a wiec dla niego Harry nadal pozostaje nieznanym dzieckiem Smarkeusa, któremu wredny Ślizgon nadał imię po jego aniołku. Częściowo nawet po tym rozdziale widać, że chcąc nie chcąc mimowolnie przekłada część uczuć na Harry'ego, ale nadal jest między nimi dystans. 
Wątek niechęci co do związków homoseksualnych starałam się przenieść z kanonu. Wiemy, że Albus i Grindelwald mieli się ku sobie... a z tego ile osób o tym wiedziało i jak się z tym ukrywali, możemy wnioskować, że takie romanse nie były postrzegane w czarodziejskim świecie zbyt pozytywnie. Dodatkowo czarodziejskie społeczeństwo jest dość mocno zacofane w porównaniu do świata mugoli, a i tam w tamtych czasach homoseksualizm nie był czymś powszechnie akceptowanym, więc raczej wątpliwe, by czarodzieje mieli do tego lżejszy stosunek. Odrębną kwestią pozostaje też moja niechęć do ff z motywem mpreg...
Dziękuje za wszystkie życzenia <3 (O_O ile tego wyszło?!)

AkagiHayago Relacje z Remim i Syruszem są... dobre, choć nadal zdystansowane... ale ten wątek jeszcze czeka na rozwinięcie. 

Julia_Snape_RIddle Skip w takim a nie innym miejscu głównie ze względu na zabawę Voldzia w zombie... a tak żeby było bardziej dramatycznie XD Co do reakcji Syriusza... prawdziwe pierdolnięcie dopiero przybywa. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro