Rozdział 1
•JULIA•
Od piętnastu minut staliśmy pod domem. Jak na złość Zed spotkał swojego kumpla Aarona i zaczęli prowadzić jakąś bezsensowną rozmowę. Było mi bardzo zimno i chciałam jak najszybciej znaleźć się w środku, położyć w salonie i zacząć oglądać film.
-Możesz łaskawie dać mi klucze od domu?- zapytałam poirytowana brata.
-Trzeba było nie zostawiać swoich w szkole. Weź wyluzuj, zaraz skończymy gadać- powiedział Zed niespecjalnie zwracając na mnie uwagę i wrócił do rozmowy z Aaronem.
Byłam wykończona dzisiejszym dniem, a oni jakoś nie specjalnie się śpieszyli. Ciekawe czy on chciałby stać pod domem, kiedy ja rozmawiałabym z koleżanką. Domyślam się, że nie.
-Jeju Zed, daj mi te klucze!- jęknęłam zezłoszczona, a chłopcy od razu zwrócili na mnie uwagę.
-Jesteś nie do zniesienia- wymamrotał Zed, przywrócił oczami i zaczął szukać kluczy- Nie mam ich, musiały zostać w biurze.
-Niech to szlag..-warknęłam- Jedź po nie!
-Już lecę księżniczko. Jedziesz ze mną czy zostajesz pod domem?- zapytał z nutą ironii w głosie.
-Zostanę, ale wróć jak najszybciej, bo zamarznę.- Nie miałam najmniejszej ochoty z nim jechać, chociaż siedzenie na tym zimne też mi się nie uśmiechało. Pocieszeniem było to, że dworze miałam wifi, więc stwierdziłam, że jakoś wytrzymam.
-Dobra stary, jadę po te klucze, bo siostrzyczka spóźni się na wieczorynkę- powiedział Zed do kumpla-Na razie.
-Siema- rzucił Aaron.
Zed odjechał z piskiem swoim autem, a ja usiadłam na murku i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam przeglądać instagram i uśmiechnęłam się na widok nowego obserwatora, którym był Brad- nowy kapitan drużyny lacrosse.
-Kto by pomyślał, że kiedyś byłaś taką malutką, miłą dziewczynką, a teraz...- powiedział Aaron oparty o murek z założonymi rękami na piersi.
Podniosłam wzrok od ekranu telefonu i spojrzałam zdziwniona w stronę chłopaka. No fakt, zachowałam się trochę jak rozpieszczone dziecko, ale naprawdę byłam zmęczona. Cały dzień przesiedziałam w szkole robiąc projekt z biologii, co wcale mi i mojej grupie nie szło łatwo, szczególnie kiedy oprócz mojej przyjaciółki Sary, mieliśmy w składzie samych chłopaków.
-No widzisz, oficjalnie jestem grzeczna, prywatnie jestem sobą- powiedziałam- Ty też się zmieniłeś.. hm, zestarzałeś się.
Aaron spojrzał na mnie i złączył brwi, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Aaron niedawno się wprowadził. Kiedyś przyjaźnił się z Zedem, ale po śmierci mamy, wyprowadziliśmy się z bratem ze starego domu i wprowadziliśmy się tutaj, a Aaron w tym czasie wyjechał na studia. Teraz kiedy zamieszkał niedaleko, przychodzi czasem do nas i robi z Zedem małe domówki, ale mnie nie kręcą ich zabawy, więc nie mam z Aaronem zbytniego kontaktu. Kiedy byliśmy dziećmi, ja też uważałam go za mojego przyjaciela. Pamiętam, że naszą ulubioną zabawą był szpital i to on zawsze był ranny haha.
Na dworze robiło się coraz zimniej, a mojego brata nadal nie było. Tak, wiem, mogłam się ubrać cieplej albo z nim jechać..
Aaron nadal sobie nie poszedł, no ale cóż, może chciał zaczekać do powrotu mojego braciszka, bo ma do niego jeszcze jakąś sprawę.
•AARON•
Stałem przed domem Winterów, oparty o murek i zastanawiałem się jak zachęcić Julię do rozmowy. Kiedyś się przyjaźniliśmy, a teraz wcale ze sobą nie rozmawiamy.
-Sypnie dzisiaj śniegiem-powiedziałem wybierając najgorszy z możliwych tekstów na jakie było mnie stać i spojrzałem na Julkę.
-Nawet tak nie gadaj. Nie mam rękawiczek.-powiedziała dziewczyna.
Popatrzyłem na jej dłonie, które aż zsiniały i zauważyłem jak trzęsie się cała z zimna. Normalnie bym się nie przejął, ale w jej wypadku chciałem być miły, szczególnie po tym czego dowiedziałem się od Zeda. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tej sytuacji, ale jak na złość Zed musiał pojechać po te klucze.
-Chodź- wyciągnąłem rękę w jej stronę- pojedziemy do mnie i zaczekamy na Twojego brata, bo naprawdę zamarzniesz.
-Przeżyję jakoś, możesz jechać- powiedziała cicho.
-Idziemy- powiedziałem ostrym tonem, a dziewczyna lekko się wystraszyła, więc uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
Podeszliśmy do auta, otworzyłem dziewczynie drzwi, wsiedliśmy i ruszyliśmy do mnie.
Po 15 minutach zaparkowałem auto pod domem i zaprosiłem dziewczynę do środka.
-Rozgość się- powiedziałem grzecznie się uśmiechając- ja pójdę się przebrać i zaraz wracam.
•JULIA•
Aaron miał piękny, wielki dom. Zastanawiało mnie czy mieszkał sam, nigdy nie widziałam go z nikim u nas, a zazwyczaj wszyscy znajomi mojego brata przychodzili z dziewczynami. W przedpokoju stały jeszcze pudła z logiem firmy przeprowadzkowej, więc pewnie dobrze się jeszcze nie rozpakował.
Zdjęłam kurtkę i poszłam do salonu. wow, nieźle się urządził.
Bardzo mi się podobało, dodałabym może trochę roślin, bo jest tutaj pusto, dom by odżył.
-Jestem- ze schodów zszedł Aaron, uśmiechnięty od ucha do ucha.- Napijesz się czegoś?
-Ymm, tak, poproszę herbaty.
- Już się robi. Jak Ci się podoba mój dom? -zapytał chłopak
-Całkiem fajne, mieszkasz sam?
-Ta, nie przeszkadza mi to. -odpowiedział oschle.
-No dobra, doobra-powiedziałam i uniosłam ręce w znaku obronnym.
Poszliśmy do kuchni. Aaron zapalił światło i zaczął przygotowywać coś do jedzenia. Miał na sobie czarne dresy i szarą bluzę. Nie mogłam oderwać wzroku od jego rąk. Śledziłam wzrokiem za każdym ich ruchem. Zazwyczaj miałam kontakt tylko z chłopakami w moim wieku albo nieznacznie starszymi, więc nie zwracałam uwagi na takie szczegóły jak teraz. Widać, że Aaron jest znacznie silniejszy od moich kolegów, pewnie dużo ćwiczy. Ma też zdecydowanie lepsze rysy twarzy. Starsi faceci zawsze są bardziej pociągający.
-Co.. jest?- moje rozmyślania przerwał głos chłopaka- ubrudziłem się czy jak, że się tak gapisz?
-Pff, mogę się patrzeć gdzie chcę.- odparłam dumie i założyłam ręce na piersi.
-Ooo Julcia, nie tylko włosy Ci urosły- chłopak patrzył na moje piersi, schowane pod opiętym t-shirtem.
-Idiota- rzuciłam, a moje policzki oblekł rumieniec. Przeczesałam nerwowo ręką włosy i założyłam kosmyki za ucho.
Wieczór mijał nam bardzo szybko. Nie mieliśmy jeszcze okazji pogadać dłużej sam na sam, aż zaczęłam żałować, że dzieje się to dopiero teraz. Aaron okazał się być całkiem spoko kolesiem, a nie jak to mówi Zed 'aroganckim dupkiem'. Poprzypominaliśmy sobie trochę historii z dzieciństwa. Opowiedziałam mu trochę o mojej szkole i znajomych, bardzo na to nalegał, w sumie to nic ciekawego, no ale skoro go to interesowało. Aaron zaproponował obejrzenie filmu u niego, a ja nie protestowałam. Czułam się dobrze w jego towarzystwie, aż zapomniałam o Zedzie i kluczach. Spojrzałam na telefon i oddzwoniłam do brata, który wysłał mi 7 wiadomości.
-Gdzie Ty się do cholery podziewasz?-usłyszałam jego zdenerwowany głos w słuchawce.
-Wyluzuj, jestem u koleżanki.- skłamałam i ruchem ust zapytałam Aarona czy mogę zostać na noc, podrzucił brwiami i uśmiechnął się, więc odebrałam to jako akceptację.-Zostanę na noc.
-Mogłaś dać mi znać, martwiłem się. Przyjechać po Ciebie rano?
-Nie, wrócę sama. Do jutra.
-Hej.
Rozłączyłam się zadowolona, że mój brat tak naiwnie we wszystko mi wierzy.
•AARON•
Patrzyłem na dziewczynę rozmawiającą przez telefon ze swoim bratem. Kłamała i to nieźle, bo Zed najwidoczniej jej uwierzył. Kiedy skończyła rozmowę, zapytałem:
-Ładnie tak okłamywać braciszka?
-A żeby to pierwszy raz, wierzy mi we wszystko -rzuciła dziewczyna- Co oglądamy?
-Hmm, mam dla Ciebie kilka fajnych filmów- powiedziałem- Jakieś Smerfy, Muminki, Shrek..
Spojrzałem na dziewczynę, a w jej oczach pojawił się błysk.
-Pożałujesz tego, Hardy.- powiedziała i rzuciła się na mnie z poduszką.
Chciałbym powiedzieć, że jak zwykle wygrałem.. Niestety Julia była ode mnie zdecydowanie sprytniejsza. Dziewczyna spadła na mnie okrakiem, a nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko. Spojrzałem w jej niebieskie oczy. O w mordę.
-Ja coś wybiorę- powiedziała zadowolona i zeszła ze mnie.
Padło na jakąś komedię, uśmiałem się jak nigdy. Może to przez Julię, która co chwilę komentowała zachowanie bohaterów. Niesamowity widok. To dosyć dziwne, że czuła się w moim towarzystwie tak swobodnie, przecież nie znamy się zbyt dobrze. Po pewnym czasie dziewczyna zasnęła mi na ramieniu. Jest zdecydowanie zbyt ufna. Może być dla nich łatwym łupem... Zed ubzdurał sobie, że da radę bez mojej pomocy, ale dobrze wiem, że on także bazuje na jej osobie. Jest cenna i to bardzo. A on jest zbyt zakręcony. Przecież równie dobrze mogłaby być teraz zamknięta w jakimś magazynie, a on uwierzył, że jest u koleżanki. Gdzie twój spryt Winter?
Zaniosłem ją na górę do jednej z sypialni, a sam poszedłem do siebie spać. Długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o tym, dlaczego tak bardzo potrzebują jej Rodos. Wiem, że nie moze dostać się w ich ręce. Nic mnie z nią nie łączy, ale od pewnego czasu przyglądam się jej i jest jakaś inna, nie mogę jej tak bez niczego oddać w łapy tym skurwielom. Nie ja. To nie w moim stylu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro