Rozdział XIX Dawna Ucieczka cz. II
Granatowowłosa kurcząc się wpadła w ramiona zielonookiego. Osłabiona podniosła powieki i spojrzała na niego. Momentalnie z ich oczu zaczęły się lać łzy. Adrien nie miał serca jej wypuszczać ze swoich ramion, już nigdy. Przeżyli tak wiele i wciąż się nie poddali, historia jak z filmu.
— Ira! — brunet rzucił się w stronę czarnowłosej kobiety — Coś ty narobiła?!
— Musiałam! — podniosła się z kolan i oparła się ramię mężczyzny — Ty to serio nie masz wyobraźni! Nie domyślasz się, jak to się mogło skończyć?
— Były jeszcze inne wyjścia! — położył ręce na jej ramionach — Nic ci nie jest?
— Nie, Avar. Ja tylko... — spojrzała w stronę dwójki bohaterów — Musiałam.
— Już dobrze. — jego głową automatycznie skręciła w tą samą stronę, co jej.
Oboje podeszli bliżej nich. Przed dwójką superbohaterów stanęła młoda kobieta, o czarnych do ramion włosach i dużych niebieskich oczach. Zaraz obok niej stał dobrze zbudowany brunet, o zielonych tęczówkach. Niebieskooka zaszklonymi oczami spojrzała na Marinette.
— Marinette... — odezwał się kobiecy, znajomy jej, ale nieco niższy głos — To chyba czas najwyższy, żebyś w końcu poznała całą prawdę. — speszyła się.
— Kim wy... — w jej głowie zaświeciła się lampka — Tikki?!
— Plagg?! — blondyna zamurowało.
— To my, dokładnie my... — na twarzy Avara pojawił się szczery uśmiech — No może nie my, bo Avar i Ira — wskazał na dziewczynę obok.
— Avar i Ira? Nic z tego nie rozumiem! Dlaczego jesteście ludźmi, co się wydarzyło?! — potrząsnęła głową — Nie nadążam!
— Wszystko wam wyjaśniamy, ale udajmy się w spokojniejsze miejsce... Ale najpierw, muszę zrobić to, co do mnie należy — podniosła rękę do góry i zaczęła mamrotać pod nosem, jednak zdezorientowana fiołkowooka przerwała jej.
— Stop! — wszyscy na nią spojrzeli — Co z Ilayą? — zmartwiła się.
— Zaufaj mi. — uśmiechnęła się i kontynuowała. Przymknęła oczy.
Mieniący się na wszystkie kolory pył rozniósł się w każdą z czterech stron świata, naprawiając to, co miał pod nogami. Budynki i stare kamienice wyglądały jak nowe. Trawa nabrała piękny, zdrowy odcień zieleni. Wokół nich zaczęli już przechodzać się zszokowani ludzie. Marinette i Adrien zaczęli się rozglądać i podążać za niezwykłym zjawiskiem. Avar złapał obydwoje za ramiona i razem z nimi obserwował to, co właśnie się działo. Ira szepcząc delikatnie poruszała opuszkami palców. W jednym z okien stał Mistrz Fu. Granatowowłosa widząc go uśmiechnęła się, ale ten widok zasłoniły jej światełka. To był ostatni raz kiedy go widziała. Staruszek z szerokim banem na twarzy zniknął.
— Mistrzu! — wyrwała się i pobiegła kilka kroków dalej — On tam był! Zniknął!
— Marinette... Zaraz wszystkiego się dowiesz — brunet zapewniał ją.
— On... — wtuliła się w ramię Adriena.
Na bruk opadli zmęczeni Luka, Kagami i reszta przyjaciół, w tym Alya i Nino. Łapali się kurczowo za głowę, by zaraz potem dołączyć do swoich zmartwionych rodzin, krążących gdzieś niedaleko. Uwagę Marinette i Adriena zwróciła jednak dość nietypowa para, a była nią Kagami i Luka. Razem, w swoich objęciach.
— I jest! Gotowe. — Złapała Marinette za rękę i wszyscy razem udali się do mieszkania Alyi i Nino, którzy przyczepili się do oddalających się im dwóch znanych i dwóch obcych twarzy.
* * *
Cała grupa rozsiadła się na kanapie, fotelach i podłodze z uwagą czekając na Irę i Avara, narazie siedzących w łazience. W międzyczasie dołączyli do nich jeszcze Luka i Kagami.
— O co chodzi, Marinette? Kto to? — Alya złapała jej zimną dłoń.
— To Tikki i Plagg. — zaśmiała się niepewnie.
— Co? — już miała zadać więcej pytań, ale przerwała im para wkraczająca do salonu.
— No więc, posłuchajcie... — Avar usiadł na wolnym fotelu i posadził na swoich kolanach Irę — To my, Tikki i Plagg. Kwami Biedronki i Czarnego Kota.
— Nie pytajcie o nic narazie, po prostu posłuchajcie. — poprawiła się — Kilkaset lat temu wybuchła wojna między Królestwem, w którym mieszkaliśmy, a pokoleniem magów. Głównym powodem sporu były występki jednego z młodszych synów przedstawiciela naszego rodu. Może dałoby się tego wszystkiego uniknąć, ale przez dyplomację obydwu władców zakończyło się to wojną. Na nasze, magów, nieszczęście niewielu było odpowiednio wyszkolonych, ponieważ nauki działały od niecałych dwóch lat. Królestwo było silniejsze, a my nie daliśmy rady. Razem z Avarem poznaliśmy się na naukach na pierwszym roku, mieliśmy razem zajęcia z wujem mojego ojca, czyli dowódcą rodu. W miarę szybko ogarnęliśmy z czym się to je i tak dalej, ale wracając do tematu — wszyscy uważnie wsłuchiwali się w głos kobiety — Wydano rozkaz, by powybijać wszystkich na terenie państwa. Skryliśmy się w podziemiach akademii. Avar, Plagg próbował wymyślić coś skutecznego, ale przez stres oraz nieuwagę ściągnął na nas kilku strażników... Byliśmy w posiadaniu skrzyni, a więc i reszty Kwami i miracul. Niewiedząc co robić wypowiedziałam jedno z potężniejszych zaklęć i w ten oto sposób zamieniłam nas w Kwami. Ukryliśmy się w starych kolczykach i piersciuniu, leżących na stoliku obok. Strażnicy nie zwrócili na tą kupę śmieci uwagi i poszli dalej. — siąknęła nosem — Znaleźliśmy się w niczyich rękach, wiedząc, że możemy skończyć jeszcze gorzej. Ponieważ moją mocą jest moc tworzenia, stworzyłam człowieka, który mógłby nam pomóc i uciec z nami daleko, przekazując nas z pokolenia na pokolenie.
— Tym człowiekiem był Mistrz Fu, racja? — Marinette zmartwiła się.
— Nie do końca. Zaklęcie w końcu przestało działać, a człowiek z nim zniknął. Znalazł nas trzydziestoparoletni Fu, kilkadziesiąt lat później. Zaopiekował się nami, ale będąc już blisko stu lat, jego zdrowie się pogorszyło.
— Zdecydowaliśmy więc połączyć siły i unieśmiertelnić go. Sami dobrze wiecie, że im mniej osób wie o miraculach, tym lepiej. Idąc tą ścieżką dalej, dotarliśmy w wasze ręce, a Mistrz odszedł na zasłużoną emeryturę, w lepszym, niż to, miejscu — granatowowłosa zapłakała.
— Jendym słowem, zawiła i skomplikowana historia, trudno będzie wam to zrozumieć — stwierdziła czarnowłosa — Mam jednak nadzieję, że cokolwiek do was doszło i jesteście w stanie nam to wybaczyć... Przemieniłam nas z powrotem, ponieważ przez naszą nieuwagę, mogliście zniszczyć świat, nie mając na to wpływu.
— Przepraszamy, że naraziliśmy was na to cholerne niebezpieczeństwo. — Avar wstał, ściągając z siebie niebieskooką — To, czego dokonaliście jest niesamowite. Tyle razy mogliście stracić życie, a wam się udawało. My, zamiast uciekać, stchórzyliśmy. Może mogłoby się to zakończyć inaczej, może lepiej, może gorzej.
— Oprócz tego, że chcemy was przeprosić, chcemy również wam podziękować... — rozkleiła się, a za nią Marinette, Alya, a nawet wiecznie twarda Kagami. Przytuliły ją. Męska część poszła w ich ślady i dołączyła się do grupowego przytulasa. W jednym pokoju mieściła się grupa bohaterów, których można nazwać tymi, co ocalili świat przed zagładą. Najbardziej zastanawiającym was elementem ten histori jest pewnie fakt, jak to wszystko utrzymało się przez wiele lat w tajemnicy. Na to pytanie sama Ira i Avar nie znają odpowiedzi. Ja wam jednak odrobinę pomogę, nazywając to wszystko Cudem.
Marinette odłączyła się od grupy i spojrzała przez okno. Otarła spływające po jej policzkach łzy i uśmiechała się sama do siebie. Adrienowi udało się uwolnić z objęć przyjaciół i podszedł do niej, całując ją w bok głowy.
— Tak bardzo cię przepraszam za to wszystko... — na bluzkę Marinette skapnęła łza zielonookiego — Nie wiem co mi odbiło... Mam nadzieję, że mi wybaczysz. A jeśli nie, to to zrozumiem, wyjadę tak daleko, że nigdy nie będziesz musiała już mnie widzieć.
— Adrien — obróciła się w jego stronę, objęła jego policzki dlońmi i spojrzała głęboko w oczy — ja chcę cię widzieć. Każdego dnia, każdej nocy, każdego poranka i wieczoru. Widzieć ciebie obok, w jednym łóżku, miejscu, domu. Widzieć cię po prostu obok siebie już do końca.
— N-naprawdę? — uchylił zmrużone powieki.
— Tak, kretynie. — Złączyła jego usta ze swoimi i pozostała z nim w takiej pozycji na długo — Naprawdę.
Kilka tygodni później mówiło się już o kryminalistce zamkniętej na długo w więzieniu. Pisano o niej w gazetach, wspomniano w telewizji i internecie. Z pewnością Lila czuła się skończona, ale kto ją tam wie.
Alya i Nino szykowali się na przyjście na świat ich największego szczęścia. Wybierali imiona, mebelki do pokoju i wszystko, co można jeszcze wybierać. Już za kilka miesięcy mieli powitać swoje maleństwo i zacząć nowe, jeszcze lepsze od tamtego życie.
Tak jak możecie się domyśleć, para, a raczej wchodzący w jej skład Luka i Kagami odnaleźli siebie po wielu latach. Na chwilę obecną można stwierdzić, że są największymi pechowcami jak i szczęściarzami na świecie.
Dwójka naszych superbohaterów poukładała sobie wszystko na nowo, wyjechali w podróż dookoła świata podczas najbliższego lata.
Avar i Ira odnaleźli się w nowoczesnym świecie i zostali w nim, na dobre. Żyli własnym życiem i korzystali z niego, nie wracając do przeszłości. Miracula zostały ukryte głęboko, w nieznanym nikomu, ale dobrym miejscu.
To był dobry czas na zaczęcie wszystkiego i przez wszystkich od nowa. Tak wiele jeszcze przed nimi, czy to wzloty czy upadki. Można powiedzieć, że mimo tak ciekawej przeszłości ich życie dopiero się zaczyna.
I w ten oto sposób Paryżanie po raz ostatni zmierzyli się z magią...
Heeeeeeej!
Nie spodziewaliście się, co? 😂
Ciąg dalszy naszego odliczania:
2!
Właściwie to już koniec. Poznaliście moją historię o bohaterach z Paryża :D
Ale calm down, moi drodzy!
Wyczekujcie finału!
Widzimy się już niedługo!
Głosik? 🤭
Do następnego! 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro