Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV Same dobre wieści

Nacisnęłam dzwonek i razem zaczekaliśmy, aż ktoś nam otworzy. Nie trwało to jednak długo, a naszym oczom ukazał się uradowany Nino. Razem z Adrienem wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Od razu zaprosił nas do środka i powędrował do kuchni, po drodze pytając czego chcemy się napić.

Kątem oka widziałam, że radośnie podskakuje co drugi krok.

– Więc...wydarzyło się coś szczególnego? – zapytałam usadawiając się obok blondyna na kanapie.

– Wydarzyło i to bardzo szczególnego! – krzyknął zza baru. Za sobą usłyszałam parsknięcie.

– A Alya gdzie się podziała? – wtrącił się Adrien.

– Siedzi w łazience od dobrej godziny, pewnie się szykuje. Alya! – wydarł się na całe gardło. – Goście przyszli!

Nie usłyszeliśmy odpowiedzi.

– Może pójdę do niej i zobaczę, czy wszystko z nią w porządku? – wstałam i poprawiłam bluzkę.

– Jak chcesz. – wzruszył ramionami.

Pokręciłam głową i poszłam w kierunku łazienki.

Stanęłam przed drzwiami i lekko zapukałam. Ponownie nie uzyskałam odpowiedzi.

– Alya, to ja. Otwórz.

– Marinette? – usłyszałam przekręcanie klucza. – Wejdź.

– Wszystko w porządku? – spojrzałam na nią. Była blada i jakby zlana potem.

– Tak...

– Coś mi się nie wydaje. – skrzyżowałam ręce na piersi – Co się dzieje?

– Trzymaj i sprawdź. – włożyła coś w moje dłonie i mocno zacisnęła. – Ja nie chcę wiedzieć.

– Co to jest? – odwróciłam mały kawałek plastiku i już wiedziałam do czego on służy.

– Powiedz, że nie, błagam! – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.

– Gratulacje mamusiu! – krzyknęłam pół szeptem.

– Żartujesz. – otworzyła szerzej oczy i buzię, w dodatku zbladła jeszcze bardziej. Złapała się nerwowo za głowę.

– Nie cieszysz się? – zmusiłam ją, by na mnie spojrzała.

– Sama nie wiem...

– Hej, będzie dobrze! Nino przecież cię nie zostawi, nie jest do czegoś takiego zdolny.

– Mari, my mamy ledwo dwadzieścia jeden i dwa lata. To nie czas na dzieci! To nie tak miało być...

– W razie czego pomożemy wam. Wiesz, jak kocham dzieciaki. – próbowałam ją podbudować. – A powiedz mi, o co chodziło z tym dzisiejszym spotkaniem?

– Nino wczoraj mi się oświadczył. – widocznie rozpromieniała, a na jej ustach pojawił się szeroki banan.

– Naprawdę?! – podskoczyłam.

– Mhm. – zaczęła machać mi dłonią przez oczami, na jednym z palców błyskał przepiękny pierścionek.

– Podwójne gratulacje! – przytuliłam ją.

– Dzięki. Mari, ale jeśli ja nie dam rady?

– Dasz! Znam cię. No chodź, czas ogłosić nowinę! – wzięłam ją pod rękę.

– Chciałabym to powiedzieć w niespodziewanym momencie, więc błagam. Do tego czasu się nie odzywaj!

– Się robi mamuśka!

Z uśmiechami na twarzy wkroczyłyśmy do salonu i usiadłyśmy obok swoich ukochanych.

Na początku ta urocza dwójka ogłosiła nam swoje zaręczyny. Co z tego, że oboje już o tym wiedzieliśmy? Złożyliśmy ponowne i oficjalne gratulacje.

Moja przyjaciółka poszła do kuchni i otworzyła piekarnik. Zaraz po domu rozprzestrzenił się cudowny zapach.

Dumna z siebie postawiła na stoliku naczynie żarodporne, a w nim pięknie wyglądającą i pachnącą zapiekankę.

Dopadła mnie niewielka fala nostalgii, gdyż przypomniały mi się nasze spotkania i spożywanie właśnie oto tej zapiekanki. Ile razu zjadaliśmy ją spaloną, nie zliczę. Tak czy siak dobrze się bawiliśmy.
Tęsknię za czasami gimnazjum i liceum. Z jednej strony najgorsze, a z drugiej najlepsze lata naszego życia.

Pomogłam nałożyć Alyi danie na talerze i zaczęliśmy jeść. Widziałam, że trzęsą jej się ręce i jest zdenerwowana. Coraz bardziej.
Oznaczało to, że ma zamiar to powiedzieć już za chwilę.

– Kochanie, coś nie tak? – Nino również to zauważył. Wzrok każdego spoczął na nią. Kiwnęłam jej głową, dając znak, że będzie dobrze.

– Nino, bo ja... – wahała się.

– Bo ty? Bo ty co? – wziął do buzi kolejny kęs.

– Jestem w ciąży! – wykrzyknęła i z hukiem odstawiła talerz na blat, po czym schowała twarz w dłoniach.

– Że co?! – okularnik zakrztusił się, przez co zrobił się cały czerwony. Adrienowi jedzenie stanęło w gardle i spoglądał na tą dwójkę. Ja z głupim uśmiechem na twarzy obserwowałam to wydarzenie. Ich miny były bezcenne.

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

– Alya? – wstał i przykucnął obok narzeczonej.

– Przepraszam Nino...

– Za co mnie przepraszasz? Stało się i się nie odstanie, damy radę! – wstali i objął ją.

– W takim razie, nie j-jesteś na mnie zły?

– Wręcz przeciwnie, cieszę się. – pocałował ją w czoło i posadził sobie na kolanach.

Poczułam, że Adrien splótł nasze dłonie. Oparłam głowę na jego ramieniu. Z uśmiechem obserwowaliśmy coraz mocniejszą miłość naszych przyjaciół.

Kiedy przyszli rodzice oboje oswoili się z tą nowiną nadszedł czas do drugie już gratulacje. Oficjalnie zostanę ciocią!

I jak się pewnie domyślacie resztę wieczoru część żeńska przegadała na temat "dzidziusiowy", co nie oznacza, że chłopcy się nie włączyli do rozmowy. Padły już nawet propozycje imion czy podejrzewanie płci.

– Okej, a kiedy planujecie ślub? – zielonookim zaciekawił się również tą kwestią.

– Tak właściwie to jeszcze nie wiemy, ale myśleliśmy nad najbliższym latem. – odpowiedział Nino.

– Naprawdę cieszę się, że tak wam się układa. Oby wasza miłość trwała do końca waszego życia i jeden dzień dłużej. – uśmiechnęłam się.

– No, a wasza? Nic nie planujecie? – Jak zwykle musiał paść temat naszego związku, ale czego się spodziewać po najlepszym przyjacielu mojego partnera.

– Narazie nic. – chciałam, żeby ten temat zaczął się i skończył tak samo szybko. Właściwie nie wiem dlaczego.

– Dokładnie, dokładnie. – ma szczęście, że nie próbował mi się sprzeciwiać. – Poza tym mamy ostatnio inne zmartwienia na głowie, a raczej Marinette.

– Coś się stało?

– Mogę stracić pracę, w dodatku nie z mojej winy. – spoważniałam.

– Dlaczego? – prawda, nie zdążyłam nic powiedzieć Alyi.

– Długo by opowiadać, ale nie przejmujcie się. Jak nie ta praca, to znajdzie się inna. – powiedziałam to nadzwyczaj spokojnie, jeśli chodzi o to, co naprawdę czuję.

– Nie drążmy tematu. Polać wam coś jeszcze? – Nino wstał trzymając swoją szklankę.

– Chyba nie, dochodzi dziesiąta. Nie będziemy wam już zawracać gitary, nacieszcie się sobą, bo macie czym. Prawda, Marinette?

– Zgadzam się, będziemy już lecieć. W końcu jutro poniedziałek...

– Mari, wierzymy w ciebie. – oboje wstali, w celu odprowadzenia nas do drzwi.

– Obronisz się! – dodała mulatka.

– Dziękuję wam i jeszcze raz gratulujemy.

– My również dziękujemy.

– Dobrze, to do następnego!

– Pa, pa!

Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do auta. Sama nie wiem czemu, ale nie miałam już dzisiaj na nic ochoty. Jestem bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Zanim Adrien odpalił auto złapał mnie za rękę.

– Dasz radę kochanie. I oni też dadzą. Nigdy bym się nie spodziewał, że tak szybko staną się jeszcze bardziej dorośli, a ty?

– Zgadzam się. – zaśmiałam się.

Wróciliśmy do domu. Usiadłam na kanapie nie mając siły ściągnąć butów. Miałam jeszcze odrobinę ogarnąć w kuchni, ale usnęłam w pozycji siedzącej. Przez sen poczułam jak Adrien przeniósł mnie do łóżka i rozebrał do bielizny. Przykrył mnie kołdrą i pocałował w kącik ust.

Co dalej się działo, nie pamiętam. Zasnęłam, tym razem na dobre.

____________________________________

Siemanko!

Troszkę szybciej, gdyż dopadła mnie dzisiaj wena i poszłam na całość 😂

Mam nadzieję, że podobało wam się. Co sądzicie o nowinach? ❤️
Poradzą sobie czy nie?

Chce sprostować dlaczego nagle postacie są o trzy lata młodsze.
Na potrzeby książki i fabuły zmieniłam to, również w pierwszym rozdziale. Ten wiek o wiele bardziej mi tu pasuje ^^

No to co?

Głosik? 🍓

Do następnego! ❤️



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro