Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV Pod Presją

Królowa pszczół, Króliczyca, Pancernik, Ruda Kitka, Viperion i Smoczyca z Biedronką na czele stanęli na czubku wieży Eiffla. Ich oczy z niepokojem krążyły i widzimy wzrokiem za rozoadającą się cywilizacją.

Sam Paryż się walił, tak samo ledwo widoczne zarysy najmniejszych budynków wokół miasta. Wraz z chmurami zerwał się silny wiatr. Czarne obłoki przynosiły ze sobą swąd siarki i wilgoć nadciągającego deszczu. Temperatura podwyższyła się, tworząc przy tym niezwykłą duchotę, utrudniającą oddychanie.

Luka pod przemianą podszedł do fiołkowookiej. Złapał ją za ramię i odciągnął kawałek na bok.

- Gdzie on jest? - zapytał patrząc prosto w jej piękne, szklące się lekko, niebieskie oczy.

- Kto? - załapała kontakt wzrokowy.

- Gdzie jest Adrien? - powtórzył cicho. - Będziemy go potrzebować. Każda pomoc nam się przyda.

- Błagam, odpuść temat. - spuściła wzrok.

- Pokłóciliście się? - nalegał.

- Nie... Nie, Luka. Proszę. - zdjęła jego dłoń z ramienia.

- Co ten palant ci zrobił? - Lekko uniósł ton, przez co zwrócił uwagę Kagami i Alyi. Widząc to ściszył głos. - Powiedz, teraz to ja proszę.

- Ostatnio się nie dogadujemy zbyt dobrze, to wszystko. - Chłopak wystawił w jej stronę ręce.

- Chodź, widzę, że coś jest na rzeczy. - przytulił ją. - Co by się nie działo, masz od razu do mnie pisać czy dzwonić. Niezależnie od godziny. Rozumiesz? Przemówię mu w tedy do rozsądku.

- Tak. - Kąciki jej ust drgnęły i na kilka milimetrów uniosły się ku górze. - Dziękuję.

- Nie ma za co. Mój May obowiązek od paru lat. - Uśmiechnął się dumnie. Niebieskooki podniósł dziewczynę na duchu i z pewnością poprawił humor. Mimo wszystko gdzieś tam w środku to coś siedziało w niej. Możnaby pomyśleć, że było to dla niej najważniejsze, niestety jednak coś, ktoś lub setki ludzi liczyły na jej pomoc. Na ratunek.

- Dobrze! - Jak odwróciła się pewnie do reszty grupy. - Plan jest taki. Kitko, Królowo Pszczół - wy stajecie na czatach z dwóch końców Sekwany, na obrzeżach miasta. W razie czego, dajcie znać przez swoje nadajniki.

- Tak jest! - Obie bez czekania pognały w dwie przciewne strony.

- Pancerniku? - Ten tylko kiwnął głową, wiedząc od razu co ma robić.

Biedronka wytłumaczyła pozostałym co mają robić i jakie pozycje przybrać. Plan tyljo wydawał się być prostym. W rzeczywistości był on wyjątkowo skomplikowany. Smoczyca wraz z Króliczycą miały zająć się powolnym likwidowaniu Czarnych Duchów. Niby nic wielkiego, jednak ich zachowania nijak nie dało się przewidzieć. Jakie były ich cele? Kto je przysłał? No i gdzie ta zagubiona jednostka się skrywa? Ta część planu spadła na barki Biedronki i Viperiona.

Granatowowłosa wraz z starszym o parę lat od siebie przyjacielem podążała śladami najbardziej widocznych zjaw. Szczęściem w nieszczęściu było to, że najnowsze były bardziej widoczne, a te które zostały wypuszczone jakąś chwilę temu były bardziej pobielałe i przejrzyste. Pozwalało to o wiele łatwiej i szybciej odróżniać je od siebie.

Gdy tylko nadażała się taka okazja, każdy, bez wyjątku, eksmitował po kolei pojedyncze Czarne Duchy. Tylko co z tego, jeśli antagonista wypuszczał kolejne tak szybko, jak zmienia się liczba ludności w Chinach? Jeden mniej, jeden więcej - wielkiej różnicy nie było. Pamiętajmy jednak, że zawsze był to jakiś krok w przód, a nie w tył. Ewentualnie stanie w miejscu. Lepsze to niż to poprzednie, nieprawdaż?

Dwudziestojednolatka krążyła najmroczniejszymi uliczkami miasta. Luka próbował za nią nadążyć, co do łatwych nie należało. Przeszkadzało mu to, że ciągle była z przodu i w razie niebezpieczeństwa zadziałałaby jak żywa tarcza dla niego. Najgorsze było to, że nie dała się wyprzedzić za żadne skarby. Nawet nieświadomie, a jak świadomie do razu padało stanowcze Przystań, nie jestem małą dziewczynką. I tak w kółko.

— Nie uważasz, że warto sprawdzić w rezydencji państwa Agreste?

— Po pierwsze, wątpię, że Gabriel wrócił. Po drugie, pokazałoby to nam, że nowy Tatusiek Motylków jest totalnym idiotą. Jak nie gorzej.

— Jeśli wkroczył do willi, wykradł Miracula i wiedział, gdzie schowała je pani Emily, to coś chyba jest na rzeczy. No nie?

— W każdym bądź razie, byłby idiotą. — uśmiechnęła się spode łba.

— A możemy chociaż sprawdzić? Tak tylko dla pewności. — szli teraz obok siebie pod tunelami między kamienicami.

— I marnować czas przy tym? Przegapić ewentualną kryjówkę antagonisty? Nie. Ma. Mowy.

— Czemu jesteś tego aż tak pewna? W dodatku w złym humorze. Rany, nigdy tak się nie zachowywałaś po kłótni z kimś. — patrzył prosto przed siebie.

— Nie pokłóciliśmy się, już Ci mówiłam. — obróciła głowę w przeciwną stronę, kryjąc mokre oczy.

— Znam cię. Mów.

— Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy? — Marinette ponownie zaczęła się niecierpliwie. Uczucia, które nią targały były nie do zniesienia. Już kilka razy przetrwały jej skupienie. Kolejne schody do osiągnięcia celu.

— Martwię się o ciebie. — posmutniał. — Pamiętasz... Ach, nieważne.

— Ważne. O co chodzi?

— Od zawsze traktowałem cię za najważniejszą ze wszystkich. Dobrze o tym wiesz.

— A Ju i twoja mama? — zachichotała.

— Czepiasz się. — uśmiechnął się.

— No, byłam najważniejsza. Co dalej?

— I nie traktowałem ciebie jak tylko przyjaciółkę, jak pewien bardzo dobrze ci znamy bogaty blondasek.

— Tak... — Przez głowę przemknęło jej wspomnienie. Obraz dwójki szczęśliwych nastolatków, o niebieskich włosach i oczach. Na ławce w parku, z gitarą na kolanach.

— Myślisz, że to minęło? — dziewczynę momentalnie zatkało.

— A co z Chloe? Przecież wy...

— To było dawno i nieprawda. Szybko się skończyło.

— Jak to? Z tego co wiem, jeszcze do niedawna byliście w szczęśliwym związku. — stwierdziła.

— Przeterminowane informacje. — uśmiechnął się.

— Wiesz... Słuchaj. Zdałam sobie sprawę, że cię nie doceniałam. — spojrzała na niego smutnym wzrokiem. — Zawsze biegałam za Adrienem i ciebie krzywdziłam. Cieszę się, że mieliśmy okazję się... Jakby to ująć.

— Zbliżyć do siebie? — puścił oczko w jej stronę.

— Dokładnie. — przytuliła się do niego, przymykając oczy. Chłopak odwzajemnił uścisk. Po paru chwilach granatowowłosa otworzyła oczy. To co ujrzała, natychmiast ukłuło jej serce.

Hej pyszczki!
Dawno nie było Polsatu co? :D

Mam nadzieję, że ten rozdział wam się także potobał. Taki mikromaraton był xD

Jak myślicie, co ujrzała Maryśka?

No to chyba to wszystko ^^

Głosik?

Do następnego!

💔🙏🐍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro