Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I Niepotrzebny stres

Spanikowana biegałam po pokoju w tą i wewte. Alya w ciszy i z lekkim uśmiechem na twarzy obserwowała to, co wyczyniam. Na zmianę marszczyła brwi i pewnie w myślach mnie wyśmiewała.

– Za-wa-lę to!

– Ale o co ci chodzi? Czego ty się tak boisz? – tym razem nie zdołała ukryć rozbawienia.

– William Spring to jeden z najbardziej uznawanych projektantów mody! Gdzie ty żyjesz?

– Wiem kto to, ale czym ty się tak stresujesz?

– Czy ty mnie słuchasz? Mam dziś z nim rozmowę, która może zaważyć o mojej przyszłej pracy! I nawet samej przyszłości!

– Dobrze, ale jeżeli dalej będziesz biegać tymi obcasami to zrobisz dziurę w podłodze. – kiwnęła palcem w dół.

– Gdzie jest ta cholerna pomadka?!

– Ta? – mulatka złapała w ręce malutkie pudełeczko, które leżało tuż pod moim nosem.

Od razu wyrwałam jej zgubę i ruszyłam w stronę lustra. Ostatni raz się przejrzałam i obkręciłam, by sprawdzić każdy szczegół.

– I jak? - stanęłam przez koleżanką. Miałam na sobie białą sukienkę z odkrytymi ramionami, do połowy ud, beżowe szpilki i marynarkę w tym samym kolorze. – Ah, jeszcze włosy w kok!

– Nie! Zostaw tak, wyglądasz cudownie! – dla żartów zakręciła mną wokół mojej własnej osi.

– Muszę już wychodzić, jeśli nie chcę, żeby pocałował klamkę. Trzymaj kciuki, pa! – wybiegłam z torebką i kluczami od auta.

– No pa, pa. Mari... Czasami za bardzo przesadzasz. – złapała się za głowę i pokierowała się kuchni.

Pewnie znowu będzie mi wyżerać jedzenie z lodówki!
Niech stracę, już trudno.

No tak, moje rozstrzepanie. Jest początek wyjątkowo zimnego w tym roku października, a ja ubrałam na siebie cienką sukienkę, marynarkę i zapomniałam o jakichkolwiek rajstopach.

Brawo, Marinette. Brawo!

Dygotając z zimna wsiadłam do samochodu. Odpaliłam i ruszyłam w kierunku firmy. Uruchomiłam cichą muzyczkę w radiu, ale za bardzo mnie irytowała i pędem ją wyłączyłam.

W taki oto sposób resztę drogi spędziłam w ciszy.

***

Zaparkowałam auto na tylnym parkingu. Weszłam przez szklane drzwi i już na wejściu powitał mnie uśmiech dziewiętnastoletniej dziewczyny, która od niedawna u nas pracowała. Jak narazie siedziała na recepcji, ale ja podobnie zaczynałam. Podczas rozmów w trakcie przerwy pokazała mi, na moją prośbę, kilka swoich projektów. Jest skromna, ale jakże utalentowana. Czekam tylko na moment, gdy będziemy mogły razem współpracować.

– Dzień dobry! – wychyliła się zza blatu.

– Cześć Anna! Już mówiłam ci, nie postarzaj mnie, mam dwadzieścia jeden lat! – obie się zaśmiałyśmy.

– No tak, przepraszam Marinette. Coś się stało? Wyglądasz na zestresowaną.

– Mam spotkanie. Mogłabyś podać mi klucze do sali?

– Jasne. – podała mi to, o co prosiłam.

– Trzymaj kciuki, William Spring to jednak ktoś.

– Powiedzenia!

Wezwałam windę, która zawiozła mnie na drugie piętro. Na nim były sale konferencyjne, w których przeważnie odbywały się różnego rodzaju spotkania.

Odłożyłam na krześle torebkę, uchyliłam okno i włączyłam czajnik elektryczny. Spojrzałam na zegarek w telefonie.

– Mam pół godziny. Nie jest źle. – stwierdziłam.

Wyciągnęłam najpotrzebniejsze papiery i dokumenty, folder z najlepszymi projektami i reklamą naszej firmy Cristal.
Odpaliłam telefon w celu sprawdzenia wiadomości z życia Paryżan, by zabić czas. Po chwili scrollowania tekstu na górze ekranu pojawiła się wiadomość.

– Jak sobie radzisz beze mnie? Już po? – To Adrien.

Dopiero się zacznie, mam pół
godziny :) – odpowiedziałam.

Będę trzymać kciuki! Kto go przekona, jak nie ty? ;)

Oby tak się stało. A u ciebie? Wszystko w porządku? Jak jest w Los Angeles?

Chyba zapomniałam wspomnieć, że aktualnie Adrien jest na delegacji. Sesje zdjęciowe, pokazy i spotkania z ważnymi osobistościami. Czyli tak jak każde jego wyjazdy.

Tak jak zwykle. A tak w tajemnicy... Mam coś dla Ciebie :D

Czyżby? – zaintrygował mnie i wzbudził moją ciekawość – Co takiego?

Ha! Niespodzianka to niespodzianka! Dowiesz się jak wrócę.

To wracaj do mnie prędko! Tęsknię bardzo, wiesz?

Ja za tobą też, myszko. Napiszę za kilka godzin, okej?

Trzymam za słowo.

Buziolki :*

Przyznam, że straciłam poczucie czasu, ponieważ minęło dobre dwadzieścia minut od mojego przyjścia. Postanowiłam przejść się jeszcze do łazienki.

Na korytarzu dalej świeciło pustkami. Weszłam do damskiej toalety i załatwiłam potrzebę. Poprawiłam makijaż i włosy, po czym wróciłam do sali i odłożyłam torebkę na wcześniejsze miejsce.

Usłyszałam, że klucz w drzwiach przekręcił się. Podbiegłam, próbując otworzyć. Pukałam i wolałam, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Niestety na próżno.

Uspokoiłam się odrobinę, ponieważ zaraz miałam mieć spotkanie i ktoś tu z naszymi gośćmi przyjdzie.

Jak bardzo się myliłam.

Właśnie otrzymałam wiadomość od sekretarki, że spotkanie zostało odwołane.

Wprost cudownie, nieprawdaż?

Poprosiłam ją, żeby mnie wypuściła, ale nie odpisywała. Pewnie zaczęła w tym momencie przerwę.
Zadzwoniłam do Alyi, żeby przyjechała i mi pomogła, ale nie odbierała.

Złośliwość rzeczy martw...żyw...nieważne.

Dobra, więc będę musiała wyjść oknem?

Zaraz, przecież mam klucze! Są jakieś zajęcia czy szkoły dla roztrzepanych. Błagam, powiedzcie, że tak!

Wydostałam się i zjechałam windą na parter. Wychodząc z niej wpadłam na moją sekretarkę z kluczami w ręce.

– Marinette?

– Nie pytaj. Zapomniałam, że mam klucze. Mam dzisiaj coś do zrobienia, oprócz tego odwołanego spotkania?

– Tak właściwie, to nie. Masz wolne, możesz wrócić do domu.

– Może i lepiej? Tyle się stresu najadłam na nic, ale przynajmniej odpocznę.

– Masz cały weekend! Odpocznij.

– Taki mam zamiar. Dobra, dzięki i miłego dnia!

– Wzajemnie! – odkrzyknęła.

Wsiadłam do auta i wróciłam do mieszkania. Zastałam je prawie puste, ponieważ Alya siedziała w łazience i śpiewała piosenki Beyoncé w wannie. Ja rozumiem, że mają z Nino prysznic w domu, ale bez przesady.

Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi. Wyciągnęłam zza nich głowę, a Alya widząc mnie prawie wypuściła kieliszek wina. Jej mina była bezcenna!

– A ty co tutaj robisz? – specjalnie zrobiłam wkurzoną minę.

– No wiesz...a ty przypadkiem nie masz spotkania? – była mówiącą piwonią.

– Tak się składa, że odwołali mi w ostatniej chwili. A ty to co?

– Problemy robisz. – przewróciła oczami – możesz wyjść?

– Ale wisisz mi za wodę! – krzyknęłam żartując.

– Wypad! – rzuciła we mnie pianą.

– A to posprzątasz!

Wyszłam więc i śmiejąc się pod nosem udałam się do sypialni. Przebrałam się z sukienki w dresy i luźny t-shirt. Cieplutkie i grube skarpety to podstawa!

Zrobiłam nam herbatę, którą postawiłam na stoliku i rozsiadłam się na kanapie, czekając na przyjaciółkę. Zadzwoniłam na kamerce do Adriena i odpowiedziałam mu o tym krótkim, ale zarazem długim dniu.

Po jakiejś chwili Alya trzepnęła mnie w głowę, bo oboje się nabijaliśmy z niej. Niestety Adrien musiał kończyć, bo wzywali go na kolejną sesję, więc pożegnaliśmy się.

Alya z turbanem na głowie i również w wygodniejszych ciuchach usiadła obok mnie. Chwyciła pilot, kiedy po niego sięgałam i zrobiła tą swoją słynną, pewną siebie minę.

– Ej!

– Dzisiaj ja wybieram! – pomachała mi nim przed oczami, a ja od razu go przechwyciłam.

– No chyba nie! Co proponujesz?

Po pół godziny uzgodniłyśny wspólnie, co ostatecznie będziemy oglądać. Padło na jakąś trylogię z gatunku fantasy.

W między czasie zrobiłam popcorn, a Alya otworzyła kolejne wino. No wiecie, taki typowy babski wieczór. Wygrzebałam z szafki w łazience przeróżne maseczki, a każda wybrała coś dla siebie.
No obyło się bez ogórków na oczach, bo tak jakby potrzebowałyśmy je mieć otwarte.

Jak to my, przegadałyśmy pół seansu śmiejąc się i płacząc, plotkując i tak dalej.
Czułam się naprawdę dobrze, dawno nie mogłam się zrelaksować. To przez natłok obowiązków i pracy, moja przyjaciółka z resztą była w podobnej sytuacji.
Obie cieszyłyśmy się ze swojego towarzystwa. W końcu zaczęłyśmy wspominać wydarzenia sprzed kilku lat. Miracula, Władca Ciem, nasza misja i tak dalej.

– Ciekawe co robi Trixx...

– Pewnie bawią się z Tikki i resztą u Mistrza Fu. W sumie dawno się nie widzieliśmy wszyscy.

– Tak, a pamiętasz naszą walkę w Starożytnym Egipcie? To było coś...

– Mam nadzieję, że na Paryż już nigdy nikt nie napadnie. Ale powiem ci, że tęsknię za rolą Biedronki.

– A ja Rudej Kitki...

Obejrzałyśmy tego wieczoru chyba pięć czy nawet cześć filmów.
W końcu zasnęłyśmy na kanapie, a obok nas rozsypała się resztka popcornu.

____________________________________

Hejka!
Chyba każdy może się domyślić co wykombinowałam? 😂

Mam nadzieję, że fani książki "Prawie Idealni" ucieszą się na drugą jej część "Nieidealni" ❤️

Piszcie co sądzicie o tej kontynuacji >>>

Nie wiem jak wam, ale mi trudno było się z nimi rozstać 😂❤️

No to co?

Głosik? 🦉

Do następnego! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro