33 - Przeszłość
Siedziałam blisko Jeongguka, a nasze oddechy zlewały się w jedność w ciepłym blasku kominka. Po chwili ciszy, jego głos przebił się przez szum ognia.
— Muszę ci coś powiedzieć — zaczął, a jego słowa brzmiały ciężko, jakby każde kolejne zdanie ważyło tonę. — To nie jest coś, czym powinienem się chwalić... — Zawahał się, a ja poczułam, jak napięcie w nim narasta. Jego dłoń, którą trzymał na moim ramieniu, lekko się zacisnęła, jakby walczył ze sobą.
Z trudem spojrzał mi w oczy, a ja zobaczyłam w jego spojrzeniu coś, czego nie dostrzegałam wcześniej – lęk, może wstyd. Chciałam go zapewnić, że nic, co mi powie, nie zmieni tego, jak go widzę, ale zanim zdążyłam otworzyć usta, on kontynuował:
— Kiedy byłem młodszy, miałem problemy z agresją... z samym sobą. — Słowa wychodziły z niego powoli, jakby każde z nich wyciągało na powierzchnię dawno ukryte rany. — Często wpadałem w kłopoty. Bijatyki, konflikty... To była moja rzeczywistość. Zawsze byłem na krawędzi i nigdy nie wiedziałem, jak to zatrzymać.
Spojrzał w dół, a ja widziałam, jak jego pięść się zaciska, jakby wracały do niego wszystkie te wspomnienia, wszystkie uczucia, które próbował tak długo tłumić.
— Wydaje mi się, że... to było jedyne, co znałem — wyznał w końcu, a jego głos zadrżał. — Mój ojciec... — Zaciął się na moment. Wiedziałam, że Guk bardzo rzadko o nim wspomina. — On zawsze wywierał na mnie presję. Mówił, że trzeba być silnym, nie okazywać słabości. A ja nie potrafiłem sobie z tym wszystkim poradzić. Zamiast rozwiązywać problemy, wylewałem całą frustrację na innych. — Jego oczy były przymknięte, jakby bał się tego, co mógł zobaczyć, gdyby spojrzał na mnie.
Słuchałam go w ciszy. Każde z wypowiadanych słów wbijało mi się w serce. Pomyślałam, że to, co mi mówił, było dla niego trudne. Zaczynałam rozumieć, dlaczego z początku robił to, co robił. Jednak nic go nie usprawiedliwiało i sam to powiedział. Popatrzyłam przed siebie i zrozumiałam, dlaczego czasem wydawał się odległy i unikał tematu swojej przeszłości.
— Było kilka rzeczy, które zrobiłem... których się wstydzę — dodał, a jego głos zniżył się do szeptu. Zrozumiałam, że chodziło o te momenty, w których wręcz się go bałam. — Ale nie mogłem przestać. To było jak... potrzeba. — Zamilkł, jakby po raz pierwszy od dawna pozwolił sobie być przed kimś całkowicie szczerym.
Poczułam, jak jego ból przeszywa i mnie na wskroś. Było coś głęboko smutnego w tej opowieści. JK przez całe życie nosił w sobie ten ciężar, nie wiedząc, jak go zrzucić. A teraz, kiedy mi to opowiadał, widziałam, jak bardzo go to wyniszczało.
Nie mogłam powstrzymać się od tego, by delikatnie położyć dłoń na jego policzku. Spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam, jak jego oczy na moment zaszkliły się od emocji.
— Kookie... — szepnęłam, gładzac delikatnie jego twarz. — Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
Moje słowa były ciche, ale szczere. Czułam, jak jego skóra pod moją dłonią staje się coraz cieplejsza, a on powoli się rozluźnia. Jego twarz była zmęczona, pełna smutku i walki, ale w spojrzeniu dostrzegłam wdzięczność. Moje serce zabiło szybciej, ale nie z niepewności, z głębokiego współczucia, a może nawet zrozumienia.
Nie musiał mówić nic więcej. Wystarczyło, że pozwolił mi poznać tę część siebie, którą ukrywał przed całym światem. Właśnie wtedy po raz pierwszy poczułam, że była to największa oznaka zaufania, jaką mógł mi podarować.
Przytuliłam się do Guka mocniej, czując, jak jego ramiona owijają się wokół mnie. Był inny niż to, co o sobie mówił. Delikatniejszy, bardziej troskliwy. I wiedziałam, że bez względu na to, co przeszłość dla niego oznaczała, teraz chciał być lepszym człowiekiem. A ja byłam gotowa być przy nim, na dobre i na złe.
✯
Kiedy skończył swoją opowieść, w której wyznał, dlaczego uciekł i się oddalił, siedzieliśmy w ciszy. Ciepło kominka rozpraszało chłód panujący w pokoju, ale nie mogłam się skupić na niczym innym niż na Jeongguku. Jego wyznanie było jak otwarcie drzwi do jego duszy. Teraz patrzyłam na niego w zupełnie nowy sposób.
— Przepraszam, że byłem takim dupkiem — powiedział ze skruchą. — Wiem, że dużo wycierpiałaś, a jeszcze ja dołożyłem ci zmartwień. Przepraszam Jungmi.
Po wszystkim spojrzał na mnie z mieszanką niepewności i nadziei w oczach, jakby czekał na to, jak zareaguję. Moje serce biło szybciej. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, jak odpowiedzieć na tak głębokie wyznanie.
Zamiast słów, odważyłam się na coś innego. Powoli, niemal nieśmiało, zbliżyłam się do niego. Moje usta delikatnie musnęły jego, niepewne i drżące w tej chwili. Czułam, jak przez sekundę wahał się, a potem odwzajemnił pocałunek, bardziej pewnie i głębiej. To było jak spełnienie czegoś, co wisiało w powietrzu od dłuższego czasu. Cały ból i niepewność, które oboje nosiliśmy w sobie, nagle zniknęły w tej jednej chwili.
Jego dłonie powoli przesunęły się po moich plecach, przyciągając mnie bliżej, jakby chciał się upewnić, że jestem prawdziwa. Serce biło mi mocno, czując intensywność tej chwili. Jego dotyk był ciepły i pełen delikatności, jakby bał się, że mnie skrzywdzi. Każdy pocałunek był coraz bardziej pewny, jakbyśmy oboje przestawali bać się tego, co nas łączyło.
Z każdą chwilą, którą spędzałam w jego ramionach, czułam, że ten mur, który tak długo budował wokół siebie, kruszy się. Byliśmy tylko my – bez tajemnic i bez obaw. Czułam jungkookowy oddech na mojej skórze, jego usta na moich, i nic innego się nie liczyło.
Kiedy pocałunek się skończył, po prostu trwaliśmy w ciszy, przytuleni do siebie. Czułam, jak serce chłopaka bije pod moją dłonią, a jego oddech się uspokaja. Mój też się wyrównał, a uczucie ciepła i bezpieczeństwa rozlało się wewnątrz ciała.
Jeon przyciągnął mnie bliżej, otulając swoim ciałem, jakby chciał mnie chronić przed całym światem. Jego ręka spoczęła na moich plecach, a ja oparłam głowę na jego piersi, słuchając rytmicznego bicia jego serca. Poczułam, jak jego oddech powoli się uspokajał, a on delikatnie muskał moją skórę ustami. Na przemian to na karku, to na ramieniu. Było coś niezwykle intymnego w tym momencie. Nie potrzebowaliśmy słów, by się zrozumieć. Oboje wiedzieliśmy, że ten moment jest ważny, że coś się między nami zmieniło. Byliśmy teraz bliżej niż kiedykolwiek.
Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż czułam, jak ciało Jeona zaczyna się rozluźniać, a oddech staje się spokojniejszy. Wiedziałam, że powoli zasypiał. Sama poczułam, że ogarnia mnie senność, lecz jednocześnie nie chciałam, żeby ta chwila się kończyła.
Zamknęłam oczy, wtulona w Jeongguka, czując ciepło i bezpieczeństwo, które mi dawał. Zasnęłam, mając na ustach delikatny pocałunek, a na sercu spokój, którego dawno nie czułam.
Tego wieczoru, zasypiając w jego ramionach, wiedziałam, że mimo wszystkich tajemnic i trudności, które nas czekały, teraz byliśmy gotowi na to, by stawić im czoła razem.
✯
Rankiem, gdy otworzyłam oczy, poczułam promienie słońca padające na moje policzki. Zimowy blask przedzierał się przez okno, a śnieg za oknem skrzył się w porannym świetle. Jeongguk leżał obok, wciąż wtulony w moją szyję, a jego oddech był spokojny i równomierny. Przez chwilę po prostu patrzyłam na niego, chłonąc każdy szczegół tej chwili. Pragnęłam zapamiętać ciepło jego skóry i delikatne uśmiechniętą twarz, która miał nawet w uśpieniu.
Nie chciałam, by ta chwila się kończyła, ale wiedziałam, że musimy wrócić do rzeczywistości. Czas było wracać do ośrodka, gdzie przyjaciele z pewnością się o nas martwią. Delikatnie poruszyłam się, a JK otworzył oczy, spoglądając na mnie z tą znajomą, lekko zaspokajającą miną. Uśmiechnął się ciepło, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Byliśmy spokojni, jakby świat zewnętrzny nie miał już na nas wpływu.
— Dzień dobry — powiedział cicho, przeciągając się lekko.
— Cześć — odpowiedziałam, czując, jak serce przyspiesza na dźwięk jego głosu. Zaspany był niezwykle seksowny.
— Czas wracać — dodał ze smutkiem, patrząc na mnie z troską. Przytaknęłam, choć wcale nie chciałam wychodzić na ten zimny, śnieżny świat, który czekał na nas za drzwiami.
Po chwili, kiedy już byliśmy ubrani i gotowi do wyjścia, wzięliśmy głęboki oddech i ruszyliśmy w stronę ośrodka. Pogoda była piękna. Świeży, lekki śnieg sypał z nieba, ale nie było już śladu wczorajszej zamieci. Świat wydawał się cichy i spokojny, zupełnie jakby podzielał nasz wewnętrzny spokój. Każdy krok w śniegu przypominał mi o tym, jak blisko byliśmy w nocy, jak ważna była ta rozmowa, którą odbyliśmy.
Szliśmy obok siebie, a jego ręka nieco przypadkowo musnęła moją. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Poczułam, że mimo wszystkich trudności, które nas czekały, teraz mieliśmy siłę, by je pokonać razem.
Kiedy dotarliśmy do ośrodka, od razu dostrzegliśmy naszych przyjaciół. Stali zaniepokojeni, rozglądając się wokół. Mei, Kana, Taehyung, Jin i reszta grupy wyglądali, jakby odetchnęli z ulgą na nasz widok. Podbiegli do nas, a Mei niemal rzuciła się na mnie, przytulając mocno.
— Gdzie wy do cholery byliście?! Szukaliśmy was całą noc! — zawołała zdenerwowana, trzymając mnie za ramiona i patrząc z troską.
— Zgubiliśmy się przez zamieć, ale jesteśmy cali — odpowiedziałam, uśmiechając się uspokajająco. — Już wszystko dobrze.
Yoongi stał obok Jeona, poklepując go po ramieniu, jakby chciał wyrazić swoją ulgę w mniej emocjonalny sposób. Pozostali przyjaciele też nas otoczyli, każdy z troską, ale również z widoczną ulgą na twarzach. Zmartwiłam się, bo dotarło do mnie, jak bardzo martwili się o nas. Jednak świadomość, że mamy takie wsparcie, wypełniała mnie wdzięcznością.
Nawet Yifan, który do tej pory próbował tylko uprzykrzać nam życie, stał z boku, jakby niepewny, co teraz zrobić. Jego fałszywe uśmiechy i zaczepki tego dnia zdawały się nie mieć znaczenia. Niezależnie od tego, co próbowałby zrobić, nie mógł zepsuć mi humoru. Nic i nikt nie mógł tego zrobić. Czułam się silniejsza niż kiedykolwiek, a jego próby wywołania chaosu były teraz jak błahe, nieistotne gesty.
Spojrzałam na Jungkooka, a on odpowiedział mi lekkim uśmiechem, jakby wiedział dokładnie, co myślę. Moje serce było lżejsze, a wszystkie obawy, które wcześniej mną targały, wydawały się tak odległe. Przyjaciele otoczyli nas radością, śmiechem i ulgą, a ja czułam, że ten dzień zakończył się dokładnie tak, jak powinien – z nową siłą i wiarą w to, że cokolwiek by się nie wydarzyło, damy radę przejść przez to razem.
✯
Powrót autokarem do Busan był zupełnie inny niż nasza podróż w górę. Zamiast napięcia i ekscytacji, wszyscy byli zmęczeni, ale jednocześnie wypełnieni radosnymi wspomnieniami z wyjazdu. Siedziałam między Jeonggukiem i Mei a przed nami siedzieli Kana, Hoseok i Namjoon, którzy już od pierwszych minut drogi zaczęli żartować i śmiać się z każdej możliwej okazji. Yoongi znajdował się gdzieś z tyłu, zajęty przeglądaniem muzyki na swoim telefonie, a z nim Jimin i Taehyung, którzy trzymali rozmowę na temat nowej gry, którą obaj mieli zamiar kupić, gdy tylko wrócą do miasta.
Na początku wszyscy byliśmy zbyt zmęczeni, żeby rozmawiać, ale w miarę jak autobus zaczął sunąć drogą, głosy zaczęły się ożywać, a śmiech rozbrzmiewał coraz częściej. Kana opowiadała o tym, jak wczoraj, próbując nasz szukać, prawie przewróciła się na stoku, ale w ostatniej chwili złapał ją Hoseok. Śmiała się, że to była najbardziej dramatyczna scena, jaką widziała. Jung rzucił się do przodu, rozłożył ręce jak w filmie akcji, a potem oboje zsunęli się na śniegu.
— Gdyby nie to, że cała byłam zasypana śniegiem, to przysięgam, wyglądałby jak bohater filmu — żartowała Kana, a Hobi zaczął się rumienić.
— Wiesz co, może i jestem bohaterem, ale to ty mnie wyciągnęłaś, kiedy ja byłem na dole! — odparł Hoseok, co wywołało jeszcze większy śmiech.
Namjoon siedział obok i patrzył na nich z rozbawieniem.
— Mówiłem wam, żebyście uważali na tym stoku — wtrącił, próbując przyjąć rolę rozsądnego opiekuna grupy, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. — Ale nie, oczywiście, że nie posłuchaliście.
— A my za to mamy swoje przygody — wtrącił Jimin, obracając się w naszym kierunku. — Otóż V wpadł na drzewo. Wyglądał, jakby miał się poślizgnąć i wpaść na nie celowo!
Taehyung zrobił obrażoną minę, ale nie wytrzymał i po chwili też zaczął się śmiać.
— No co, próbowałem unikać tego śnieżnego zająca! — tłumaczył, a jego wymówka brzmiała tak niewiarygodnie, że cała grupa wybuchnęła śmiechem.
Mei siedząca obok mnie zaczęła opowiadać o fakcie, w którym Yoongi postanowił spróbować jazdy na nartach, chociaż wcześniej zapierał się, że narty to nie jego klimat. Ostatecznie zjechał dwa razy, zanim stwierdził, że to jednak "nie jego bajka" i zajął się robieniem zdjęć.
— Suga hyung próbował być cool, a w końcu to my wszyscy robiliśmy mu zdjęcia, bo wyglądał, jakby zaraz miał upaść — zaśmiał się V.
— Ale przynajmniej spróbował! — broniła chłopaka Mei.
— Fakt, trzeba to docenić.
W tle słychać było muzykę, która cicho sączyła się z głośników autobusu, tworząc przyjemną atmosferę. Nawet Wu czający się gdzieś w pobliżu nie mógł mi zepsuć humoru. Wszystkie te opowieści, śmiechy i ciepłe wspomnienia sprawiały, że droga wydawała się krótsza. Czułam, jak zmęczenie zaczyna mnie powoli opuszczać, a na jego miejsce wkradała się radość z tego, jak blisko byliśmy ze sobą jako grupa.
Jin, który do tej pory siedział cicho i zajęty był swoim telefonem, w końcu dołączył do rozmowy.
— A ja nie mogę uwierzyć, że w końcu udało nam się odpalić te fajerwerki na ostatnią noc — powiedział z dumą. — Miałem wrażenie, że zaraz coś się nie uda, ale wyszło perfekcyjnie!
Taehyung kiwnął głową z uznaniem.
— No, Jin, ty to zawsze masz perfekcyjne pomysły — dodał, na co Seokjin odparł, że to tylko dzięki jego „genialnym zdolnościom".
W międzyczasie Jeon siedział obok mnie, lekko oparty o fotel i patrzył przez szybę na zmieniający się krajobraz. Widziałam, że był w dobrym nastroju, ale wydawało mi się, że coś go wciąż trapi. Czasami przysłuchiwał się rozmowom z półuśmiechem na ustach, a czasami patrzył gdzieś za okno, jakby był daleko myślami. Znałam go na tyle, żeby wiedzieć, że coś w nim ciążyło, ale postanowiłam nie naciskać. Wiedziałam, że kiedy będzie gotów, sam się przede mną otworzy.
Podczas drogi Kana zaczęła rozmawiać o feriach i zbliżających się egzaminach.
— W sumie... to niezła przerwa przed tym całym stresem — westchnęła, obracając się na siedzeniu, by spojrzeć na nas wszystkich. — Będziemy mieć pełne ręce roboty po powrocie.
— Prawda, ale ja mam plan — wtrącił Namjoon z powagą. — Zamierzam podzielić swój czas tak, żeby mieć przestrzeń zarówno na naukę, jak i na trochę zabawy.
Jimin i V wybuchnęli śmiechem.
— Aha, tak, bo ostatnim razem, jak to mówiłeś, spędziłeś cały weekend nad książkami, nawet nie wyszedłeś na dwór! — zażartował Park.
Wszyscy zaczęli się przekomarzać, jednak wciąż myślałam o tym, jak wyjątkowy był ten wyjazd. Te wszystkie chwile – od śmiechu na stoku, przez szalone opowieści i wspólne wieczory – były czymś, czego nie zapomnę przez długi czas. Wypełniały mnie ciepłem i radością. To nie były tylko ferie, to były chwile, które pokazały, jak bardzo nasza grupa jest dla mnie ważna.
Przyjaciele kontynuowali rozmowy, a ja siedziałam, przysłuchując się im z uśmiechem na twarzy.
Od Autorki: Postanowiłam, że zrobię weekendowy maraton z Jeongguk'iem. Dlatego jutro pojawi się kolejny rozdział. Mam jednak nadzieję, że ten coś trochę rozjaśnił?
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro