30 - Stok narciarski
Następnego dnia, po śniadaniu, wszyscy wybrali się na stok. Śnieg w Yongpyong błyszczał w świetle poranka, a mroźne powietrze orzeźwiało twarze. Śmiechy i rozmowy niosły się echem po całej okolicy. Widok tej zimowej scenerii zawsze wywoływał we mnie ciepłe uczucia. Przypominał czasy dzieciństwa, kiedy z rodzicami jeździłam na stok.
Gdy dotarliśmy na odpowiednie miejsce, każdy przygotowywał się do zabawy. Namjoon i Yoongi, postanowili zjechać na nartach, a Jin i Mei, z uśmiechami na twarzach, postawili na snowboard. Kana i Hoseok też byli w doskonałych humorach, jak zawsze pełni energii. Jednak zdecydowali, że będą patrzeć na wszystkich z przytulnej i ciepłej kawiarni na punkcie widokowym. Natomiast Jeongguk nie odrywał ode mnie wzroku.
Zapięłam swoje buty do deski i poczułam lekkie drżenie podekscytowania. Minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz jeździłam na desce, ale wiedziałam, że to jak jazda na rowerze — kiedy już się nauczysz, nigdy nie zapominasz. Chciałam pokazać Jeonowi, że wiem, jak to się robi. Kiedy ruszyłam w dół stoku, czułam, jak z każdym zakrętem wracają do mnie umiejętności, natomiast z kolejnym zjazdem czułam się o wiele pewniej.
Z daleka widziałam Yifana. Znów. Ten sam irytujący uśmieszek na jego twarzy, jakby miał zamiar zrobić coś, co miało mnie wyprowadzić z równowagi. Odwróciłam wzrok, ignorując go. Nie miałam zamiaru pozwolić, by kolejny raz zatruł mi dzień. Z drugiej strony poczułam na sobie wzrok JK, który obserwował mnie z góry stoku. Mimo nie jednej prowokacji ze strony Wu, trzymał emocje na wodzy, starając się unikać konfrontacji. To mnie uspokajało. Wiedziałam, że jestem w dobrych rękach, nawet jeśli Yifan próbował nam przeszkodzić.
Po kilku godzinach zjazdów zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Zjechałam na bok, zapięłam deskę i usiadłam przy jednym z drewnianych stołów z widokiem na stok. Chłodny wiatr smagał mi twarz, ale ciepło kubka gorącej czekolady, który trzymałam w dłoniach, zrównoważyło to uczucie. Jeon usiadł naprzeciwko mnie, jego twarz była rozpromieniona uśmiechem.
— Byłem pewien, że ci się uda, ale to... — przerwał na chwilę, jakby szukał odpowiednich słów. —Wow. Jesteś niesamowita. Naprawdę.
Czułam, jak ciepło rozlewa się w mojej klatce piersiowej. To, że był ze mnie dumny, miało dla mnie ogromne znaczenie. Uśmiechnęłam się do niego lekko zawstydzona.
— Dziękuję — odpowiedziałam cicho, spoglądając na niego spod rzęs. — W dzieciństwie uczyłam się jeździć na desce. Miałam może dwanaście lat, gdy rodzice zapisali mnie na lekcje. Na początku byłam strasznie niezdarna, upadałam co chwilę, ale z czasem zaczęłam łapać rytm. Pamiętam, że to była jedna z niewielu rzeczy, które naprawdę mnie cieszyły w tamtym czasie.
JK patrzył na mnie z pełnym zainteresowaniem. Lubiłam, gdy wydawał się zainteresowany, jakby każda moja historia była dla niego najważniejsza.
— Poważnie? To dlatego jesteś taka dobra — powiedział, biorąc łyk swojej czekolady. — Szczerze, nie spodziewałem się, że jesteś taka świetna w jeździe na desce.
— Nie jestem aż tak dobra — zaśmiałam się. — Ale kiedy byłam młodsza, snowboard dawał mi poczucie wolności. To było jak ucieczka od wszystkiego, co mnie martwiło. Czułam, że chociaż na chwilę mogę zostawić problemy na górze i po prostu zjechać w dół.
JK przysunął się bliżej, jakby chciał się upewnić, że dobrze słyszę jego słowa.
— Cokolwiek cię wtedy martwiło, musiało być trudne. Ale wiesz, teraz też masz kogoś, kto zawsze będzie przy tobie. — Jego głos był ciepły, a spojrzenie pełne troski.
Poczułam, jak moje serce zabiło szybciej. Spojrzałam mu w oczy, czułam, że naprawdę się o mnie troszczy. Przez chwilę milczeliśmy, delektując się ciszą i ciepłem naszych kubków. Wiedziałam, że Jeon stał się dla mnie kimś wyjątkowym. Osobą, która potrafi rozproszyć pojawiające się lęki. Cokolwiek się działo, miałam pewność, że mogę na niego liczyć.
Spojrzałam przed siebie. Ponownie z daleka zobaczyłam Yifana, który krążył wokół stoku, próbując znaleźć okazję do kolejnej prowokacji, ale teraz... teraz, czułam się silniejsza. Cokolwiek się wydarzy, wiedziałam, że mam przy sobie ludzi, na których mogę polegać. A przede wszystkim miałam Jungkooka, który dawał mi wsparcie, nawet wtedy, gdy tego nie oczekiwałam. Rozmowa z nim i ten moment spędzony na stoku, przy kubku gorącej czekolady, były jak schronienie przed wszystkim, co działo się wokół.
✯
Wieczorem miała odbyć się długo oczekiwana impreza niespodzianka z okazji urodzin Hoseoka. Przyjaciele od dłuższego czasu planowali ten wyjątkowy wieczór, a teraz, z niecierpliwością i pełni zapału, zabraliśmy się do dekorowania sali w pensjonacie, którą wynajęliśmy na ten obozowy wypad.
Miejsce, które Kana wybrała na zabawę, była przestronna, z dużymi oknami wychodzącymi na śnieżny krajobraz górski. Wieczorem oświetlenie ulic, reflektujące na śniegu, nadawało pomieszczeniu magiczną atmosferę. W środku znajdowały się duże stoły, które zamierzaliśmy przekształcić w przestrzeń na jedzenie, napoje i, oczywiście, urodzinowy tort. W powietrzu czuć było podekscytowanie.
Namjoon, który dowodził całą operacją, przyniósł ze sobą zestaw kolorowych balonów, serpentyny oraz baner z napisem „Happy Birthday, Hobi!". Wszyscy rzuciliśmy się do pracy, by sala wyglądała jak najlepiej.
— Ok, zaczynamy! — powiedział RM z uśmiechem, wręczając Taehyungowi paczkę z balonami. — V, musisz je nadmuchać — dodał z lekkim rozbawieniem, patrząc, jak Kim szybko zabrał się do pracy.
Mei i Yoongi stali przy stole i starannie rozwijali serpentyny. Kana, niezwykle precyzyjna i zorganizowana, rozwieszała lampki w rogach pomieszczenia, tworząc ciepłe, nastrojowe oświetlenie. Jin, z nieodłącznym uśmiechem, starał się pomagać, choć co chwila śmiał się z Taehyunga, który stękał, próbując nadmuchać zbyt duże balony.
— Ej, to trudniejsze, niż wygląda! — narzekał V, widząc, jak jego balony powoli, ale z determinacją wypełniały się powietrzem.
Jimin, widząc zmagania przyjaciela, przyszedł mu z pomocą. Wziął kilka balonów i razem zaczęli je nadmuchiwać. Z czasem sala wypełniła się kolorami – różowe, niebieskie, żółte balony unosiły się do sufitu, tworząc radosną atmosferę.
Patrząc na to wszystko, poczułam przypływ ciepła w sercu. To było niesamowite, jak wszyscy się zaangażowali. Choć Hoseok jeszcze niczego się nie domyślał, wszyscy czekali z niecierpliwością, by zobaczyć jego reakcję, gdy wejdzie do sali.
— Jungmi, mogłabyś pomóc mi z tymi lampkami? — zapytała Kana, wskazując na ostatni róg pokoju.
— Jasne, już idę — odpowiedziałam z uśmiechem, podnosząc paczkę lampek i kierując się w stronę, którą wskazała przyjaciółka.
Razem powiesiłyśmy ostatnie lampki, a sala w końcu nabrała pełni blasku. Migoczące światła w połączeniu z kolorowymi balonami i serpentynami stworzyły naprawdę magiczną scenerię.
W międzyczasie Mei i Yoongi przygotowywali stół z przekąskami. Znajdowały się tam różnorodne słodycze, kanapki, owoce, a także butelki z napojami. Kana w końcu przyniosła specjalny tort urodzinowy, który wcześniej udało jej się zamówić. Był to imponujący, wielopiętrowy tort udekorowany w stylu zimowym – z figurkami przedstawiającymi górskie szczyty, drzewa pokryte śniegiem i małe postacie narciarzy, co idealnie wpisywało się w atmosferę ich wyjazdu.
Suga, który rzadko się udzielał w takich organizacyjnych sprawach, tym razem z pełnym zaangażowaniem ustawiał przekąski na stole. Było to dla niego niecodzienne, ale Mei zdołała go przekonać, że każda pomoc się liczy.
— Ten tort wygląda niesamowicie! — wykrzyknął Jin, podziwiając dzieło. – Wiesz Kana, mógłbym taki zrobić, ale to musiałoby potrwać... jakieś kilka dni.
— Dzięki, Jin, ale zostaw to profesjonalistom — odpowiedziała, z uśmiechem klepiąc go po ramieniu.
✯
Przed urodzinową imprezą, siedziałyśmy z Mei i Kaną w naszym pokoju, szykując się na wieczór pełen zabawy. Atmosfera była pełna ekscytacji, a w tle leciała muzyka, która dodawała energii naszym przygotowaniom. Lustro w pokoju było zajęte, bo każda z nas dopracowywała swoje stylizacje. Odbicie w nim pokazywało trzy całkowicie różne, ale komplementujące się kreacje.
Mei, jak zwykle, była niezwykle stylowa. Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę mini, która idealnie podkreślała jej smukłą sylwetkę i zgrabne nogi. Sukienka była prosta, ale elegancka, z subtelnym rozcięciem po boku, które dodawało jej charakteru. Na nogach miała srebrne szpilki, które pięknie kontrastowały z czarnym materiałem sukienki. Jej włosy, lekko pofalowane, opadały swobodnie na ramiona, a delikatny makijaż dodawał jej uroku. Wyglądała olśniewająco, a jednocześnie czuć było w jej stylizacji pewną nonszalancję.
Kana natomiast postawiła na coś bardziej dziewczęcego. Wybrała jasnoróżową sukienkę o kroju w stylu empire, która podkreślała jej delikatną, eteryczną urodę. Sukienka sięgała jej do kolan i była zdobiona koronką, co nadawało jej subtelnego, romantycznego charakteru. Na nogach miała białe baleriny, które idealnie współgrały z całością. Włosy związała w luźny kok, z którego kilka kosmyków wypadało w naturalny, artystyczny sposób. Jej twarz była ledwo muśnięta makijażem, co jeszcze bardziej podkreślało jej naturalne piękno.
A ja... cóż, mój wygląd różnił się od nich obu. Zawsze czułam, że moje bardziej krągłe kształty sprawiają, że muszę szukać innych fasonów, ale na szczęście Mei znalazła coś, co sprawiło, że czułam się naprawdę dobrze. Kuzynka wybrała dla mnie bordową sukienkę, która idealnie dopasowywała się do moich krągłości. Była na cienkich ramiączkach, a jej dekolt w kształcie litery V pięknie podkreślał biust, bez przesadnej ekspozycji. Sukienka sięgała mi do połowy uda, a materiał delikatnie opadał na biodra, akcentując moje pełniejsze kształty. Wydawałam się w niej pewniejsza siebie i kobieca.
Na nogi założyłam czarne szpilki, które dodawały mi kilka centymetrów wzrostu, co w tamtym momencie poprawiło samopoczucie. Moje ciemne, falowane włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, aby luźno opadały na ramiona, a lekko rozświetlony makijaż z akcentem na usta, które pomalowałam bordową szminką pasującą do sukienki, sprawiał, że czułam się jeszcze bardziej pewna siebie. W lustrze widziałam odbicie pewnej siebie kobiety, a nie dziewczyny, która czasem martwiła się swoimi krągłościami.
— Wyglądasz niesamowicie, Jungmi! — powiedziała Kana, spoglądając na mnie z uśmiechem, podczas gdy Mei delikatnie poprawiała swoje włosy.
— Właśnie, ta sukienka jest idealna! — dodała Mei, przewracając oczami, gdy widziała, jak oceniam się w lustrze.
Zarumieniłam się lekko, ale ich słowa dodały mi odwagi. Ostatecznie, co najważniejsze, to jak się czułam, a dzisiejszego wieczoru czułam się naprawdę dobrze w swojej skórze.
— Dziękuję, dziewczyny. Wy również wyglądacie cudownie! — odpowiedziałam, zerkając na nie obie. Byłyśmy gotowe na wieczór pełen emocji, a każda z nas wyglądała olśniewająco na swój sposób. Z nadzieją w sercu, że ten wieczór będzie niezapomniany, jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. Byłam gotowa na imprezę.
Od Autorki: No to mamy trzydziesty rozdział. Wczoraj byłam na dokumencie JK. I wiem, że kocham tego człowieka bardziej. Ale nie jako idola. A ARTYSTĘ, którym niewątpliwie jest. A Wy byliście może? Jakie wrażenia?
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro