Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 - Furia

— Jeon, proszę, przestań — powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć wewnątrz byłam roztrzęsiona. — Nie żądam, żebyś cokolwiek robił. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam i nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział.

Jeongguk odwrócił się do mnie, jego oczy płonęły złością. Widziałam, jak walczy ze sobą, jak jego wściekłość miesza się z poczuciem bezradności. Zbliżył się do drzwi, jakby zamierzał wyjść i odnaleźć Yifana, ale nie mogłam na to pozwolić.

Podbiegłam do niego, obejmując go od tyłu. Moje ramiona zacisnęły się wokół jego talii, a głowa spoczęła na jego plecach.

— Proszę, nie rób tego — wyszeptałam błagalnie, czując, jak moje serce bije coraz szybciej. — Nie chcę więcej przemocy. Nie chcę, żebyś robił coś, czego będziesz żałował.

Przez chwilę się wahał, jego mięśnie napięły się pod moimi rękami. Ale zamiast się uspokoić, jego gniew wydawał się rosnąć. W końcu odwrócił się gwałtownie, wyrywając się z mojego uścisku, i pchnął mnie mocno w stronę kozetki. Uderzyłam w nią plecami, siadając z impetem. Spojrzałam na niego zszokowana, nie rozumiejąc, co się właśnie stało.

— Boisz się mnie teraz? — zapytał zimnym tonem, patrząc prosto w oczy. Jego wzrok był ostry, pełen emocji, których nie potrafiłam odczytać.

Moje serce zamarło. Przez chwilę czułam, jak strach, który tak dobrze znałam, powraca. Widok Jeon'a, tego, który ciągnął mnie za motorem, sprawił, że cała odwaga mnie opuściła. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, tylko patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co się dzieje.

JK widział moją reakcję, a jego twarz zaczęła się zmieniać. Jakby przypomniał sobie, co chwilę temu mu powiedziałam. Gniew ustępował miejsca zrozumieniu, a potem wstydowi. Opuścił głowę, jakby nagle zrozumiał, co zrobił.

— Jungmi... — zaczął, ale jego głos się nie załamał. — Nie chciałem... Nie chcę cię skrzywdzić. Nigdy. Ale teraz, kiedy wiem, co on ci zrobił... — Zamilkł, a jego ręce drżały z emocji. — Nie mogę udawać, że o tym nie wiem. Dla twojego bezpieczeństwa... Najlepiej jakbyś trzymała się ode mnie z daleka. Nie mogę pozwolić, żeby mój gniew cię zranił, a niestety jestem do tego zdolny.

Chciałam coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale nie zdążyłam. Zbliżył się do mnie i poczułam, jak moje ciało drży, choć nie z zimna. Pochylił się nade mną, jego dłonie delikatnie złapały moje twarz, a jego oczy były pełne bólu i żalu.

— Przepraszam — wyszeptał, zanim pochylił się i złożył na moich ustach krótki, pełen emocji pocałunek.

W jednej chwili poczułam, jak moje serce znów się zaciska, jakby coś ważnego miało się wydarzyć. Ale zanim mogłam zareagować, odsunął się, odwrócił i szybkim krokiem wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie oszołomioną i zdezorientowaną.

Zostałam sama w pokoju medycznym, próbując przetrawić to, co właśnie się wydarzyło. Wszystko działo się za szybko. Czułam się, jakbym była w jakimś koszmarze, z którego nie mogłam się obudzić. Jednak najgorsze było wrażenie, że właśnie straciłam coś bardzo cennego. Coś, co mogło mnie ocalić.

Siedziałam na kozetce, wpatrując się w drzwi, przez które zniknął chłopak. Próbowałam zrozumieć to, co właśnie się wydarzyło. Myśli były rozproszone, a serce biło w przyspieszonym rytmie, jakby próbowało wyrwać się z piersi. Byłam roztrzęsiona, emocje kotłowały się we mnie jak burza, a łzy same napływały do oczu.

W tym momencie drzwi gabinetu otworzyły się gwałtownie, a do środka weszła Mei. Na widok mojego stanu zamarła, a jej oczy natychmiast wypełniły się troską i niepokojem.

— Jungmi? — zawołała zmartwiona, szybko podchodząc do mnie. Uklękła przed kozetką, by znaleźć się na moim poziomie, a jej dłonie delikatnie ujęły moje zimne palce. — Co się stało? Coś się wydarzyło?

Nie byłam w stanie odpowiedzieć, słowa utknęły w gardle. Zamiast tego, łzy zaczęły płynąć jeszcze mocniej. Czułam, jak ciało drży, a powietrze wokół stawało się coraz cięższe. Mei, widząc mój stan, szybko usiadła obok i przyciągnęła do siebie. Jej ramiona otuliły mnie, a ja oparłam głowę na jej piersi, szukając ukojenia.

— Cii, wszystko będzie dobrze — szeptała, delikatnie głaszcząc po włosach. — Jestem tutaj. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.

Przytulała mnie mocno, starając się, bym poczuła się bezpiecznie, ale w jej głosie słyszałam rosnące zaniepokojenie. Po chwili uniosła głowę, jakby coś sobie przypomniała.

— Widziałam, jak Kookie wychodził stąd przed chwilą — powiedziała ostrożnie, patrząc na mnie z napięciem. — Czy on... Czy coś ci zrobił? Czy to on cię skrzywdził?

Jej pytanie przebiło się przez mój mętlik myśli. Przez chwilę nie mogłam zebrać sił, by odpowiedzieć, a wtedy kuzynka spojrzała na mnie z jeszcze większym niepokojem. Nie potrafiłam jednak wydusić z siebie żadnego słowa. Zamiast tego, cicho zaszlochałam, przytulając się mocniej do niej.

Zrozumiała, że nie mogę teraz mówić, więc nie naciskała. Zamiast tego, tuliła do siebie, pozwalając mi płakać w swoich objęciach. Jej dotyk był kojący, ciepły, pełen troski i miłości, jakiej teraz tak bardzo potrzebowałam.

— Wszystko będzie dobrze, jestem tutaj z tobą — powtarzała szeptem, kołysząc delikatnie, jakbym była małym dzieckiem. — Nikt cię już nie skrzywdzi, obiecuję.

Pozwoliłam sobie na chwilę słabości, na uwolnienie bólu i strachu, który dusiłam w sobie od tak dawna. Song była przy mnie, wspierając mnie w tym trudnym momencie, a ja wiedziałam, że mogę na nią liczyć, że nie jestem sama.

Po chwili, kiedy łzy zaczęły ustępować, a serce biło nieco wolniej, podniosłam się z kozetki, wciąż trzymając się Mei. Jakby była moją jedyną kotwicą w tej burzy emocji. Widząc, że powoli dochodzę do siebie, pomogła mi stanąć na nogi.

— Chcesz wrócić na salę? — zapytała miękko, choć jej oczy wciąż były pełne troski.

Kiwnęłam głową. Wiedziałam, że nie mogę dłużej siedzieć w tym gabinecie. Musiałam wyjść, poczuć przestrzeń, ale przede wszystkim chciałam odnaleźć Jimina. Potrzebowałam jego obecności, jego wsparcia, bym mogła się uspokoić.

Razem z Mei opuściłyśmy pokój higienistki i skierowałyśmy się w stronę sali balowej. Gdy tylko wróciłyśmy na miejsce, poczułam, jak na mnie spadają spojrzenia ludzi, ale nie przejmowałam się nimi. Skupiałam się tylko na tym, by odnaleźć Jimina.

Park, jakby wyczuwając moje emocje, szybko nas dostrzegł. Jego twarz natychmiast zmieniła wyraz na zaniepokojony, kiedy zobaczył mnie w takim stanie. Szybko podszedł do mnie, jego oczy przepełnione były troską.

— Jungmi? — zapytał natychmiast, patrząc na mnie z niepokojem. — Wyglądasz na roztrzęsioną. Coś się wydarzyło?

Mei milczała, pozwalając mi samej odpowiedzieć, wiedząc, że muszę to zrobić na swoich warunkach. Zacisnęłam usta, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie chciałam, by Park się martwił, ale nie miałam siły udawać, że wszystko jest w porządku.

— Jimin, ja... — zaczęłam niepewnie, szukając odpowiednich słów. Jednak, gdybym się przyznała, tajemnica, o której niedawno jeszcze nikt nie wiedział, ujrzałaby światło dzienne. A tego chciałam uniknąć. — Źle się czuję. Naprawdę chciałabym wrócić do domu. Czy moglibyśmy po prostu stąd wyjść?

Przyjaciel spojrzał na mnie przez chwilę, jakby chciał się upewnić, że to naprawdę jest to, czego potrzebuję. Potem skinął głową, nie pytając o więcej szczegółów. Jego ręka delikatnie objęła moje ramię, a w tym dotyku poczułam wsparcie, jakiego teraz najbardziej potrzebowałam.

— Oczywiście. Zabiorę cię do domu — powiedział łagodnie, prowadząc mnie w stronę wyjścia. — Wszystko będzie dobrze.

Mei spojrzała na nas, jej twarz wyrażała ulgę, że ktoś jeszcze może mnie wesprzeć. Przytuliła mnie na pożegnanie, szepcząc na ucho:

— Odpocznij i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, jestem tu dla ciebie.

Skinęłam głową, wdzięczna za jej obecność i wsparcie. Wychodząc z sali, czułam, jak napięcie powoli opuszcza moje ciało. Wiedziałam, że ten wieczór nie zakończył się tak, jak chciałam, ale przynajmniej miałam przy sobie ludzi, którzy mnie kochają i dbają o mnie. Teraz najbardziej potrzebowałam spokoju, a Park rozumiał to bez słów.


Od Autorki: No to tak, chciałam zrobić jakiś maraton, więc otrzymujecie rozdział gratis. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego obrotu sprawy? ^^

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro