Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18 - Spory i zgrzyty

Szłam korytarzem, starając się ignorować narastające w głowie myśli. Głosy uczniów wokół mnie zlewały się w jedną, niezrozumiałą falę dźwięków. Skupiałam się na odgłosach moich kroków, licząc je, jakby to mogło odciągnąć mnie od wszystkiego, co działo się w środku. Wiedziałam, że gdzieś tu jest. Czułam to.

Kiedy skręciłam za róg, moje serce zabiło szybciej. Jeon stał przy swojej szafce, zgarbiony nad swoim magicznym zeszytem, jakby czegoś szukał. Próbowałam zignorować dziwne ukłucie w żołądku, które pojawiło się na jego widok, ale było to trudniejsze, niż myślałam. Nagle podniosłam wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Chwila, zaledwie sekunda, ale wystarczyła, by przypomnieć mi całą wczorajszą kłótnię.

Bez słowa przeszłam obok niego, starając się udawać, że wcale go tam nie było. Każdy krok oddalał mnie od jego osoby, ale w głowie wciąż słyszałam echo tego, co powiedział. W myślach na przemian wypominałam sobie wszystko, co wtedy poszło nie tak, a potem starałam się przekonać, że to on powinien mnie przeprosić. W końcu to nie ja zachowałam jak buc, prawda?

Na lekcji siedzieliśmy obok siebie, jak zawsze, ale dzisiaj cisza między nami była gęstsza niż zwykle. Przez moment potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym, a teraz ponownie każde słowo wydawało się zbyt ciężkie, by je wypowiedzieć. Czułam jego obecność obok mnie, ale starałam się na niego nie patrzeć, jakby to miało mi pomóc zapomnieć. To była gra, w którą oboje graliśmy — kto pierwszy złamie ciszę?

Kiedy nauczyciel zadał pytanie, ostatnio wymienialiśmy się spojrzeniami, szukając odpowiedzi. Dziś patrzyłam na tablicę, jakby to ona miała mi pomóc, ignorując pytające spojrzenie Jeongguk'a. Może to była dziecinada, ale w tamtej chwili nie obchodziło mnie to. Miałam swoje racje i nie zamierzałam pierwsza wyciągać ręki na zgodę.

Lekcja dłużyła się niesamowicie. Z każdą minutą miałam wrażenie, że cisza między nami staje się coraz bardziej duszna. Zauważyłam, że JK kilka razy otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie milczał. Może i dobrze. Nie byłam gotowa na rozmowę.

Gdy dzwonek oznajmił koniec zajęć, niemal natychmiast zerwałam się z miejsca i wybiegłam z sali, czując, jak narasta we mnie napięcie. Jungkook coś do mnie powiedział, ale udawałam, że tego nie słyszę. Nie mogłam pozwolić, żeby widział, jak bardzo mnie to wszystko rusza. Jeszcze nie teraz.

Na korytarzu znowu go zobaczyłam. Tym razem jednak to on mnie ominął, nawet nie próbując nawiązać kontaktu. Może zrozumiał, że nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę. Może sam potrzebował czasu.

Czułam, jak wokół mnie rośnie mur, który sama budowałam. Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli porozmawiać, ale dziś nie był ten dzień. Dziś musiałam trwać w tej ciszy, nawet jeśli mnie bolała.

Niebo nad Busan powoli zaczynało pokrywać się delikatnym, bladym błękitem, gdy przeglądałam swoje stare fotografie, wciągnięta w wir nostalgii. Na ekranie telefonu co chwilę pojawiały się zdjęcia z przeszłości — uśmiechy, wspomnienia, miejsca, do których chciałabym wrócić.

Rozległ się dźwięk wiadomości. Mei napisała, że skończyła swój cheerleaderski trening. Poprosiła, abym zaczekała na parkingu, to razem wrócimy ze szkoły do domu.

— Może wpadniemy na gorącą czekoladę? — zapytała, mocniej ściskając swój wełniany szalik. — Okropnie zmarzłam!

Kilka minut później siedziałyśmy już w naszej ulubionej kawiarni, w rogu, gdzie zawsze mogłyśmy liczyć na odrobinę prywatności. Mei, jak zwykle promienna, zamówiła gorącą czekoladę, a ja, pamiętając ostatni raz, gdy piłam ten napój, postawiłam na flat white. W oczach kuzynki dostrzegłam iskierki podekscytowania, które były mi dobrze znane — zawsze tak wyglądała, gdy miała coś ciekawego do powiedzenia.

— Jungmi, słyszałaś o balu bożonarodzeniowym, który organizuje nasza szkoła? — zapytała, przechylając głowę na bok. Zawsze wiedziała, jak zaciekawić mnie od pierwszego zdania.

— Bal? Wiem, że coś takiego się odbywa, ale nigdy się nim nie interesowałam. Przecież to tylko kolejna szkolna impreza, prawda? — odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

Mei uśmiechnęła się tajemniczo i potrząsnęła głową.

— Nie, tym razem to coś więcej. To nie jest zwykła impreza. Każdy, kto bierze w nim udział, ma przypisaną określoną rolę. Można być na przykład 'Aniołem', 'Diabłem', albo 'Niewinnym'... — zaczęła wyjaśniać, a ja uniosłam brwi, próbując zrozumieć, co ma na myśli.

— Role? Ale jak to działa? — zapytałam, starając się nie brzmieć zbyt sceptycznie.

— To trochę jak gra towarzyska. Każdy dostaje rolę na początku wieczoru, ale nie wolno zdradzać jej innym. Anioły mają za zadanie chronić Niewinnych, Diabły próbują namieszać, a Niewinni muszą się zorientować, kto jest kim. Cała zabawa polega na tym, żeby odkryć, kto pełni jaką rolę, zanim wieczór dobiegnie końca. Na koniec balu, każdy musi wytypować, kogo podejrzewa o bycie Diabłem. Jeśli zgadnie, wygrywa — tłumaczyła Mei z błyskiem w oku.

Zamrugałam zaskoczona. Z każdą chwilą to wszystko wydawało mi się coraz bardziej skomplikowane, ale jednocześnie fascynujące.

— A co jeśli ktoś się pomyli? — zapytałam, nie do końca rozumiejąc całą dynamikę zabawy.

Mei wzruszyła ramionami.

— Wtedy zabawa jest jeszcze ciekawsza! — zaśmiała się. — Ale najważniejsze jest to, żeby dobrze się bawić i wciągnąć w atmosferę świątecznego tajemniczego balu. No i oczywiście, elegancko się ubrać!

Przez chwilę myślałam nad jej słowami. Zawsze byłam raczej obserwatorką, rzadko angażując się w takie wydarzenia, ale coś w głosie Mei, jej podekscytowanie, sprawiło, że zaczęłam się wahać.

— Może... może powinnam spróbować — powiedziałam nieśmiało, choć w mojej głowie nadal kotłowały się wątpliwości.

Mei klasnęła w dłonie, z radością malującą się na jej twarzy.

— Wiedziałam, że się zgodzisz! Będzie wspaniale, zobaczysz. Już wyobrażam sobie, jakie kreacje wybierzemy! Będzie trochę tajemnicy, trochę intryg... i może nawet trochę magii!

Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Zaczęłam wyobrażać sobie siebie w eleganckiej sukni, pośród wirującego tłumu, próbując odkryć, kto kryje się za maską 'Diabła'. To mogło być zupełnie nowe doświadczenie.

Song zaczęła mówić o możliwościach strojów, fryzurach i dodatkach, a ja poczułam, jak podekscytowanie zaczyna we mnie narastać. Może rzeczywiście ten bal bożonarodzeniowy nie był tylko kolejną szkolną imprezą? Może to była szansa, żeby przeżyć coś wyjątkowego, coś, co zapamiętam na długo?

Tymczasem w tle zaczęły cicho grać świąteczne piosenki, a zima za oknem wydawała się nieco mniej chłodna. W końcu może ten nadchodzący bal przyniesie ze sobą odrobinę magii?

Wtedy drzwi kawiarni otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem dzwoneczków, a do środka weszła czwórka naszych znajomych. Yoongi, Jin, Jimin i, ku mojemu niezadowoleniu Jeongguk. Niektórzy mogli pomyśleć, że zawsze trzymali się razem, jakby byli częścią jakiegoś niewidzialnego bractwa. Od razu nas zauważyli i skierowali się w naszą stronę, zajmując wolne miejsca przy stoliku.

— Cześć dziewczyny — przywitał się Jimin, z szerokim uśmiechem, który zdołałam rozpoznać już z daleka, bo był już jego symbolem.

Yoongi, jak zawsze opanowany, przyciągnął Mei do siebie i delikatnie pocałował ją w czoło. Ich związek był dla wszystkich jasny i oczywisty. Trudno było znaleźć parę, która tak dobrze do siebie pasowała.

— O czym tak żywo rozmawiałyście? — zapytał Jin, przekrzywiając głowę z ciekawością.

Mei, widocznie nadal podekscytowana, od razu odpowiedziała:

— O balu bożonarodzeniowym! Jungmi właśnie się zgodziła, żeby na niego pójść. Będzie wspaniale!

Wszystkie spojrzenia nagle skierowały się na mnie. Poczułam się trochę nieswojo pod ich wzrokiem, zwłaszcza gdy zauważyłam, że Jeon patrzył na mnie z mieszanką zaskoczenia i... czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam do końca rozczytać.

— A więc Jungmi, idziesz na bal? — zapytał Jimin z uśmiechem. — W takim razie może zechcesz pójść tam ze mną?

To pytanie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Park zawsze był uprzejmy i przyjacielski, ale nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mógłby zaprosić mnie na taką imprezę. Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej.

— Z tobą? — zapytałam, próbując ukryć swoje zaskoczenie. — No... mogłoby być fajnie.

— Świetnie! — Park odetchnął z wyraźną ulgą.

W tym momencie zauważyłam, że uśmiech na twarzy JK zniknął, zastąpiony czymś znacznie bardziej poważnym. Przez chwilę patrzył na Jimin'a, jakby zastanawiał się, czy powiedzieć coś więcej, ale ostatecznie odwrócił wzrok i zaczął rozmawiać o czymś z Jin'em.

Reszta rozmowy toczyła się już w bardziej neutralnym tonie, ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym, co właśnie się wydarzyło. Park zaprosił mnie na bal. Czy to możliwe, że tak szybko zgodziłam się na coś, co jeszcze niedawno wydawało mi się niemożliwe? I co się stało z Jeon'em? Jego reakcja była dla mnie niejasna i trudna do zinterpretowania.

W tle cicho grała świąteczna muzyka, a za oknem powoli zaczynał padać śnieg, delikatnie okrywając ulice miasta białym puchem. Bal, który jeszcze chwilę temu był tylko niejasnym planem, teraz stawał się czymś realnym, a ja nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, co przyniesie ten wyjątkowy wieczór.

Atmosfera przy stoliku nagle stała się dziwnie napięta, mimo że na zewnątrz kawiarnia wciąż tętniła życiem. Czułam, jak w powietrzu zawisła ciężka, niewypowiedziana emocja, która powoli przelewała się na każdego z nas. Zamiast radości z nadchodzącego balu, w mojej głowie zaczęły rodzić się pytania, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi.

JK, który jeszcze chwilę temu rozmawiał z Jin'em dość entuzjastycznie, teraz wyglądał na wyraźnie rozdrażnionego. Widziałam, jak jego dłonie zacisnęły się na kubku z kawą, a jego uśmiech zniknął, zastąpiony czymś, co można było określić jedynie jako frustrację. Opuścił wzrok, jakby nie chciał, aby ktokolwiek zauważył zmieniające się wyraz jego twarzy.

W końcu, bez słowa, Jungkook wstał od stolika. Jego ruchy były szybkie i zdecydowane, jakby coś wewnątrz niego nagle pękło. Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem, nikt nie spodziewał się takiej reakcji.

— Jeongguk? — zapytałam cicho, próbując zrozumieć, co się dzieje.

Ale on już nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał. Bez słowa ruszył w stronę drzwi, z rękami schowanymi w kieszeniach, jego kroki były szybkie i pewne. Gdy dzwoneczki przy drzwiach zabrzęczały ponownie, zamykając się za nim, poczułam nieprzyjemny chłód, który wślizgnął się do mojego serca.

Przez chwilę wszyscy milczeliśmy, oszołomieni tym, co się stało. Czułam się zagubiona, nie wiedząc, co mogło być powodem takiej nagłej zmiany w zachowaniu chłopaka. Czy to, że Jimin zaprosił mnie na bal, mogło mieć z tym coś wspólnego?

Suga, który do tej pory był bardziej skupiony na Mei, spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.

— Coś się stało między wami, o czym powinniśmy wiedzieć? — zapytał, próbując zrozumieć sytuację.

Pokręciłam głową, starając się ukryć swoje zagubienie.

— Nie wiem... To znaczy, nic mi nie wiadomo — odpowiedziałam, choć sama nie byłam pewna, czy to prawda. Może coś mi umknęło, może powinnam była wcześniej zwrócić uwagę na sygnały, których teraz nie potrafiłam zrozumieć. Myślałam, że po naszej wcześniejszej kłótni, ponownie mnie znienawidził.

Jimin, który wydawał się równie zaskoczony, co ja, pochylił się do mnie, próbując dodać mi otuchy.

— Może po prostu miał zły dzień. Nie martw się o to. Skupmy się na balu — powiedział z uśmiechem, ale w jego oczach dostrzegłam cień wątpliwości.

Mimo to trudno było mi wrócić do rozmowy o balu, gdy myśli cały czas krążyły wokół Jeon'a. Chociaż próbowałam udawać, że wszystko jest w porządku, czułam, jak rośnie we mnie niepokój. Dlaczego jego reakcja tak mnie poruszyła? Czyżby ten bal miał znaczenie większe, niż wcześniej sądziłam?

Cicha melodia świątecznej piosenki, która do tej pory wprowadzała mnie w przyjemny nastrój, teraz zdawała się być tylko kolejnym przypomnieniem o niepewności, która z każdą chwilą coraz bardziej mnie ogarniała. Bal, na który jeszcze przed chwilą cieszyłam się, teraz wydawał się być pełen pytań, na które nie znałam odpowiedzi.

Zegar w szkolnej auli wybił czwartą, a ja powoli zaczęłam zbierać swoje rzeczy, ciesząc się, że wreszcie skończyły się lekcje. Tego dnia myśli o nadchodzącym balu zajmowały mnie bardziej niż zwykle, a rozmowy z Mei tylko podsycały moje podekscytowanie. Spakowałam książki do torby i ruszyłam w stronę wyjścia, z zamiarem złapania oddechu w zimowym powietrzu i spokojnego powrotu do domu.

Ale zanim jeszcze zdążyłam postawić stopę na schodach prowadzących na dziedziniec, poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Jeongguk'a, który patrzył na mnie z determinacją, której wcześniej u niego nie widziałam.

— Musimy porozmawiać — powiedział chłodno, nie puszczając mojej ręki. Było coś w jego spojrzeniu, co sprawiło, że poczułam niepokój. Nie byłam przyzwyczajona do takiej powagi z jego strony.

Zatrzymałam się, wpatrując w niego z mieszanką zaskoczenia i irytacji. Nie spodziewałam się, że znowu poruszy ten temat, który już wcześniej wydawał mi się zamknięty.

— O co ci chodzi, Jeon? — zapytałam, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie, chociaż wewnątrz narastało we mnie napięcie. — Co jest tak ważnego, że musisz mnie odciągać zaraz po szkole?

Jego twarz wyrażała złość, której nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Puścił w końcu mój nadgarstek, ale jego słowa były ostre jak brzytwa.

— Wciąż nie wzięłaś sobie do serca tego, co ci mówiłem. Myślałem, że zrozumiałaś, kiedy prosiłem cię, żebyś zostawiła Jima w spokoju — powiedział, a w jego głosie zabrzmiała nuta frustracji.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Czy on naprawdę myślał, że ma prawo mówić mi, z kim mam się spotykać, a z kim nie? W mojej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia poprzednich rozmów, w których próbował w dość nieudolnie subtelny sposób odwodzić mnie od kontaktów z Jimem.

— Co ty sobie myślisz? — Zignorowałam jego złość i odsunęłam się o krok. Czułam, jak gniew we mnie narasta. — To ty zachowujesz się bezczelnie, Jeon. Dlaczego miałabym zostawić Jimin'a w spokoju? To mój wybór, z kim spędzam czas, a nie twój!

Moje słowa zabrzmiały ostrzej, niż się spodziewałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam zirytowana jego postawą, jego próbą kontrolowania moich decyzji.

JK skrzywił się, jakby moje słowa go zabolały, ale zamiast się wycofać, zrobił krok do przodu.

— Nie rozumiesz, Jungmi... On nie jest dla ciebie odpowiedni. Nie chcę, żebyś później żałowała. Nie widzisz, co się dzieje? — Jego głos był teraz niższy, jakby próbował przekonać mnie do czegoś, czego sama nie mogłam dostrzec.

Prychnęłam, nie wierząc własnym uszom.

— Nie widzę? To może ty nie widzisz, że to, co robisz, jest po prostu śmieszne. Nie jestem twoją własnością, Jungkook. I nie będę podejmować decyzji, tylko dlatego, że ty uważasz, że wiesz lepiej. Pójdę na ten bal z Jiminem, tak czy siak.

Patrzyłam mu prosto w oczy, czując, jak moje serce bije szybciej. Było coś w jego spojrzeniu, co sprawiało, że czułam się, jakbym balansowała na krawędzi czegoś nieznanego. Ale nie zamierzałam się cofnąć. Nie teraz.

Guk stał przez chwilę w milczeniu, jego wzrok świdrował mnie na wskroś, jakby próbował znaleźć sposób, bym zmieniła zdanie. Ale ja byłam pewna swojego wyboru. Nie zamierzałam ustępować.

W końcu odwrócił wzrok, a jego zaciśnięte pięści powoli się rozluźniły.

— Rób, co chcesz — powiedział cicho, a jego głos brzmiał bardziej rezygnacją niż złością. — Ale kiedy coś pójdzie nie tak, nie mów, że cię nie ostrzegałem.

Z tymi słowami odwrócił się i odszedł, zostawiając mnie samą na szkolnym dziedzińcu. Patrzyłam, jak jego sylwetka oddala się, czując mieszankę ulgi i żalu. Może nie do końca rozumiałam jego intencje, ale wiedziałam jedno — nikt nie będzie decydował za mnie, jak mam żyć. Nawet Jeon.

Zimowy wiatr owiał moje policzki, przypominając mi, że czas wracać do domu. Zacisnęłam zęby, czując, jak gniew powoli się uspokaja, zastępowany przez determinację. Ten bal miał być moim wyborem, moją decyzją. I niezależnie od tego, co myślał JK, zamierzałam z niej skorzystać.


Od Autorki: Rozdział tak naprawdę zamieszczam z uwagi, na jeden, bardzo istotny szczegół. STO LAT DŻEJ KEJ! Jaka byłaby ze mnie fanka, gdybym nie opublikowała rozdziału właśnie w ten dzień? Ach, wszystkiego najlepszego Króliczku! Obyś, wrócił do nas uśmiechnięty i radosny, taki jak często na tych epickich live'ach jesteś! HB Bro! ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro