15 - Praca semestralna
Przez kilka następnych dni, starałam się zbyt wiele nie myśleć o zaistniałej sytuacji. Z każdym kolejnym, zainteresowanie moją osobą malało, kiedy ludzie nie dostrzegali nas wspólnie z Jeongguk'iem migdalącymi się na przerwach. Nie było to zbyt logiczne, ale dzięki temu miałam spokój. Choć czasami dochodziły mnie szepty, czy się pokłóciliśmy? Oczywiście, że tak. Skłóceni byliśmy od pierwszego dnia. Tak naprawdę nigdy nie zawiesiliśmy broni, choć było bardzo blisko, aby zakopać topór wojenny. Mei zdawała sobie sprawę, że coś, co łączy mnie i JK, to upór. Kiedy na coś się uwzięliśmy, musiało być po naszemu. Tak było teraz.
Zajęłam przydzielone miejsce i ponownie spojrzałam na mikroskop. Krzesło Jeon'a było puste. Jednak byłam pewna, że swoim zwyczajem, spóźni się na lekcje. Miałam rację. Nonszalancko otworzył drzwi, nie racząc nauczycielki słowem przepraszam. Usiadł na swoim krześle i rzucił niechlujnie swój zeszyt. Czarny, lekko zniszczony, z wygniecionymi kartkami. Zastanawiałam się, co on na tych wszystkich zajęciach notuje, aczkolwiek niedane było mi się dowiedzieć. Nie w tamtej chwili.
— Mam nadzieję, że pamiętacie o swojej pracy — przypomniała nauczycielka, patrząc sugestywnie na Jeongguk'a.
— Oczywiście — odparł, posyłając jej sztuczny i cyniczny uśmiech.
Myślałam, że zależy mu choć trochę na zdaniu tej klasy. JK nie był głupi. Cyniczny, arogancki, zakochany w sobie, ale nie głupi.
— Macie na nią tydzień, panie Jeon.
JK pokiwał głową w geście zrozumienia, a potem zaczął dłubać w swoim kajecie. Nie odzywał się do mnie słowem, a przyglądając mu się z ukosa, dostrzegłam, że siniaki, pamiątki po ciosie Taehyung'a prawie w całości zniknęły.
— Długo zamierzasz mi się tak przyglądać, SD?
Jego głos był napełniony wyższością i zniecierpliwieniem. Oczywiście nie skomentowałam tego, skupiając się na materiale prezentowanym pod mikroskopem. Guk ciągle tylko robił, nie zaszczycając mnie więcej ani jednym słowem.
Wraz z końcem lekcji, przyszedł czas na lunch. Wstałam od biurka i sięgnęłam po torbę. Następnie wrzuciłam do niej przybory i książki. Ze zdziwieniem zanotowałam, że Jungkook wciąż siedzi na swoim miejscu. Nie wystrzelił na zewnątrz. Siedział i bacznie się na mnie gapił.
— Długo zamierzasz i się tak przyglądać, Jeon? — zakpiłam.
JK odsunął się od biurka, zakładając ręce na piersi. A potem uraczył mnie kolejny ze swoich łobuzerskich uśmiechów. Nie podobało mi się to, ponieważ byłam pewna, że coś kombinuje.
— Kiedy w końcu zrobimy to zadanie?
Zamrugałam kilka razy, jakby dając sobie pewność, że się tylko przesłyszałam. Czy Jeon Jeongguk zaczął myśleć o obowiązkach?
— Nie musisz go robić — odpowiedziałam szybko, kończąc się pakować. — Zrobię sama całą pracę. Nie dziękuj, bo i tak to nie będzie szczere.
Odwróciłam się od ławki i skierowałam w stronę drzwi. W sali zostaliśmy sami i nauczycielka, wchodząca na zaplecze. Poczułam mocny chwyt na przegubie i zostałam odwrócona w stronę chłopaka. Siła z jaką mnie zatrzymał, była na tyle duża, abym wylądowała na jego klatce piersiowej. JK uśmiechnął się, górując nade mną.
— Możesz powiedzieć wszystkim, że na ciebie poleciałam — wycedziłam przez zęby. — Abyś ponownie był na językach wszystkich.
Nie miałam siły na jego gierki. Obawiałam się, że ktoś ponownie zrobi nam zdjęcie, a potem naczytam się kolejnych gorzkich słów w komentarzach.
— Naprawdę przejmujesz się tym, co inni mówią na twój temat?
Zdziwiły mnie jego słowa. Jednak Jungkook nigdy mnie nie zrozumie. On jest bożyszczem kobiet, a ja? Właśnie świnką, którą mnie nazywa. Jemu wszystko ujdzie na sucho, gdy na mnie wyleje się ogrom błota i lincz. Wiedziałam to z własnego doświadczenia. Kobieta zawsze jest na straconej pozycji.
— Posłuchaj Jungmi — zaczął poważnie. — Powinienem skończyć trening o siedemnastej. Poczekaj na mnie na parkingu szkolnym.
— Po co?
— Musimy zrobić to zadanie i nie chcę wysłuchiwać, że sama wszystko zrobisz. Może zachowuję się jak buc, ale staram się być uczciwy.
Parsknęłam śmiechem. Jeon? Uczciwy? Nastolatek nie podzielał mojej wizji, co zakomunikował groźnym sapnięciem. Ostatecznie zgodziłam się na niego poczekać. Wychodząc z sali, czułam się niezręcznie. Wciąż napotykałam ciekawskie spojrzenia innych uczniów. Widziałam też ich dłonie i usta, które szeptały zapewne jakieś komentarze.
✯
Czekałam na Jungkook'a, tak jak mi powiedział. Stałam na parkingu szkolnym i obserwowałam odjeżdżające samochody. Z każdą minutą parking coraz bardziej pustoszał, aż wybiła godzina zero. Poczułam za sobą obecność chłopaka. Jeon miał zawieszony na ramieniu plecak, a z włosów wciąż kapały mu krople wody. Najwidoczniej dopiero co skończył brać prysznic.
— Spóźniłeś się. — Nie omieszkałam mu tego wypomnieć. — To chyba twoja tradycja.
— Możliwe — odparł ponuro. — Trener dłużej nas przetrzymał. Przepraszam, że musiałaś czekać.
Nie wiedziałam, czy zdał sobie sprawę ze słów, które wymówił. Jeon nigdy nie chciał przepraszać. A teraz powiedział to słowo jak gdyby nigdy nic.
— Idziesz?
Zamrugałam oczami i powróciłam do teraźniejszości. JK stał dwa metry ode mnie, a w ręku trzymał kask. Niezbyt chciałam wsiadać na motor. Jednak był to jedyny sposób na dotarcie do domu JK, gdzie mieliśmy odrobić pracę.
— Nie mówiłeś, że jedziemy do ciebie.
— Tak będzie lepiej — rzucił, odpalając silnik. — Trzymaj się mnie mocno, Świnko.
Nie lubiłam, jak się tak do mnie zwracał. Ale wiedziałam, że to już przyległo, jak pseudonim, który się nadaje bliskiej osobie. Jednak byłam pewna, że Jeongguk nie uznaje mnie za nikogo bliskiego. Byłam dla niego wrogiem numer jeden, dziewczyną, która go odrzuciła i odepchnęła. Jego urażona duma postanowiła do końca życia nazywać mnie świnią. Czasami w przypływie dobroci, używał zdrobnienia, niekiedy samego skrótu SD. Ale i tak to była nazwa na osobę mojego pokroju.
Jechaliśmy przez Busan nieco spokojniej niż zwykle. Wydawało się, że JK pragnie przedstawić mi dobry aspekt i uroki posiadania motoru. Czułam bryzę na twarzy, a włosy powiewały na wietrze. Do nosa wbijał się zapach jego żelu. Jadąc zboczem drogi, chwyciłam się mocniej chłopaka. Dłońmi objęłam mocniej jego pas, czując, jak szybko unosi się jego klatka piersiowa.
— Powinnaś podziwiać widoki — powiedział. — Teraz będą najlepsze. Popatrz w prawo.
Zaufałam Jeon'owi. Pierwszy raz. Powoli odwróciłam głowę i napotkałam piękny, malowniczy niczym u Monet'a widok. Różowe chmury unosiły się nad spokojną taflą morza. Dostrzegłam mewy, małych ludzi na plaży, piękno i naturę. Barwy, pomarańczowe, różowe i błękitne, mieszały się niczym na pięknym, czystym płótnie. A potem zjechaliśmy w boczną drogę.
JK wjechał przez automatyczną bramę i przystał przed budynkiem. Kiedy pozwolił mi zsiąść z motoru, właśnie to uczyniłam. Stanęłam przy nim, a po chwili poczułam, jak odpina mi kask. Zdziwiłam się, kiedy pochylił się do przodu i po prostu popatrzył w oczy.
— Czy taka straszna była przejażdżka, Świnko?
Przez moment nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się naprawdę dobrze. Pamiętałam na twarzy orzeźwiającą morską bryzę. Wciąż w głowie krążył obraz zachodzącego za horyzontem słońca. Przygryzłam wargę.
— Chyba nie, Króliczku.
Guk uniósł brew w geście zaskoczenia, a potem parsknęliśmy śmiechem. Skoro ja mogłam być świnką, bo ją przypominałam, on swoim uśmiechem i zębami wyglądał jak królik.
— Króliki są słodkie — powiedział z satysfakcją.
— Ty uważasz, że coś jest słodkiego?
Brzmiało to absurdalnie. Jeongguk się obruszył, jakby nie widział w tym nic dziwnego. A potem podbiegł w naszą stronę czekoladowy doberman. Od razu przywitał się z chłopakiem, na mnie patrząc z zaciekawieniem.
— To Bam — wskazał na psa, którego odruchowo pogłaskałam. — Mój najlepszy przyjaciel.
— Myślałam, że Jimin to twój najlepszy bestie.
— Przyjaciel nie bije cię po twarzy — odparł, a potem ponownie parsknął śmiechem. — Ale tak, należało mi się. Nie tylko od Taehyung'a.
Przemilczałam tę informację. Nie chciałam poruszać tematu ich bijatyki, relacji pomiędzy nami, niezręcznych słów i gestów. JK skierował się w stronę drzwi wejściowych, zapraszając mnie do środka. Na samym końcu się zatrzymał, a ja odbiłam od jego pleców.
— Niedobrze — powiedział. — Bardzo niedobrze.
— Co się stało?
Nim cokolwiek odpowiedział, w progu kuchni ujrzałam kobietę. Jej ciemne włosy i oczy były bardzo podobne do tych, które posiadał JK. Była piękna i majestatyczna. Każdy z jej gestów wydawał się być na miejscu, a jej wzrok, czujny i bystry spoczął na mnie.
— Zjecie obiad? — odezwała się kobieta, nie przejmując się tym, że właśnie z JK weszliśmy do domu.
— Jungmi... Poznaj moją mamę.
Od Autorki: Na dobre rozpoczęcie tygodnia, przedstawiam piętnasty rozdział Nieidealnej. Mam nadzieję, że się spodobał rozdział i możliwe, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się jeden bądź więcej rozdziałów. Miłego tygodnia!
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro