12 - Powrót
Z westchnieniem splotłam dłonie i spojrzałam na przód. Droga wydawała się pusta. Było już ciemno i możliwie, że rodzice uznaliby to za nieodpowiednie, postanowiłam za wszelką cenę wrócić do domu. Nie mogłam odnaleźć Mei, a nawet jak próbowałam się do niej dodzwonić, odpowiadała tylko poczta głosowa. Zdałam sobie sprawę, że kuzynka dobrze bawi się z pozostałymi, więc po prostu zrobiłam krok do przodu. Jeon mieszkał w willowej dzielnicy i patrząc w dal, można było zobaczyć morze.
Usłyszałam odgłos silnika i popatrzyłam na podjeżdżający samochód. Przednia szyba się opuściła, pozwalając V uśmiechnąć się i zagadać.
— Wsiadaj.
Nie byłam pewna, czy nastolatek jest trzeźwy, jednak on praktycznie od razu rozwiał moje wątpliwości. Okazało się, że zażywa antybiotyk i nie może przy nim pić żadnego z napojów procentowych. Dlatego dzisiaj uraczył się tylko jabłkowym sokiem, a nie piwem.
Rozejrzałam się na boki, szukając w domu Mei. Nie byłam w stanie jej znaleźć. Taehyung uśmiechnął się, opierając o boczne drzwi. Później dłonią potarł skronie.
— Uwierz mi, że z Yoongi'm mają lepsze zajęcie.
Zaczerwieniłam się ze wstydu, gdy pomyślałam, co kuzynka mogła robić z ukochanym. Skrzyżowałam ramiona na piersi, wymownie patrząc na posiadłość. Światła odbijały się na wysokich drzewach, a do uszu ciągle dochodziła muzyka. Czułam wciąż na sobie jungkook'owe spojrzenie z okna jego pokoju.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera. Od razu się pochyliłam, wkładając nogę do środka. Chwilę później siedziałam na fotelu i zapięłam pas bezpieczeństwa. Zawahałam się, patrząc na fasadę domu.
— Odwiozę cię do domu — wtrącił Taehyung. — Podaj tylko adres.
Skinęłam głową i powiedziałam miejsce, w którym znajdował się dom wujostwa. V uznał, że to i tak po drodze do jego posiadłości. Nim jednak tam dotarliśmy, przerwałam chwilę ciszy, która wypełniła samochód.
— Bardzo się spieszysz?
V popatrzył ukradkiem na mnie, a potem zaprzeczył ruchem głosy. Od razu poprosiłam o możliwość przejażdżki. Miałam nadzieję, że ona da mi poczucie ulgi i możliwość oderwania nieprzyjemnych myśli. Poprosiłam, aby zawiózł nas na plażę. Miałam ochotę popatrzeć na wodę i gwiazdy.
— Jesteśmy — stwierdził Taehyung.
Zaparkował samochód przy deptaku. Opuściliśmy pojazd, a potem weszliśmy wejściem numer dwa na plaże. Była pusta i spokojna. Czułam lekki powiew bryzy, ale nie było mi zimno. Nawet ubranej w krótką sukienkę.
Chciałam usiąść na piasku, ale V poprosił, bym poczekała. Nim zdążyłam zapytać, wyciągnął z bagażnika i przybiegł z kocem. Uśmiechnął się szeroko, mówiąc, że zawsze trzyma go w samochodzie na wszelki wypadek.
— Piękne miejsce.
Pokiwałam głową, zajmując miejsce obok nastolatka. Podkurczyłam nogi i chwyciłam je pod kolanami, na których oparłam brodę. Wzrok skupiłam na morskich falach, które spokojnie przybliżały się i oddalały, ginąc w morskiej otchłani.
— Ktoś kiedyś mi powiedział — wyszeptałam. — Że ten widok pomaga zebrać myśli. Chyba teraz go rozumiem.
— Wiele w tym racji.
— Ostatnio nic nie jest tak, jak być powinno.
Nie musiałam patrzeć na twarz Taehung'a. Wiedziałam, że jemu także było ciężko. Kilka razy Jimin wspominał, że V nie lubi się żalić. Dlatego nigdy nie mogłam odszyfrować, co chodzi chłopakowi po głowie.
Kim zapatrzył się na morze, a potem westchnął. Przez moment towarzyszyła nam cisza, którą przerwały odgłosy z deptaka. To jakaś para biegała i rozmawiała między sobą. Nim zdążyłam się odezwać, V zrobił to za mnie.
— Co jest między tobą o Jeon'em?
Spojrzałam na kolegę, który wzrok wciąż miał utkwiony w wodzie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Najpierw chciałam zaprotestować, ale doszłam do wniosku, że nie byłaby to prawda. Z drugiej strony, nie czułam, aby cokolwiek było między nami. Oprócz wrogości, nienawiści i niewypowiedzianych epitetów.
— Nie wiem — odpowiedziałam. — Jeongguk jest dla mnie jedną wielką zagadką. Zachowuje się podle na każdym kroku, podkreślając, że mnie nienawidzi.
— Myślę, że jest inaczej.
Słowa nastolatka były dość niespodziewane. Zaczęłam czuć się nieswojo z takim pytaniem, bo nie było na nie konkretnej odpowiedzi.
— Znasz go dłużej.
— I wiem, że nigdy nie zachowywał się tak zaborczo — westchnął. — Nie w stosunku do dziewczyny. Wiem, że czasami jest głupkiem, ale...
— Między nami niczego nie ma — ucięłam jego zdanie. — Jeon jest nieobliczalny i wredny.
Taehyung nie skomentował już tych słów. Najwidoczniej chciał uciąć ten temat. Byłam mu wdzięczna, choć z jednego rozpoczął drugi, równie ciężki.
— Podobasz się Jimin'owi — odsunął się do tyłu, kładąc na plecach. — W sumie nic dziwnego.
Nie do końca wiedziałam, jak odbierać słowa V. Coś czułam, że nie było to czcze gadanie, aczkolwiek przez życiowe doświadczenie odrzuciłam możliwość, by były one zbyt znaczące.
— Jungkoook twierdzi, że po prostu chce mu udowodnić, że mnie zdobędzie.
Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie. Potem popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Słyszałam lekkie westchnienie, a później pokręcił głową.
— Jeśli tak to powiedział... — mruknął. — To na pewno coś jest na rzeczy. Oczywiście wątpię by Park, podrywał cię, bo chce mu coś udowodnić. Jimin nie jest takim typem. Prędzej posądziłbym o to Jeongguk'a.
— W takim razie widzisz. To jest między nami. Jakaś chora rywalizacja.
Kim kolejny raz pokręcił głową. Dla niego nie było w tym sensu, choć przedstawiłam twarde dowody, że było inaczej. Kiedy zaczęło być mi zimno, postanowiliśmy wrócić. Taehyung podarował mi swoją kurtkę dżinsową, którą też trzymał w samochodzie, a potem odwiózł do domu wujostwa.
— Dziękuję — powiedziałam, gdy stanęliśmy pod furtką.
— Nie ma sprawy. To były fajne chwile. Nawet lepiej bawiłem się niż na imprezie.
Zaśmialiśmy się, a potem poczułam, jak jego ręka zakłada jeden z kosmyków moich włosów za ucho. V popatrzył mi w oczy, a potem szeroko się uśmiechnął.
— Jeśli uważasz, że jedynym powodem, dla którego chłopcy się tobą interesują, jest zakład...
— A jaki ma być inny powód — uniosłam brew do góry. — Spójrz na mnie.
— Widzę — wyszeptał, przybliżając swoją twarz. Dzieliło nas niecałe pięć centymetrów. — Naprawdę w siebie nie wierzysz, Jungmi.
Taehyung przybliżył się, lecz zamiast wbić się w wargi, pocałował mnie w czoło. Palcem przejechał przez policzek i szyję, sprawdzając moją reakcję. Jednak nie zrobił niczego, co było niestosowne. Patrzył, na co mu pozwolę.
— Jeśli jedynym powodem jest zakład... Chcę, byś wiedziała, że podobasz mi się, Jungmi. Taka, jaka jesteś. Powinnaś zrozumieć, że jesteś piękna i inteligentna.
— Tae...
— A teraz idź spać, jesteś zmęczona.
Kolejny raz poczułam, jak całuje mnie w czoło. Pokiwałam głową i wyszłam z samochodu, ponownie dziękując za wieczór. Wciąż zszokowana, otworzyłam bramkę i weszłam do środka. Od razu usłyszałam dźwięk telefonu. Prócz kilku powiadomień, że Mei chciała się dodzwonić, ujrzałam wiadomość. Od samego Jeona Jeongguk'a.
Jeon Jeongguk:
Masz rację, to wszystko było błędem.
Odłożyłam telefon do torebki i westchnęłam, zamykając oczy. Nie zamierzałam teraz o tym myśleć. JK był bezczelny i wredny, a mimo to spowodował, że zaczęło mi zależeć. Byłam jednak pewna, że tak jak wszystkie uczucia i to będę mogła zdławić. W dodatku w samym jego zarodku.
Wślizgnęłam się do domu i szybko skierowałam do pokoju. Nie wiedziałam, czy kuzynka już wróciła, ale niezbyt mnie to obchodziło. Poczułam dziwne spazmy dreszczy i było mi wstyd, że stchórzyłam na plaży. Nie chciałam przyznać się V, że to nie kwestia małej wiary w siebie. Kim Jungmi nie była zwykłą zakompleksioną nastolatką. Ukrywałam mroczną tajemnicę, o której nie wiedzieli nawet sami rodzice.
Od Autorki: To taki jakby maraton? Czy trzy rozdziały w ciągu trzech dni mogą być tak nazwane? Z pewnością. Ale i myślę nad czymś nowym, co może w niedalekiej przyszłości się pojawi ^^
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro