07 - Piękne miejsce
Lekko zdębiała, przystanęłam przed wejściem. Ujrzałam go od razu. Zawsze się odznaczał. Czarne włosy, niechlujnie zaczesane do tyłu. Ciemne ubranie składające się ze skórzanej kurtki i ciemnych spodni cargo. Jeongguk siedział na piasku i nim do niego podeszłam, ciągle wpatrywał się w morze. Byliśmy tutaj sami.
Przystanęłam nad nim i poczułam alkoholowy zapach. Tak jak podejrzewałam — Jeon był pijany. Chciałam zacząć rozmowę, lecz on niespodziewanie zachichotał. Wtedy ujrzałam na jego twarzy słodkie rumieńce. Sama byłam zaskoczona, że to, co zobaczyłam, wyjątkowo mi się spodobało. JK był na swój sposób uroczy.
— Jeongguk — zaczęłam poważnym tonem. Nie cierpiałam momentu, gdy zamieniałam się we własną matkę.
— SD?
Nie wyglądał na zaskoczonego, choć chciał sprawić takie wrażenie. Najpewniej próbował udawać, że to, co powiedział, nic nie znaczyło. Wprawić mnie w zawstydzenie i poczucie, że to tylko wymysł mojej głowy.
Stałam za nim, zakładając dłonie na krzyż. Czy oczekiwałam wyjaśnienia? Z pewnością. Czy je dostałam? Oczywiście, że nie.
Usiadłam obok, zastanawiając się, czy to dobre posunięcie. Jednak Guk nic nie powiedział, a tylko głośno westchnął. Przez moment siedzieliśmy w ciszy, napawając się widokiem ciemnego i spokojnego morza. Co było bardzo dziwne w tamtym momencie.
— Po co tu przyszłaś? — warknął Jeon.
Zaczęłam się zastanawiać, czy ten chłopak przypadkiem nie ma zaburzeń dwubiegunowych? Był nieobliczalny. Chłodny. Zdystansowany. Opryskliwy i cyniczny. Bardzo często przekroczył wszystkie granice dobrego wychowania i smaku. W dodatku miałam w głowie moment, w którym jechaliśmy przez ulice Seulu. Ten strach powodował, że czasem budziłam się w nocy, gdy wracał koszmar. W którym widziałam ponownie wypadek.
— Ponieważ mnie potrzebujesz.
Jeon prychnął pod nosem. Cały on. Dupek.
— Nie wydaje mi się — odparł hardo. — Nie potrzebuję nikogo. Jestem samowystarczalny.
— Dobrze, że to mówisz.
Choć tak wiele mogłam powiedzieć, jedynym, co przyszło mi do głowy, to najbardziej kretyńskie stwierdzenie.
— Widać, że przyjaźnisz się ze swoją dłonią.
Od razu tego pożałowałam. Ciemne oczy Jeongguk'a wbiły się w moje, jakby chcąc przeciągnąć do środka. Jego usta, ułożone w wąską linię, zostały przygryzione. Następnie poczułam szybki ruch ze strony chłopaka i po chwili leżał nade mną.
— Nie prowokuj mnie, SD.
Starałam się go zrzucić, lecz on przywarł do mnie. Momentalnie poczułam na sobie jego podniecenie, skutkujące wybrzuszeniem na spodniach. Coś wbijało mi się w udo.
— Zejdź ze mnie, zboczeńcu!
Resztką siły odepchnęłam go z siebie. O dziwo od razu poczułam chłód i jakiś wewnętrzny smutek. Czyżby w tym szaleństwie, coś mi się spodobało? Guk nie odzywał się, tylko ponownie usiadł na piasku. Swój wzrok wlepił w obraz morza, a potem zrozumiałam, że uraziłam jego dumę.
Nie odzywaliśmy się przez jakiś czas. Nie chciałam znów go sprowokować, a chłopak najwidoczniej był zbyt urażony. Popatrzyłam na niego, a jego oczy, półprzymknięte, spowodowały, że postanowiłam mu pomóc z dostaniem się do domu. Problem był taki, że nie wiedziałam, gdzie mieszka, ani jak to zrobię. Musiałam jednak to wykonać, bo pozostawienie pijanego nastolatka na plaży wydawało mi się zbyt ryzykowne. Nie chciałam się przyznać, że martwiłam się o niego.
Wstałam i spojrzałam na Jeon'a. Nastolatek nie zareagował, tylko wzrok miał utkwiony w fale. Kosmyki włosów wirowały na wietrze, który się pojawił znikąd. Poczułam go na plecach i przeszedł mnie dreszcz. Objęłam się ramionami, krzyżując ręce. Chciałam zyskać trochę ciepła. Onyksowe oczy od razu utkwił we mnie, a później ściągnął skórzaną kurtkę i rzucił.
— Zmarzniesz.
Co prawda była duża, ale i tak miałam blokadę. Nie cierpiałam skórzanego materiału, ponieważ uważałam, że wyjątkowo mnie opina, sprawiając, że wyglądałam niczym wielkanocna szynka.
— Naprawdę? — zapytał, wstając z miejsca.
Nie przyszło mu to bez trudu, ponieważ był pijany. JK w końcu stanął naprzeciw i chwycił materiał kurtki, którą trzymałam w ręce. W momencie kiedy nasze palce się dotknęły, poczułam prąd. Najwidoczniej Jeon też, ponieważ na chwilę na mnie popatrzył.
— Kopiesz — rzucił. — Jesteś irytująca, SD.
Zamrugałam szybko oczami. Czy on, pijany i nieznośny na co dzień, właśnie mnie karci? W dodatku za bycie irytującym? No co za dupek!
Jeongguk założył na moje ramiona kurtkę. Zapiął ją i ponownie popatrzył w oczy. A potem się szatańsko uśmiechnął.
— Tak lepiej?
To było pytanie retoryczne, bo znał odpowiedź. Później odsunął się i ponownie usiadł na piasku. Dotarło do mnie, że Jeongguk wcale nie chce wracać do domu. Albo jego ochotą jest celowo przeciągać tę chwilę. By mi jeszcze bardziej dopiec. Nie pozostało mi nic innego jak przetrzymać te burze. Jego zmienne nastroje, dziwne zachowanie, które tłumaczyłam alkoholowym stanem.
— Dalej będziesz tak stać?
Zamrugałam ponownie. Kookie nie patrzył na mnie, choć musiał widzieć, że czuję się zmieszana. Nie zareagowałam, nie przysiadłam, nie ruszyłam się nawet o centymetr. JK w końcu pociągnął mnie za rękaw kurtki i spowodował, że usiadłam obok, ledwo unikając bliskiego kontaktu na linii plaża — głowa.
— Czy nie jest przyjemnie, czasem popatrzeć w ciemność?
Nie mogłam zaprzeczyć. Morze było głębiną czasu, w którym mogłam nad wszystkim pomyśleć. Wydawało się jednak, że Guk intensywniej nad czymś myśli. Jego wzrok był nieobecny, a jednocześnie skupiony. Bezsłownie pokiwałam głową, a potem raz jeszcze spojrzałam za horyzont. Było dość późno. Gwiazdy na niebie migotały, a wokół księżyca pojawiła się łuna. Napawaliśmy się ciszą i ze zdziwieniem stwierdziłam, że JK może być nawet fajny.
— Kiedy życie wymyka się spod kontroli, przychodzę tutaj.
Jego głos był spokojny, opanowany, lekko zachrypnięty. Nie brzmiał tak, jak przez słuchawkę. Wyglądało, jakby Jeon odzyskiwał trzeźwość.
— Prawie zapomniałem, jak to miejsce wygląda — zaśmiał się. — Ale ostatnio ciągle tu przychodzę. Patrzę w morze i oddaje się tej ciszy.
— Dlaczego?
Choć chciałam o więcej zapytać, to jedno słowo wydobyło się z moich ust. Czy Jeongguk miał problemy? Co to byli za ludzie w klubie?
— Nie znasz odpowiedzi? — Odwrócił twarz w moją stronę i popatrzył głęboko w oczy. Jego onyksowe przenikały i paliły. Czułam, jak między nami coś powstaje, ale od razu odrzuciłam tę myśl. Nie jestem nikim wartościowym. Szczególnie dla Jeon'a.
— Moi rodzice są szanowanymi prawnikami. Chcieliby, abym poszedł w ich ślady. Aczkolwiek to trudne. — Ponownie położył się na piasku i patrzył w gwiazdy. Później wyciągnął dłoń do góry. — Widzisz, to wielki wóz. A tam, gwiazda polarna. Gdy byłem mały, często z bratem patrzyliśmy w niebo... Tamte przypominają królika. Widzisz ten ogonek?
Jeongguk zachichotał, co wyjątkowo dziwnie zabrzmiało. Tacy mężczyźni jak on zazwyczaj byli chłodni, zdystansowani i spokojni. Jego buńczuczny charakter nie pasował do Jungkook'a, którego właśnie ukazywał.
Leżąc na piasku, obserwowaliśmy niebo, wymieniając się spostrzeżeniami. Ja dostrzegłam smoka i żółwia, JK pandę, rybę i delfina. Chichotaliśmy i miło spędzaliśmy czas. Bez wyzwisk, złości i dogryzania.
— Dorosłość jest do bani — podsumował, gdy skończył opowieść o swojej rodzinie. Nie chciał iść w ich ślady, a pasją, która zajmowała jego życie, było malowanie. Jeon chciał otworzyć studio tatuażu.
— Teraz tak uważasz — odpowiedziałam. — Ale to minie. Później zdasz sobie sprawę, że jesteś silniejszy, niż myślisz.
— Nigdy tak na to nie spojrzałem. Może po prostu za bardzo bałem się, że nie spełnię oczekiwań wszystkich. Że będę gorszy od Junghyun'a.
— To nie jest strach. — Poczułam na sobie spojrzenie chłopaka. — Jeśli musiałbyś skoczyć z budynku, to też nie będzie strach. Obawa może, ale nie strach.
— To w takim razie mądralo, czym strach jest?
Zachichotałam. JK natychmiast chwycił rękaw kurtki i pociągnął do siebie. Nie mając wcale kontroli nad własnym ciałem, wylądowałam na męskim torsie. Jego palce podniosły mój podbródek, a onyksowe oczy ponownie wlepił w moje, brązowe. Przesunął dłonią po policzku, chowając włosy za ucho.
— Masz naprawdę piękne oczy, Jungmi.
Zszokowana i oniemiała, poczułam, jak jego wargi całują moje usta. Naznaczając je obietnicą, że od dzisiaj należę tylko do niego. Pierwszy raz Jeon Jeongguk użył mojego imienia, pomijając ten dla siebie charakterystyczny zwrot SD. Ale najdziwniejszym z tego wszystkiego był fakt, że w tym pocałunku zrozumiałam, że to nie tylko cielesne pragnienie. A ten strach, o którym mówiłam, mógł i mnie spotkać. Strach przed obawą utraty. Ponieważ na zawsze mogę stracić siebie, oddając się nastolatkowi. Bo właśnie to Jeon Jeongguk rozdziewiczył moje wargi.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro