23
***Filip***
Tą noc zapamiętam sobie na całe życie. Moja księżniczka, Kinga Elżbieta Zachara, urodziła się dwudziestego czwartego lipca siedemnaście minut po pierwszej w nocy. Jest....maleńka i, co bardzo ciekawe, strasznie podobna do Mili. Drugie imię dostała po osobie , której zawdzięczam cholernie dużo. Bo gdyby te dwa lata temu nie ściągnęła mnie z Warszawy do Kasprowa, nie poznałbym Mili i to wszystko, co teraz się dzieje, w ogóle nie miałoby miejsca. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Kinga urodziła się dokładnie pięć dni przed moimi urodzinami. Serio, lepszego prezentu dostać nie mogłem. Już prawie zapomniałem o tym, ile razy Mila kazała mi tej nocy wy******lać ze swojego życia, a gdy wstawałem, żeby wyjść, pytała, gdzie ja, k**wa, idę i dlaczego ją zostawiam. W wielkim skrócie, było po prostu strasznie. Mila nie krzyczała. Ona się po prostu darła jak opętana, płakała i co chwila wbijała mi paznokcie w skórę. Zdania takie jak ,,zróbcie mi cesarkę'' albo ,,nie dam rady'', padały praktycznie cały czas. Tragedia. Na końcu wszystko działo się w maksymalnie przyśpieszonym tempie. Przez chwilę nie mogłem się w tym wszystkim odnaleźć. Było mi strasznie przykro, że nie rejestruję od razu, że Kinga jest nasza. Nic nie mówiłem. Po prostu nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć. Patrzyłem na małą i zamiast powiedzieć, że jest piękna lub coś w tym rodzaju, ja mówię, że...piękny z niej robaczek. I tak moja córka z Kingi, stała się Robaczkiem. Przynajmniej oryginalnie. Od tygodnia jesteśmy z nią w domu i jest lepiej niż myślałem, że będzie. Nasz Robaczek prawie wcale nie płacze(czasem się zastanawiam, czy w ogóle to potrafi). Poza tym, w ciągu swoich niecałych dwóch tygodni życia, całkiem sporo mnie nauczyła. Wiem od niej, że na powietrzu jest wprost zajebiście i spanie cały dzień jest bardzo dobrym sposobem na spędzanie wolnego czasu. Chyba będę to musiał sprawdzić... Ulubionym zajęciem mojej córki(pomijając spanie), jest gapienie się na sufit i robienie ,,uuuuuuu''. No i piękna jest. Zdaje mi się, że Kinga jest w sumie jedynym, co mi się w życiu tak naprawdę udało.
***
Dziś miał do nas wpaść przyrodni brat Mili, Olek. Miałem okazję go poznać, kiedy go przesłuchiwałem. Całkiem fajny dzieciak, tylko bardzo nieśmiały. Ale biorąc pod uwagę, co przeszedł, trudno mu się dziwić. Ma dwanaście lat, a w ciągu paru miesięcy przeżył więcej niż niejeden dorosły przez całe życie. Wreszcie rozległo się pukanie do drzwi. W progu stał Olek ze swoją matką, trzymający w rękach kwiaty dla Mili i jakiś prezent dla Kingi. To było miłe.
- Cześć, Mila- wyszeptał, starając się nie obudzić(znowu) śpiącej Kingi.
-Cześć, Oluś. Tak więc, oto i Kinga Zachara w całej swej krasie- zaśmiała się, podnosząc się na łokciach, żeby usiąść.
-Ładne imię- stwierdził po chwili namysłu, siadając obok Mii.
- Ksywę ma jeszcze lepszą- zaczęła.
-Mila, błagam, nie mów mu tego- poprosiłem.
- To ona ma jakąś ksywę?- zdziwił się.
- Czasem zamiast mówić na nią Kinga, nazywamy ją Robaczkiem- wyjaśniłem.
-Czemu?
- Bo jest mała jak robaczek.
Resztę czasu spędziliśmy po prostu na rozmowach.....
Cześć!
kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Do następnego!
Autorka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro