11
*** Mila***
Na pełnych obrotach. Dokładnie tak teraz żyjemy i nie ma w tym ani trochę przesady czy koloryzowania. Praktycznie z Filipem nie rozmawiamy, bo po prostu nie mamy na to czasu. Nic tylko bez przerwy się mijamy, co tylko potęguje naszą frustrację sobą nawzajem. Ja irytuję się tym, że jego ciągle nie ma, a on natomiast nie potrafi zrozumieć tego, że staram się pomóc mu w śledztwie. Wysnuł już nawet teorię, że ja po prostu nie wierzę w jego kompetencje.Co w ogóle nie jest prawdą, bo odkąd go poznałam, uważam go za cholernie inteligentnego i oddanego swojej pracy człowieka. Może nawet trochę pracoholika. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że mało mówi, prawie wcale się nie uśmiecha,nie okazuje emocji i nie utrzymuje kontaktu wzrokowego podczas rozmowy. To znaczy, stara się, ale nie zawsze mu to wychodzi tak, jak on by tego chciał. A wiem, że chciałby bardzo. Ostatnio podkreśla, że jedynym, czego od siebie prywatnie wymaga, to porozmawiać ze mną, patrząc mi w oczy bez przerwy i chociaż spróbować się do mnie uśmiechnąć, nie wymuszając tego.
***
Jak co rano, nie ma go obok. Czasami myślałam, że mój kochany Aspik nie pracuje tylko wtedy, kiedy śpi, choć w tej sytuacji nawet tego nie mogłam być do końca pewna. Skierowałam się do kuchni w celu przyszykowania mojej córce ( zwanej przez Filipa krasnalem bądź terrorystką) śniadania.Moją uwagę przykuło migające w telefonie zielone światełko świadczące o przynajmniej jednej nieprzeczytanej wiadomości. I tak też było. Codziennie, kiedy wstawałam, czekała na mnie wiadomość od męża z życzeniem miłego dnia. No i jak ja mam go nie kochać?
***
-Mila...- rzuca w moją stronę Tomek,kolega z fundacji. W jego głosie dało się słyszeć jakiś dziwny, nieznany mi dotąd, rodzaj nadziei.
-Tak?
-Dałabyś się wieczorem zaprosić na wino?
-Wiesz... gdybym miała inny stan cywilny, pewnie bym się zgodziła- roześmiałam się, popijając kawę.
-Co? Jak to?
-Tomek...ja mam męża i dziecko- uściśliłam.-I nawet sobie nie wyobrażasz, ile bym dała, żeby móc ich teraz przytulić.
-No pewnie. Co lepsza, to zajęta- mruknął do siebie, ale na tyle głośno, żebym to usłyszała. Czyżby próbował wpędzić mnie w poczucie winy? Bo jeśli tak, to mu się udało. Nie cierpiałam świadomości, że, nawet tak jak teraz nieświadomie, sprawiłam komuś przykrość. Coś czuję, że ciężki dzień przede mną...
***
-Jak w pracy?-zagaiłam,zerkając na Filipa. W odpowiedzi lekko pokręcił głową.
-Mam ochotę rzucić to w cholerę, wyjść i więcej nie wracać. Ale poza tym, w porządku, kochanie.
-To ironia, brawo!
-Lata terapii z Adamem zrobiły swoje- wzruszył ramionami.-Jakiś czas temu próbował nauczyć mnie rozumienia przenośni. Nauczyć nie nauczył, bo oporny jestem, ale się starał i jestem mu za to wdzięczny. Tobie w sumie też.
-Mi? Za co?- zdziwiłam się.
-Za to, że się ze mną męczysz.
-Powiem ci, Filip, tak. Miałam najbardziej odjechane wesele na świecie i nie mam zamiaru z nikim tego powtarzać. No chyba, że z tobą.To jedyna opcja i chętnie pomęczę się z tobą resztę życia.
-Ja nigdy cię nie zrozumiem, wiesz o tym, nie?
-Nigdy nie mów nigdy- uśmiechnęłam się.
Hej!
Przybywam do Was z kolejnym rozdziałem i nową okładką. Może nie jest najpiękniejsza i na ASP by nie trafiła, ale ja jestem z niej zadowolona:)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba
Do następnego!
P.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro