Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Obudziłam się przez słońce drażniące moje oczy. Chciałam się podnieść, ale ręka oplatająca moją talię uniemożliwiała to, spojrzałam na osobę leżącą obok mnie. Brett. Rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam, a wydarzenia z poprzedniego wieczoru powróciły.

Powoli zabrałam rękę Talbota z mojego brzucha i wstałam. Rozejrzałam się za moimi ubraniami, które po powrocie do domu będę musiała wyrzucić. Zauważyłam je na podłodze obok biurka, podeszłam do nich i w momencie gdy już miałam się podnieść usłyszałam głębokie jęknięcie. Szybko się odwróciłam, a wzrok chłopaka zrównał się z moim.


- Wolałem gdy stałaś do mnie tyłem i się wypinałaś. - wyszczerzył się i zlustrował mnie wzrokiem.

- Jesteś obrzydliwy. - podeszłam do łóżka, wzięłam poduszkę i go nią w twarz.

- Radzę Ci uciekać.


Zanim ogarnęłam o co mu chodziło, on już był obok mnie z zwycięskim uśmiechem na twarzy. Zaczęłam piszczeć gdy przewiesił mnie sobie przez ramię. Biłam go pięściami w plecy, ale nic sobie z tego nie robił.


- Brett ! Puść mnie, słyszysz ? - dalej to biłam - Brett no !

- Spokojnie. - zrobiłam wielkie oczy gdy uderzył mnie w tyłek.

- Nie wierzę, że to zrobiłeś.

- To uwierz. - powtórzył czynność.

- Brett ! - krzyknęłam zdenerwowana.


W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech. Dałam sobie spokój i teraz wisiałam na jego ramieniu jak worek.


- No Ksieżniczko, gotowa ? - Brett stanął przy krawędzi basenu.

- O mój Boże. Brett proszę Cię nie. - przerzucił mnie tak, że teraz trzymał mnie w stylu panny młodej. Spojrzałam na niego, a w jego oczach zauważyłam iskierki rozbawienia.

- No nie wiem. Zbytnio mnie nie przekonałaś.

- Błagam Cię. Zrobię wszystko, tylko nie wrzucaj mnie tam.

- Wszystko? - uśmiechnął się łobuzersko.

- Tak. Tylko postaw mnie na ziemi.

- Okej. Wiesz, że dzisiaj mamy mecz? 

- Tak, wiem. - odparłam.

- Przyjdziesz ? 

- Tak, jak zawsze. 

- Dobra. Przyjdziesz w mojej koszulce. Tej, którą masz teraz na sobie. - wyszczerzył się. 

- To w czym będziesz grał? 

- Skarbie, mam ich więcej niż ci się wydaje.


Kurczę, a myślałam, że nie będę musiała w niej iść. Liam się wścieknie, ale mu przejdzie. Mam taką nadzieję.


- To jak ? - moje rozmyślenia przerwał Brett. 

- Dobra, ale postaw mnie już na ziemi. 

- Dobry wybór. - puścił mi oczko.

W domu byłam około południa, bo Brett zrobił śniadanie i koniecznie musiałam je zjeść.


Do meczu zostały jeszcze cztery godziny. Umówiłam się z Mason'em, że przyjdzie do mnie godzinę przed meczem. Bałam się jak zareaguje kiedy zobaczy mnie w koszulce z nazwiskiem "Talbot" na plecach.

Westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam głową. Powoli zaczynałam się przygotowywać, wzięłam szybki prysznic, ubrałam koszulkę Brett'a i legginsy, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia. W momencie gdy schodziłam po schodach usłyszałam dzwonek do drzwi, ubrałam buty i otworzyłam je.

Mason uśmiechnął się i w momencie, w którym miał mnie przytulić, jego mina zrzędła. Chłopak przyglądał się mojej koszulce z wyraźnym zaciekawieniem. Wyszłam na zewnątrz, zamknęłam dom i ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili Mason zrównał się ze mną, ale nic nie mówił. Szliśmy w ciszy, którą postanowił przerwać.

- Dobra... Olivia czy... - zaczął, ale mu przerwałam, bo wiedziałam do czego dąży.  

- Mason, wiem jak to wygląda, ale to nie tak. - spojrzałam na niego, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji więc kontynuowałam. - Naprawdę wiem jak to wygląda z twojej strony, ale musiałam to założyć.

Zapanowała cisza. Mason wyglądał jakby głęboko nad czymś rozmyślał. W końcu na mnie spojrzał, lecz jego mina nie wyrażała złości czy zdenerwowania tylko ciekawości.

- Dlaczego musiałaś założyć akurat Jego koszulkę? 

- Bo mi pomógł. - chłopak spojrzał na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi, zaczęłam mu wszystko wyjaśniać od wyjścia z domu Stiles'a do sytuacji nad basenem. Brunet ani razu mi nie przerwał, tylko uważnie mnie słuchał.

- Nie jesteś zły? 

- Liv, no co ty. Nie jestem zły, ale wiesz, że jak Liam cię zobaczy to się wścieknie? 

- Tak, wiem. - westchnęłam. - I wiem też, że gdy mu wyjaśnię całą sytuację to i tak to nic nie da. Boje się, że nie będzie się do mnie odzywał. 

- Liam może się trochę po złościć, ale mu przejdzie. Nie martw się.


Resztę drogi Mason opowiadał jak było u jego babci.

Kiedy znaleźliśmy się już na terenie szkoły, skierowaliśmy się w stronę boiska. Przybyło całkiem sporo osób z naszej szkoły i Devenford. Razem z brunetem zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu naszego przyjaciela. Tchnięta nagłym impulsem swój wzrok skierowałam w stronę boiska i zobaczyłam wyszczerzonego Talbot'a, który swój wzrok skierował na mnie i jego bluzkę. Skrzyżowałam ręce i uniosłam brwi, Brett wskazał palcem na swoją koszulkę, później na mnie i uniósł kciuk w górę. Wystawiłam mu język i kontynuowałam dalsze poszukiwania Liam'a.

Zauważyłam go gdy wychodził z szatni, szturchnęłam Mason'a łokciem i ruszyłam w stronę niebieskookiego. Uśmiech to pierwsza rzecz jaką zauważyłam u chłopaka, który gdy tylko nas zobaczył machać. Jednak Liam nagle stanął w miejscu, wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Wiedziałam co to oznacza. Powoli podeszłam do niego.

- Liam. To nie tak jak myślisz. 

- Nie?! A jak?! - wydarł się - Wytłumacz mi, bo nie rozumiem. 

- Brett mi pom... - nie dane mi było dokończyć, bo od razu mi przerwał. 

- Oo, już przeszliście na ty?! Przecież wiesz, że go nie znoszę, chcesz mi zrobić na złość czy jak?! Myślałem, że się do chuja przyjaźnimy Liv!

- Bo przyjaźnimy - odparłam - Jestem twoją przyjaciółką. 


- Przyjaciele nie robią sobie takich rzeczy! - spojrzałam na niego wielkimi oczami - Ty już nie jesteś moją przyjaciółką! - jego tęczówki pociemniały, a moje zaszły łzami - Ty jesteś zwykła suką.

Jego ręką powędrowała w górę i niebezpiecznie szybko znalazła się blisko mojej twarzy, ale Mason w porę chwycił jego dłoń.

Pozwoliłam łzom spokojnie spłynąć po moich policzkach, drżałam. Odsunęłam się do tyłu o parę kroków, nie spuszczając wzroku z Liam'a, którego w tej chwili się bałam. On chciał mnie uderzyć i zrobiłby to gdyby nie interwencja czarnoskórego. Niebieskooki wyrwał swoją rękę z uścisku i postawił krok w moją stronę, na co automatycznie cofnęłam się w tył. Chłopak dopiero teraz sobie uświadomił co chciał zrobić, ponieważ zrobił wielkie oczy.

- Liv, jaa... 

- Nie mów tak do mnie - przerwałam mu. 

- Olivio, ja nie chciałem, ja tak nie myślę - zrobił krok w moją stronę, a ja wyciągnęłam ręce do przodu na znak aby się do mnie nie zbliżał. 

- Nie. Osoby zdenerwowane zawsze mówią prawdę. 

- Przepraszam. Ja tak nie myślę. 

- Zrozumiałam jasno twój przekaz. - pociągnęłam nosem - Po prostu nie zbliżaj się do mnie, nie dzwoń, nie pisz, nie przychodź. Tak będzie dla nas najlepiej.


Ostatni raz spojrzałam na Liam'a, odwróciłam się i poszłam w stronę domu ignorując nawoływania Liam'a i Mason'a. Nie odwracając się za siebie, wróciłam do domu.


~~~
Trochę się porobiło.
Do następnego ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro