Rozdział 2
Obudziłam się gdy za oknem było już jasno. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 5:53. Nie opłacało mi się iść dalej spać, więc poszłam wziąć prysznic. Po wyjściu z łazienki i ubraniu się, zegar wskazywał godzinę 6:38. Postanowiłam poczytać książkę, która kupiła dla mnie mama.
Nawet nie zorientowałam się kiedy wybiła godzina 7:30. Szybkim krokiem zeszłam do kuchni, zastałam tam owoce i karteczkę oznajmiającą, że rodzice wracają później z pracy. Wzięłam do ręki jabłko, a nastepnie poszłam ubrać buty. Wzięłam plecak, zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę szkoły.
Gdzieś w połowie drogi postanowiłam umilić sobię jej resztę, więc wyciągnęłam słuchawki i telefon. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk piosenki Blink 182 -My first date. Podobała mi się ta piosenka bez względu na to o czym był tekst, po prostu wpadła mi w ucho.
Do szkoły doszłam w 5 minut przed dzwonkiem, przed salą zauważyłam spanikowanego Masona. Miałam już swoje podejrzenia co do jego zachowania, ale chciałabym aby okazały się one niesłuszne.
Szybkim krokiem podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu
-Mason? Co się dzieje?
-Liv to już dzisiaj. On nie da rady.
-Spokojnie, oddychaj. Może nie będzie aż tak źle.
- Tak? To idź do męskiej szatni.
Po wypowiedzeniu tych słów przez Masona, moje serce przyspieszyło . Biegiem ruszyłam w stronę szatni, nie zważając na to, że mam lekcje. W głowie miałam same czarne scenariusze, po prostu bałam się tego co mogę tam zastać.
Gdy przekroczyłam próg męskiej szatni, usłyszałam głośny ryk. Pobiegłam za tym głosem, zauważyłam Scotta i Stilesa trzymających pod prysznicem Liama. Zareagowałam od razu.
-Scott co sie dzieje ?
- Liam się trochę zdenerwował.
- Tyle to ja sama zdołałam zauważyć- powiedziałam zirytowana.
Po chwili Liam znowu był sobą. Nie było sensu iść na lekcje, ponieważ za 20 minut miał być dzwonek.
Zaciekawiło mnie tylko dlaczego to się stało, przecież Liam obiecał, że będzie się pilnował. Spojrzałam z przejęciem to na jednego, potem na drugiego i trzeciego. Zrezygnowana pokręciłam głową.
Na przerwie obiadowej na dworze zrobił się niezły tłum, okazało się że przyjechała szkoła z Devenfordu. Wzrokiem szukałam Liama i Masona, zauważyłam ich obu gdy podchodzili do jakiegoś chłopaka. Od razu w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, jak najszybciej pobiegłam w ich stronę i próbowałam odciągnąć jasnowłosego od sporej grupki zawodników lacrosse.
-Liam proszę Cię nie teraz i nie tutaj.- chłopak pomimo moich próśb, nic sobie z tego nie zrobił tylko mocniej zacisnął pięści.- Przypomnij sobie sytuację z rana- dodałam ciszej.
-No, no, no. Dunbar masz prywatnego ochroniarza ? Tylko pogratulować.- chłopak spojrzał na mnie -Mała daj sobie z nim spokój, jemu nic nie pomoże - powiedzial wysoki, umięśniony i nieziemsko przystojny chłopak, dupek.
- Stój pysk Talbot! - zawarczał Liam i już chciał na niego skoczyć, ale razem z Masonem go przytrzymaliśmy.
Posłałam wzrok pełen paniki brunetowi, nie wiedziałam co mam zrobić tym bardziej nie wiedziałam co zrobić jakby zaczął sie zmieniać przed prawie całą szkołą.
Wzrokiem szukalam Scotta i Stilesa , gdy ich spostrzegłam posłałam im błagalne spojrzenie. Po chwili już obaj byli przy nas i przejeli Liama.
- Ej Dunbar spokojnie, tylko nie rozwal mojego samochodu, będzie mnie to więcej kosztowało niż trenera. - ale chłopaka już nie było zostaliśmy tylko z Mason'em.
Spojrzałam na Talbota w tym samym momencie co on na mnie, uśmiechnął sie uwodzicielsko i puścił mi oczko. Przewróciłam oczami i wróciłam do szkoły. Głupi kretyn.
Po lekcjach poszłam na boisko do lacrosse, aby odpocząć od tych zdarzeń, które się dzisiaj wydarzyły.
Usiadłam na trybunach wyjęłam telefon i puściłam losową piosenkę. Po chwili wygodnie się na nich położyłam.
Nagle poczułam lekkie szturchnięcie, a potem coś twardego. Usłyszałam cichy śmiech, w końcu otworzyłam oczy i nad sobą zobaczyłam Talbota, jęknęłam pod nosem i pomasowałam się po głowie. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać. Cicho podziękowałam i rozejrzałam się. Dalej byłam na boisku, najwyraźniej musiałam zasnąć.
Zbierało się na deszcz. Zaczęłam szukać swojego telefonu. Nigdzie nie mogłam go znaleźć.
-Szukasz czegoś ? Może Ci pomóc? - myślałam, że się przesłyszałam. Czy on właśnie zaproponował mi pomoc ?
- Tak telefonu, było by miło dzięki.
Obydwoje zaczęliśmy szukać telefonu, niecałą minutę później chłopak znalazł moją zgubę i mi ją oddał.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się do mnie - Tak w ogóle to jestem Brett-podał mi rękę.
-Olivia. - podałam mu swoją, a Brett ucałował jej wierzch. Zachichotałam.
Chłopak dziwnie na mnie spojrzał i również sie zaśmiał. Spodobał mi się jego uśmiech. - Przepraszam, ale muszę już iść.
- Tak jasne, odprowadzić Cię ?- zapytał z dziwnym błyskiem w oku.
- Jeśli chcesz, tylko że jest trochę daleko i się ściemnia. Nie chcę mieć Cię później na sumieniu. - w sumie było mi to na rękę nie chciałam sama wracać do domu.
- Olivia mieszkam na tej samej ulicy, dziwne, że mnie wcześniej nie zauważyłaś.
Mruknęłam coś w stylu "rzeczywiście" i ruszyłam przed siebie, po chwili Brett zrównał się ze mną i szliśmy razem.
Całą drogę do domu jasno włosy rozśmieszał mnie swoimi żartami. Chciałam go zaprosić do domu, ale jakby czytał mi w myślach powiedział, że musi pilnie coś załatwić. Podziękowałam za odprowadzenie i weszłam do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro