Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Przez kilka kolejnych dni koszmary już mnie nie nękały, tak samo jak ten mężczyzna. W końcu mogłam spokojnie przespać całą noc bez żadnych niespodzianek. Jednak dzisiaj ten koszmar znowu powrócił. Była godzina 01:23, moje powieki znów były całe od łez, a oddech przyspieszył. Dzisiaj przeszłam samą siebie, zazwyczaj budziłam się między czwartą, a piątą. Wiedziałam, że już nie zasnę, podniosłam się do pozycji siedzącej, zapaliłam lampkę i wzrokiem mierzyłam miejsce, w którym znajdował się mój telefon. Sięgnęłam po niego i wybrałam numer do Bretta. Odebrał po drugim sygnale.

- Halo ?

- Brett - mruknęłam zachrapniętym głosem. - Pamiętasz jak mówiłeś, że kiedy będę mieć koszmary to mam do ciebie zadzwonić ?

- Zaraz będę. - szybko dodał dwa do dwóch.

I rozłączył się, odłożyłam telefon i oparłam się o drewniane ozdobniki. Przykryłam się bardziej kołdrą i zamknęłam oczy, które po chwili otworzyłam. Pukanie w szybę sprowadziło mnie na ziemię. Spojrzałam w tamtym kierunku. Brett. Odchyliłam kołdrę, wstałam i otworzyłam mu drzwi. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka po spotkaniu z zimnym podmuchem wiatru. Chłopak zamknął drzwi balkonowe i stanął przede mną.

Zlustrował mnie wzrokiem, dłużej zatrzymał się na czerwonych od płaczu oczach i zaschniętych łzach. Bez słowa chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Ułożył się wygodnie, a następnie odchylił kołdrę i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam jego rękę, na co pociągnął mnie w jego stronę i wylądowałam na jego torsie, na którym wygonie się położyłam.

Trwaliśmy w przyjemnej ciszy. Byłam mu wdzięczna, że nie próbował wyciągać tego ze mnie siłą, wiedział, że mu powiem kiedy będę gotowa. Spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy, rozchylone usta, grzywka trochę mu opadła na czoło i spokojny wyraz twarzy. Po chwili jego oczy otworzyły się, a tęczówki spoglądały prosto w moje.

Patrzyliśmy sobie w oczy nic nie mówiąc. Czułam jakby jego wzrok przeszywał mnie na wylot, co było zarazem dziwne jak i przyjemne. Zaczęłam cicho chichotać pod nosem. Brett zmarszczył brwi i przyglądał mi się ze zdziwieniem.

- Dobrze się czujesz ? - zapytał.

- Tak, świetnie, a co ?

- Nic, tak po prostu pytam. - uniósł kąciki ust w górę i westchnął. - Opowiesz mi co ci się śniło ?

Mój uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił. Nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć. Psychicznie i fizycznie. W gardle pojawiła się wielka gula. Odsunęłam się od niego i usiadłam. Ponownie w moich oczach pojawiły się łzy. Chłopak rozszerzył zaskoczony oczy. Nie chciałam aby na to patrzył więc odwróciłam głowę w drugą stronę i przygryzłam wargę jakby to miało mi pomóc odgonić łzy.

Poczułam jego rękę na moim podbródku, która obróciła moją twarz w jego stronę. Kilka niechcianych łez spłynęło po mojej twarzy, jego kciuki od razu je starły. Jednak na daremno, ponieważ po chwili pojawiły się nowe.

- Przepraszam. - wyszeptał. - Nie chciałem doprowadzić cię do łez.

- Nic... nic się nie stało.

- Przepraszam. - powtórzył i pocałował spływające łzy na policzkach.

Uśmiechnęłam się na ten gest, a następnie mocno przywarłam do jego klatki piersiowej. Zaskoczony razem ze mną upadł na łózko. Zaśmialiśmy się, a następnie chłopak oddał uścisk. Słyszałam spokojne bicie jego serca, które mnie uspokajało. Jego klatka piersiowa zadrżała pod wpływem jego głosu.

- Liv. - mruknęłam coś pod nosem aby kontynuował. - Słuchałaś mnie ?

- Nie, przepraszam. Mógłbyś powtórzyć ?

- Uważam, że powinnaś się przespać.

Przytaknęłam i odwróciłam się do niego plecami, a następnie przykryłam kołdrą. Brett zrobił to samo, jednak ciągle czułam jak się wierci. Przekręciłam się twarzą do niego i przytuliłam go. Chłopak objął mnie i bardziej przyciągnął do siebie. Pocałował mnie w skroń, dłużej przytrzymując usta w tym miejscu.

Ze snu wybudził mnie drący się na cały regulator budzik. Dźwignęłam się, a następnie wyłączyłam go i z głośnym jękiem opadłam na poduszki. Spojrzałam na prawą stronę łóżka, gdzie powinien znajdować się Brett. Jednak zostało tylko puste miejsce.

Podniosłam się, a w oczy rzuciła mi się niewielka karteczka na biurku. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać. Okazało się, że wyszedł rano. Życzył mi miłego dnia i oznajmił, że słodko wyglądam kiedy śpię w jego koszulce.

Zdziwiona spojrzałam na swoją piżamę, która składała się z bielizny... i koszulki lacrosse Bretta. Moje policzki przybrały kolor soczystego buraka, chociaż wiedziałam, że tego nie zobaczy.

Zgniotłam karteczkę i wyrzuciłam ją do kosza. Chwyciłam za ubrania do szkoły i poszłam z nimi do łazienki. Załatwiłam potrzeby fizjologiczne, umyłam zęby i rozczesałam włosy, które spięłam w luźnego kucyka, a następnie ubrałam przyszykowane wcześniej ubrania.

Mama krzątała się po kuchni, a tata czytał jakieś papiery co jakiś czas popijając kawę. Pocałowałam ich obojga w policzki i usiadłam przy stole, na którym po chwili pojawił się talerz z kanapkami i sok. Od razu zajęłam się ich pochłanianiem.

Po przekroczeniu progu szkoły doskoczył do mnie Mason. Był wyraźnie czymś szczęśliwy. Spojrzałam na niego jak na kosmitę kiedy zaczął piszczeć, paru ludzi również zwróciło na nas swoją uwagę. Pociągnęłam go na dwór gdzie panowała przyjemna pogoda. Trochę się niecierpliwiłam kiedy chłopak dalej nic nie mówił tylko chichotał jak nienormalny.

- Mason ! Powiesz co ci się do kurwy dzieje ?!

- Jestem w związku z Coreyem ! - chwilka co... ? Zrobiłam wielkie oczy i mocno przytuliłam go do siebie. Uśmiechnęłam się do niego.

- Matko Mason, tak bardzo się cieszę.

- Tak, ja też. - zadzwonił dzwonek. - Chodźmy.

Dzisiejsze lekcje przebiegły wyjątkowo szybko. Nawet nie zorientowałam się kiedy zadzwonił dzwonek na lunch. Spakowałam książki i wyszłam z sali. Stanęłam w kolejce po jedzenie. Kiedy nadeszła moja kolej wzięłam zapiekankę, budyń i wodę. Rozejrzałam się, a w oczy od razu rzucił mi się stolik, przy którym zawsze jadłam i przy którym był już Mason i Liam.

Położyłam tackę na stoliku i usiadłam, a następnie zabrałam się za jedzenie. W pewnym momencie poczułam czyiś wzrok na sobie. Podniosłam głowę i natrafiłam na jasne tęczówki Liama, które były wlepione prosto w moje. Przerwałam jedzenie, odsunęłam go i położyłam ręce na stoliku. Przez chwilę po prostu na siebie patrzyliśmy i prowadziliśmy wojnę kto pierwszy mrugnie, które wygrałam ja.

- Następnym razem wygram ja. - roześmiał się.

- Możesz pomarzyć. - dołączyłam do niego. - Chciałeś mi coś powiedzieć ? - spytałam kiedy już w miarę się uspokoiliśmy.

- Co u ciebie słychać ? Jakieś nowe ploteczki, o których nie wiem kiedy nie rozmawialiśmy ? Jakiś chłopak ?

- Yy... no wiesz. Trochę tego było. - oznajmiłam z szybko bijącym sercem.

- Konkrety Liv. Konkrety.

- Co dokładnie ?

- Dobra powiem prosto z mostu. Co jest między tobą i Brettem. - zatkało mnie. Totalnie mnie zatkało.

- No... przyjaźnimy się.

- Ta przyjaźnicie. - prychnął. - Wiem, że się całowaliście.

- Skąd ty...

- Mason się wygadał. - spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, ale ten zdawał się w ogóle nie zauważać mojego wzroku.

- Proszę, tylko się nie denerwuj. - jęknęłam.

- Nie no co ty Liv. Chcę wiedzieć jak to się zaczęło.

- Wszystko zaczęło się kiedy wyszedł ze szpitala. Był wtedy u mnie i pierwszy raz się całowaliśmy. Potem też byłam u niego w domu i też chciał mnie pocałować, ale uciekłam, bo jego siostra weszła do domu i...

- Liv, chodzi mi o twoje uczucia. Co do niego czujesz ?

- Nie wiem. - westchnęłam i spuściłam głowę. - Całowaliśmy się kilka razy, ale nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach tak otwarcie. Ja sama nie wiem co do niego czuję.

- A kiedy jest w pobliżu ?

- Czuję się... szczęśliwa, bezpieczna i serce mi tak szybko bije. To przyjemne. - zapanowała cisza.

- Pamiętaj, kiedy on cię zrani, ja zranię jego. - zaśmiałam się, a Liam rozłożył ramiona.

Przytuliłam się do niego i zaciągnęłam zapachem. Był kompletnie inny od tego, którego kocha... lubię.

Po chwili odsunęłam się i razem z Masonem ruszyliśmy na pozostałe lekcje, które minęły mi równie szybko jak poprzednie. Nim się obejrzałam, a już wychodziłam z budynku.

Wzrokiem szukałam tylko jednego samochodu, który po chwili ujrzałam. Jego właściciel opierał się o niego i patrzył prosto na mnie. Powoli ruszyłam w jego stronę.

Czułam na sobie wzrok innych uczniów. No tak... Nie codziennie widzi się kapitana drużyny Devenford Prep. na parkingu Beacon Hills High School.

Kiedy byłam na wyciągnięcie ręki, Brett przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Jego ręce mocniej objęły mnie w pasie, jednak po chwili poluźnił uścisk. Korzystając z tego podniosłam głowę i spojrzałam spojrzałam w jego oczy. Przyłożył sowie czoło do mojego, a następnie tracił nosem mój nos. Uśmiechnęłam się na ten gest.

Niespodziewanie wbił się w moje usta. Zaskoczona rozchyliłam wargi, co od razu wykorzystał i dodał język.

Zaskakując samą siebie odwzajemniłam pocałunek, a swoje dłonie przeniosłam na jego ramiona. Całował wolno i namiętnie, czyli tak jak lubiłam w naszym wykonaniu. Brett zamruczał w moje usta kiedy pociągnęłam go za końcówki jego włosów.

Oderwałam się od niego ciężko dysząc. Spojrzałam w jego oczy, w których tańczyły znane iskierki. Uśmiechnął się zadziornie, puścił mi oczko, a następnie załapał za rękę, obszedł samochód i otworzył drzwi. Z jego pomocą wsiadłam do środka. Brett zamknął drzwi i usiadł na miejscu kierowcy, odpalił silnik i ruszył w stronę wyjazdu ze szkoły.

Ciągle nie mogłam uwierzyć w to co zrobił.

- Czy ciebie już do reszty pogrzało? - zaczęłam, korzystając z okazji, że stoimy  na czerwonych światłach.

- O co ci chodzi ? - spojrzał na mnie.

- O sytuację przed szkołą. Co to miało być?

- Liv, nie denerwuj się.

- Jak mam się nie denerwować?  Przecież to widziała prawie całą szkoła!

- Skarbie, nie złość się na mnie.

Prychnęłam i odwróciłam się bardziej w stronę szyby. W samochodzie zapanowała cisza, która była przerywana jedynie cichymi westchnieniami Bretta.

W pewnym momencie dłoń chłopaka pokryła moją. Splótł nasze dłonie i lekko zacisnął palce. Co chwila pocierał kciukiem jej wierzch, co powodowało uśmiech na moje twarzy.

Pod domem pożegnałam się z Brettem i weszłam do środka. 

~~~

Okej. Oto rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. A teraz info. A więc w sobotę jadę na wakacje i przez prawdopodobnie dwa tygodnie nie będzie rozdziału, ponieważ w miejsce, do którego jadę nie ma internetu. Postaram się jeszcze coś napisać przed wyjazdem, ale nic nie obiecuję.
Miłego wieczoru i do następnego. ☆☆☆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro