Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

 Siedziałam jak zwykle na nudnej lekcji angielskiego i patrzyłam na spływające krople deszczu po szybie. Juz od samego rana w Beacon Hills padał deszcz, a mój humor był nie najlepszy. Chciałabym się już znaleźć w domu, w ukochanym łózku. Spojrzałam na nauczycielkę, która zdawała się w ogóle nie przejmować faktem, ze połowa klasy ma ją w dupie. Znowu powróciłam wzrokiem na widok za oknem. Momentalnie moje ciało spięło się, a oddech przyspieszył. Nie dowierzając temu widokowi pomrugałam kilka razy, ale on tam dalej stał. Uśmiechnął się złośliwie i zaczął kierować się w stronę wejścia do szkoły. W jednej chwili wszystko ucichło, rozejrzałam się po klasie, ale nie było w niej nikogo. Wstałam i wyszłam z sali, korytarze tez świeciły pustkami. Nagle usłyszałam głośny huk, a światła zgasły. Serce mocno obijało się o moją klatkę piersiową. Zaczęłam biec, za sobą usłyszałam warczenie, odwróciłam się i zobaczyłam tego samego mężczyznę, który się do mnie uśmiechał. Przyspieszyłam, jednak wciąż mogłam poczuć jego oddech na swoim karku. Jednym zwinnym ruchem powalił mnie, a ręce przyszpilił do ziemi.

- Czego ty ode mnie chcesz ?

- Od ciebie ? - zakpił. - Raczej kogo chcę... Ciebie kruszynko. - wyszeptał do mojego ucha, a następnie przygryzł jego płatek.

Moje ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia, zaczęłam się wiercić i kopać. Roześmiał się, a ja korzystając z jego nie uwagi zepchnęłam go z siebie i uciekłam w stronę wyjścia. Jego ryk usłyszałam niedaleko siebie. W końcu ujrzałam drzwi wyjściowe. Zamaszystym ruchem otworzyłam je i jednocześnie uderzyłam w czyjąś klatkę piersiową. Gdyby nie ręce przetrzymujące mnie, upadłabym.

- Liv ?

- Brett ! - mocno wtuliłam się w jego tors i zaciągnęłam jego zapachem.

- Skarbie co ty tutaj robisz ?

- Nie wiem, ale musimy uciekać. On jest w środku, słyszałam go był niedaleko.

- Ale kto ?

- Nie wiem, nie znam go.

Spojrzałam na niego i automatycznie cofnęłam. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Poczułam okropny ból w okolicach serca, moje oczy zaszły łzami. Nie, nie, nie, nie, NIE ! To nie może być prawda.






Obudziłam się cała zlana potem i szybko bijącym sercem. Spojrzała na zegar, dochodziła 4:30. Przetarłam twarz ręką, ten sen był tak realistyczny, ale Brett był w nim wilkołakiem ? Westchnęłam i wstałam, otworzyłam balkon i oparłam się o barierkę. Spojrzałam w niebo, które był przesiąknięte gwizdami.

- Boże. - jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.  - Co ze mną jest nie tak ?

Stałam tak przez jakiś czas i doszłam do wniosku, że muszę porozmawiać z Brettem. Chociaż był to sen to jednak wolałam znać prawdę. Nawet jakby okazało się, że jest wilkołakiem nic by to między nami nie zmieniło, jednakże gdyby mnie okłamał nie było by już tak miło.

Ostatni raz spojrzałam w niebo, uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 6:42. Postanowiłam się w końcu ogarnąć, wykonałam wszystkie czynności i napisałam do Bretta.

Ja :

Hey możemy się dzisiaj spotkać ? Bardzo mi na tym zależy ;P

Odpowiedz dostałam po paru sekundach.

Brett :

Pewnie ;* Coś się stało ?

Ja:

Powiedzmy.

Brett :

Wszystko ok ? ;/

Ja :

Tak, nie przejmuj się. Spotkamy się w parku o 17 ?

Brett :

Pewnie :*

Zablokowałam telefon, wzięłam plecak i zeszłam do kuchni, w której mama robiła śniadanie, a tata  czytał jakieś dokumenty i pił kawę. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek, tak samo powitałam Rose. Usiadłam przy stole gdzie po chwili mama postawiła talerz pełen kanapek i herbatę. Usiadła obok Louisa i zaczeła jeść, zrobiliśmy to samo.

W szkole nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, dlatego przerwy przesiadywałam w bibliotece. W końcu pomiędzy regałami znalazł mnie Mason, który na mój widok odetchnął z ulgą. Podszedł bliżej i mocno mnie przytulił, zaczął głaskać mnie po głowie.

- Co się dzieje Liv ? - zapytał.

- Nic się nie dzieje, po prostu nie mam nastroju.

Chłopak odsunął się i przyjrzał mi dokładnie. Prychnął rozbawiony i skrzyżował ręce. Ta... Mason zna mnie jak nikt inny.

- Misia daj spokój i powiedz mi co się z tobą dzieje.

- Miałam dziwny sen. - burknęłam. - Albo koszmar, sama już nie wiem.

- Opowiedz mi go, może pomogę.

- Wątpię, ale skoro chcesz. - zaczęłam mu opowiadać sen, który mi się przyśnił. Od początku do końca. - I wtedy się obudziłam.

Mason przez dosyć długi czas się nie odzywał, wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Ciągle mnie do siebie tulił. Było przyjemnie, jednak wolałabym być w innych objęciach. Na przykład Bretta. Chwila... Nie ! Nie mogę tak myśleć ! Chociaż może ? Nie ! Brett to twój przyjaciel Liv ! Dobra skup się.

- Livko ? - zapytał Mason wybudzając mnie z transu, spojrzałam na niego. - Zmieniłoby to "coś" między wami gdyby okazało się, że naprawdę jest wilkołakiem ?

- Gdyby mi o tym powiedział to oczywiście, że nie. Ale gdyby mnie okłamał to byłabym na niego w huj zła. Wiesz, że nie lubię kiedy ktoś mnie okłamuje.

- Wiem Olivio, wiem. - westchnął. - Chodźmy już na lekcje.

- Okej.


Reszta lekcji minęła mi tak samo jak poprzednie, czyli szybko i nudno. Na dodatek musiałam siedzieć tą dodatkową godzinę w szkole. Weszłam do sali i usiadłam tam gdzie zawsze. Po chwili przyszła pani Grace. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na krześle przed biurkiem. Nie wiedząc co z sobą zrobić, wyjęłam z kieszeni słuchawki, które podłączyłam do telefonu i puściłam losową piosenkę. Padło na Arctic Monkeys Arabella. Rozłożyłam się wygodnie na krześle i przymknęłam oczy.

Obudziło mnie delikatne szturchnięcie w ramię. Powoli otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam uśmiechniętą bibliotekarkę. Zdjęłam słuchawki i razem z telefonem schowałam je do torby.

- Kara już dawno się skończyła słoneczko. Idź już do domu. - ozajmiła.

Pokiwałam głową i wstałam, spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 16:43. Kurwa... spóźnię się. Zabrałam swoje rzeczy i biegiem ruszyłam do wyjścia. W progu rzuciłam jeszcze pośpieszne " Do widzenia ! ", pani Grace.

Biegłam prosto do wyjścia z budynku, gwałtownie otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po parkingu od razu zauważając znajome niebieskie auto, a w nim jego właściciela, który pokiwał głową w moją stronę dając mi znać, że mam przyjść.

Usiadłam w jeepie i uśmiechnęłam się do Stilesa. Pocałowałam go w policzek.

- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam.

- Yy... - podrapał się po karku. - No wiesz, przyjechałem po ciebie. Strasznie mi się w domu nudziło.

- To masz troszkę kłopot, bo ja jestem już spóźniona. Mógłbyś mnie podwieźć do parku ?

- No okej, ale po co ?

- Muszę pogadać z Brettem.

Nie odpowiedział, tylko ruszył we wskazane miejsce.


Jestem spóźniona. Spóźniona ! On mnie zabije, potem wskrzesi i jeszcze raz zabije. Biegłam ile sił w nogach przez park poszukując znajomej sylwetki Bretta. Zauważyłam go jak siedział na ławce ze spuszczoną głową i bawił się palcami.

- Hej Brett. Bardzo, bardzo przepraszam za spóźnienie.

Chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę i wstał. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, przytulił mnie.

- Naprawdę przepraszam, zasnęłam w szkole i...

- Daj spokój księżniczko, nic się przecież nie stało. - spojrzał w mi w oczy. W  jego oczach zobaczyłam znane iskierki. Może usiądziemy co ?

- Umm... Jasne.

Usiedliśmy na ławce, popatrzyłam przed siebie myśląc jak zacząć tą rozmowę. A pieprzyć to.

- Brett. - chłopak spojrzał na mnie. - Jest sprawa do wyjaśnienia.

- Jasne, mów.

- Miałam taki sen, w którym byłeś wilkołakiem i chciałabym wiedzieć czy ty rzeczywiście jesteś wilkołakiem.

- Nie, nie jestem wilkołakiem. - odparł po dłuższej chwili. - Mogłabyś mi opowiedzieć co dokładnie działo się w twoim śnie?

Brett

Olivka zaczęła opowiadać co jej się śniło. Musiałem ją okłamać dla jej bezpieczeństwa. Szczególnie teraz kiedy powoli sobie uświadomiłem, że mi na niej zależy. Cholernie zależy.

- Brett ? - jej głos sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na nią, miała cudne oczy.

- Tak ?

- Co o tym sądzisz ? - zapytała i przerzuciła włosy na co przygryzłem wargę.

- To tylko sen. Nie martw się. - uśmiechnąłem się i puściłam oczko.

- To dobrze. - zarumieniła się. - Muszę już iść.

- Podwiozę cię.

- O-Okej.

Objąłem ją ramieniem i razem ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. Czarny mustang shelby stał na parkingu obok parku. Zauważyłem jak Liv bacznie się mu przygląda, zaśmiałem się pod nosem. Otworzyłem jej drzwi, a po chwili sam usiadłem. Odpaliłem samochód, który wydał z siebie głośny ryk i ruszyłem w stronę jej domu. Co chwila zerkałem na Liv, czasami nasz wzrok się spotykał na co odwracała wzrok i chowała zarumienione policzki za włosami.

Zatrzymałem samochód pod jej domem. W momencie, w którym chciała wysiąść, złapałem ją za rękę. Usiadła z powrotem i spojrzałam na mnie pytająco. Była piękna.

- Jakby znowu coś ci się śniło, zadzwoń do mnie. Nie ważne, która godzina. Masz zadzwonić dobrze ?

- Dobrze.

Uśmiechnąłem się i pochyliłem aby ją pocałować. Musnąłem lekko jej usta, ale nie widząc sprzeciwu naparłem na nią mocniej, jęknęła w moje usta. Uznałem to za pozwolenie i dodałem język. Badaniem nim jej podniebienie i bawiłem się z nią nie dając zdominować. Pocałunek nabierał tempa i stawał się zachłanniejszy. Przyjemnie szumiało mi w głowie i brakowało powietrza. Przygryzłem jej wargę i pociągnąłem w swoją stronę.  Liv powoli otworzyła swoje niebieskie oczy, które patrzyły prosto w moje. Uśmiechnąłem się łobuzersko.

- No to umm... Pa. - powiedziała speszona i szybko wybiegła.

- Do zobaczenia! - krzyknąłem.

Patrzyłem jeszcze jak znika w drzwiach, a następnie westchnąłem i zadzwoniłem do Stilesa. Odebrał po drugim sygnale.

- No cześć, co jest ? - zapytał.

- Twoje podejrzenia się sprawdzają Stiles. - przetarłem twarz ręką. - Musimy ją bardziej chronić.

- Przyjedź do mnie to wszystko omówimy. Narazie.

Rozłączyłem się i odpaliłem samochód. Kierunek ? Dom Stilinskich.



~~~
Miłego dnia !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro