Rozdział 13
Obudziłam się gdy mój organizm uznał, że mam już wystarczająco energii na ten dzień. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju, w którym się aktualnie znajdowałam. Pokój Brett'a. Pamiętam, że oglądaliśmy film w salonie i byliśmy przytuleni do siebie. Najwyraźniej musiał mnie tutaj przynieść, co jest bardzo miłe z jego strony.
Wstałam z jego zaskakującego wygodnego łóżka i poszłam do toalety. Załatwiłam swoje potrzeby i ruszyłam schodami w dół. Od razu usłyszałam dziecięcy śmiech, więc podążałam jego kierunkiem. Stanęłam w framudze drzwi kuchni, a kąciki moich ust samoistnie uniosły się w górę na widok scenki, która rozgrywała się przed moimi oczami. Luke siedział na krzesełku i śmiał się z brudnego Brett'a, który go karmił. A przynajmniej próbował.
- No dawaj. - ręka Brett'a z łyżeczką powędrowała w górę na tak zwany "samolocik". - Brawo mistrzu !
Chłopak powtórzył kilka razy tą czynność, a ja jak idiotka z uśmiechem na ustach, gapiłam się na nich.
W końcu postanowiłam ich poinformować o mojej obecności. Chrząknęłam i weszłam wgłąb kuchni. Jak na zawołanie obydwaj przenieśli swój wzrok na moją osobę. Podeszłam bliżej uśmiechając się i poczochrałam ich włosy. W odpowiedzi uśmiechnęli się, a Brett dodatkowo zmierzył mnie wzrokiem i puścił oczko, przez które moje policzki przybrały kolor soczystego buraka.
Usiadłam na blacie i wyjrzałam za okno. Zapowiadał się kolejny ciepły dzień, którego nie miałam zamiaru marnować. Gdy Brett w końcu skończył karmić małego, przeniósł go do salonu gdzie Luke miał zabawki.
Chłopak wrócił do kuchni i podszedł bliżej stając między moimi nogami i opierając ręce na blacie. Podniósł powoli głowę i spojrzał mi w oczy nic nie mówiąc. Nieświadoma swoich czynów przygryzłam wargę, zauważyłam jak drgnął. Jego wzrok powędrował na moje usta, które zwilżył językiem. Moje serce i oddech przyspieszył.
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Brett powoli pochylił się w moją stronę, nie miałabym nic przeciwko temu co miało się zaraz wydarzyć. W chwili kiedy nasze usta miały się spotkać usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi. Jak oparzona odepchnęłam od siebie Brett'a i zeskoczyłam z blatu. W progu kuchni minęłam się z trochę wyższą od siebie blondynką, nie zawracając sobie tym głowy pobiegłam do pokoju chłopaka.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, a w głowie miałam całkowity mętlik. Tysiące pytań i zero odpowiedzi. Przenosząc pytania na dalszy plan zaczęłam szukać swoich ubrań. Przebrałam się, a ciuchy w których spałam złożyłam w kostkę i położyłam na biurku.
Zeszłam schodami z powrotem do kuchni, gdzie Brett dalej opierał się o blat. Zauważywszy mnie zaczął uśmiechać się zadziornie, a nieznajoma mi dotąd blondynka mierzyła wzrokiem. Powoli podeszła do mnie i wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Podałam jej swoją.
- Meggie. Siostra tego tam idioty. - wskazała na chłopaka za nami. - I matka Luke'a.
- Olivia, przyjaciółka. - uśmiechnęłam się.
- Matko... Nie sądziłam, że ten kretyn kiedykolwiek się z kimś zaprzyjaźni. -wybuchnęłyśmy śmiechem, na co Brett prychnął. - Współczuję ci.
- Dzięki.
Całkiem dobrze rozmawiało mi się z Maggie. Dowiedziałam się, że mieszka dziesięć minut drogi stąd, a z ojcem Luke'a nie utrzymuje kontaktu. Powiedziała mi też, że gdy tylko dowiedział się o dziecku więcej go nie zobaczyła. Brett był jego drugim ojcem opiekował się tą dwójką i wspierał ich jak najlepiej mógł.
W domu byłam koło południa, rodzice pogrążeni w rozmowie siedzieli na tarasie. Oznajmiłam im moje przyjście i pędem ruszyłam do swojego pokoju aby uniknąć niepotrzebnych pytań.
Od razu po przekroczeniu progu pokoju zrzuciłam z siebie ubrania, zabrałam bieliznę i poszłam do łazienki. Napuściłam wody do wanny, dodałam olejek o zapachu brzoskwini i wygonie się ułożyłam. Wyszłam dopiero gdy woda zrobiła się chłodna. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam bieliznę. Wróciłam do pokoju w celu przeszukania szafy. Wybrałam czarne rurki i szarą bluzkę z Nirvaną, która była moją ulubioną.
Nie wiedząc co z sobą zrobić usiadłam na krześle i wyciągnęłam telefon. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe i odpisałam na wiadomość Meg, która koniecznie chciała się ze mną jeszcze spotkać.
- Liv ! - usłyszałam krzyk mamy. - Chodź tutaj !
- Idę !
Niechętnie wstałam i zeszłam schodami. Mama kiwnęła mi głową dając znak, że ktoś czeka na mnie przed drzwiami. Skierowałam się w tą stronę. Otworzyłam drzwi i wstrzymałam oddech.
- Cześć Liv.
- Liam ?
- We własnej osobie. - powiedział ze śmiechem. - Możemy porozmawiać ?
- Daj mi chwilkę. - oznajmiłam i szybko ubrałam buty mówiąc przy okazji rodzicom, że niedługo powinnam wrócić.
Razem z Liamem kierowaliśmy się w stronę parku aby na spokojnie porozmawiać. Zastanawiałam się o czym chce ze mną rozmawiać skoro powiedziałam mu aby dał mi trochę czasu. Oddaliliśmy się trochę od ludzi i usiedliśmy na ławce. Swój wzrok wlepiłam w dłonie, które wydawały się w obecnej chwili bardzo interesujące.
- Liv ?
- Co ? - mruknęłam i spojrzałam na niego.
- Podjęłaś decyzję ? - zapytał
- Tak, już dawno. - nabrałam powietrza i powoli je wypuściłam. - Więc...
- Jak jeśli okaże się, że już nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, to ja to zrozumie. - przerwał mi.
- Słuchaj Liam, długo nad tym wszystkim myślałam wiesz ? - pokiwał głową. - Doszłam do wniosku, że to co zrobiłeś było w chuj nie fajne, w ogóle nie dałeś mi się wtedy wytłumaczyć. - chłopak przetarł twarz rękami i spuścił głowę. - Ale to nie znaczy, że skreśliłam cię na dobre.
Liam gwałtownie obrócił głowę w moją stronę, a na jego twarzy mogłam zauważyć szerkoi uśmiech i iskierki szczęścia w oczach.
- Boże Liv ! Dziękuję. - mocno mnie przytulił, no co się zaśmiałam.
- Ale mam warunek. Nie oczekuję, że to nastąpi od razu, ale chcę żebyś tolerował Brett'a i nie warczał od razu kiedy go zobaczysz okej ?
- Pewnie.
~~~
Trochę spóźniony. Miał być już wczoraj, ale zapomniałam wiec dodaje dzisiaj.
Przepraszam ☆☆☆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro