Rozdział 12
Odłączyłam się od rodziców kiedy byliśmy obok domu Brett'a. Pożegnałam się z nimi i podeszłam do drzwi. Zapukałam. Po chwili usłyszałam głośny huk i dziecięcy śmiech, nagle drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłam krzywiącego się Brett'a. Przesunął się, a ja weszłam do środka. Chłopak zamknął za mną drzwi i stanął przede mną.
- Cześć. - powiedział i przytulił mnie.
- Hej. Co się stało ?
- Przewróciłem się o zabawki Luke'a kiedy szedłem ci otworzyć. - spojrzał na małego i zaśmiał się. - Miał z tego niezły ubaw.
- Domyślam się. - dołączyłam do niego.
- Śmiej się, śmiej ale to mnie dupa boli. - wybuchłam śmiechem.
Jeszcze przez chwilę staliśmy przytuleni do siebie. Odsunęłam się od niego. Chłopak wskazał mi głową kierunek, w którym znajduje się maluch. Ruszyłam w tą stronę. Malec siedział na dywanie, oglądając bajkę w telewizji. Wszędzie były porozrzucane jego zabawki i pluszaki.
Przez moje ciało przeszedł szybki dreszcz spowodowany obecnością Brett'a za moimi plecami. Czułam jego oddech na swoim karku. Mój oddech i serce przyspieszyło.
- Spokojnie. - wyszeptał mi do ucha, a następnie dodał głośniej. - Luke.
Chłopiec na dźwięk swojego imienia odwrócił się w naszą stronę. Przyjrzałam mu się dokładniej. Krótkie blond włoski, wielkie brązowe oczy, małe usteczka i nosek. Musiałam przyznać, że był to najsłodsze dziecko jakie kiedykolwiek widziałam. Luke przyglądał mi się z taką samą ciekawością jak ja jemu.
Brett poszedł do niego i wziął na ręce. Spojrzał na mnie i przywołał gestem ręki. Musiałam przyznać, że z dzieckiem w ręku Brett prezentował się bardziej seksownie niż zwykle. Stanęłam naprzeciwko nich.
- Cześć Luke. - powiedziałam, a mały uśmiechnął się i lekko potrząsnął moim palcem. Uśmiechnęłam się. - Jestem Olivia.
- Li ? - zapytał, pokiwałam głową. - Li !
Spojrzałam na Brett'a, uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił oczko. Wyciągnęłam niepewnie ręce, a Luke powoli pochylił się w moją stronę. Wzięłam go, a on wyciągnął swoją małą rączkę i dotknął mojego kolczyka w uchu. Zaśmiał się gdy jego paluszek dotknął zimnego metalu.
- Pójdę po coś do picia. - oznajmił Brett.
Przytaknęłam i usiadłam razem z małym na kanapie. Mój wzrok przykuły porozrzucane kartki na stoliku, wzięłam jedną do ręki.
- Malowaliście ?
- Ta o to tu o ! - wskazał na rysunki.
- Ładne, a porysujesz ze mną ?
- No !
Usiadłam na ziemi, a Luke'a usadowiłam na swoich kolanach. Zabrałam czyste karki i położyłam je przed nami. Podałam Luke'owi kredkę, a ten od razu zabrał się do rysowania. Zrobiłam to samo. Z transu wyrwał mnie Brett wchodzący do pokoju z parującymi kubkami. Podziękowałam i upiłam trochę herbaty. Luke tylko na nas spojrzał i wrócił do przerwanej czynności.
- To jest świetne. - wskazał na mój obrazek przedstawiający misia. - Nie mówiłaś, że tak malujesz.
- Daj spokój, tylko to umiem malować. - spojrzałam na niego, a on przewrócił oczami. - Jeśli chcesz to możesz go zabrać.
- Dzięki. - wstał i usiadł obok mnie biorąc rysunek do ręki, przyglądał się mu.
- Li o ! - powiedział Luke wskazując na obrazek.
- Narysowałeś wujka ?
- No. - odpowiedział i spojrzał na Brett'a, który przyglądał się mu z uśmiechem. - Bri !
Zacisnęłam usta, powstrzymując napad śmiechu. Chłopiec powrócił do rysowania, a ja spojrzałam na chłopaka siedzącego obok. Talbot zmrużył na mnie oczy, a ze swoich otarłam łzy. Brett prychnął i uderzył mnie leciutko w ramię strzelając focha. Odwrócił się do mnie plecami. Mały zainteresowany tym co się dzieje spoglądał raz na mnie,a raz na Brett'a. Szturchnęłam chłopaka kilka razy, ale w ogóle nie zareagował.
- Luke patrz. - wskazałam palcem na pluszaki obok fotela.- Pójdziesz się z nimi pobawić ?
Mały przytaknął, więc zsunęłam go z kolan. Odwróciłam się w stronę dalej obrażonego chłopaka i zacisnęłam usta nie wiedząc jak go udobruchać. Widocznie nie lubił jak ktoś śmiał się z przezwiska wymyślonego przez jego siostrzeńca. Westchnęłam i dźgnęłam go palcem w ramię. Nic.
- Brett no ! - jęknęłam. - Nie bądź taki.
Znowu nic, postanowiłam zastosować inną taktykę. Wstałam, obeszłam stolik przy okazji spoglądając na bawiącego się malca. Stanęłam przed chłopakiem, a następnie usiadłam. W końcu na mnie spojrzał lecz w jego oczach udało mi się dostrzec lekkie zdenerwowanie.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że może cię to tak urazić. - usiadłam na jego kolanach i mocno przytuliłam. - Naprawdę mi przykro. - po chwili jego ręce owinęły się wokół mojej tali. Uśmiechnęłam się, chociaż on tego nie widział. Kryzys zażegnany. Spojrzał mu w oczy. - Czyli jest spoko ?
- W sumie... Wcale nie byłem na ciebie zły. - odparł rozbawiony. - Po prostu robiłem cię w balona.
- A idź ty ! - uderzyłam go w ramię na co się roześmiał.
Chciałam zejść z jego kolan, ale jego ręka uniemożliwiała mi to. Zaczęłam jeszcze bardziej bić go piąstkami po klatce piersiowej. Czego i tak nie poczuł. Nagle chwycił moje ręce. Zaczęłam się wiercić.
- Liv, nie radzę. - oznajmił.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co może mu chodzić. Brett uśmiechnął się łobuzersko i podniósł brew. Zaczęłam się jeszcze bardziej wiercić. Nagle poczułam coś wypukłego na moim udzie. Zrobiłam wielkie oczy i jak oparzona wstałam z jego kolan przewracając się.
- O mój Boże. - powiedziałam cicho. - Ty głupku !
- Oh Liv. - westchnął. - To normalne.
Spojrzałam na niego jak na kretyna i prychnęłam.
Przez długi czas bawiliśmy się z Lukiem, ale w końcu Brett zarządził mu kierunek łóżko. Dlatego teraz chodziłam z nim po pokoju, a chłopak przygotowywał mu mleko. Po chwili podał mi butelkę, a ja zaczęłam nią karmić chłopca.
Luke usnął już przy końcówce picia, odłożyłam butelkę i spojrzałam na Brett'a. Ten kiwnął głową w kierunku schodów. Ruszyłam za nim. Znaleźliśmy się w pokoju Brett'a. Praktycznie nic się tu nie zmieniło, poza jednym szczegółem. Obok jego łóżka znajdował się kojec dla malucha. Położyłam go, przykryłam i włożyłam smoczek. Przez chwilę staliśmy tak, a następnie zeszliśmy do salonu. Postanowiłam już wrócić do domu. Wstałam i zaczęłam szukać swojej koszuli, założyłam ją i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Będę się już zbierać. - oznajmiłam. Mijając go złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, ponownie tego dnia znalazłam się na jego kolanach. Uniosłam brwi.
- Daj spokój Olivio. - mruknął. - Możesz zostać, nikt cię stąd nie wyrzuca. - odparł przejeżdżając ręką przez całą długość moich pleców.
- Rodzice będą się martwić, że jeszcze nie wróciłam.
- To im napisz, że przenocujesz u mnie. Po problemie ! - rzucił zwycięskim tonem.
- Jeśli tego chcesz. Przygotuj się, że jeżeli kiedykolwiek będziesz u mnie w domu, tata zrobi ci przesłuchanie.
- Dam radę. - oznajmił i puścił mi oczko.
Zadzwoniłam do mamy, która zgodziła się bez problemu. Brett wyraźnie zadowolony z obrotu spraw postanowił obejrzeć film. Czekałam na niego, bo miał mi przynieść ciuchy, w których będę spała. Przyszedł po dłuższej chwili, podziękowałam i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i założyłam jego krótkie dresowe spodenki, które sięgały mi do kolan i tym razem fioletową bluzkę do lacrosse. Uśmiechnęłam się wiedząc, że mam taką samą tylko zieloną w swoim domu.
Gotowa zeszłam z powrotem do salonu gdzie szarooki postawił dwa parujące kubki kakao. Oblizałam usta i usiadłam obok niego. Spojrzałam w jego stronę, uśmiechnął się co odwzajemniłam i podał mi kubek.
Brett skakał po kanałach, na jednym z nich leciał "Zostań jeśli kochasz" .
- Zostawisz to ? - spojrzał na mnie. - Proszę.
- Pewnie księżniczko. - uśmiechnął się ciepło.
Zaczęliśmy oglądać film w ciszy. Podczas reklamy odstawiłam kubek na stolik i swój wzrok wlepiłam na twarz chłopaka. W końcu również odłożył swój kubek i spojrzał na mnie. Nie odzywaliśmy się, a mi zrobiło się chłodno.
- Masz koc ? - zapytałam.
Nie odpowiedział, wstał i gdzieś wyszedł. Wrócił z kocem w ręku. Usiadł i przykrył nas nim.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
Znów zajęliśmy się oglądaniem filmu. W pewnym momencie ręce Brett'a wylądowały na mojej tali i przyciągnęły mnie do jego. Spojrzałam na niego pytająco, a ten jedynie się ciepło uśmiechnął i pocałował czule w czoło. Oparłam się o jego klatkę piersiową, a on schował głowę w zagłębieniu mojej szyi. Czułam jego oddech, następnie położył brodę na mojej głowie. W pewnym momencie odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro