Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Jego usta były ciepłe i delikatne. Brett złapał moje uda i podniósł dalej całując. Oplotłam nogami jego biodra. Przenieśliśmy się na kanapę. Oderwałam się od niego gdy zaczęło brakować mi powietrza, jednak jego usta zaczęły wędrówkę z szczęki na szyję. Przekręciłam głowę dając mu więcej miejsca. Niespodziewanie jęknęłam kiedy znalazł mój czuły punkt za uchem. Wiedziałam, że w tym momencie to co robimy było złe, ale na daną chwilę miałam to gdzieś. Podobało mi się to, później się będę martwić.

- Nie przeszkadzam ? - usłyszałam.

Przestraszona spadłam z kolan Brett'a . Z ziemi spojrzałam na osobę, która przyszła. Częściowo odetchnęłam z ulgą widząc znajomą twarz Masona. Chłopak uśmiechnął się znacząco podnosząc brew. Przed sobą zobaczyłam wyciągniętą dłoń. Brett pomógł mi wstać, a następnie powiedział :

- Będę się zbierał, do zobaczenia Liv. - pocałował mnie w policzek, który pokrył się rumieńcem.

- Cześć. - odpowiedziałam cicho.

- Trzymaj się Mason.

- Ty też stary.

Nie patrząc na niego ruszyłam w stronę mojego pokoju. Nie musiałam nawet patrzeć czy chłopak idzie za mną, doskonale go słyszałam. W pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Zapanowała cisza, nie ta niezręczna. Nie wiem co mam mu powiedzieć, to był mój pierwszy raz. Oczywiście podobało mi się, ale jak teraz będzie wyglądała nasza przyjaźń. Zawsze to Mason mi opowiadał jak to jest się z kimś całować, ale dzisiaj przeżyłam to na własnej skórze. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak będę musiała z nim porozmawiać, więc odwróciłam się na plecy i spojrzałam na chłopaka, któremu zadziorny uśmieszek nie schodził z twarzy.

- No, no, no... Liv. - zarumieniłam się i spuściłam głowę. - Daj spokój nie będę ci prawił kazań. Jednak musisz wiedzieć, że jak on złamie ci serce, ja złamię mu kości.

- Mason, proszę cię... - jęknęłam.

- Tak, tak. A teraz chcę wiedzieć jak długo to trwa.

- To się dopiero dzisiaj zaczęło.

- Mów dalej. - przewróciłam oczami.

- To było tak nagle, bo jak przyszłam ze szkoły zamówiłam pizze. Dostawcą okazał się być on sam, oglądaliśmy kardashianki, potem zaczęliśmy się wygłupiać i tańczyć, ale jednak poleciała wolna piosenka więc zaczęliśmy tańczyć tak bardziej normalnie. W pewnym momencie po prostu się do mnie przybliżył i pocałował. Dalej już wiesz.

- Nie gadaj. - zrobił wielkie oczy i zaczął piszczeć. - Moja mała Olivka dorasta. Podobało ci się ?

- Tak, to był mój pierwszy.

- On o tym wie ?

- Nie i niech tak zostanie.

Mason zaśmiał się i usiadł obok mnie. Przetarłam twarz rękami uśmiechając się, chciałabym to powtórzyć, ale nie mogę. Po prostu nie mogę, to idzie w złą stronę.

- Czujesz coś do niego ? - zapytał nagle.

Zaskoczona spojrzałam mu w oczy. Takiego pytania się nie spodziewałam. Nie wiem czy coś do niego czuję, w jego towarzystwie jest inaczej, ale to raczej nie jest to. Mason podniósł brwi oczekując odpowiedzi, na którą sama chciałabym poznać odpowiedź.

- Nie wiem, to mój przyjaciel.

- Ta... - prychnął. - Ja widziałem jaki to przyjaciel. - przewróciłam oczami. - Mam jednak nadzieję, że mu się uda i się zakochasz. - dodał. Spojrzałam na niego wielkimi jak spodki oczami, o co mu chodzi? Przedtem nie miał z tym problemu, a przynajmniej nic o tym nie wiedziałam.

- Daj spokój, nie możesz ciągle żyć z tą zasadą. Jacksona już niema, otwórz się na coś nowego z kimś innym.

Mason miał rację, nie mogłam ciągle żyć tą zasadą. Spojrzałam mu w oczy i pokiwałam głową, a ten mocno przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk. Mason potrafił przemówić do rozsądku. I to skutecznie.

Mason postanowił zostać u mnie na noc, dlatego teraz postanowiliśmy obejrzeć film. Padło na American Pie - zjazd absolwentów, przy którym ciągle się śmiał. Po zakończonym filmie Mason poszedł się ogarnąć. Dałam mu jego spodenki dresowe i koszulkę, którą zostawił po ostatnim nocowaniu. Podziękował i poszedł do łazienki. Ja również postanowiłam się przebrać w moją "piżamę".

Wyłączyłam laptopa, wzięłam telefon i położyłam się na łóżku. Zaczęłam przeglądać różne portale społecznościowe kiedy otrzymałam wiadomość.

Brett :

Cześć ;P

Ja:

Hej

Brett :

Jak tam ?

Ja :

Przesłuchanie Masona zakończone :'). Aktualnie czekam na niego, jest w łazience xdd. A co u ciebie ?

Brett :

Przepraszam. Nie najgorzej, masz jutro czas ?

Ja :

Daj spokój nic się nie stało. A to zależy :P

Brett :

Wiesz mówiłaś, że chcesz poznać Luke'a. I dobrze się składa, bo siostra gdzieś wyjeżdża i będę się nim opiekować. :3 Więc ?

Ja :

Pewnie. Będę gdzieś koło 16, bo rodzice jutro przyjeżdżają i chciałabym z nimi trochę spędzić czasu.

Brett :

Spokojnie, bez pośpiechu mała ;)

Ja :

Dobranoc Brett :*

Brett :

Dobranoc Ksieżniczko :**

- Ooo... - zagruchał Mason, który nagle pojawił się w pokoju. - Jakie to słodkie "Księżniczko".

- Wal się.

Odpowiedział mi śmiech chłopaka. Zgasiłam światła i położyłam się, a Mason przykrył nas kołdrą.

Rano obudziłam się przez Reksia liżącego moją twarz. Warknęłam pod nosem kilka soczystych przekleństw, a następnie wstałam z łóżka. Spojrzałam na Masona, który dalej przebywał w krainie snów. Spał z ręką przyciśniętą do policzka, a jego noga wystawała zza kołdry. Postanowiłam go nie budzić. Wzięłam Reksia na ręce i zeszłam do kuchni. Zabrałam miski, do jednej nalałam wody, a do drugiej wsypałam karmę. Postawiłam jedzenie na podłodze.

Postanowiłam zrobić sobie śniadanie i przy okazji śpiącemu chłopakowi. Postawiłam na prowizoryczne kanapki, odłożyłam porcję Masona na blat. Korzystając z okazji, że dzisiejsza pogoda zdecydowanie dopisywała, postanowiłam zjeść śniadanie na dworze.

Zabrałam ze sobą jeszcze sweter i wyszłam na balkon. Od razu uderzył we mnie lekki powiew wiatru oraz cieplutkie promienie słońca. Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść, po chwili obok mnie pojawił się pies, który zaczął biegać po ogrodzie.

Mason wyszedł zaraz po zjedzeniu śniadania. Aktualnie siedziałam razem z Reksiem na kolanach, na huśtawce. Czekałam na rodziców, mama wysłała mi sms-a, że będą za około dwadzieścia minut. Tak bardzo już chciałam ich zobaczyć.

W końcu usłyszałam wyczekiwany dźwięk otwieranych drzwi i stawianych walizek. Gwałtownie wstałam i pobiegłam do nich. Pierwszą zauważyłam mamę, która uśmiechała się i miała rozłożone ramiona. Od razu w nie wpadłam. Tata cierpliwie czekał na swoją kolej, kiedy nadeszła mocno mnie przytulił i pocałował w czubek głowy.

- Tak bardzo za wami tęskniłam. - powiedziałam patrząc na nich. Louis roześmiał się, a Rose uśmiechnęła szeroko.

- My za tobą też córciu. - odparła mama. - My teraz pójdziemy się rozpakować, a ty przebrać.

- Dlaczego ?

- Idziemy na spacer.

Przebrałam się w czarne spodnie z dziurami i koszulę w szaro-czarną kratę. Teraz tylko czekałam na rodziców aż pojawią się na dole w salonie. Po dość dłuższej chwili obydwoje pojawili się w zasięgu mojego wzroku. Ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz razem z mamą, tata przyczepiał smycz do obroży Reksia. Ruszyliśmy w stronę parku.

Po drodze opowiedziałam im co się u mnie przez ten czas działo. Działało to też w drugą stronę. Dowiedziałam się, że podpisali umowę z bardzo ważnym klientem, który jest dużą rybą na rynku.

Dochodząc do parku Louis spuścił ze smyczy psa, a my usiedliśmy na ławce. Wpatrywałam się w bawiące w piaskownicy dzieci. To właśnie tam mojego przyjaciela. Masona. Pamiętam miałam siedem lat i nie potrafiłam znaleźć mojego naszyjnika, którego podarowała mi mama na urodziny. Byłam wtedy bliska płaczu, chłopiec to zauważył i postanowił mi pomóc. Wspólnymi siłami znaleźliśmy go. Dzięki Masonowi mam go do dziś.

Z transu wyrwał mnie tata mówiący, że idzie po lody. Ruszona nagłym impulsem, popatrzyłam w lewą stronę. Napotkałam zmartwiony wzrok mojej rodzicielki.

- Co się dzieje Olivko ?

- Przed tobą nic nie da się ukryć. - westchnęłam, a następnie obie się zaśmiałyśmy. - Pokłóciłam się z Liamem.

Powoli zaczęłam jej wszystko tłumaczyć, ani razu mi nie przerwała. Kiedy zakończyłam swój wykład zapadła cisza. Spojrzałam przed siebie.

- Wybaczysz mu ?

- Nie wiem, może tak, ale nie będzie tak jak kiedyś. Będę się z nim ostrożniej obchodziła i z większym dystansem.

- A ten chłopak... Brett ? - pokiwałam głową. - Jaki jest ?

-No... Jest fajny i jest moim przyjacielem. - powiedziałam. - Tak jakby. - dodałam cicho.

- Przyjacielem mówisz ? -pokiwałam głową.

- A ! Jeszcze jedna sprawa. Mogłabym dzisiaj do niego pójść ? Bardzo chciałam poznać Luke'a jego chrześniaka.

- Jasne, niema problemu. - po wypowiedzeniu tego zdania obok nas pojawił się tata z lodami. Odebrałam swojego i zaczęłam go jeść.

- To co? Wracamy ? - zapytał Louis.

Pokiwałyśmy głowami razem z mamą i po zgarnięciu Reksia ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

~~~
Miłego dnia i do następnego! ☆☆☆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro