Bonus
Otworzyłem oczy kiedy poczułem uderzenie małych rączek w moją twarz. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem była moja mała księżniczka Amanda, która była oczkiem w mojej głowie i jej uśmiech. Uczyniłem to samo.
- Księżniczka już wstała ? - zapytałem, mała pokiwała głową. - Wyspała się ?
- Tak.
- To teraz daj się wyspać tatusiowi. - mruknąłem i położyłem się na brzuchu.
Słyszałem jak Amanda wierci się na łóżku, a następnie poczułem ją jak siada na moich plecach.
- Tata wstawaj.
- Pięć minut skarbie, daj mi pięć minut.
- Nie. - podskoczyła i uderzyła w moje plecy swoimi małymi piąstkami. - Wstawaj.
Mruknąłem coś niewyraźnego w odpowiedzi, co jej się nie spodobało i wplątała ręce w moje włosy i mocno za nie pociągnęła. Chwilę później powtórzyła to, syknąłem.
- Amanda. - mruknąłem. - Przestań.
Mała nic sobie z tego nie zrobiła i dalej ciągnęła moje włosy. Zastanawiałem po kim ona to miała, po mnie czy po Olivii ?
- Księżniczko, zejdź z moich pleców. - poleciłem. Odwróciłem się w jej stronę i posadziłem ją sobie na brzuchu. Dziewczynka położyła się. - Zrobimy sobie małą drzemkę ?
- Nie ! - westchnąłem i przetarłem ręką włosy.
- Gdzie mama ?
- Na dole.
- To idź do mamusi i powiedz żeby mi zrobiła kawę.
Malutka podniosła się i dała mi całusa w czoło, po czym zeszła z łóżka i skierowała się w stronę drzwi. Odprowadziłem ją z uśmiechem na twarzy, a kiedy wyszła przytuliłem się do poduszki.
- Tata widzę cię ! - krzyknęła Ada, która pojawiła się we framudze drzwi. - Wstawaj !
Opadłem na poduszki i mruknąłem soczyste przekleństwo pod nosem, a następnie wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Skierowałem się w stronę drzwi, zszedłem po schodach i ruszyłem w stronę kuchni.
Oparłem się o framugę i obserwowałem poczynania Olivii, która trzymała na rękach malutką. Podszedłem bliżej i objąłem je ramionami, po czym pocałowałem Liv w szyję.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odwróciła się i musnęła moje usta. - Skarbie, wiesz, że twoja bajka już się zaczęła ?
Wypuściła Amandę, która pobiegła do salonu i odwróciła się w moją stronę, po czym przywarła do moich ust. Od razu odwzajemniłem pocałunek, który z każdą chwilą przyspieszał. Jęknąłem w jej usta kiedy przejechała paznokciami po moim torsie.
- Chodźmy. Na. Górę. - powiedziałem między pocałunkami.
- Nie możemy. - powiedziała i odsunęła się, przekręciłem oczami. - Ada jest w domu, a poza tym dzisiaj jest mecz Thomasa i Jaya, na którym musimy być.
- Chłopaki mają siedemnaście lat, zrozumieją.
- Musimy tam być. - powiedziała twardo.
Westchnąłem i usiadłem na krześle, zaraz obok pojawiła się kawa, którą od razu przystawiłem do ust. Liv jeszcze przez chwilę krzątała się po kuchni, po czym stanęła za mną i położyła dłonie na moich ramionach.
- Może później. - wyszeptała mi do ucha.
Siedziałem w samochodzie czekając na moją żonę, która czegoś zapomniała i koniecznie musiała po to wrócić. Niecałą minutę później wróciła i zapięła pasy. Uniosłem brwi.
- No ruszaj. - powiedziała.
Westchnąłem , odpaliłem samochód i ruszyłem w dobrze znanym kierunku. Beacon Hills High School nie zmieniło się mimo tego, że nie było mnie tu dwadzieścia lat.
Zaparkowałem i wysiadłem z auta. Po chwili obok mnie pojawiła się Olivia z Amandą. Całą trójką ruszyliśmy na mecz.
Drużyny przygotowywały się już na boisku razem ze swoimi trenerami. Kiwnąłem głową do trenera naszej drużyny, którym był Scott i poszedłem na trybuny. Liv usiadła obok Lydii, Stilesa i małego Paula.
- Cześć. - uśmiechnąłem się.
- Cześć. - powiedzieli jednocześnie i również się uśmiechnęli.
- Zac gra ? - zapytałem kiedy usiadłem obok Stilesa.
- Tak.
- Mam nadzieję, że wygrają. To ostatni mecz w tym sezonie.
- Bez obaw. - prychnął. - Scott nieźle ich katuje.
- Tak. - zaśmiałem się. - Zauważyłem. Mimo, że Thomas i Jay to wilkołaki i nie męczą się szybko.
- Wpadnijcie do nas po meczu. Napijemy się, powspominamy stare czasy. Co ty na to ?
- Chętnie, ale co z dziećmi ?
- Zajmą się sobą.
- Jasne.
Stilinski uśmiechnął się i spojrzał na boisko. Zrobiłem to samo. Zobaczyłem jak chłopaki patrzą w naszą stronę i machają nam. Zrobiłem to samo i uśmiechnąłem się.
Mecz zaczął się spokojnie, nasza drużyna miała kilka szans na trafienie bramki jednak ani razu się nie udało. Po pierwszej połowie przeciwnicy prowadzili wynikiem 3:2.
Druga połowa zaczęła się trochę ostrzej, popychanie, podkładanie nóg. Szukałem wzrokiem koszulek z numerem 28 i 29, dosyć szybko ich znalazłem. Jay tłumaczył coś Thomasowi i Zacowi, po czym ten pierwszy pobiegł na stronę przeciwników.
Zauważyłem wredny uśmieszek na twarzy Jaya kiedy piłka wylądowała w siatce Stilinskiego. Chłopaki podawali ją między sobą, przez co przeciwnicy nie mogli dostrzec kto ją przetrzymuje.
Thomas rzucił do Zaca, który trafił w środek bramki. Dzieciaki powtórzyły ten numer jeszcze kilka razy doprowadzając naszą drużynę do zwycięstwa.
Tłum wiwatował wygraną Beacon Hills, a drużyna podrzucała trenera w powietrze. Razem ze Stilesem wstaliśmy i oznajmiając naszym żonom, że spotkamy się przy samochodzie, zeszliśmy na boisko.
Kiedy znalazłem się w zasięgu wzroku moich dzieci, te pognały do mnie i przytuliły. Poklepałem ich po plecach i mocniej przycisnąłem do siebie.
- Gratulacje chłopaki.
- Widziałeś te akcje ? - zapytał z podekscytowaniem Jay.
- Widziałem, jestem z was dumny.
- To jego sprawka. - Thomas wskazał palcem na brata. - On to wymyślił, taki nasz plan b. Trener o niczym nie wiedział.
- I za karę na następnym treningu tysiąc okrążeń. - nagle obok nas pojawił się Scott.
- Ale wygraliśmy. - jęknęli jednocześnie.
- Do szatni, już !
- Daj im spokój. - powiedziałem kiedy odeszli.
- Dam zasłużyli na to. - uśmiechnął się. - Niezłe z nich ziółka. Dobrze, że da się ich rozróżnić.
- Tak, ale pamiętasz jak byli mali ?
- Za nic nie mogłem się połapać który jest który
- Na szczęście Jay ma ciemniejsze włosy od Toma.
- I wydaje mi się, że jest od niego trochę wyższy.
- Możliwe. - mruknąłem. - Idziesz do Stilesa ?
- Tak, z Meggie.
- To widzimy się na miejscu.
Rozejrzałem się za Stilinskim, który stał i rozmawiał ze swoim synem. Podszedłem bliżej i poklepałem Zaca po ramieniu. Uśmiechnął się do mnie.
- Niezły mecz. - powiedziałem.
- Dzięki, ale to zasługa Toma i...
- Dobra, dobra. - przerwał mu ojciec. - Ogarnij się i do domu. Powiedz bliźniakom, że mają przyjechać.
- Tak jest. - zasalutował i odszedł.
Zaśmiałem się pod nosem i poklepałem go po ramieniu.
Napiłem się drinka, którego przygotowała mi Lydia i objąłem ramieniem Liv, która spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Zrobiłem to samo, po czym pocałowałem ją w skroń, przytrzymując usta w tym miejscu na dłużej.
- A pamiętacie jak - zaczął Stilinski ze śmiechem. - Liam biegał nago po ulicy ?
- O tak. - parsknąłem śmiechem. - Niezapomniany widok.
- Byłeś tam ? - zapytała Liv.
- Tak, wracałem do domu kiedy przebiegł obok mnie. - wyjaśniłem. - Dlaczego go tu nie ma.
- Są na wakacjach z Hayden.
- Późny miesiąc miodowy ? - zapytała blondynka.
- Powiedzmy. - mruknął Scott. - A Mason i Corey ?
- Są u rodziców Coreya
- Musimy się w końcu wszyscy spotkać. - mruknęła Meg.
- No właśnie. - fuknęła Lydia i skrzyżowała ręce. - Zawsze komuś coś nie pasuje.
Stiles spojrzał na nią dziwnie i przybliżył się.
- Skarbie. - zaczął powoli i podrapał się po głowie. - Czy ty masz okres ? Albo to te kobiece hormony ?
Serce rudowłosej zaczęło bić szybciej, spojrzałem na McCalla. On też to zauważył.
- Tak jakby.
- Tak jakby co ?
Dziewczyna nabrała powietrza w płuca, a następnie powoli je wypuściła. Spojrzała na swojego męża i złapała jego dłonie. Liv, która siedziała obok mnie pochyliła się aby lepiej słyszeć co mówi jej przyjaciółka. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Stiles, jestem w ciąży.
Kiedy ta wiadomość dotarła do chłopaka, ten nagle pocałował ją i przytulił.
- Gratulacje stary. - powiedzieliśmy równocześnie ze Scottem.
Dziewczyny szybko wstały i porwały ciężarną w objęcia.
Stiles i Scott, którzy siedzieli po moich bokach, obserwowali swoje ukochane. Uśmiechnąłem się pod nosem na widok Olivii, która opowiadała przyjaciółce jak się czuła jak była w ciąży z Amandą.
Spojrzałem na Stilesa, który z uśmiechem na ustach obserwował swoje dłonie. Pokręciłem głową.
- Nie spodziewałeś się tego ? - zapytałem.
- Lydia bierze tabletki, skąd mogłem wiedzieć ?
- No tak. - mruknął Scott. - Ale nie jest źle. Zac i Paul są już duzi, poradzą sobie.
- A ja? - zapytał Stilinski. - Kto zajmie się mną ? Lydia znowu będzie mieć zachcianki, bóle, zmiany nastrojów.
- A potem nieprzespane noce. - skomentowałem. - Ale będzie warto. Dałbym wszystko żeby móc przeżyć to jeszcze raz od początku.
- Historię z Liv też ?
- Tak.
- Dlaczego ? - zapytał McCall i uniósł brew.
Spojrzałem na niego z uśmiechem, po czym spojrzałem na Olivię. Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami i uśmiechnęła się lekko.
- Bo ją kocham.
Z okazji, że jesteście wspaniali i niesamowici, napisałam dla was rozdział bonusowy.
Chciałabym wam z całego serducha podziękować za 17k wyświetleń i prawie 1,5k gwiazdek, nie spodziewałam się tego.
Jeśli macie do mnie jakieś pytania to śmiało piszcie, postaram się odpowiedzieć na wszystkie.
Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro